Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Śmierć

Zaczynam z grubej rury, bo temat śmierci jest ciężki. Jest też jednocześnie bardzo mi bliski, ponieważ bardzo dużo o śmierci rozmyślałam i rozmyślam nadal.

Nie jestem wierząca. Znaczy... Nie wierzę w życie po śmierci. Sądzę, że to definitywny koniec, amen, nic dalej nas nie czeka. Jak sen, którego nie pamiętamy. Gdy śpimy, nie zdajemy sobie z tego świadomie sprawy, prawda? Śmierć jest więc dla mnie czymś podobnym, tak ją widzę.

Teraz niektórzy moi czytelnicy mogliby wykrzyknąć z oburzeniem: "ale przecież piszesz głównie o śmierci i tym, co po niej! Jak więc możesz w to nie wierzyć?" Ech... Wychodzi tu moja hipokryzja, choć nie wiem, czy nie można nazwać tego bardziej niespójnością charakteru. Wychodzi chyba na to, że jestem dość kiepsko skonstruowaną postacią tej opowieści, w której występujemy. Nie wierzę w życie po śmierci, ale zarazem gdzieś tam głęboko we mnie siedzi jakaś mała cząstka, która chciałaby wierzyć, chciałaby mieć jakiś punkt zaczepienia, który nie będzie pustką i nicością. Dlatego wymyślam tak przeróżne scenariusze, co może nas czekać po drugiej stronie - bo siedzi we mnie ta cząstka osobowości, która szuka i potrzebuje wiary w cokolwiek, która chciałaby, żeby po drugiej stronie jednak coś było, choćby nawet tak paskudne potępienie jak w "Ikarze". Cokolwiek.

Powinnam się bać, prawda? To dziwne, ale... nie. Tę zasługę przypisuję mojej depresji: tak jakby nauczyła mnie ona, że w śmierci nie ma nic złego ani strasznego. Pewien strach może i jest, jednak nie dotyczy on śmierci samej w sobie, a samego momentu umierania, cierpienia, jakie może mnie wtedy czekać. Jednak mimo braku wiary nie boję się tej pustki, która będzie potem. Patrzę na ludzi i widzę tylko wielkie kawały mięsa, które pewnego dnia się rozpadną i wymieszają z ziemią, wracając do nieprzerwanego kręgu życia w przyrodzie. Świadomość, że nie jesteśmy niczym wyjątkowym, niesamowitym, tylko jednym z wielu elementów składających się na wyjątkową, niesamowitą całość, jaką jest świat, jest może nieco przytłaczająca, jednak zarazem fascynuje i pociąga.

Jestem w pewien sposób pogodzona ze śmiercią (jednak już niekoniecznie z życiem). Dlaczego? W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że nie ma sensu zamartwiać się tym, co leży poza naszą kontrolą, na co nie mamy najmniejszego wpływu, a jedyne, co możemy zrobić, to jak najlepiej wykorzystać czas, który został nam dany. Tak naprawdę wszyscy odejdziemy anonimowo, nikt nie zapamięta naszych imion ani tego, kim byliśmy, co zrobiliśmy. Najwyżej kilka osób popłacze przez chwilę, a potem pośle w zapomnienie, przywołując nasz obraz tylko raz na jakiś czas. Potem te osoby również umrą i o nich też wszyscy zapomną, a nad naszym grobem będą tylko świerszcze i ptaki, które zupełnie nie będą przejmować się tym, kto tam leży. I to jest... okej. Każdego to czeka i nie da się tego uniknąć, więc nie należy się tego bać, bo to i tak nic nie zmieni. I nie wiem, czy inni też tak sądzą, ale według mnie nieśmiertelność byłaby o wiele gorszym przekleństwem. Nie chcę tkwić w tym padole dłużej, niż jest to absolutnie konieczne. Na razie tkwię, bo czuję, że mam tu jeszcze coś do zrobienia.

Lovecraft pisał, że najstarszym znanym ludzkości uczuciem jest strach, a najstarszym i najsilniejszym rodzajem strachu jest strach przed nieznanym. Właśnie tym rodzajem strachu jest strach przed śmiercią: nigdy nie będziemy wiedzieli na pewno, co czeka nas po drugiej stronie, a jedynym sposobem na dowiedzenie się tego jest sprawdzenie tego osobiście. To również fascynuje - w końcu właśnie strach przed śmiercią i tym, co potem,jest głównym paliwem napędzającym największe religie na świecie. Żyj tak, żeby po śmierci było Ci dobrze. Tak oto powstały wierzenia: po prostu kilku gości nagle wpadło na pomysł, że na tym strachu można się nieźle wzbogacić.

W tym wszystkim nie chodzi wcale o to, że należy zabić w sobie ten strach, choć na pierwszy rzut oka może się tak wydawać. Jego nie da się zniszczyć, bo jest on częścią nas, naszej natury. Tak naprawdę trzeba się z nim po prostu dogadać, znaleźć z nim pewien kompromis: ty nie będziesz wchodził mi w drogę, a ja nie będę z tobą walczyć.

O strachu można powiedzieć jeszcze wiele i wydaje mi się, że to materiał na osobny wpis. Można jednak powiedzieć o nim jedno: nie jest on wrogiem, tylko przyjacielem. Tym nachalnym rodzajem przyjaciela, który często się na nas wiesza i gada o swoich problemach w najmniej odpowiednich momentach, jednak w gruncie rzeczy jest w porządku i w razie potrzeby może zrobić dla nas dosłownie wszystko. Czasem trzeba więc pozwolić mu na nas powisieć i się wygadać, jednak wytłumaczyć mu, że nie może tego robić zawsze, kiedy tylko najdzie go na to ochota. Niektóre problemy, takie jak to, czego najbardziej się boimy, warto z nim po przyjacielsku obgadać i wspólnie znaleźć jakieś rozwiązanie, by w swoich żalach już do tego nie wracał.

*

Macie więc ogólny obraz, jak będą wyglądały wpisy w tej specyficznej pracy. Nie oczekujcie aktualizacji zbyt często, bo to, co się tutaj pojawi i kiedy to nastąpi w stu procentach zależy od tego, jakie aktualnie przemyślenia mnie zalewają.

Tradycyjnie zapraszam do wypowiedzenia się w komentarzu i wyrażenia własnej opinii o poruszonym temacie. Proszę też o jednoczesną akceptację poglądów innych. Zamierzam tutaj poruszać wyłącznie takie kwestie, które każdy człowiek rozpatruje bardzo indywidualnie i musi spojrzeć głęboko w siebie, by znaleźć swoją odpowiedź. Z tego właśnie względu akceptacja innych jest tutaj szczególnie ważna. Na żadne z zagadnień, które się tu pojawią, nie ma i nigdy nie będzie jednej, jasnej odpowiedzi, która wyczerpałaby temat.

Mam też nadzieję, że również tą pracą uda mi się skłonić kogoś do refleksji, przemyśleń, może dzięki tym myślom, które tu wylewam, ktoś odkryje w sobie coś ważnego.

Na tym więc zakończę tę wstawkę wprowadzającą. Liczę na to, że idea takiej pracy Wam się podoba i mam nadzieję na ciekawe wypowiedzi poniżej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro