Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

|14.09.2019 rok|
Przepraszam za powtórzenia!
Uwaga! Ethan trochę przyćmiony mózg tymi wszystkimi wydarzeniami! Proszę go nie hejtować za to, że dziś coś mu nie pykło! I mi w sumie też. Nie podoba mi się ten rozdział ;-;

Ethan siedział na krzesła i patrzył na swoją komórkę. Wczoraj po tej jakże dziwnej sytuacji, rozmawiał trochę z Alexem. Chłopak dał mu swój numer i poprosił o to samo co Liam. Nie rozumiał nadal dlaczego ta dwójka się martwiła się o niego. Teraz czuł się nieswojo. I to bardzo.

Był już wieczór. Godzina osiemnasta wybiła już dawno. A dziś w szkole obiecał Hamiltonowi, że zadzwoni to Smitha.

- Robisz się coraz słabszy, Ethan. Możesz teraz zrezygnować. Znów się zamknąć w sobie i uciec od tego wszystkiego. - Cichy głos w jego głowie zaczął podsuwać mu pomysły. - Wątpię, że znów będą chcieli ci pomóc. Zostawią cię. Tak samo jak Mason w trudnej dla ciebie chwili. Pobiegną za swoimi marzeniami, miłościami. I cię zostawią. Hudson już to zrobił. Znaliście się od dziecka. A on wybrał jakiegoś tam Ricka. Może powinieneś odpuścić? Odpuścić sobie życie? Przecież świat będzie szczęśliwszy bez jakiegoś tam Ethana Holmesa. Bo co się trudzić? Po prostu się podaj.

Brunet zamknął oczy. Nie miał nawet zamiaru słuchać tego głosu. On nigdy nie zaprowadził go tak jak powinien. Podawał mu na tacy głupie pomysły. Ale tym razem nie miał nawet najmniejszego zamiaru się go słuchać. Tym razem nie stchórzy. Nie ma nawet takiej opcji. No dobra... Jest... Ale z niej nie skorzysta!

- Tak. Wmawiaj sobie dalej. I tak wszyscy wiedzą, że stchórzysz. - Zaczynał go powoli wkurwiać też odgłos.

Wybrał numer blondyna i przyłożył smartfona do ucha. Wręcz się modli by niższy nie odebrał. Sam nie wiedział dlaczego. Niestety, jego modlitwy się nie przyjęły. Ale co się dziwić. Nie wierzył w tego całego Boga, od kiedy miał siedem lat. Nigdy nie zapomni tego gościa w sutannie, który proponował mu bardzo złe rzeczy... To był pierwszy raz, kiedy tak chętnie biegał.

- Biegał? Raczej spierdalał! Tak szybko będziłeś, że za tobą pozostał tylko kurz! - O. Jak miło. Pierwszy raz ten głos go nie skrytykował. Można powiedzieć, że tym razem go poprawił.

- Halo? Kto mówi? - Usłyszał cichy głos swojego
,,przyjaciela".

Nie miał bladego pojęcia jak miał go teraz nazywać.

- Cześć... To ja. Ethan. - Podrapał się po ręce.

- Coś się stało? - Spytał brązowooki trochę zestresowany.

- Nie... Ja... Ja chciałem po prostu porozmawiać... Ale jeśli nie masz teraz czasu... To rozumiem... Em... - Czuł się coraz bardziej niezręcznie.

- Nie. Nie jestem zajęty. Możemy porozmawiać. Przecież ci mówiłem, żebyś dzwonił, kiedy chcesz. A ja postaram się odebrać i cię wysłuchać. - Niebieskooki był pewny, że młodszy teraz się uśmiechał.

- Tak... Ja... Ja naprawdę chciałbym, żeby było tak jak dawniej, wiesz? - Mruknął.

- To oczywiste. Pewnie tęsknisz za rodzin...

- Nie o to mi chodzi. Chodziło o to, że... Chciałbym byśmy znów się przyjaźnili we trójkę... Ja, ty i Mason... Wiem, że prawdopodobnie to jest już nie możliwe. Mason najwyraźniej woli swojego Ricka... - Zaczął.

- Właśnie! Jeśli chodzi o tego Ricka! To powiem tyle. Widziałeś, że jak on wyszedł to Mason też? Normalnie Hudson szedł za nim jak jakiś posłuszny piesek! Wcześniej tak bardzo się cieszył, że jest szansa na to byśmy znów się przyjaźnili. Ale od razu, gdy temu zjebusowi się coś nie spodobało to Mason musiał iść za nim! Nie rozumiem! Czy to możliwe, że ta czekolada (od aut. Mason jest czarno skóry) zaangażowała się w toksyczny związek? - Ten Liam i jego rozkminy...

- Nie rozmawiajmy o Masonie i Ricku. Nie ma sensu Liam. - Stwierdził. - Może lepiej poruszmy temat twojego związku, co?

- Ale ja nie jestem w rządnym związku... - Mruknął blondyn.

- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Nie udawaj kretyna. - Przewrócił oczami.

- A! Chodzi ci o to, że jestem zakochany w Theo! Powiem tyle. Jest fatalnie. Dziś w szkole nazwał mnie swoim najlepszym przyjacielem i stwierdził, że zazdrości takiego chłopaka, jak ja mojej przyszłej dziewczynie... Dziewczynie rozumiesz?! Ob myśli, że jestem hetero i do tego uważa mnie za przyjaciela! Skocze chyba z mostu! - Powiedział chosterycznie młodszy.

- Wystarczy, że ja próbowałem to zrobić. Ty już nie musisz. Uwierz mi na słowo. Mosty w naszej okolicy są strasznie niskie. Nie da się skacząc z nich zabić. - Mruknął przypominając sobie sytuacje przed pięciu miesięcy.

- Dzięki za radę. To miło z twojej stro... Czekaj! Skąd ty to wiesz?! Sprawdzałeś?! - Warknął blondyn.

- Możliwe...

- Ethan... - Powiedział cicho.

- Tak mam na imię... - Mruknął.

- Ty chyba se jaja ze mnie robisz! - Uniósł się.

- Nie...?

Holmes nie miał bladego pojęcia o co Smith tak się zburza. Przecież to nic złego. Prawda?

- Próbowałeś popełnić samobójstwo? - Najwyraźniej brązowooki nie mógł w to uwierzyć.

- Tsa. No i? - Ździwił się trochę.

Przecież niższy sam przed chwilą mówił, że chce to zrobić. Więc nie rozumiał dlaczego miał problem. Brunet żyje. To chyba najważniejsze prawda? Po ci się przejmować sytuacjami z przeszłości?

- Będę u ciebie za dziesięć minut! - Wykrzyknął szybko blondyn i się rozłączył.

Starszy popatrzył na telefon, który trzymał w dłoni. Po co młodszy chciał do niego przyjść? O tak późnej porze? Było już trochę po dwudziestej. Czy to możliwe, że Liam chce tu przyjść przez to co powiedział? Ale co w tym złego?

                             [:}]

Słowa: 812

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro