Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28. Just let your feelings show

When it's love you give, I'll be a man of good faith
Then in love you'll live, I'll make a stand and won't break
I'll be the rock you can build on
Be there when you're old, to have and to hold

~ Rod Stewart & Bryan Adams & Sting „All For Love"
(Autorzy: Robert John Lange, Michael Kamen)
***

Dwa tygodnie były dla Castiela i Deana najdłuższym okresem rozłąki odkąd Dean wprowadził się do San Francisco. Dlatego gdy tylko Dean przekroczył próg domu Castiela, obaj, bez zbędnych słów, od razu się przytulili.

— Tęskniłem za tobą, stary — westchnął Dean.

— Ja za tobą też — odparł Castiel.

Nie tylko dla Castiela minione dwa tygodnie były inne – dla Deana były to naprawdę intensywne dwa tygodnie, podczas których szukali z Lisą pomocy, którą znaleźli u terapeuty, z którym spotkali się już cztery razy razem, dodatkowo Dean spotkał się z nim dwa razy sam. Ciężko było mu to przyznać, ale terapeuta był najlepszym, na co mogli z Lisą wpaść.

Czy znowu ją kochał?

Aż tak daleko jeszcze nie doszli, ale wszystko zmierzało w tym kierunku – według terapeuty zablokował uczucia krótko po ślubie, aby uniknąć bólu przy ewentualnej stracie żony. Miało to mieć związek ze śmiercią jego matki, której doświadczył, gdy był jeszcze dzieckiem. 

Dean musiał przyznać, że to faktycznie mógł być powód i bardziej wierzył w tę wersję niż w tę, że powodem jest patrzenie na związek przyjaciela. Tym bardziej wierzył w taki powód swojego problemu, że rozmowa o stracie mamy wydawała się pomagać – jakby wyrzucał z siebie coś, co tłumił w sobie latami. Bo i tak właśnie było – nie miał z kim o tym porozmawiać. Jedyną osobą, która go wtedy wspierała był Castiel, przed którym nie chciał się wówczas odsłaniać. Przed bratem musiał być silny, a ojciec miał go gdzieś. To wszystko sprawiło, że nigdy nie odreagował śmierci mamy i latami tłumił to w sobie. Gdy związał się z Lisą, zadziałała podświadomość. Podświadomość, która sugerowała powtórkę wydarzeń sprzed kilkunastu lat.

Im więcej rozmawiał z terapeutą o swojej mamie i o tym, jak czuł się, gdy odeszła, tym większą czuł nie tylko ulgę, ale i spokój. I z każdą taką rozmową coraz bardziej uświadamiał sobie, że te uczucia do Lisy nie zniknęły, a faktycznie starał się je ukryć przed samym sobą.

Chyba to sprawiło, że zaczął rozmawiać o tym wszystkim też z Lisą, która słuchała i potrafiła go pocieszyć, gdy zaczynał mówić ze łzami w oczach. Zbliżali się do siebie, było lepiej, ale przed nimi wciąż była jeszcze ciężka praca. Dean wiedział jednak, że warto tę pracę wykonać.

— Cześć — Alfie przywitał się z Lisą, delikatnie się z nią przytulając, aby nie wytrącić jej kołyski, w której był Ben. Gdy Castiel i Dean odsunęli się od siebie, Alfie przywitał się też z Deanem, a Castiel z Lisą. — Jesteś weselszy — zauważył Alfie, a Dean uniósł brwi.

— Skąd wiesz?

— Po oczach — odparł i zerknął na Lisę, po czym ponownie zwrócił się do Deana. — Między wami lepiej? — Dean przytaknął, a Alfie uśmiechnął się łagodnie. — Cieszę się, naprawdę.

Dean odpowiedział uśmiechem i spojrzał na swoją żonę, która stała tuż obok. Objął ją ramieniem i dali zaprowadzić się Castielowi do jadalni, gdzie wszystko było już przygotowane. Po drodze Castiel pokierował ich do łazienki, aby umyli ręce.

Musiał przyznać, że był pod wrażeniem tego jak Castiel i Alfie się urządzili. Nie wiedział czy tak jest zawsze, czy posprzątali, bo wiedzieli, że przyjadą, ale było czysto i wszystko było uporządkowane. 

Na ścianie w salonie, co idealnie mogli dostrzec z jadalni dzięki otwartej przestrzeni, wisiały zdjęcia zrobione przez Alfiego. Na kilku Castiel i Alfie byli razem.

Niewiele dodali od siebie, ale było widać, że to ich dom i Dean musiał przyznać, że było w tym coś urokliwego. 

— Jak się wam tu mieszka? — spytał, a Castiel westchnął.

— Spokojniej niż przy centrum, dojazdy do pracy są szybkie...

— Byłoby łatwiej jakbym też miał prawo jazdy — odparł Alfie. — Zawozi i odbiera mnie z pracy, mimo że mógłbym jeździć pociągiem i metrem albo autobusem.

— Bo komunikacja miejska jest niebezpieczna — zaprotestował Castiel. — Poza tym nie wiem czemu miałbyś dojeżdżać trzy razy dłużej.

— Czekanie na mnie pod pracą, gdzie często przychodzi mój ojciec też było niebezpieczne — zauważył.

— Nadal przychodzi? — wtrącił się Dean, a Alfie przytaknął.

— Wczoraj dał mi jakąś broszurę o terapii. Jestem ciekawy co będzie jak przyjdzie w poniedziałek i zorientuje się, że już tam nie pracuję.

— Zwolniłeś się wcześniej?

— Mamy trzydziesty lipca, Dean — uświadomił go, a Dean zmarszczył brwi i zaczął liczyć w głowie, jaki jest dzisiaj dzień. Faktycznie lipiec się kończył? — Spróbuję poszukać czegoś bliżej, może w normalniejszych godzinach. Miło będzie spędzać wspólne wieczory nie tylko w weekendy. 

Castiel uśmiechnął się na te słowa Alfiego i pocałował go w policzek. 

— Co do picia? — spytał Castiel, zmieniając temat. Już prawie zapomniał jak to jest mieć gości.

— Dla Lisy herbata, dla mnie kawa — odparł Dean, a Castiel zmarszczył brwi.

— O tej godzinie?

— Ostatnio kiepsko sypiam. Nie moja wina.

— A czyja?

— Bena — odparła Lisa. — Płacze po nocach. 

Castiel zmarszczył brwi.

— Kiedy mieszkaliśmy razem to było sporadyczne — zauważył.

— Może dlatego, że Elvis z nim spał — zasugerował Dean, wskazując głową na kota, który podszedł do kołyski.

— To kupcie kota — zaproponował Alfie, a Lisa pokręciła głową.

— Z moimi rodzicami to nie takie proste.

— To psa.

— Jeszcze ciężej.

— Twoi rodzice nie lubią zwierząt? — spytał Castiel.

— Tata nie lubi — poprawiła go.

— Jest coś co twój ojciec lubi? — spytał Alfie. 

— Kocha futbol — odpowiedział za nią Dean. — Nie potrafi zrozumieć, że ja nie. Uważa, że tylko geje nie lubią futbolu.

— Przy następnej rozmowie możesz mu przekazać, że są geje, którzy lubią futbol. Jeśli jest bardzo uprzedzony to da ci spokój, a nawet sam przestanie oglądać.

— Serio? — Dean był zdezorientowany tym wyznaniem Alfiego. — Ty i futbol?

Castiel uśmiechnął się patrząc dumnie na swojego partnera.

— Grał w szkole.

Dean był tak zaskoczony, że ledwie był w stanie mrugać. Alfie był ostatnim, po kim spodziewałby się gry w szkolnej drużynie futbolowej, ale to tylko pokazywało jak źle go początkowo ocenił. Był pewien, że Alfie jest niewinnym dzieciakiem bez żadnej asertywności, a tymczasem po raz kolejny zrozumiał jak bardzo się pomylił, mając o nim takie zdanie.

— Dobrze grałeś? — spytała Lisa, a Alfie przytaknął.

— Tata był zły, gdy zrezygnowałem, szczególnie, że miałem spore szanse na stypendium sportowe na kilku uczelniach, ale to nie było coś, co chciałem robić. Męczyło mnie to. Gdy grałem, miałem wrażenie, że jestem kimś innym i nie chciałem być tym kimś.

Dean był pod ogromnym wrażeniem. To, że Alfie grał w futbol to jedno. To, że był tak dobry, że miał szansę na stypendium to coś zupełnie innego. To, że postawił się ojcu, by już tego nie robić było czymś, czym mu zaimponował. Dean mógł mieć różne relacje z ojcem, ale nigdy by mu się nie postawił – nie miał na tyle odwagi. Podziwiał Alfiego za to, że zdobył się na coś takiego.

— Jakim cudem już wtedy nie wiedzieli, że jesteś gejem? Przecież dziewczyny...

— Nie wiem jak było u was — przerwał mu Alfie, bo znał fałszywy wizerunek szkolnych drużyn futbolowych. — Ale u nas członkowie drużyny byli traktowani jak cała reszta i przez nauczycieli i przez pozostałych uczniów. I tak, dziewczyny chciały ze mną chodzić, ale nie dlatego, że grałem.

— Tylko dlatego, że jesteś przystojny?

Alfie westchnął. 

— Nie jestem.

— O, jaki skromny...

— Mówię poważnie — stwierdził. — Castiel mi to powtarza, ty i parę osób, ale ja tak siebie nie postrzegam. 

Dean spojrzał pytająco na Castiela, który aktualnie zaparzał kawę, próbując dowiedzieć się od niego, czemu Alfie ma o sobie tak słabe mniemanie. Przecież wyglądał na szczęśliwego – to mu się kłóciło.

— Po prostu nie uważa wyglądu za ważny — wyjaśnił Castiel, czując na sobie wzrok Deana. 

— Ale wygląd jest ważny — zaprotestował Dean.

— Dla mnie jest tylko bonusem — odparł Alfie. — Wygląd się kiedyś zmieni, dlatego uważam, że kierowanie się wyglądem jest próżne.

— I dlatego nie potrafisz przyznać, że jesteś przystojny?

Alfie miał ochotę wywrócić oczami, ale jednak się powstrzymał.

— A co to za różnica? Komuś robi to różnicę?

— Tobie by to zrobiło w kontekście pewności siebie.

— Jestem pewien siebie. Lubię to kim jestem. Nie wstydzę się swojego wyglądu. Po prostu nie uważam, żebym był przystojny. 

Dean uniósł ręce do góry w geście rezygnacji. W tym momencie Castiel podał mu kawę, a Lisie herbatę. Już miał zacząć kroić indyka, uznając, że czas najwyższy, gdy Alfie złapał go za nadgarstek i spojrzał mu w oczy na znak, że on to zrobi. Castiel postanowił więc podawać mu talerze.

— Od kiedy rozumiecie się bez słów? — spytał Dean, zauważając to, co właśnie się stało.

— Od jakiegoś czasu — odparł Castiel. — Właściwie nie wiem od kiedy dokładnie. Po prostu tak się stało. Patrzę mu w oczy i wiem, co chce powiedzieć.

Dean skinął głową i przyglądał im się z delikatnym uśmiechem. 

Teraz nie tylko im zazdrościł, ale i postawił sobie cel: naprawić swoje małżeństwo do tego stopnia, aby porozumiewać się tak z Lisą. Może mógłby wzorować się na ich związku, aby jego małżeństwo było lepsze? Może mógłby zacząć prosić ich o jakieś rady?

Ale to kiedyś – na razie musiał się skupić na tym, aby móc szczerze powiedzieć "kocham cię" i zacząć okazywać uczucia. Potem przyjdzie czas na resztę. I wierzył, że gdy już przyjdzie na to czas, ponownie będzie szczęśliwy. Być może prawdziwie szczęśliwy po raz pierwszy od bardzo dawna.

Spojrzał na żonę i uśmiechnął się do niej, po czym krótko ją pocałował. Pierwszy raz od dawna wyszło mu to naturalnie. To sprawiło, że naprawdę uwierzył w to, że wcześniej się mylił i Lisa może być dla niego tą jedyną. Castiel miał rację – ciężko było o bardziej wyrozumiałą żonę.

A/N

26.03.2021 (1)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro