Szczęście w pigułce
Jakiś czas temu z gigantycznym entuzjazmem chwaliłam się na prawo i lewo swoim znajomym, że mój psychiatra stwierdził, że mogę już powoli rezygnować z leków i gdy zaczęłam je odstawiać, nie zauważyłam żadnych większych negatywnych skutków tego. Jest to dla mnie tym ważniejsze osiągnięcie, ponieważ mój brat, który też mordował się z depresją przez długie lata, bardzo ciężko to odstawienie znosił i przez to kilka razy musiał do leków wracać, ponieważ, jak się okazywało, to jeszcze nie był ten moment. Ja od jakichś dwóch tygodni biorę je co dwa/trzy dni i nie widzę żadnych negatywnych skutków, więc tak, możecie być ze mnie dumni. I również z tego powodu, jak pewnie niektórzy z Was zauważyli, ustawiłam sobie swojego ryjca na avku, to samo pełne pogardy dla świata zdjęcie, które mam na FB – co się będę kryć, i tak ludzie wiedzą, kim jestem, w realu też większość ludu zna mnie jako Azie, a konto na Watt i tak mam z Facebookiem powiązane. Ale do rzeczy.
Dzisiejsza notka jest właśnie zainspirowana tym, że odstawiam te leki. Nie mogłam się doczekać tego momentu, ponieważ to właśnie one uniemożliwiły mi oddawanie krwi (tatuaże i kolczyki też, ale ćśś xD), poza tym sama siebie też uznawałam przez to za osobę niezdolną do funkcjonowania bez leków, co zdecydowanie mi nie odpowiadało i chciałam wyrwać się z tego stanu.
Praktycznie każdy z nas coś kiedyś łykał lub łyka cały czas. I to nie zawsze z powodu jakichś medycznych wskazań, ale czasem tak po prostu. Witaminy, suplementy, jakieś cudowne tabletki na choroby, w których istnienie medycyna wątpi, pastylki na znikające boczki, na brzuch, na nogi, na włosy, na szczęście. A teraz zadajmy sobie pytanie: po co? Czemu to wszystko bierzemy, czy to z powodu reklam, które skutecznie nas do tego zachęciły, czy sami czujemy potrzebę brania ich, czy ktoś nas do tego przekonał?
Nie jestem zwolenniczką brania leków, jeśli ktoś obeznany w tym temacie mi tego nie zaleci, choć i z tym bywa różnie, bo jak dziś pamiętam pewną ciągnącą się przez trzy tygodnie anginę, bo lekarzowi pochrzaniły się antybiotyki i przepisał mi nie ten, który dostać powinnam. I gdyby to nie było konieczne, w terapię psychotropami też bym się nie pchała, jednak wiedziałam i wiem nadal, że potrzebny mi jest mały dopalacz dla serotoniny, bo mój organizm sam z siebie jej nie produkuje lub robi to w zbyt małych ilościach, by to wystarczyło.
Pytanie brzmi: czy te wszystkie magiczne pigułki, na których reklamy raz po raz natykamy się to w telewizji, to w Internecie, faktycznie są nam potrzebne? Naprawdę działają, czy może jedynym ich skutkiem jest to złudne poczucie kontroli nad swoim życiem i zdrowiem? Co Wy o tym myślicie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro