Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niedopasowanie

Już kilka razy o tym pisałam, a raczej wspominałam – dlatego uznałam, że fajnie by było napisać o tym wprost, żeby nie było problemów z niedopowiedzeniami.

Tworzymy teksty (a przynajmniej większość z nas, bo, jak się domyślam, niektórzy zaglądają na Watt tylko po to, żeby poczytać), więc, niezależnie od tego, o czym traktują i jaki prezentują poziom językowy/fabularny/artystyczny/whatever, to fakt, że jesteśmy ich twórcami, czyni z nas artystów. A teraz myśl – jak najbardziej subiektywna, żeby nie było wątpliwości, która naszła mnie, uwaga, podczas wybuchu popularności sióstr Godlewskich.

Każdy artysta ma po co tworzyć tak długo, jak długo jego utwory wnoszą coś ważnego do życia przynajmniej jednej osoby.

Tak, Godlewskie doprowadziły mnie do tego przemyślenia. I, cóż, chyba jest w tym trochę prawdy, bo gdyby nie one, prawdopodobnie nigdy nie doszłabym do tego wniosku, a nawet jeśli, to pewnie pojawiłby się on w mojej głowie znacznie później. A to znaczy, że ich twórczość jednak potrafi wnieść do życia coś, co nie będzie zażenowaniem czy irytacją.

Rozwijając tamtą jakże filozoficzną myśl: czym jest „coś ważnego" w takim razie? Cóż, ile osób, tyle odpowiedzi. Jeśli dla kogoś ważnym aspektem w sztuce jest rozrywka, twór będzie miał dla danej osoby sens tak długo, jak będzie jej dostarczał. Jeśli dla kogoś ważna jest merytoryczność i zgodność z faktami – tak długo, jak będzie miał te cechy. Jeśli poprawność językowa – tak długo, jak będzie względnie bezbłędny. Fabuła – tak długo, jak będzie interesujący. I tak dalej. I tak dalej. I tak dalej. Dla mnie przede wszystkim ważne jest przesłanie, a jeśli utwór nie zawiera żadnego morału, to ważna jest wartość wniosków, które można na różne sposoby z niego wyciągnąć. A śpiewy Godlewskich do jakichś wartościowych – a przynajmniej wydaje mi się, że są wartościowe – wniosków mnie doprowadziły.

Może i wpis nie jest do końca o tym, ale chcę skorzystać z okazji i zadać Wam pytanie, do którego zadania już od dłuższego czasu się przymierzam, ale nie mogę znaleźć pretekstu (tu muszę podziękować PannaCamembert za inspirację, gdyż jej „Wywiady Wattpadowiczów" mi to pytanie podsunęły):

Co chcecie zakomunikować Waszą twórczością, jakie ma być jej przesłanie lub główny cel? Co chcecie wnieść nią do świata?

Według mnie jest to chyba najważniejsze pytanie, które powinien zadać sobie każdy twórca w odniesieniu do każdego swojego dzieła, zwłaszcza jeśli zamierza je w jakiś sposób upubliczniać lub już to zrobił. Odpowiedzcie sobie więc na to pytanie – albo w komentarzu, albo głęboko we własnym serduszku i tę odpowiedź zapamiętajcie. I regularnie zadawajcie sobie to pytanie jeszcze wiele razy.

Teraz jednak wróćmy do głównej myśli, bo oczywiście zboczyłam z kursu.

To nie jest tak, że te wszystkie gwiazdki, komentarze czy pozytywne recenzje są zupełnie nieistotne – są ważne, bo w ten sposób inni doceniają nas i naszą twórczość, pokazują, że ma dla nich jakąś wartość. Te rzeczy absolutnie nie są najważniejsze i nie warto nastawiać się na konkretną ilość gwiazdek czy komentarzy, bo sami nie jesteśmy w stanie ocenić, dla jak wielu osób nasz tekst okaże się wartościowy. Ale motywują. Motywują jak diabli, choć też łączy się z nimi pewna presja, bo możemy czuć, że ludzie oczekują od nas jakiejś konkretnej jakości, co do której nie możemy być pewni, czy potrafimy ją stale dostarczać.

Moja współlokatorka stwierdziła kiedyś, że mój sposób pisania nie pasuje na Wattpada. Po zastanowieniu muszę się chyba poniekąd z tym zgodzić – gdy porównuję swoją pisaninę do prac innych, bardzo często zauważam różnice, zarówno w stylu jako takim, jak i w samym celu tekstu. Nie zamierzam tu w żaden sposób określać, co jest lepsze, a co gorsze, bo nie o to w tym chodzi i nie mnie to oceniać. Sądzę jednak, że stwierdzenie, iż mój sposób pisania trochę odstaje od ogólnowattpadowego standardu dość dobrze wyjaśnia, dlaczego wszystkie moje prace poza „U źródła" i serią „Oczami Azie", na których się poniekąd wybiłam, mają takie zasięgi, jakie mają.

Czy to źle? Nie. Czy to ujmuje w jakiś sposób mi jako twórcy? Też nie. Po prostu nie trafiłam w target i tyle, co nie znaczy, że dla wszystkich te prace są nieistotne – w pierwszej kolejności są istotne dla mnie i mam swój wewnętrzny „ranking jakości", według którego je sobie porządkuję. I nie ma on nic wspólnego z liczbą wyświetleń, gwiazdek czy komentarzy. No i znalazło się jednak też parę osób, które uznały je za w jakiś sposób wartościowe. I to mnie motywuje.

Jak wspominałam, wybiłam się najpierw na „U źródła", a potem na „Oczami Azie". O ile to pierwsze mnie nie dziwi, bo gdy zaczynałam tę pracę, na Watt po prostu nie było jeszcze żadnego bardziej rozbudowanego przewodnika po słowiańskich wierzeniach, to sukces serii mnie zaskoczył. Spodziewałam się, że to będzie kolejny shitpost, jakich wiele, ale rozrósł się do dość sporych rozmiarów i chociaż, jak wspominałam, większość notek wręcz błaga o zredagowanie, jestem w miarę zadowolona z treści, które ten narzekajnik przedstawia. Dlaczego jednak zdziwił mnie ten sukces? Bo pod kątem przystępności „Oczami Azie" pozostaje bardzo daleko w tyle za „Pingwinowym kursem pisania", „Tak się (nie) robi" i innymi pracami w tonie poradnikowym. Może ktoś z Was będzie w stanie to wyjaśnić?

Dobra, kończmy już, bo chyba znowu powoli gubię wątek: nie jest ważne, jak duży pozytywny odbiór ma tekst, tylko to, czy coś wnosi do czyjegoś życia. Nie uzależniajmy swojej twórczości od liczb, które generują, tylko od tego, jaką wartość niesie. I nawet jeśli tej wartości nie dostrzegają setki, tysiące, miliony osób, to nie znaczy, że tekst jest bezwartościowy – po prostu nie trafiliśmy w target. Nie każdemu jest pisana kariera Martina czy Rowling i musimy się z tym pogodzić, ale tak długo, jak nasza praca znaczy coś dla choćby jednego odbiorcy lub nawet dla nas samych, to należy ciągnąć to dalej i próbować stawać się w tym coraz lepszym. I nie porzucać tego tylko przez to, że generuje za małe cyferki.

Z tą myślą Was zostawiam, kalafiorki, a tymczasem: do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro