3.
Ku zaskoczeniu załogi i samego kapitana Rusha, Jim Parley i Silas Lee przywlekli Norringtona do jej kajuty.
— Zechce mi ojciec pomóc? — Pomogła im dźwignąć oficera na stół. Był nieprzytomny i Aster miała szczerą nadzieję, że tak pozostanie. Że ból nie ocuci go z bolesnego letargu.
Przygotowawszy wszelkie utyliataria przystanęła przy jego nodze i delikatnie zdjęła prowizoryczny opatrunek ojca Lee, po czym rozerwała postrzępioną nogawkę. Rozerwała, a on jęknął przeciągle.
Myliła się.
— Obudził się? — Zmoczyła gazę w czystej wodzie i zaczęła oczyszczać ranę żołnierza.
— Jeszcze nie. — Silas Lee zajął się jego rozciętym ramieniem. — Ale obawiam się, że nastanie to szybciej, niżeli byśmy tego chcieli, moja droga. — Zawiązał bandaż. — I zdaje się, że tą ranę na nodze trzeba będzie zszyć.
— Och, tak wiem. — Sięgnęła po jeszcze jedną gazę, tym razem suchą i wytarła rozcięcie. Nie krwawiło już tak mocno jak wcześniej. Sięgnęła po igłę.
— Dziecko?
— Tak? — Zmoczyła ja w alkoholu i przewlekła przez nią nitkę.
— Czy mogę wiedzieć dlaczego? — Skończył opatrywać ramię i podszedł do Aster, gotowy do pomocy.
— Co dlaczego? — zapytała wręcz głupio, jakby wcale nie wiedziała co oznacza to silasowe dlaczego.
— Dlaczego ten biedny człowiek jest tutaj? — Wskazał jej miejsce, gdzie powinna zacząć szyć. — Dobrze cię znam. Długo. Twoja matka wiele cię nauczyła. — Wbiła igłę w delikatną skórę. Żołnierz jęknął przeciąglę, ale, dzięki Bogu, wciąż pozostawał nieprzytomny. — Wiedziałaś, że ta rana będzie trudna, a mimo to kazałaś go tutaj przynieść. Nigdy wcześniej nie zareagowałaś w ten sposób. Ostatnim razem, kazałaś… dobić — ostatnie słowo ledwo przeszło mu przez gardło. — …dwóch żołnierzy z równie poważnymi ranami co on, więc pytam cię, moja droga, dlaczego?
Puściła jego pytanie mimo uszu, pochylając się nad oficerska nogą.
— Wiem, że mnie słyszysz, Aster — mruknął z cicha, opierając jej dłoń na ramieniu. Nieznacznie odwróciła głowę w jego stronę. — Gdybyś potrzebowała porozmawiać, pamiętaj, że zawsze jestem do twojej dyspozycji.
— Pamiętam — wymamrotała, zakładając kolejny szew.
Honor.
Chodziło o honor, ale nie wiedzieć czemu, Aster nie potrafiła się do tego przyznać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro