Zawsze będę cię chronił
Wpatrywał się w nią od dłuższej chwili. Obserwował krzywizny ciała, które uważał za idealne. Nie. Ciała, które było idealne w każdym calu. Nawet teraz, gdy leżała na łóżku w skołtunionej pościeli, obserwował z przyjemnością jej rozluźnione ciało i spokojną twarz. Ostre w ciągu dnia rysy wygładziły się, gładkie włosy rozsypały po poduszce. Uwielbiał wplatać w nie palce.
Idealny obraz, jaki miał przed oczami – obraz godny uwagi największych artystów i fotografów – burzył tylko jeden element. Nie była sama. Mężczyzna, który obok niej leżał, nigdy nie powinien trafić do tego łóżka. A jednak był w nim. To na jego barku spoczywała jej głowa.
Jego księżniczki. Jego królowej.
Mężczyzna leżący z nią w łóżku nigdy nie powinien jej dotykać. A jednak spali razem, wtuleni w siebie. Obejmował ją ramieniem w zaborczym geście.
Stojąc przy łóżku, przypomniał sobie setki obietnic. Tysiące wspólnych chwil. Przysięgał, że będzie ją chronił. Nawet teraz, a może przede wszystkim teraz, gdy musiał chronić ją przed konsekwencjami źle podjętej decyzji.
Musiał dotrzymać swojej obietnicy. Musiał ją chronić, nawet jeśli sama tego nie chciała.
Zbliżył się do łóżka.
Czy zbudził ich ten ostatni krok?
Otworzyli oczy niemal równocześnie i spojrzeli na niego. Trwało to zaledwie sekundę. Ich wzrok skierował się na lufę wycelowanego w nich pistoletu.
Chciał ją ochraniać. Takie było jego zadanie. Musiał ją ochronić, nawet jeśli oznaczało to jej śmierć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro