Bal zimowy cz.2
Ku mojemu zadowoleniu popłynęła melodia idealna do tanga.
Zacieśniłem ramę, kładąc jej dłoń na środku pleców, nasze kolana się zetknęły, a ona zakrzywiła lewą dłoń, żeby umieścić ją pod moim ramieniem. Co prawda bufiasta, długa suknia Scarlett uniemożliwiała zrobienie pewnych figur, ale wciąż mogliśmy zaszaleć z odchyleniami i obrotami.
Poprowadziłem ją promenadą wśród par, które w większości pewnie nawet nie znały różnicy pomiędzy tańcem standardowym a latynoskim i niezdarnie kiwały się do melodii. Czułem taksujące nas spojrzenia podziwu lub zazdrości. Lekko zmarszczyłem brwi, gdy kątem oka zauważyłem Lyrę robiącą jakieś erotyczne wygibasy wokół Ethana i jego minę męczennika.
-Scarlett by to i tak lepiej zatańczyła- pomyślałem, wyobrażając sobie moją przyszłą dziewczynę, wijącą się między moimi nogami. -Ale oczywiście taki taniec odbyłby się wyłącznie w mojej sypialni.
Muszę ze wstydem przyznać, że już jakiś miesiąc temu obejrzałem tutorial na Migocie o wiązaniu i rozwiązywaniu gorsetów. Oczywiście tylko na wszelki wypadek. Tak samo jak zupełnym przypadkiem miałem dzisiaj w szufladzie nocnej prezerwatywy. Szansa ich użycia wynosiła około zero procent, ale wolałem być na wszystko przygotowany, taki już mam charakter.
Scarlett nie była typem dziewczyny wskakującej do łóżka pierwszemu lepszemu facetowi, aczkolwiek gdybyśmy mieli zacząć nasz związek od seksu na pierwszej randce, wcale nie zacząłbym patrzeć na nią inaczej. Przy takim dopasowaniu jak między nami czasami sprawy przyśpieszają.
-Przestań w końcu fantazjować o seksie i się skup, bo pieprzysz farmazony- skarciłem się w duchu.
Specjalnie na koniec utworu zakręciłem Scarlett trochę mocniej, żeby musiała wpaść w moje ramiona. Usłyszałem jej lekko przyśpieszony oddech, gdy jej piersi zetknęły się z moją klatką piersiową. Moje zmysły stanęły na baczność, kiedy próbowałem ocenić czy to kwestia tańca, czy naszego dotyku.
Objąłem ją zaborczym gestem i poprowadziłem nas do stołu. Mimowolnie wciąż gładziłem jej plecy lub ramię.
-Podobało Ci się?- zapytałem sugestywnym tonem, obserwując jej reakcje.
-A Tobie?- odpowiedziała przekornie i zatrzepotała rzęsami.
-Bardzo- nachyliłem się jej do ucha i lekko zaciągnąłem się jej perfumami. Pachniała jak fiołki i ekskluzywny szampan.
-Nie wątpię- posłała mi kpiący uśmieszek i odwróciła głowę.
Nie lubię braku kontroli, a już szczególnie problemów z realizacją moich planów. To ona miała dzisiaj ujrzeć mnie w lepszym świetle i poczuć dreszczyk emocji, a jedyną naelektryzowaną i zdesperowaną osobą byłem wciąż ja.
Strasznie mnie kusiło, żeby spróbować Zgłębiania Umysłów, ale się powstrzymałem. Mój talent miał jedną istotną wadę- rozleniwiłem się w czytaniu z samej mowy ciała. Już za bardzo się przyzwyczaiłem do wchodzenia ludziom do głowy i teraz za cholerę nie umiałem dostrzec, czy mam od Scarlett zielone czy czerwone światło.
Trochę mocniej przycisnąłem ją za talię do swojego boku. Niestety jej pokerowa twarz nie zmieniła się o żaden detal.
-Co sądzisz o naszej pierwszej randce?- zapytałem lekko zaczepnie, nachylając się jej do ucha.
-To my jesteśmy na jakiejś randce?- roześmiała się i zatrzepotała rzęsami. -Myślałam, że na balu.
Ja się zabiję.
-A nie można połączyć i tego i tego?- jak ja miałem ochotę się teraz na nią rzucić.
-Hmm, raczej nie- udała, że się zastanawia. -Ale partnerem na balu jesteś niezłym.
Zirytowało mnie, że zasugerowała, że przyszliśmy tylko jako przyjaciele. Ja jej dam przyjaciół.
Poczułem na sobie czyjś wzrok- miesiące szpiegowskiej praktyki- i spojrzałem w tamtą stronę. Mnóstwo osób na nas zerkało, ale ktoś wyjątkowo przewiercał mnie oczami. No tak, oczywiście, że Ethan.
Odkąd znalazłem mu w głowie fantazje ze Scarlett, nienawidził mnie każdą komórką swojego ciała. Wyjątkowo mnie to irytowało, szczególnie, że przecież sam wybrał do związku lafiryndę- nikt mu tego nie kazał robić. Co ja bym dał, żeby Scarlett na mnie tak patrzyła jak na tego dupka. A on to wyrzucił na śmietnik, bez żadnej racjonalnej przyczyny.
Miałem ochotę posadzić ją sobie na kolanach, żeby zaznaczyć swój teren, aczkolwiek wiedziałem, że nie jest to najmądrzejszy pomysł. Zamiast tego wyrzuciłem w jego stronę pajęczynę. Czy było to legalne? Oczywiście, że nie.
Dwa poziomy wyżej niż ten, na którym umiał się obronić i już przeglądałem sobie naświeższe obrazy z balu. Nie musiałem za długo grzebać, żeby zorientować się w oczywistościach. Ten kretyn planował zerwać z Lyrą, a powód tej decyzji siedział obok mnie. Niedoczekanie dupku.
-Maleństwo jest zmęczone?- zapytałem, zdecydowany wcielić dalszy część planu w życie. W końcu każda epicka randka ma scenę pocałunku w romantycznej lokalizacji, a ja już miałem dawno wymyślone w jakiej.
-Tylko trochę- odpowiedziała słodko.
-Chodź, odetchniesz na chwilę świeżym powietrzem- objąłem ją w talii i wyprowadziłem z sali.
Z satysfakcją odebrałem jej brak sprzeciwu. Skoro zgadza się ze mną wyjść w środku balu sam na sam... Zacząłem się gorączkowo zastanawiać, czy Scarlett na pewno wie o co mi chodzi. Pocieszałem się, że na pewno nie jestem pierwszym chłopakiem, z którym wymykała się na jakiejś imprezie, w końcu nie mieliśmy piętnastu lat.
-Ładnie tutaj- powiedziała cicho, kiedy zaprowadziłem ją na patio. Dobrze wiedziałem jak magicznie to miejsce wygląda w nocy. W tej chwili większość pierwszorocznych całowała się po pijaku w łazienkach, pustych klasach lub własnych pokojach pod groźbą niespodziewanego powrotu współlokatora.
Jako dżentelmen nie zamierzałem narażać Scarlett na takie żenujące doświadczenia akademickie. O scenerię też trzeba zadbać.
-I jak, lepiej się czujesz?- zapytałem, przyciągając ją do swojego boku. To był ten moment, na który czekałem od czterech miesięcy.
-Ehkm, tak, cieszę się, że jest tu podgrzewanie, bo jednak w grudniu trochę słabo marznąć na zewnątrz tak bez...- dokładnie tyle słów wytrzymałem zanim rzuciłem się do pocałunku.
Nie ma nic lepszego niż całowanie osoby, która Ci się podoba. Przynajmniej moim skromnym zdaniem.
Przymknąłem oczy, a czas na chwilę się zatrzymał. Chciałem więcej. Dużo więcej. Płomień pożądania ogarnął całe moje ciało, gdy...
Złapała mnie za szyję i odepchnęła się rękami, odchylając plecy mocno do tyłu i uciekając ustami z mojego zasięgu.
-Nathaniel- powiedziała nerwowo moje imię.
Akurat tutaj nie mogłem się pomylić. Czułem, że jej ciało mnie pragnęło i początkowo oddała pocałunek. Moje maleństwo po prostu jest niewinne i pewnie się wstydzi. Albo jej kultura wymaga trochę grania niedostępnej. Wszystko jedno, jestem w stanie rozwiać wszystkie wątpliwości. To nie był moment na poddawanie się.
-Zapomnij o tym kretynie- wyszeptałem jej do ucha, ponownie ją do siebie przyciągając. -Ze mną będzie Ci lepiej.
Czułem, że jestem blisko przekonania jej. Sam pocałunek był wystarczającym dowodem, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie mieściło mi się w głowie, że mogłaby nie czuć tego co ja.
-Nathaniel, odsuń się- jej głos strzelił we mnie jak z bicza i poczułem jakby sztylet wbijał mi się w serce. Jak ona mogła ciągle woleć kogoś innego? Myślałem, że ta cała fascynacja Ethanem powoli mijała.
W tej sekundzie poczułem przymus uświadomienia jej, jak bardzo ten idiota nie jest jej wart. Dlaczego dziewczyny tak bardzo lubią się okłamywać?
-Chcesz wiedzieć jaki jest Ethan?- zapytałem trochę za ostrym tonem. -To Ci powiem. Pod kątem atrakcyjności fizycznej woli Ciebie i ślini się do Ciebie jak pies, ale i tak wybrał Lyrę a wiesz dlaczego?
Zobaczyłem na jej twarzy szok i udrękę, ale słowa z moich ust wylewały się same.
-Bo nie lubi Twojego charakteru- powiedziałem bez ogródek. -Uważa, że swoim zachowaniem robisz mu obciach przy kolegach i nie umiesz się odnaleźć w jego środowisku. Z jego perspektywy krezyńskie kobiety są zacofane i lalkowate a Lyra jest dla niego pełnowymiarową partnerką, mimo że fizycznie pociąga go znacznie mniej niż Ty.
Nie chciałem jej ranić, ale uznałem, że zasługuje na prawdę i ostrzeżenie kim naprawdę jest ten idiota. Po co jej ktoś, kto na jakimś podświadomym poziomie wcale jej nie lubi i patrzy tylko na powierzchowność?
-Mnie się podobasz w całości, taka jaka jesteś- zrobiłem krok do przodu i przejechałem dłonią po jej włosach. -Nie chciałbym, żebyś cokolwiek w sobie zmieniała, bo autentycznie Cię lubię.
Z mojego punktu widzenia wszystkie rozterki Ethana były jednym wielkim bełkotem. W jakim uniwersum można uważać osobowość Lyry za lepszą od Scarlett? Co to za przyjemność być w związku z najbardziej wyrachowaną dziewczyną na roku, która przyjaźni się z absolutnie wszystkimi wojownikami? Moja zaborczość by nie wytrzymała takiego dzielenia się. Już nie wspominając ot tym, że Lyra uważa seks za środek do osiągania celów, co samo w sobie jest obrzydliwe.
Scarlett odtrąciła moją dłoń i bez słowa opuściła patio, nie oglądając się za siebie. Wiedziałem, że powiedziałem za dużo. Mogłem ugryźć się w język zamiast zarzucać ją moim gniewnym monologiem. Kolejna cholerna wada talentu do Zgłębiania Umysłów. Mając dodatkowe informacje masz ogromną chęć, żeby potrząsnąć ludźmi i wyjawić im prawdę o ich wrogach czy hejterach, co często nie jest najmądrzejszym pomysłem. Popełniłem typowy błąd jak jakiś żółtodziób na pierwszym roku.
Miałem ochotę wrzeszczeć lub strzelić sobie w łeb. Spieprzyłem sprawę i będę musiał to szybko naprawić.
***
Wybaczcie chaotyczne pisanie, ale totalnie mi nie idzie narracja pierwszoosobowa XD pewnie jest tu błąd na błędzie. Aczkolwiek jak czytam sobie ten rozdział to mam takie: kurde, ale tą love story to ja fajną wymyśliłam XDDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro