Mury? Nie Nasz Teren 🙂
Mury są spowite tajemnicą, tak sądzą ci którzy nie mieszkają tam i nie wiedzą co tam jest. Dziewczynka o różowych włosach patrzyła z ukrycia na wielki mur otaczający teren tak zwanych ,,mieszańców''. Dziewczynka miała zafascynowanie w oczach, marzyła o tym aby kiedyś tam wejść. Dziwne? Możliwe ale prawdziwe Marzenie pięcioletniego dziecka. Do dziecka podeszła kobieta o tym samym kolorze włosów.
- Lui nie czas na podziwianie, dzisiaj wracamy do wioski.- powiedziała piękna kobieta, miała różowe włosy i piękne duże niebieskie oczy. Jej włosy były związane w kitkę. Dziewczynka popatrzyła swoimi dużymi złotymi oczami na rodzicielkę.
- dobrze mamusiu- powiedziała melodyjny słodkim dziecięcym głosem. Można się rozkleić od jej słodkości. Matka Lui złapała ja za rękę i prowadziła w tylko jej znanym kierunku. Doszły do jakiegoś dużego drzewa, gdzie stał mężczyzna z czarnymi włosami i złotymi oczami jak Lui. Jej ojciec i mąż matki dziewczynki. Lui widząc mężczyznę pobiegła i wtuliła się w niego.
- tatusiu! Ile będziemy iść do wioski? - zapytała z pełnym entuzjazmu spojrzeniem. Mężczyzna się zaśmiał i odwzajemnił przytulasa córki.
- Lui wiesz ile- zaśmiał się. Dziewczynka spojrzała na niego zdziwiona, od dawna się tak nie śmiał, zawsze był poważny. Dziewczynka jeszcze mocniej go przytuliła i wzięła się za zbieranie swoich zabawek. Nie lubiła tego ale chciała jak najszybciej być z przyjaciółmi. Musieli jechać na trening jej zdolności. Zajęło im to kilka miesięcy, dłużej niż przeczuwali. Nie spodziewali się że ich córka będzie miała wszystkie żywioły, dlatego zakazali jej o tym mówić. Martwili się, że przywódca może to wykorzystać i ich córka będzie bardzo narażona. Dziecko nieświadome swoich umiejętności zrobi wszystko jeżeli zastraszy się je.
Po dwu dniowej wędrówce do ich domu, w końcu dotarli. Jak na zawołanie różowo włosom przywitała paczka przyjaciół. Dziecko zaczęło się śmiać i przytulać z wszystkimi rodzice dziecka- Amelia i Chris Fire.- patrzyli z uśmiechem.
- Lui tylko przyjdź do domu przed wschodem słońca.- zaśmiała się Amelia.
- Hai!- krzyknęła i pognała za przyjaciółmi w głąb terenu bezpiecznego. Matka dziewczynki z przyjemnego i ciepłego uśmiechu, zmieniła się pełen rozpaczy i obawy wyraz twarzy.
- Chris, wiesz kim jest nasze jedyne dziecko?- zapytała męża z rozpaczą w głosie. Mężczyzna przytulił do siebie małżonkę i zaczął gładzić po jej włosach.
- niestety. Amelio tak samo jak ty, ja też nie chcę jej stracić. Ale jeżeli, tego nie zrobimy możliwe, że nie przebudzi pełni mocy- powiedział mąż Amelii, Chris. I poszli do drzew. Te drzewa tworzą bezpieczną barierę z wody, która nie przepuszcza zapachu czy też tytani nie widzą mieszkańców wioski. Z rozpaczą podpalili drzewa. Woda która ich chroniła znikała. Amelia jako pierwsza zginęła, została pożarta przez tytana, a jej mąż sam siebie podpalił.
Wszyscy czuli jak ziemia się trzęsie. Zaczęli krzyczeć. Ludzie pełniący rolę żołnierzy wyszli i zaczęli zabijać ich swoją mocą. Lui i jej przyjaciele zaczęli krzyczeć i uciekać. Tytani, omijali ją szerokim łukiem jakby jej nie było.
- zjedz mnie!!! BŁAGAM! ZJEDZ!- zaczęła histerycznie płakać i krzyczeć. Nie dość, że musiała na to wszystko patrzeć, to jeszcze nigdzie nie widziała rodziców. Ludzi których kochała umierali przed jej oczami, nie wytrzymała rzuciła się na ziemie i tarzała, płacząc tak głośno mając nadzieje że tytan ją zje. Nic nie działało, ignorowali ją. Wstała i zaczęła krzyczeć biegnąc do tytana. Wskoczyła na niego i odcięła głowę z karkiem.
Zajęło jej to cały dzień zanim wybiła wszystkich tytanów którzy się tu pojawili i zjedli jej przyjaciół. Kucnęła i zemdlała. Wykorzystała za dużo mocy
Lui Fire
Eien Night
Michael Light
Victoria Light
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro