Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

|22.09.2019 rok|

Ethan nawet się nie ruszył. Nie mógł zrobić krzywdy Alexowi. Ale w tym momencie bardzo chciał. Co to w ogóle miało znaczyć?! Jego wspaniała, nowa dziewczyna mu nie wystarczała?!

Jak najdelikatniej odepchnął od siebie Hamiltona. Spojrzał w oczy niższego. Było w nich widać ból i to niemały. Próbował wyglądać na obojętnego, chodź tak naprawdę miał ochotę nawrzeszczać na młodszego. To było dla niego za dużo. Nie chciał by ktoś się nim bawił. A szatyn ewidentnie to robił.

Zielonooki spuścił wzrok. Zacisnął mocno puści próbując się nie rozpłakać. Nie tak sobie to wyobrażał.

- Przepraszam... - Załkał cicho. - Ja... Rozumiem, że ci się nie podobam... Że nic do mnie nie czujesz... Ale ja... Chciałbym byś wiedział, że nie jesteś mi obojętny. Ja... Poczułem do ciebie coś o wiele mocniejszego niż przyjaźń...

- Tsa. I okazujesz to całując jakaś lafirynde w szkolnym ogródku? - Warkanął.

- Ty... Ty widziałeś...? Ja nie chciałem się z nią całować...! Ona się na mnie rzuciła...! - Podniósł powoli wzrok.

- Na następny dzień chodziłeś za nią w krok, w krok. Rzeczywiście. To nic dla ciebie nie znaczyło. - Sarknął.

- Ethan... - Złapał ramiona wyższego. - Ona groziła, że zrobi ci krzywdę. Dobrze wiesz, że za nią jest wiele uczniów. Nie dałbym im wszystkim rady. Ty też byś nie dał.

- W takim razie. Co tu robisz?

- Gdy szłem do sklepu, wpadłem na jakiegoś gościa. Bardzo podobnego do ciebie. Tylko, że starszego. Więc wiedziałem, że to jakaś twoja rodzina. Rozmawiał przez telefon. Mówił, że nie chcesz z nim rozmawiać. Powiedział też, że i tak cię zabierze. I że wyjedziesz czy ci się to podoba, czy nie. - Zaczął się trząść jak galareta.

- Najwyraźniej spotkałeś mojego ojca. - Westchnął. - Chodź. Musimy porozmawiać, a robi się już zimno.

Otworzył szerzej drzwi. Alex wszedł niepewnie do środka i spojrzał znów na swojego rozmówcę.

- On mówi prawdę? Ty naprawdę wyjeżdzasz? - Szepnął.

- Prawdopodobie tak. Chodź uwierz. Nie uśmiecha mi się to.

- Nie chce cię stracić. - Z oczu młodszego leciały łzy, których nawet już nie ścierał.

Holmes powoli podszedł do Hamiltona i starł kciukiem wodę spływająca po policzkach młodszego. Oparł swoje czoło o te, należące niższego. Spojrzał głęboko w oczy zielonookiego. I się lekko uśmiechnął.

- Jesteś miły, kochany, pomocny, sprawiedliwy, zabawny. Mógłbym jeszcze wymienić wiele innych określeń. Dasz sobie beze mnie radę. A jak będziesz mnie naprawdę potrzebował to wystarczy napisać. Nigdy mnie nie stracisz. No chyba, że znów wpadnie ci do tej twojej pięknej główki ,,bronienie mnie". - Złapał delikatnie za rękę młodszego. - Ale nie myśl, że ci wybaczyłem. Nadal jestem na ciebie zły.

- Wiem. - Wyszeptał. - Mam teraz jeszcze większą ochotę cię pocałować...

Wzrok szatyna zastał spuszczony na wargi wyższego. Niebieskooki cicho się zaśmiał i przybliżył swoją twarz, do twarzy niższego.

- Tym razem nie ty mnie pocałujesz. Tylko ja ciebie. - Po wypowiedzeniu tych słów, Ethan przycisnął swoje wargi do odpowiedniczek Alexa.

Całowali się delikatnie i niepewnie. Brunet bał się, że zakocha się. Rzeczywiście zauroczył się w Hamiltonie. Ale nie była to miłość. Bał się, że tego wieczoru zmieni sie to. A on tego nie chciał. Miał wyjechać. Dobrze wiedział, że tego nie uniknie. Nieważne jął bardzo będzie chciał. Jego ojciec i tak go zmusi do wyjazdu. Nie chciał zostawiać Liama, Theo i Alexa. Nie teraz, gdy wszystko zaczynało się układać. Nie chciał być znowu samotny.

Zielonooki położył na jego policzkach dłonie i otworzył usta. Niebieskooki wsunął do środka swój język. To wszystko było szalone. Ich niepewny, delikatny pocałunek zmienił się w namiętny i szybki. Niższy oderwał się od starszego, gdy zabrakło mu powietrza. Ich twarze były blisko siebie, ich nierówne oddechy mieszały się ze sobą. Na wargi Hamiltona wpełzy szeroki uśmiech. Wtulił się w klatkę piersiową wyższego. Teraz liczyli się tylko oni. Ich pocałunki i przytulasy. Przez tą chwile próbowali zapomnieć, że za niedługo będą musieli się rozstać.

[:}]

Słow: 652
Przepraszam za ten marny opis pocałunku. Pierwszy raz pisze coś takiego. Hiroiki ta sytuacja z tygodnia (chyba było to tydzień temu...) temu się nie liczy. Tamten opis był pisany na zmianę. Ja sama go nie pisałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro