Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Noce zawsze są najgorsze


Zimny pot oblał jego ciało. Kolejna, okropna dawka chemi. Miał już tego serdecznie dosyć. Okropnego bólu głowy tuż za oczami, uczucia wypalanej skóry tuż przy wenflonie.

Mimo wszystko trzymał się dzielnie, zaciskając oczy pełne łez i nie pozwalając im wypłynąć. Większość osób, które go odwiedzały (była to głównie rodzina, koledzy i koleżanki z klasy) mówiły mu, że jest silny. Ale czy to właśnie jest siła? Ukrywanie łez, aniżeli się do nich przyznanie?

Często zadawał sobie to pytanie, leżąc w łóżku, gdy już wszyscy spali, a jego chemia wciąż dawała o sobie boleśnie znać.

Jednego takiego dnia, kiedy siedział i patrzył w biały sufit, z drugiego końca sali usłyszał cichy szept.

- Seokjin, śpisz?

To był Yoongi, lekko podnoszący się z łóżka, uważający na każdy swój ruch. Oczywiście, aby jeszcze bardziej nie uszkodzić swojego wystarczająco kruchego ciała.

Seokjin podniósł się, gotowy podejść do łóżka Yoongiego, oszczędzając mu przy tym zachodu z tym całym wstawaniem.

- Siedź - syknął cicho w jego stronę Yoongi. - Skoro już wstałem, to nie psuj moich wysiłków - zaśmiał się cicho.

Po chwili siedzieli obok siebie i wpatrywali się w czarne niebo, w niektórych miejscach delikatnie oświetlone miejskimi światłami i gwiazdami zawieszonymi gdzieś daleko w galaktyce.

- Fajnie, że to okno nie wychodzi na inne skrzydło tej dziury - Yoongi uśmiechnął się pod nosem.

- Racja - przytaknął mu Seokjin.

- Wymęczyli cię dzisiaj tą chemią. Powinieneś spać.

- Wiesz, ostatnio jakoś nie mogę - westchnął starszy.

- W sumie ja też... Nie przepadam za nocą. A poza tym w jej trakcie leki przestają działać. I boli...

- Może poprosiłbyś lekarza, by dał ci ich więcej? - zasugerował Jin.

- I tak już biorę ich za dużo - mruknął Yoongi i przeczesał włosy dłonią. Kilka z nich na niej pozostało - Widzisz? To jest chyba wystarczający dowód.

- W sumie masz rację. Ale nie lepiej chociaż na chwilę uśmieżyć swój ból?

- To może się wydać dziwne, ale... Lubię go. Tylko on daje mi świadomość, że jednak jeszcze żyję - zaśmiał się gorzko.

- Twój nowotwór... On jest śmiertelny, prawda?

- A znasz kogoś, kto przeżyłby raka płuc?

- No... Są osoby, które z tego wychodzą.

- Na pewno nie te ze złośliwym.

Seokjin milczał. Nie był w stanie powiedzieć czegokolwiek, by nie zabrzmiało to płytko. Yoongi był zdecydowanie za młody, by umierać. Był w jego wieku. No ale coś musiał powiedzieć. Dlatego z jego ust padło nienaturalnie ciche, wręcz bezgłośne:

- Przykro mi.

Yoongi posłał w jego stronę ciepły uśmiech. Szczerze powiedziawszy Seokjin widział taki u niego dopiero pierwszy raz.

- Wiesz... Kiedy tak na ciebie patrzę, to chyba naprawdę jestem w stanie uwierzyć, że Ci przykro.

- Cieszę się, że wierzysz w to, co mówię - odpowiedział.

- Tak... Nie lubię nocy, noce są najgorsze. Zawsze ktoś odchodzi w nocy.

- Słucham?

- Po prostu zawsze, kiedy jest noc odchodzi ktoś mi bliski. Dlatego noce są najgorsze. Nie potrafię wtedy spać... Tylko myślę o tym wszystkim. I obserwuję, czy na pewno wszyscy oddychacie - zaśmiał się, chociaż dla żadnego z nich nie było to zabawne.

Nastała chwila milczenia.

- Piękne to niebo - szepnął Seokjin.

- Masz rację, piękne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro