Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⊙Rozdział 22. Atak na Salem cz.1⊙

Tajemnicza postać stanęła na wzniesieniu skąd idealnie widziała panoramę Salem. Uniosła ręce ku górze, a za nią pojawiły się ogromne czerwonozłote wrota. Wyglądały jak pysk rogatego demona, który tylko czeka na pochłonięcie całego świata. Powoli się one otworzyły, a z nich wychodziły wszelakie szkarady. Demony różnych rozmiarów i odmian, a także inne Postać rozstawiła ręce, a tym razem pojawiły się fioletowe portale, z których wyszli odziani w zbroje mężczyźni i kobieta wyglądająca na ich przywódczynie.

  — Zbuntowani! Władcy pustki i inne bestie! Zostaliście przyzwani w jednym celu, by nieść chaos i zniszczenie!

Humanoidalne stworzenie wykrzyknęły, a inne nieludzkie istoty zaryczały głośno. Tego dnia Salem spłynie krwią.

⊙⊙ 

Siedziałem z Chrisem i rozmawiałem z nim już sam nie wiem o czym. Piłem w spokoju kawę i tak naprawdę ignorowałem mojego partnera. Spojrzałem w bok na stoisko z kebabem i zrobiłem się głodny. Oczywiście nie kupie sobie go bo nie mam jak zawsze pieniędzy. Niestety praca może i dobra, ale opierdalają się z płatnościami.

  — Słuchasz ty mnie? — zapytał zdenerwowany Chris.

— Ja cie nigdy nie słucham — odparłem. — Powinieneś to wiedzieć. 

Już otwierał usta, aby wysłać w moją stronę koślawą uwagę, gdy jeden z domów wyleciał w powietrze i rozsypał się na drobne kawałki. Zewsząd zaczęły napływać demony i inne bestie. Przeklinałem pod nosem i osłoniłem kilku ludzi za pomocą lodu. 

  — To nie demony Greeda. — powiedziałem, a Chris zerwał się.

— No to zajebiście —  powiedział, a jego ciało pokryły tatuaże piorunów.

Z niewiarygodną prędkością zaczął ewakuować ludzi z miasta do miejsca, którego pilnują strażnicy Selgana. Podskoczyłem w górę i wbiłem nogę w jednego z ghuli, który chciał mnie zaatakować. Było ich za dużo, nawet dla mnie. Salem było stracone jeśli zaraz bym czegoś nie wykombinował.

  — Impreza zamknięta czy można dołączyć? — usłyszałem dobrze mi znany  denerwujący głos Greeda, który stanął przy mnie.

Wyglądał inaczej niż zwykle. Jego ręce zmienione były w szpony pokryte złotą łuską. Z głowy wyrastała mu para długich rogów, a z tyłka i pleców wyrastał ogon i dwie pary złotych skrzydeł. Miał na sobie tylko czarne skórzane poszarpane spodnie i nic poza tym. A jego złote gadzie oczy patrzyły na demony przed nami.

  — Zawsze jesteś widziany na takich bibach. — Uśmiechnąłem się. 

  — Więc wyrównajmy szansę — powiedział, a na jego dłonie zaszły złote płomienie. 

Zaczął kręcić nimi kółka i otworzył przez to dwa złote portale. Z jednego wyskoczyły piekielne ogary. Psopodobne bestie o płonącym czarnym futrze i czerwonych ślepiach. Na szyjach miały założone złote obroże z drogimi kamieniami, co oznaczało, że należą one do Greeda. Z drugiego zaś wyszli jego bracia Pride, Wrath, Envy, Gluttony i Sloth.

  — Widzę, że mamy miejsca w pierwszym rzędzie na rzeź — powiedział Gluttony.

  — I tak nas nie pokonają — odparł Envy. 

  — Mogą próbować i tak nie pokonają wspaniałego Prida —   odparł grzech pychy.

W ziemię obok mnie uderzyły pioruny, a tam pojawił się Chris. Miał na sobie czarne skórzane spodnie i tego samego koloru buty. Na całym jego ciele były tatuaże w kształcie piorunów. Świeciły się neonowo, wyglądało to tak jakby płynęła przez nie żywa energia. Całe jego tęczówki były jaskrawo żółte, a białka lekko niebieskie. Z pleców wyrastały mu skrzydła zrobione z błyskawic.

  — Ewakuowałem ludzi i zostawiłem z nimi Eli i Nelo do pomocy. — powiedział uśmiechając się szeroko przy tym.

  — Są w dobrych rękach — powiedziałem.

— No przecież. — Uśmiech nie schodził mu z twarzy — Moja cudowna narzeczona się nimi zaopiekuje.

— Tylko oby nie przesadziła — wtrącił się Greed.

— Znasz ją od dzisiaj? — spytał Chris ze śmiechem. 

Spojrzałem ponad swoje ramie gdzie wyrósł z ziemi Selgan w swojej prawdziwej postaci. Na jego ramieniu siedział czerwony sokół, a przy boku stała zielonowłosa kobieta ubrana w strój z liści. Usłyszałem huk, a przy nich wylądował mężczyzna o białych włosach z których wyrastały wilcze uszy, natomiast z tyłu wilczy ogon.

  — Strażnicy bronią mieszkańców w siedzibie razem z Elizabeth i jej chowańcem — powiedział Ger w moim kierunku, a ja kiwnąłem głową.

Gotowa Sellis? — Selgan zapytał driadę stojącą obok niego.

  — Jak zawsze złotko, jak zawsze. —  Uśmiechnęła się.

  — To do roboty! — wykrzyczałem, a wszyscy rozlecieli się w różnych kierunkach. 

⊙⊙

Gniew wykonując piruet rozciął demony przed sobą na pół. Uchylił się i przebił kolejnego napastnika ogonem. Obrócił się do tyłu i ognistym podmuchem spalił zbuntowane demony mrozu.

  — Tak! Więcej! 

Wbiegł w sam środek armii zbuntowanych, odrywając i paląc wszystkie możliwe kończyny.

— Czy my tu jesteśmy w ogóle potrzebni? — zapytał Sloth stojąc przy braciach i patrząc na ubrudzonego w krwi i rozradowanego Wratha.

  — Też sobie zadaję to pytanie — odpowiedział Gluttony. — Dobra nie wiem jak wy, ale ja zgłodniałem.

— Powiedz mi coś nowego Tony — odparł Envy poprawiając kaptur na głowie.

— Skończcie pierdolić i do roboty! — wrzasnął na nich Pride.

— Tak, tak już...  — Cała trójka odpowiedziała jednocześnie i rozdzieliła się. 

Grzech zazdrości wylądował pośród zbuntowanych demonic pożądania i spojrzał na nie z politowaniem, kiedy te rzuciły się na niego. Złapał za jeden z zawieszonych na sobie łańcuchów i rozciął te najbliżej jego wzdłuż kręgosłupa. Zacmokał, kręcąc przedmiotem jak biczem. Jedna z demonów chciała wbić mu ostrza w plecy. Ten zaś obrócił swoją głowę o sto osiemdziesiąt stopni i przebił jej twarz językiem, który stwardniał jak ostrze i wydłużył się przechodząc na wylot. Rozszedł się trzask jego karku, kiedy głowa okręciła się w tą samą stronę i znowu patrzyła na resztę demonów. Wyglądał teraz jakby ktoś okręcił jego głowę o trzysta sześćdziesiąt stopni. Splunął krwią, a przerażone demonice chciały uciec. Głupie nie miały już dokąd. Z ziemi wystrzeliły macki zakończone ostrymi sierpami i rozerwały wszystkie zbuntowane na drobne kawałki.

W tym samym czasie Gluttony walczył z demonami ziemi. Wbił jednemu dłoń pod mostek i uniósł go do góry po czym szarpnął wyrywając żebra. Reszta w tym czasie nawalała go czym mogła. Ogromnymi głazami, młotami, maczugami czy pięściami. Grzech obżarstwa stał niewzruszony, a kiedy jeden chciał walnąć go z młota w twarz uchylił się i złapał go zębami. Z młota został pył, a Tony zrzucił z siebie kamizelkę i ukazał ogromną, pełną ostrych kłów paszcze na brzuchu. Z pleców wystrzeliły mu kolce i przebiły demony stojące za nim. Reszta rzuciła się na niego pełna furii. Nic sobie z tego nie zrobił tylko otworzył paszcze na brzuchu, która wystrzeliła i zaczęła pożerać zbuntowanych. Gluttony oblizał usta na brzuchu z krwi, kiedy wszystkie demony ziemi zostały zjedzone co do kosteczki.

Demon lenistwa powolnym i leniwym krokiem szedł w stronę demonów. Jęcząc i marudząc pod nosem, że mu się nie chce i że jest śpiący. Miał wszystko w dupie nawet, gdy jeden z demonów wskoczył na niego i zaczął gryźć, ten nic sobie z tego nie robił. Klepnął demona w głowę jakby był komarem, a ona została zmiażdżona. Westchnął, kiedy reszta demonów zamierzała go zaatakować. Poruszył się lekko, a wszystkie padły martwe.

  — Ale jestem śpiący — powiedział, ziewając i otrzepując ręce z krwi swoich pobratymców. — O tu mogę się zdrzemnąć.

Podszedł do demona większego od niego i rozciął mu brzuch swoją dłonią. Wszedł do środka i ułożył się wygodnie zapadając w letarg. Nie ważne, gdzie śpisz byleby ci było przy tym ciepło.

Pride szedł po polu walki unikając atakujące go demony z łatwością. Pstryknął szponiastymi palcami, a kamienie z ziemi poleciały do góry i podziurawiły zbuntowanych jak ser szwajcarski. Odchylił się w tył i wbił rogi w bestię za nim. Ta ryknęła z bólu. Pride wyprostował się dalej mając demona na swoich rogach i jakby nigdy nic wrócił do spaceru. Kolejny napastnik skoczył na niego, ale zatrzymał się w połowie drogi i pokłonił się wbrew swojej woli.  Grzech pychy uniósł swoje ręce do góry i rozerwał bestię, która nabita była na jego rogi. Wszyscy zbuntowani w pobliżu niego pokłoniły się i spuściły głowę.

  — Tak, powinniście mi się wszyscy kłaniać — kopnął demona najbliżej niego w twarz i zdeptał głowę. — A teraz bądźcie tak mili i się zabijcie.

Oczy władcy pychy zabłysły tak samo jak zbuntowanym, którzy skręcili sobie karki.

— Niech żyje król — powiedział, stąpając po ciałach jego dawnych sługów.  

⊙⊙

W podziemnej bazie strażników, zostali zabunkrowani ludzie, którzy nie przeżyli by walki jaka odbywa się w Salem. Eli wraz z Nelo i strażnikami zapewniała im bezpieczeństwo. Ale bestie znalazły ich i tutaj. 

  — Zajmijcie się obroną ludzi ja i mój chowaniec zajmiemy się resztą — powiedziała i skierowała się do wyjścia nie słuchając co strażnicy mieli do powiedzenia.

  — Wiesz, że Chris cie za narażanie zabije? — spytał Nelo latając obok niej jak kot z Cheshire.

— On może narażać swoje życie to ja nie będę na to bezczynnie patrzeć — odpowiedziała pełna zapału w swoim głosie.

— Pomyśleć, że kiedyś byłaś strachliwą małą czarodziejką.

— Czasy się zmieniły Neloś.

Razem opuścili strażnice i stanęli przed ogromnym dębem otoczonym przez bestie. Od razu w jej kierunku rzucił się jakiś ghul, którego rozsadziła pstryknięciem palców. Reszta stworów zaryczała groźnie i zaczęła nacierać na nią i kota. Turkusowe oczy Elizabeth błysnęły neonem, a co słabsze osobniki zatrzymały się i eksplodowały od środka. W tym czasie ogromny czarny pies o czerwono-krwistych ślepiach znalazł się przed nią i dmuchnął czarnym dławiącym dymem. Na szczęście jej koci towarzysz użył na niej zaklęcia ochronnego i przeniósł kawałek od psa. Black hound zawył i podzielił się na dziesięć innych psów. Wszystkie były tak samo wielkie i niebezpieczne.

  — Zajmiesz się tymi kundlami? — zapytała El swojego towarzysza.

— Oczywiście — syknął i zaczął rosnąć. — Nienawidzę kundli.

Teraz nie był już małym popielatym koteczkiem, a czterometrowym  tygrysem, o białej sierści pokrytej niebieskimi świecącymi paskami. Jego ogon stał się chudszy i dłuższy. Z pyska wystawały długie i ostre kły, a z pleców kolce układające się w grzebień.  Z przednich łap leciał szary dym.

Nelo nie czekając rzucił się na psa. Jeden nie zareagował w porę i został rozerwany na kawałki przez jego masywne i ostre szpony. Psy przeprowadziły skoordynowany atak. Nie były wbrew pozorom głupie. Po trzy osobniki zaatakowały z boków kota, jeden z góry, a dwa pozostałe od tyłu. Tygrys zaryczał, a bestia nad nim eksplodowała od uderzenia piorunem. Jego ogon niczym bicz rozciął psy za nim idealnie wzdłuż kręgosłupa. Pozostałe sześć wgryzło się w jego boki. Nelo zaryczał ponownie tym razem z bólu, a z jego boków wystrzeliły kolce, przebijając cztery houndy. Dwa ostatnie złączyły się w jednego ogromnego i skoczyły, zionąc dymem na Nelo. Kot zwinął się w kłębek i zaczął się kręcić. Kundel nie zdążył już nic zrobić nabił się na jego kolce i został rozcięty jak przez piłę tarczową. Elizabeth w tym samym czasie siłą swojego umysłu wyrwała serca wszystkim pozostałym bestiom. 

  — Skończyłeś? — zapytała, podchodząc do kota, który pokiwał łbem. — Zuch chłopak. — Uśmiechnęła się i go podrapała po łbie. 

Tygrys zamruczał, radośnie machając ogonem i przymilał się do swojej pani. Po czym zmiażdżył łapą łeb kundla, który jeszcze jakimś cudem przeżył.

⊙⊙  

Driada, wilkołak i raróg stali otoczeni przez voidy. Albo raczej rycerzy pustki, każdy wyglądał tak samo jak jakieś miniony z gry komputerowej. Brakowało im tylko imion minion czwarty czy dwudziesty ósmy. Wracając każdy był ubrany w fioletowe zbroje, a na twarzy mieli srebrne maski spod, których wydobywała się niebieska łuna. W dłoniach trzymali miecze, tarcze młoty, kusze, łuki, ale i także karabiny czy pistolety.

  — Widzę, że mamy ich tu sporo mamo — powiedział Gerard w stronę Selis.

— Mhm... ale co to dla nas? — odpowiedziała z uśmiechem na ustach. — Fio dołączysz do zabawy?

Raróg zaskrzeczał i zleciał z jej ramienia na ziemię. Zakrył się skrzydłami i zaczął rosnąć. Wyprostował się i odsłonił. Wyglądał teraz jak człowiek o czerwonych, krótkich włosach takiego samego koloru spodniach do kolan i złotych oczach. Zamiast stóp miał szpony, a z pleców wyrastała mu para krwisto-złotych skrzydeł pokrytych płomieniami. Na całym ciele miał złote tatuaże płomieni. Fio strzelił karkiem i spojrzał na voidy.

— Jak dawno nie było mnie w tej formie — powiedział.

— Gotowy na rozróbę? — spytał Gerard przybierając postać wilkołaka, jego białe futro aż lśniło od padających na nie promieni słońca.

— Zawsze jestem gotów. 

Gerard rzucił się na voidy znajdujące się przed nim, ci nawet nie zdążyli zareagować, kiedy wilkołak rozrywał ich na kawałki.

  — Przyspieszyłeś go? — spytała driada.

— Odrobinkę. — Fio uśmiechnął się i wzleciał do góry.

Kilka voidów spojrzało za nim i wypuściło serię z karabinów w jego stronę. Wykonując beczkę uniknął ich ataków. Rozłożył płonące skrzydła i dmuchnął na nich topiąc broń palną. W tym czasie w jego stronę poleciał bełt, który zatrzymała roślina kontrolowana przez Selis. Voidy z bronią białą ruszyły na nią. Driada złożyła ręce, a korzenie spętały żołnierzy, także ci nie mogli się poruszyć. Gerard w tym czasie wyrzynał ich w pień. Odrywając to kończynę, to miażdżąc tchawicę. Fio zapewniał im wsparcie z powietrza i swoim płomieniem zabijał tych większych. Minęło kilka chwil, a Ger wgryzał się w ostatniego po czym usiadł i podrapał się łapą po pysku.

  — Dobry chłopczyk — Selis uśmiechnęła się podchodząc do niego i drapiąc za uchem.

Gerard mruknął zadowolony i zaczął przymilać się do matki. Fio zaśmiał się i wylądował przy nich składając skrzydła za plecy. Wszystko było by w porządku, gdyby ta jakże urocza scena nie odbywała się w kałuży błękitnej krwi i stosu ciał. 

Wyżej Fio jako człowiek XD. 

Coraz bliżej święta... a nie to nie to XD coraz bliżej do końca i jak widać się dzieje. Czyżby naszemu antagoniście znudziło się wysyłanie jednej poczwary i wysłała chmarę na miasto? No jak widać tak XD Przy okazji poznaliśmy możliwości bojowe braci Greeda, Eli i jej chowańca oraz Selis, Fio i Gerarda. 

W następnym rozdziale znowu się podzieje, a on będzie już w niedzielę. Tak zaczynam maraton bo do napisania został mi tylko jeden rozdział i teraz co dwa dni będzie pojawiać się rozdział z oczu. Cieszycie się? :3

W bestiariuszu pojawiły się nowe wpisy: "Ogary piekieł", "Black hound" i "Żołnierze pustki"

W glosariuszu pojawiła się aktualizacja: "Fio"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro