Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Potencjał twórcy

Azie znowu zmartwychwstała na moment. Dlaczego? Otóż biorę udział w pewnym świątecznym konkursie literackim (i niezależnie od wyniku, konkursowe opowiadanie zamierzam wrzucić na Watt, więc bądźcie czujni 23. grudnia :P) i z ciekawości zaczęłam przeglądać sobie inne prace, które również w nim startują. Trafiłam na jedno opowiadanie zatytułowane „Ida", które autentycznie mnie zabolało.

Autorka tegoż opowiadania ma potencjał wręcz niesamowity. Nie mam pojęcia, od jak dawna pisze, ale jej styl to cud, miód i orzeszki, jest tak ładny i przystępny, że aż chce się czytać, świetnie składa zdania, sprawnie opisuje, a jej dialogi mają w sobie„to coś", co daje im życie i nutkę autentyczności.

I teraz pora na moje ukochane słowo: ALE.

Ma potencjał, ale cholernie go marnuje. Obczaiłam inne jej teksty i wszędzie ewidentnie ma ten sam problem: podczas czytania mogłam wręcz wziąć w rękę listę najbardziej sztampowych elementów występujących w niskich lotów opciach i odhaczać po kolei każdy punkt, włączając w to nawet takie duperele jak naleśniki na śniadanie, a lista głupotek czy błędów logicznych mogłaby okazać się dłuższa od samego opowiadania. 

Co jednak chcę ukazać tym przykładem? Cóż, szczerze mówiąc, sama nie jestem do końca pewna. Wiecie, kiedy coś tworzymy, bardzo często mamy taki głosik z tyłu głowy, który nakazuje nam pisać tak, jak jest teraz modnie, pisać to, co jest najchętniej czytane. Bo fejm musi się zgadzać, nie? 

Być może to nawet nie jest to. Być może to kwestia tego, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z poziomu własnych umiejętności. Być może nie wiemy nawet, że gdybyśmy wyszli z naszego pudełka, które zamyka nas w naszych własnych schematach i tworzy nam sztuczne ograniczenia, moglibyśmy wybić się ponad przeciętność i ogólnie to wszystko mogłoby się udać, bo zwyczajnie nasze zdolności, których jakże często nie doceniamy, nam na to pozwalają.

Niektórzy już tak mają, jedni nazywają to talentem, inni predyspozycjami, jeszcze inni po prostu inteligencją. Styl, który możecie oglądać czy to w tym narzekajniko-poradniku, czy to w moich opowiadaniach, to efekt prawie trzynastu lat regularnego pisania i szukania tego swojego literackiego ja. Nie przesłyszeliście się, ten styl powstawał przez trzynaście lat. I przez kolejne będzie jeszcze na bank ewoluował. Na początku był taki sam jak w tych wszystkich opowiadaniach tak powszechnie wyśmiewanych i na Wattpadzie, i poza nim, w końcu tworzyło go dziecko. Był naiwny, prosty, totalnie prymitywny, fabuła dziurawa i głupiutka, a błędów było od cholery i jeszcze trochę. Niektórzy jednak mają w sobie coś takiego, co sprawia, że w momencie popełniania przez nich ich pierwszego w życiu opowiadania, ich styl od samego początku ocieka czystym złotem i jest tak poczytny, że tylko pozazdrościć. Ręka boska? Geniusz? Ten mityczny talent? A chuj ich tam wie.

Problem pojawia się w momencie, gdy warsztat, takie czysto techniczne umiejętności, nie rozwijają się równomiernie ze zrozumieniem istoty pisania, z umiejętnością kreowania wiarygodnej fabuły czy odnajdywania własnych błędów, z wiedzą, jak robić dobry research czy nawet z kreatywnością samą w sobie. Bo nie jest sztuką wypluć z siebie kolejne jadące dokładnie tymi samymi schematami opko, identyczne jak miliony innych, popełniając po drodze dokładnie te same błędy co 90% poprzedników i na dodatek dorzucając jeszcze jakieś własne logiczne potworki. Można mieć styl, można mieć to słynne lekkie pióro i niektórzy je posiadają, jednak nie wolno zapominać, że to nie jest wszystko.

Jak zwykle nie wiadomo, o co chodzi, więc dojadę prostą konkluzją na koniec, oczywiście ubraną w formę apelu do ogólnopisarskiej gawiedzi: starajmy się realnie określać swój poziom umiejętności, regularnie podwyższajmy sobie poprzeczkę, by wyczuć nasze granice, a zatrzymujmy się tylko w momencie, gdy trafimy na jakiś pułap, którego nie jesteśmy w stanie przekroczyć, nigdy wcześniej. I też nie zatrzymujmy się na stałe, tylko na chwilę, poczekajmy, aż umiejętności nam się zwiększą i spróbujmy podejść do niego jeszcze raz. I jeszcze. I jeszcze. Aż do skutku. Oprócz tego w miarę naszych możliwości starajmy się rozwijać wszystkie aspekty związane z zabawą w pisanie możliwie równomiernie. Kiedy jesteśmy na wysokim poziomie w jednej kwestii, możemy chwilowo pozwolić sobie, by odpuścić rozwijanie jej na rzecz czegoś, z czego mamy ewidentne braki. Jeśli nasze umiejętności nie idą ze sobą łeb w łeb, możemy, świadomie lub nie, stworzyć jakieś opowiadanie, które będzie tylko kolejną miałką historyjką o jakiejś randomowej Maryśce i jej wielkiej miłości, tylko że trochę ładniej napisaną, i złamiemy tym serduszko kogoś, kto zapłacze nad niewykorzystanymi możliwościami, które posiadamy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro