⊙Rozdział 3. Lustereczko powiedz przecie⊙
Piątkowy wieczór. Trzy dziewczynki siedzą przy stole i grają w butelkę. W całym domu były zgaszone światła, spowodowane brakiem prądu. Chuda około trzynastoletnia dziewczyna zakręciła butelką.
— Więc, Lindi prawda czy wyzwanie? — spytała uśmiechając się przy tym.
— Wyzwanie! — krzyknęła, pewna siebie Lindi.
— Podejdź do lustra i wypowiedz trzy razy "Krwawa Mery" — Uśmiechnęła się wrednie. — Chyba, że strach cię obleciał — zaśmiała się wraz z koleżanką.
— Zrobię to! — powiedziała stanowczo blondynka i poszła do łazienki do lustra.
Ustawiła na umywalce trzy świeczki i spojrzała się w lustro. Widziała swoje odbicie i mogła stwierdzić, że była wystraszona. Słyszała różne historię na temat Mery i we wszystkie wierzyła.
— Krwawa Mery, Krwawa Mery, Krwawa Mery — wypowiadała słowa patrząc cały czas w lustro.
Gdy nic się nie stało, odetchnęła z ulgą i wróciła do koleżanek mijając tatę w drzwiach. Mężczyzna podszedł do lustra, by zabrać spod niego świeczki.
— Zabiłeś go... — Usłyszał szept dochodzący z lustra.
Uniósł na nie wzrok, a po chwili zaczął dławić się swoją krwią. Wypływała mu ona z oczu, ust i nosa.
— Zabiłeś go! — Tym razem rozbrzmiał krzyk i to było ostatnie co usłyszał w swoim życiu.
⊙⊙
Stałem na balkonie jednego z klubów i patrzyłem w stronę parkietu. Mój wzrok skupiła na sobie rudowłosa dziewczyna, ubrana w czarną suknię, która podkreślała wszystkie walory jej pięknego ciała. Miałem ochotę tam wskoczyć i tak ją wyobracać, że nie wiedziałaby gdzie jest ziemia, a gdzie niebo. Już miałem wziąć jednego z drinków i do niej pójść, gdy mój plan przerwało chrząknięcie Chrisa.
— Przyszedłeś wręczyć mi podwyżkę, czy zawracać dupę? — spytałem nawet nie patrząc w jego kierunku.
— Mamy wezwanie.
— To se jedź... — Machnąłem w jego kierunku ręką, tak jak bym odganiał bezpańskiego kota.
On złapał mnie za kołnierz marynarki i siłą wytaszczył z klubu. Warknąłem w jego kierunku, a ten się tylko zaśmiał. I w taki magiczny sposób, moje plany na dzień prysły jak bańka mydlana. A podwyżki jak nie było, tak nie ma. Chyba zmienię zawód, na jakiś bardziej opłacalny. Wrzucił mnie do auta i sam usiadł na miejscu kierowcy.
— Więc... co to za robota — spytałem od niechcenia, rozkładając się jednocześnie na tylnym siedzeniu.
—Dowiemy się jak dojedziemy na miejsce. — Ruszył swój samochód w stronę "miejsca zbrodni".
Rzadko bywam na miejscu od razu po zgłoszeniu zabójstwa, więc sądzę, że burdel przy tym to istny dom pedanta.
⊙⊙
Wyszliśmy z samochodu, było tak gorąco, że zostawiłem marynarkę w aucie, a kapeluszem wachlowałem twarz. Przeszliśmy kawałek w stronę domu, pokazaliśmy odznaki, że jesteśmy z agencji. Standardowa procedura i dużo pierdolenia o niczym. Po "wieczności" pitolenia weszliśmy w końcu do środka.
— Gdzie zwłoki? — spytałem jednego z koronerów, a jakieś małolaty pociągnęły nosem.
— Kasper... ostrożnie dobieraj słowa... — powiedział Chris.
— Wiesz co? Pierdoli mnie to. Chcę skończyć te robotę i mieć spokój.
Minąłem ich i wszedłem do łazienki. Krew pokrywała ściany i podłogę. Świeczki leżały przewrócone na podłogę, a zaschnięty wosk mieszał się z szkarłatem krwi. Lustro było rozbite na kawałki, a szkło walało się po całej łazience. Ukucnąłem przy zwłokach mężczyzny i dokładnie je zlustrowałem. Na ustach, nosie i oczach znajdowała się zaschnięta krew. Palcami otworzyłem jego buzię i zajrzałem do środka. Brakowało języka, a zęby miał poczerniałe. Wyjąłem z kieszeni patyczek do uszu i zamoczyłem w jego ślinie była oleista. Przyłożyłem go sobie pod nos i powąchałem. Pachniała rozkładającymi się od miesiąca zwłokami. Ciało chwilę po śmierci przestało wydzielać ślinę, a zaczęła kadawerynę inaczej zwaną trupim jadem. Schowałem patyczek do szczelnej foliowej torebki i palcami otworzyłem mężczyźnie powieki. Oczodoły były wypalone i pozbawione gałek. Westchnąłem i wstałem od jego truchła. Zdjąłem lustro ze ściany i odwróciłem je. Nic na nim nie było, a było za jasno na zabawę światłem ultrafioletowym. Więc wypowiedziałem //Lunis// i zacząłem widzieć to co ukryte. Na tylnej stronie lustra pojawiły się litery, które po chwili ułożone było w imię i nazwisko: William Blane. Cholera... wszystko wskazuje na przywołanie Krwawej Mery. Zacząłem masować zirytowany swoje oczy. Jakim trzeba być idiotą, żeby ją wezwać? No ja się pytam kurwa jakim?! Odłożyłem wkurzony lustro na miejsce i wyszedłem z łazienki.
— Dowiedziałeś się czegoś? — spytał brunet.
— Nawet więcej niż oczekiwałem — wysyczałem. — Reszta twoja!
Opuściłem ten dom trzaskając tak mocno drzwiami, że najbliższe szyby wyleciały z okien. Czy byłem zły? Nie... skądże kurwa! Ja kipiałem z wkurwienia! Tracę dzień na uganianie się za upiorem, bo jakiś bezmózgi gówniarz przywołał najgorszą z możliwych suk! Muszę zapalić, napić się i pójść na dziwki, a dopiero po tym pójdę na polowanie. Jak pomyślałem tak i zrobiłem.
⊙⊙
Muszę przyznać, że terapia dziwkowa działa cuda na wkurwiony umysł. Teraz, więc odprężony mogę ruszyć na "Mery z okresem" i odesłać ją do piekieł. Tylko gdzie mam jej szukać? Usiadłem na poręczy schodów prowadzących do ratusza i zastanawiałem się nad tym. Suka pojawia się w lustrze, przy osobie, która czuła się winna popełnionej zbrodni. Westchnąłem i rozmasowałem obolały kark. Co tu zrobić? Co tu zrobić? I wtem mnie olśniło, niedaleko jest dom pełen zabytkowych i cennych luster. Już wiem gdzie ją zwabić a teraz zostało tylko jedno pytanie... Jak do cholery mam ją tam zwabić?! Dobra wymyślę coś na miejscu. Zeskoczyłem z poręczy i ruszyłem w stronę domu luster. Opłacało się znać całe miasto jak własny cmentarz... znaczy się kieszeń. Od tego gorąca mi na mózg pada, a wachlowanie się kapeluszem nie pomaga. Minęło jakieś dziesięć minut, a ja już byłem na miejscu. Rozejrzałem się i stwierdziłem, że jest za dużo ludzi. Lepiej będzie jak wrócę po zmroku. Usiadłem naprzeciwko budynku w jednej z kawiarni i czekałem cierpliwie przy pucharze lodów truskawkowych.
Nastał zmrok, a ja niepostrzeżenie wszedłem do środka budynku. Oczywiście przed tym wyłączyłem w nim całe zasilanie by przypadkiem nikt nie zobaczył mnie na nagraniach. Czułem jak moje oczy pieką, a gdy spojrzałem w lustro były one czerwono-złote. Dzięki temu mogłem widzieć w największych ciemnościach. Przydatna umiejętność na taką okazję.
— Kici, kici suko z okresem — powiedziałem patrząc w lustro. — Gdzie jesteś Krwawa Mery? Czyżby Krwawa Mery bała się zwykłego widzącego? Demony będą się z ciebie naśmiewać przez wieczność Krwawa Mery.
Uśmiechnąłem się, kiedy w lustrze pojawiła się kobieta z czarnymi oczodołami ubrana w białą okrwawioną suknię. Odskoczyłem szybko w tył, gdy próbowała mnie złapać. Pokręciłem w jej stronę palcem.
— Najpierw kochanie dobre wino, potem macanie i seks. — Uśmiech mi się poszerzył, a ona krzyknęła wściekle i wyszła z lustra. — //Rebelion// — Na mych dłoniach pojawiły się kastety. Uderzyłem je o siebie powodując metaliczny dźwięk.
Lustra wkoło nas zaczęły pękać, a ich odłamki leciały w moim kierunku. Uniknąłem ich, ale i tak mnie poraniły po twarzy i zniszczyły ubranie. Co oni mają do rozwalania mi ciuchów?! No ja się kurwa pytam! Salwa zawróciła, a ja wyprowadziłem serię szybkich ciosów niszcząc odłamki. Nagle podłoga zaczęła się do mnie zbliżać. Kobieta oderwała mi głowę, a ja patrzyłem jak moje ciało upada, nie krwawiąc przy tym. Westchnąłem tylko, a Mery zaczęła iść w kierunku mojej głowy. Oczywiście nawet nie doszła, zatrzymała się w pół drogi i spojrzała w dół. Z miejsca gdzie było serce wystawała moja zakrwawiona ręka z kastetem. Uśmiechnąłem się kiedy upiorzyca rozbiła się na wiele kawałków szkła. Moje ciało pozbawione głowy podniosło ją i przyczepiło na swoje miejsce. Poruszałem ją kilka razy, by się przekonać czy wszystko z nią w porządku. Spojrzałem na stłuczone zabytkowe lustra i jednym susem spierdoliłem z tego miejsca, zostawiając syf. Oby nikt nie znalazł moich śladów.
Lepiej nie próbować przyzywać Mery, bo nikt wam nie pomoże jej odesłać XD
Jak wasze wrażenia po kolejnym rozdziale? Podobał się? Jeśli tak to się ciesze i zachęcam do zostawienia po sobie komentarza i satanistycznej gwiazdeczki ^^ i widzimy się w kolejnym może dłuższym rozdziale. Bayo ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro