Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. Tygrysek

Przywiązanie do jednej osoby było czymś, co przerażało Syriusza Blacka. Tak, ten odważny i silny mężczyzna, który nie bał się stanąć do walki, obawiał się własnych uczuć. W dzieciństwie nie dowiedział się, czym jest miłość, a zanim pomiędzy nim, a resztą huncwotów powstało braterstwo, też minęło trochę czasu. Nie wiedział czy potrafi tak po prostu kochać, a tym bardziej, co to właściwie oznacza.

Czy kochał swoich przyjaciół? Wiedział, że jest dla nich gotowy wiele poświęcić i ryzykować nawet własnym życiem, ale czy to oznaczało, że łączyło ich coś takiego? Nie wiedział i nie miał się, kogo zapytać, bo w ten sposób musiałby się przyznać, że chociaż podejrzewa, iż ktoś spodobał mu się aż tak bardzo.

Chcąc to nieco lepiej zrozumieć, przyglądał się Jamesowi i Lily, ale to, co było między nimi zdawało się czymś całkowicie obcym i wątpił, że potrafiłby się względem kogoś zachowywać tak jak Potter. Ruda była dla niego najważniejsza na świecie, miał wrażenie, że jego przyjaciel ciągle o niej myśli. Jednak coś w wyrazie twarzy Jamesa, gdy w pokoju pojawiała się Lily, sprawiało, że Syriusz niemal czuł się zazdrosny. Nie rozumiał tego, ale im dłużej o tym myślał tym bardziej marzył żeby ktoś kiedyś spojrzał na niego w podobny sposób.

Tylko, dlaczego jego uwaga musiała paść na Marlenę? Nie wiedział, ale następnego, dnia przy śniadaniu z trudem odrywał od niej wzrok. Czuł się jakby ktoś rzucił na niego jakiś czar, z którym nie był w stanie walczyć.

- Ziemia do Łapy!- zamrugał i spojrzał na stojącego nad nim Remusa.- Idziemy na trening- zauważył, wskazując na pozostałych, którzy już kierowali się w stronę wyjścia.- Chodź, bo się spóźnimy i nie dokopiesz Padmorowi- Syriusz wstał i ruszyli razem.- Dobrze się czujesz?

- Tak, tylko sobie myślałem o czymś- Lupin spojrzał na nią wyczekująco.- Ellen mnie zostawiła, to znaczy nie zostawiła, bo nie byliśmy razem, ale jakoś się rozeszliśmy.

- Tego się nie spodziewałem- przyznał szczerze.- Powiedziała, dlaczego?- Syriusz spojrzał na idącą przodem blondynkę, ale jedynie pokręcił głową.- I co teraz zrobisz?

- Dokopie komuś na treningu- odparł wymijająco.

Remus wiedział, że coś dręczy jego przyjaciela, ale wolał nie naciskać. Wiedział, że Syriusz sam musi się z tym uporać, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie.

Na szczęście tamtego dnia Black miał okazję by się wyładować. Padmore zorganizował dla nich sporych rozmiarów tor przeszkód, na który mieli przeciwko sobie walczyć. Mieli w ten sposób poprawić swoje umiejętności posługiwania się zaklęciami w trakcie przemieszczania. Ci, którzy czekali na swoją kolej, próbowali trafiać w ruchome płyty żeby poprawić swoją celność. Niektórzy radzili sobie lepiej od innych, ale nawet James nie trenował z takim zapałem, jaki towarzyszył Syriuszowi.

Młody Black zdawał się nie zwracać uwagi na nic innego. Padmore zauważył, że chłopak stara się skrócić swoje ruchy przy rzucaniu zaklęć, co poprawiło jego tempo, ale zadziałało negatywnie na celność. Syriusz jednak się nie poddawał i stawał do pojedynku z każdym, kto miał dość odwagi by go wyzwać, a poza Peterem zrobiła to tylko jedna dziewczyna z Ravenclaw.

- Mi też tak dokopiesz?- zażartowała Marlena, gdy stanęła po przeciwnej stronie toru.

- Zobaczymy czy wytrzymasz dość długo żebym zdążył się rozkręcić- blondynka zmarszczyła oczy i gdy rozległ się gwizdek, schowała się przed zaklęciem Blacka, który szybko przeskoczył do przodu.

Blondynka wiedziała, że w trakcie tego pojedynku nie ma miejsca na żarty i musi się skupić. Wiedziała, że Black jest szybszy, ale ona potrafiła naprawdę celnie rzucać zaklęcia i była o wiele drobniejsza, co ułatwiało jej unikanie ciosów.

Gdy się wychyliła od razu musiała zablokować uderzenie i sama zaatakowała, ale Syriusz zdążył się ukryć. Wymiana zaklęć przebiegała dość sprawnie, chociaż Syriusz atakował nieco częściej, ale Marlena się nie poddawała, w czego konsekwencji szybko zmniejszyli dzielący ich dystans. Padmore przyglądał się temu uważnie. Agresywność i dynamika tego pojedynku zaczynała go niepokoić. Już chciał odgwizdać koniec, kiedy Black zaatakował gwałtowniej niż przypuszczała blondynka. Marlena cicho krzyknęła, gdy zaklęcie wyrzuciło ją przez połowę sali.

Syriusz znieruchomiał widząc jak dziewczyna mknie w powietrzu by zderzyć się z ziemią. Jej upadek go ocucił. Szybko do niej podbiegł, podobnie jak inni. Marlena z trudem złapała oddech, a z jej oczu wypłynęły pojedyncze łzy. Z pomocą Lily usiadł, a Padmore obejrzał jej głowę, upewniając się, że nic groźnego się jej nie stało.

- Jak się czujesz?- zapytał, przyglądając się jej dokładnie.

- To zabolało, ale nic mi nie jest- z pomocą trenera wstała i zapała się za obolały łokieć.- To było niezłe zagranie Łapo, zaskoczyłeś mnie- Black spróbował się uśmiechnąć, ale kiepsko mu to wyszło.

- Trochę mnie poniosło, przepraszam- dziewczyna otarła twarz.

- Przecież mamy tutaj poznawać swoje umiejętności- próbowała go uspokoić.- Jeszcze kiedyś skopię ci tyłek- zapewniła go.- Jednak teraz chwilę posiedzę i sobie odpocznę.

Lily pomogła jej odejść na bok i usiąść pod ścianą. Kolejna para weszła na tor, dokładnie obserwowana przez Padmora, który starał się nie myśleć o Marlenie. Na szczęście blondynka wstała po pięciu minutach, a niedługo później stoczyła jeszcze jeden pojedynek, nie chcąc pokazać, że się boi.

- Na pewno dobrze się czujesz?- Padmore wolał się upewnić. Siła, z jaką uderzyła o ziemię mogła pozbawić ją przytomności.- Może powinienem odprowadzić cię do pielęgniarki?

- Nie ma takiej potrzeby- zapewniła go.- Musiałam tylko odpocząć i już czuję się naprawdę dobrze, pewnie nie będę miała nawet jednego siniaka. Teraz przynajmniej wiem, że muszę poświęcić więcej uwagi swoim zdolnościom defensywne.

- Szło ci naprawdę dobrze, ale Black był szybszy- blondynka spojrzała na przyjaciół, którzy opuszczali salę.- Gdyby zechciał mnie posłuchać to mógłby być najlepszym wojownikiem, ma odpowiednie predyspozycje.

- Syriusz zawsze był uparty i chyba nic tego nie zmieni- uśmiechnęła się lekko.- On słucha, tylko tego nie pokazuje, trzeba tylko wytrzymać jego nieraz okropne zachowanie, a jak człowiek się przyzwyczai to można nawet polubić ten dziwny sposób bycia.

- Wątpię żebym musiał z nim spędzać aż tyle czasu- Padmore przyjrzał się jej, ale nie chodziło o możliwe obrażenia tylko jej dziwnie przyjazny ton, gdy mówiła o Syriuszu.- Najważniejsze, że słucha. A ty, na pewno dobrze się czujesz?

- Nic mi nie jest- zapewniła go i ruszyła w kierunku drzwi.- Do zobaczenia za tydzień.

Padmore machnął jej ręką na pożegnanie i po chwili został całkiem sam. Marlena poszła zjeść obiad, a później położyć się na kilka chwil i nieco odpocząć. Znów uczyła się północy, a trening zmęczył ją dodatkowo. Godzinna drzemka była idealnym rozwiązaniem w tej sytuacji.

Po niej miała dość sił żeby spróbować zmierzyć się z zaklęciem Patronusa. Mimo licznych prób nie udało się jej dowiedzieć, jaki kształt ma jej strażnik, ciągle widywała jedynie jasnobłękitny obłok. Czuła się przez to coraz głupiej i naprawdę chciała to zmienić tamtego dnia nim inni zaczną z niej żartować.

Tego dnia nie poprosiła Remusa o pomoc. Lupin tłumaczył jej to już dość wiele razy, teoretycznie doskonale wiedziała jak wyczarować Patronusa, ale praktycznie dalej się jej to w pełni nie udało. Zaczynała się martwić, że coś jest z nią nie tak. Skoro Huncwoci dali radę to, dlaczego ona nie była w stanie tego zrobić?

- Za bardzo się spinasz Myszko- Marlena spojrzała na Syriusza, który się jej przyglądał z niewielkiej odległości.- Nie myśl o tym jak o egzaminie.

- Robię tak jak mi tłumaczył Remus. Skupiam się na szczęśliwym wspomnieniu i wypowiadam zaklęcie, ale ciągle widzę tylko ten obłok- opuściła różdżkę i oparła się o ścianę.- Co tutaj robisz?

- Sprawdzam czy cię przypadkiem nie zabiłem na treningu- Marlena wywróciła oczami.- Dobra, koniec taktyki Remusa, teorie pewnie świetnie ci wyłożył, ale czasami trzeba spróbować podejść do problemu w inny sposób. Jak się ma zbyt wiele szczęśliwych wspomnień to trudno wybrać to jedno- podszedł bliżej i stanął przed nią.- Może potrzebujesz całokształtu.

- Mam pomyśleć o całym swoim życiu?

- Skoro jest aż tak różowe jak ci się wydaje to, czemu nie- dziewczyna zignorowała jego pełen niedowierzania ton.- Zamknij na chwilę oczy.

- Żartujesz?- chłopak nie wyglądał jakby to robił.

- No już, trochę zaufania, to ja tu jestem specjalisto Myszko- Marlena powstrzymała się od komentarza i zrobiła to, co kazał.- Weź trzy głębokie wdechy i rozluźnij mięśnie, nie myśl o niczym poza wdechem i wydechem- Syriusz na chwilę zamilkł i ją dokładnie obserwował.- A teraz pomyśl o swoim domu i rodzicach, przypomnij sobie ich twarze, gdy się uśmiechają- kąciki ust blondynki mimowolnie się uniosły.- Pamiętasz jak się cieszą, gdy wracasz z Hogwartu? Na pewno są najszczęśliwsi w świecie, gdy jesteście razem. Lubicie spędzać razem czas, pewnie zamierasz wiele miłych chwil- w umyśle Marleny pojawiło się wiele wspomnień.- Ale tutaj, w zamku też masz przyjaciół, którzy rozweselają kolejne dni. Lubisz przecież spędzać czas z Lily i nami. Dużo się śmiejemy i żartujemy, jesteśmy przyjaciółmi. Na pewno dobrze będziesz wspominać lata spędzone tutaj- myśli Marleny zaczęły krążyć wokół najszczęśliwszych wspomnień. Syriusz pozwolił jej na chwilę zatracić się w tych radosnych chwilach.- Zaznałaś wiele szczęścia i radości, nieprawdaż? Tyle wesołych chwil, miłych wspomnień. Czujesz jak wielką dają ci siłę? Poczuj energię z nich płynącą, skup się na tej radości, która wypełniała ci serce ilekroć widziałaś najbliższych, gdy z nimi rozmawiałaś.

Marlena słuchała jego rad. Dzięki niemu jej myśli wypełniły najszczęśliwsze obrazy z przeszłości. Myślała o każdym z osobna i wszystkich jednocześnie. Poczuła jakby jakieś przyjemne ciepło zaczęło się rozchodzić po jej ciele. Owszem czuła siłę, która płynęła z tych wspomnień, one dawały jej siłę by stawiać czoła wszelkim wyzwaniom.

- Jesteś świetną czarownicą i nie pozwól żeby ktoś ci wmówił coś innego- przypomniała sobie słowa wypowiedziane kiedyś przez Syriusza, który teraz stał koło niej.

Poczuła jak jej ciało ogarnia olbrzymia siła. Radość rozpierała jej serce, sprawiając, że poczuła się naprawdę bezpiecznie. Powoli otworzyła oczy, wypowiadając w myślach zaklęcie. Jej różdżka zadrżała i po chwili wydobył się z niej błękitny obłok, który szybko przybrał kształt. Marlena przyglądała się z niedowierzaniem powstającej na jej oczach istocie. Oto pojawił się przed nią olbrzymi tygrys, który okrążył ją spokojnie.

W następnej chwili przebiegł koło niej sporych rozmiarów pies, który był jednak mniejszy od majestatycznego kota.

- Wiedziałeś, że kryje się w tobie coś potężnego Myszko- Marlena oderwała wzrok od tygrysa i spojrzała na opierającego się o ścianę Syriusza, który uśmiechnął się lekko.- Wygrałaś.

- To nie ma znaczenia- jej Patronus znów przemknął wokół niej i rozpłynął się w powietrzu.- Jest piękny, taki silny i potężny.

- Jak ty tylko musisz w to uwierzyć- zapewnił ją, odsuwając się od ściany.- Ale dalej będziesz dla mnie Myszką- Marlena pokręciła głową z niedowierzaniem.- Pomyślałaś o czymś konkretnym?- blondynka lekko się zarumieniła, przypominając sobie, że ostatnie, o czym pomyślała o to właśnie on.

- Wiele tego było, a ty, na czym się skupiasz?- powoli ruszyli w kierunku wieży.

- Zwykle kluczowe okazuje się wspomnienie, gdy tiara przydzieliła mnie do Gryffindoru. Dzięki temu stałem się tym, kim zawsze chciałem być, dobrym człowiekiem.

- Byłeś taki już wcześniej, inaczej tiara nie uczyniłaby z ciebie Gryfona- blondynka uśmiechnęła się do niego.- Skąd wiedziałeś jak mi pomóc, jak poradzić sobie z nadmiarem wspomnień?

- Tak jakoś, skoro miałaś tak radosne życie jak mi się wydaje to nic dziwnego, ze trudno było ci wyprać jedną konkretną chwilę. Mam tylko nadzieję, że przyjaciele się na nią składają.

- Zdecydowanie- zapewniła go.- Jesteście dla mnie równie ważni. Dziękuję, że mi z tym pomogłeś.

- Nie ma to jak przyłożyć rękę do własnej klęski- Marlena szturchnęła go łokciem.- To może teraz będziesz Tygryskiem.

- Wolę być po prostu sobą- Syriusz pokręcił głową z dezaprobatą.

- Nuda, ale skoro wolisz to będziesz Myszką- dziewczyna uśmiechnęła się do niego.- Chodź, poszukamy czegoś słodkiego do jedzenia.

Marlena zgodziła się pójść z nim do kuchni, gdzie jeszcze nigdy nie była. Żaden nauczyciel ich nie nakrył, dlatego spędzili całkiem przyjemny czas nim wrócili do wieży Gryfonów gdzie blondynka oznajmiła, że wie, co jest jej, Patronusem. Dzięki temu, reszta huncwotów miała, z czego żartować, ale o dziwo Syriusz nie przejmował się przegraną. Lubił patrzeć na wesołą Marlenę, a w tamtej chwili na jej twarzy gościł śliczny uśmiech, któremu z chęcią się przyglądał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro