Rozdział 14
|01.10.2019 rok|
Jakimś cudem udało mu się namówić ojca na zostanie w Seattle do końca września. Niestety ten czas tak szybko minął. Właśnie siedział w aucie Edwarda i pisał z Liamem. Wiedział, że mimo możliwości pisania ze sobą, będzie za nimi bardzo tęsknić. Za tymi debilami, których na początku zeszłego miesiąca, chciał pozabijać. Bolało go serca na samą myśl zostawienia ich w tym miasteczku. Zdawał sobie sprawę, że w Londynie nie będzie tak ciepło jak tu. Jednak Europą różniła się mocno od Ameryki. Spojrzał przez okno. W jego stronę kierował się, o dziwo, Mason. Otworzył drzwi i mruknął coś pod nosem.
- Przeszedłem się pożegnać. - Powiedział cicho czarnoskóry chłopak.
Ethan na to nie odpowiedział. Wbijał swoje spojrzenie w niższego i podniósł brew do góry. Pożegnać się?
- Ja wiem, że postąpiłem głupio słuchając Ricka... Straciłem wtedy wszystkie osoby, na których mi zależało. Liama, Coreya, w pewnym sensie rodzine i ciebie... Liam, Corey i ty się do mnie nie odzywacie. Nie dziwie się temu... A moja mama i tata... Wkurzyli się. I to bardzo. Wkurzyli się, gdy powiedziałem im, że miałem okazje odzyskać moich najlepszych przyjaciół. A to spaprałem. Jeszcze bardziej dolałem oliwy do ognia, gdy powiedziałem, że zrobiłem to dla Ricka. - Spuścił wzrok na swoje buty. - Moi rodzice od początku go nie lubili. I wy też. A ja zamiast was posłuchać, biegłem za nim jak posłuszny szczeniak. Przepraszam. Naprawdę przepraszam. Ja wiem, że wyjeżdzasz... Ale chciałbym byś wiedział, że... Zerwałem z nim. Po tych dwójch latach, posłuchałem twojej rady. I miałeś racje. Od razu lepiej się czuje. - Uśmiechnął się do swoich stóp.
- Nie powiem. Zaskoczył mnie tym.
- W takim razie... W jaki sposób doszedłeś do tych wniosków? - Burknął.
- Liam do mnie wczoraj przyszedł. Nawrzeszczał na mnie. I bardzo dobrze zrobił. Wypomniał mi wiele rzeczy. A najbardziej to, że... Że ty i ja zawsze byliśmy razem. A ja zamiast cię spierać, miałem cię w dupie.
Widział, że Smith był wkurzony na Hudsona. Ale żeby tak bardzo? Czasem się zastanawiam czym sobie zasłużył na tak wspaniałego przyjaciela. Uśmiechnął się. Blondyn zawsze chciał bezinteresownie pomagać innym. Cieszył się, że natknął się na brązowookiego. Kochał go jak brata, którego nigdy nie miał.
- W takim razie... Żegnaj Ethan. Mam nadzieje, że dasz sobie radę w Londynie. Tamto miasto jest o wiele większe niż nasze Seattle! Nie wiem czy to dobrze, czy to źle... Ale nieważne! Pa. - Uśmiechnął się tym razem do Holmesa i wrócił do swojego domu.
Brunet spojrzał na swoją komórkę. Chwile później jego ojciec zapakował wszystkie rzeczy do auta ciężarowego, pomagającego w przeprowadzkach. Szarooki wsiadł do auta i po chwili ruszył.
- Żegnaj Seattle. Już, prawdopodobnie, nigdy się nie zobaczymy.
|Koniec części pierwszej!|
[:}]
Słowa: 465
Jeszcze nwm, kiedy pojawi się druga część. Od razu mówię, że nie będę robić drugiej książki. Wszystko będzie w tej. Mam nadzieje, że wam tak pasuje :}
[12 lipca 2019 rok] Pojawiła się druga część. Ale postanowiłam ją usunąć. Ale nie martwcie się (kto się niby miał martwić?) będzie jeszcze special! :,3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro