Lekcja u Arthura
Musiałem w końcu przyznać przed sobą, że może byłem odrobinę zbyt pewny siebie. Na razie wszystkie moje podchody kończyły się okropnie.
Gdy dowiedziałem się, że Scarlett może się dostać do grupy W, aż się wzdrygnąłem. Myśl o tym, że moja kruszynka mogłaby trafić do tego bagna i służyć jako przynęta dla śliniących się Sprawiedliwych, tak samo jak kiedyś Avery i aktualnie Amara, była nie do zniesienia.
Jasne, że chciałem się z nią umówić jak najszybciej, ale jeżeli miałem do wyboru zapewnienie jej bezpieczeństwa, a zrobienie dobrego pierwszego wrażenia, wolałem to pierwsze. Liczyłem, że może najpierw trochę ją odstraszę od grupy W, a potem naprawię naszą relację. W końcu byłem jedyną osobą, która chciała jej tego oszczędzić.
Zimne jak lód nauczycielki przyzwyczaiły się do wysyłania swoich protegowanych na misje i miały w nosie jak to na nie wpłynie pod kątem psychicznym. Ja nie miałem.
Niestety żadna z moich ingerencji nie wypaliła, a było tylko gorzej. Najpierw się na mnie obraziła po naszej rozmowie na chacie. Potem podsłuchałem jej rozmowę z tym debilem o kręconych włosach. Po zajrzeniu mu do głowy byłem pewny, że z ich relacji nic nie będzie, a jak widać się rozwijała i to na moich oczach. Zrobiłem z siebie kompletnego idiotę pod jej pokojem i jeszcze prawie ją pocałowałem jak odbiła moją pajęczynę urokiem. No po prostu cudownie.
Zdziwiło mnie, że udało jej się obronić. Jej moc była naprawdę silna. Nie, żeby miało to dla mnie jakieś znaczenie. Przewracałem oczami słysząc zachwyty Arcan nad wojowniczkami uprawiającymi zapasy w obcisłych kombinezonach. Dwa słowa: mommy issues. Caeulum czasami niestety nie był lepszy i od jego głupich tekstów aż bolały uszy.
Dla mnie Scarlett mogłaby mieć najsilniejszą jak i najsłabszą moc w Akademii, nie zrobiłoby to żadnej różnicy. Istnieją ważniejsze rzeczy niż magia- chociaż w tej szkole takie poglądy nie są zbyt popularne. Pokusa, żeby przegrać z nią w tym pojedynku była niezwykle duża. Uroki choć zazwyczaj wykorzystywane do niecnych celów potrafią być niesamowicie przyjemne.
Czy można mnie winić, że chętnie bym odpłynął i zatonął w tych zielonych oczach? Na szczęście udało mi się powstrzymać i zapobiec większej katastrofie. Chociaż i tak skończyłem na dywaniku u Elowen. Nie winiłem Scarlett za naskarżenie na mnie- cała sytuacja mnie wręcz lekko rozbawiła. Minusem okazało się zachowanie tej bandy idiotów, którzy obskoczyli ją jak stado szarańczy. O ile panny Sorenicy nie brałem na poważnie, to Ethan zajmował aktualnie pierwsze miejsce na mojej czarnej liście.
Na szczęście los się do mnie w końcu uśmiechnął i Arthur zapewnił mi regularne spotkania ze Scarlett, tak żeby nie mogła mnie olewać. Właśnie dzisiaj miałem przeprowadzać lekcje ósemce wojowników. Ubolewałem jednak na tym, że znowu dostanę się do myśli dziewczyny, a wcale nie miałem na to ochoty. Wielu chłopaków zazdrościło nam tego daru. "Wow, ale zajebiście byłoby czytać w myślach dziewczynom!". Też uważałem, że to zajebiste. Tak przez pierwszy miesiąc.
Predyspozycja do Zgłębiania Umysłów miała czasami więcej wad niż zalet. Nie zliczę ile razy przez przypadek oglądałem czyjeś łóżkowe fantazje, trenując swoją moc na uczniach Akademii. Tak samo ile razy usłyszałem typowe rozmowy w męskich grupkach we wspomnieniach jakiegoś idioty. Największym ciosem było dla mnie odkrycie jak bardzo większość ludzi jest płytka i przewidywalna.
Wojownicy uwielbiali się popisywać swoją predyspozycją, której również miałem aż w nadmiarze, ale moim zdaniem to Zgłębianie Umysłów dawało prawdziwą siłę. Elowen to doskonały przykład tego, gdzie naprawdę kryje się władza. Wystarczyło przewidywać zachowanie ludzi na podstawie setek poznanych schematów prosto z ich głów, żeby zostać niepokonanym. Niestety płaciło się swoim życiem prywatnym.
Nie bez powodu Zbierający przyjaźnili się głównie ze sobą lub z wojownikami utrzymującymi bariery mentalne. Zachowanie prywatności dawało namiastkę normalności w relacjach. Naprawdę lepiej nie poznawać wszystkich nudnych szczegółów z czyjegoś życia, a już tym bardziej jego intymnych myśli.
Gdyby Scarlett okazała się strasznie przewidywalna, to pewnie bardzo bym żałował, że to zobaczyłem. I tak zainteresowanie się kimkolwiek z moimi zdolnościami graniczyło z cudem, więc pomyłka by mnie zdołowała.
Przystanąłem na chwilę, zastanawiając się, czy jeszcze zdążę skoczyć do kawiarni na dole, gdy nagle "przypadkiem" wpadła na mnie jakaś dziewczyna.
Szybko ją oceniłem, podczas gdy ona gęsto trzepotała rzęsami. Metr siedemdziesiąt osiem, brunetka, Arcanka, pierwszy rok. Mięśnie odznaczały się na jej obcisłym kombinezonie, w dodatku suwak został niby od niechcenia rozpięty tak nisko jak się dało. Należała do tego typu dziewczyn do jakiego zazwyczaj ślinili się wojownicy. Kiedyś prawie wziąłem tabletkę na uspokojenie, kiedy usłyszałem w czyichś myślach, że chłopaki z tego landu specjalnie chodzili na Walkę i Obronę, żeby sobie podotykać przy walce wręcz. Ustalali również jak nisko muszą spaść w rankingu, aby zostać przydzieleni do dziewczyn.
-Wybacz, że na Ciebie wpadłam- posłała mi wystudiowany uśmiech.
-Nic się nie stało- odpowiedziałem chłodno. Byłem przyzwyczajony, że moja rezerwa nie zniechęcała wojowniczek, a niektóre wręcz bardziej przyciąga. Z nudów zajrzałem do jej powierzchownych myśli.
-Metr dziewięćdziesiąt! Będę mogła przy nim zakładać szpilki! Lubię brunetów. Czy powinnam jeszcze trochę się pochylić? Ciekawe jaki jest w łóżku, na pewno niezły, a jak nie to najwyżej się poudaje. Ważne, że Kevin nas zobaczy i będzie do końca życia żałował, że mnie nie wybrał... Że nawet bzyknięcie jego przyjaciela nie zrobiło na nim wrażenia...
Zamrugałem dwa razy i minąłem ją bez słowa. To nie tak, że uważam dziewczyny za nudne. Uważam większość ludzi za nudziarzy. Scarlett najbardziej zapunktowała u mnie w momencie, kiedy oskarżyłem ją o podsłuchiwanie nauczycieli, a ona zaśmiała mi się prosto w twarz i odbiegła w podskokach. Było w niej coś beztroskiego- jakby nie pozwalała, żeby problemy tego świata ją dogoniły. Po prostu się śmiała i szła dalej. Nie mogłem się doczekać aż ją znowu zobaczę.
Spotkałem Arthura pod salą i skinęliśmy sobie głowami. Nauczyciel był wniebowzięty, że tak chętnie zgodziłem się mu pomagać. Tym lepiej dla mnie- nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się jego poparcie.
-Elysia nie miała czasu nam pomagać w nauce, więc przysłała zastępstwo- Vesperianin zaczął wywód, ale ja od razu przestałem go słuchać.
Scarlett wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle o ile to w ogóle możliwe. Arystokratyczne, delikatne rysy twarzy, różowe usta wydęła do przodu z niezadowoleniem i przewróciła oczami. Włosy uczesane w eleganckie pukle, a ta sukienka...
-Komu może się podobać kombinezon, skoro istnieje coś takiego jak gorset?- przełknąłem ślinę. W ciemnozielonej sukni wyglądała jak prawdziwa księżniczka. Wyobraziłem sobie jak podnoszę ją do góry i łączę nasze usta w pocałunku.
-Kto chce iść pierwszy na ochotnika?- do moich uszu przedarł się głos nauczyciela, odpędzający fantazję.
-Może Scarlett?- wyrwało mi się zanim zdążyłem dwa razy pomyśleć. Jasne geniuszu, powiedz to jeszcze wszystkim.
Szatynka podeszła do mnie z żądzą mordu wymalowaną na twarzy. I jak ja to mam teraz odkręcić? Wyrzuciłem lekki atak w jej stronę, a w swojej głowie powtarzałem jak mantrę.
-Nie patrz się w dekolt, nie patrz się w dekolt, nie patrz...- no i co robisz idioto?
Doskonale zdawałem sobie sprawę, że gdyby Scarlett spróbowała na mnie tych samych sztuczek, co ta wywłoka na korytarzu, to byłbym zgubiony. Dobrze, że jeszcze jej nic takiego nie wpadło do głowy.
Niestety dziewczyna szybko usiadła i podszedł do mnie jeden z Arcan. Jego puste spojrzenie idioty na tyle mnie zirytowało, że nie oszczędziłem mu komentarza na temat jego wizji.
Jego myśli można by opisać jako jedną wielką nocną fantazję. W centrum był on sam, a wokół niego tabuny nieubranych dziewczyn.
-Ktoś powinien mi zapłacić za tą lekcję, bo inaczej oszaleję- pomyślałem zirytowany.
Ten drugi, Duncan, miał w głowie wielki plan na zostanie szkolnym podrywaczem oraz fantazję o Lyrze. Ten przynajmniej skupił się na jednej dziewczynie i chwała mu za to. Lyra miała za to plan usidlenia Ethana w jego pokoju zaraz po zajęciach i doprowadzenia do zbliżenia "żeby nie myślał o innych". Ponieważ wyczułem w niej również niechęć do Scarlett, powiedziałem na głos:
-Chyba wolałem tego nie wiedzieć.
Nie mijałem się z prawdą. Dlaczego pierwszy rocznik jest zawsze taki zepsuty?
Archer okazał się kolejnym fanem Lyry. Do przewidzenia. Za to w głowie Brett zobaczyłem coś, co mnie zaniepokoiło.
-Ta małpa jest dla niej wredna i napuszcza na nią swoją grupę- zachowałem stoicki spokój, ale w środku się we mnie gotowało. Całym sercem nienawidziłem dręczycieli. Korzystając z tego, że Arthur nie był w stanie rozróżnić zgłębiania powierzchownego od głębokiego, sięgnąłem swoją mocą dalej.
Umysł Brett nie był przyjemnym miejscem. Dużo jadu i nienawiści do świata. Wybrała sobie Scarlett, żeby się wyżyć oraz ze zwykłego uczucia irytacji. To się nie skończy dla niej dobrze. Grzebałem dalej, szukając odpowiedniego haka, którym mógłbym jej zagrozić później.
Nie musiałem daleko szukać. Kolejna fanka Lyry i w dodatku wstydząca się tego faktu jak i swojej orientacji? Szykuje się piękny szantażyk. Wystarczy, że na następnych zajęciach Arthur wyjdzie na chwilę z sali.
Byłem tak wzburzony tą paskudną kreaturą, że prawie puściły mi nerwy, kiedy dotrwałem do złamania Blade'a. Nie dość, że obrzydliwy psychopata, to następny anty fan Scarlett. Znowu pogrzebałem głębiej- każdy kto może jej zagrozić, zostanie zaraz całkowicie zinfiltrowany. Blondyn nie zdawał się być skupiony na jakiejkolwiek dziewczynie- dzielił je tylko na te, które by sobie wziął oraz te brzydkie. Wszystkie były dla niego identyczne i miały spełniać jakieś funkcje.
Szukałem, dopóki nie dokopałem się do kilku akcji, za które mógłby mieć problemy z prawem. Wymieniliśmy się spojrzeniami. Blade ani drgnął, ale zrozumiał, co mu przekazuję. Wara od Scarlett albo osobiście wykopię mu grób.
Następna podeszła do mnie właśnie ona. Po tym co tu zobaczyłem, miałem ochotę objąć ją ramionami. Że też musiała trafić do grupy z tyloma gnojkami. Ale spokojnie. Zajmę się nimi po kolei.
Próbowała się bronić, ale łagodnie przebiłem jej barierę. Ostatnio zdążyłem jedynie musnąć jej myśli zanim zostałem odrzucony Oczarowaniem. Pierwsze co zobaczyłem to Ethana, ale jej oczami. O ile ja go widziałem jako pustego kretyna, to w jej głowie wszystko co robił otoczone było aureolą. Bardzo wyraźnie poczułem jej zauroczenie skierowane na szatyna. Nie powiem. Zabolało.
Odetchnąłem z ulgą, że żadnych nocnych fantazji tutaj nie było. Za to bardzo wyraźne emocje. Od razu zrozumiałem, że Scarlett należy do tych osób, które wszystko czują bardziej. Te dobre, jak i złe rzeczy. Rzadkie zjawisko. Pojawiła się we mnie jeszcze silniejsza chęć, żeby obronić ją przed całym światem. Takie niewinne, delikatne osoby nie powinny być narażone na jakikolwiek ból. Ochronię ją.
Wyczułem w niej jeszcze jedną rzecz. Pełnię życia. O ile mnóstwo osób, na które napotykałem zdawało się już umrzeć i działać na autopilocie, to u niej ta iskra płonęła mocno, chcąc dać z siebie wszystko. Dziewczyna należała do tych nielicznych, którzy nie zatracili w sobie ciekawości dziecka. Ja sam zdecydowanie tego w sobie nie mam.
-To wszystko wyjaśnia- powiedziałem na głos, a ona tylko zacisnęła pięść i rozwaliła ławkę z tyłu klasy. No tak. W końcu to tylko ja miałem dostęp do jej głowy- ona do mojej nie.
***
Jeżeli w trakcie gdzieś napisałam w trzecioosobowej zamiast w pierwszo, to zwróćcie mi uwagę XD jestem tak nieprzyzwyczajona, że ciągle zmieniam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro