Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20. We'll still have each other

Whatever it takes
I will stay here with you
Take you to the good times
See you through the bad times

~ Starship, "Nothing's Gonna Stop Us Now"
(autor: Diane Warren)
***

Castiel musiał przyznać, że spodziewał się po Alfiem czegoś innego, szczególnie po usłyszeniu, że nigdy nie uprawiał seksu. Owszem, rozmawiali wcześniej wielokrotnie, ale nie były to takie rozmowy, z których dałoby się coś więcej wywnioskować. Spodziewał się, że Alfie będzie wrażliwym chłopcem, którego będzie chronił. Nic bardziej mylnego.

Gdy wtuleni w siebie leżeli na jachcie i obserwowali niebo, obaj się otworzyli i obaj, mniej lub bardziej, zaskoczyli tego drugiego.

Castiel wyznał Alfiemu, że nigdy nie chciał być kimś w rodzaju gejowskiego playboya, ale nie wstydził się tego, że żył tak przez ostatni rok. Chyba przyczyniło się do tego to, ilu chłopaków uświadomił, że można zmniejszyć ryzyko przenoszenia HIV w tak prosty sposób, który wielu wciąż uważało jedynie za coś, co pozwoli uniknąć ciąży. Powiedział, że chce być takim człowiekiem, z którego rodzice mogliby być dumni, szczególnie, że to nie kłóciło się z byciem homoseksualistą.

Alfie z kolei nie był takim zamkniętym w sobie dzieciakiem, za jakiego Castiel go uważał – był stosunkowo pewny siebie (chociaż momentami nie było tego widać) i wiedział czego chce. Chciał kogoś, z kim nie będzie samotny – i tylko wizja samotności sprawiała, że jeszcze nie uciekł z domu. Na pytanie Castiela czy jest tym kimś odparł, że odpowie mu za rok, bo właśnie rok uważał za wystarczający okres, aby nabrać pewności co do związku z daną osobą.

Byli do siebie bardziej podobni niż sądzili. I paradoksalnie obaj uważali, że to te drobne różnice sprawiły, że zainteresowali się sobą nawzajem. W nocy, na jachcie, podjęli więc decyzję: jeśli wciąż będą razem do września przyszłego roku i będzie im się dobrze układać, zamieszkają razem. Castiel domyślał się, że również ten rok przyjdzie mu czekać na większy krok ze strony Alfiego. Jednak wyjątkowo wizja rocznego celibatu go nie irytowała.

Gdy Castiel powiedział Alfiemu, że ma urodziny, ten był trochę zły, że nie powiedział mu wcześniej. Dla Castiela najważniejsze było jednak to, że zgodził się przyjść na obiad. A że wcześniej Castiel miał przyjść na mszę i odebrać Alfiego z kościoła? Uznał, że chyba zniesie pobyt w kościele pierwszy raz od lat.

Wrócił do domu nad ranem, bo postanowili z Alfiem poczekać na wschód słońca. Miał nadzieję na chociaż krótką drzemkę, bo nie spali z Alfiem wcale – cały czas albo rozmawiali, albo się całowali, co jakiś czas leżąc w zaskakująco komfortowej ciszy. Zaczął rozpinać kurtkę, którą pożyczył mu Dean i spojrzał z uśmiechem na Elvisa, który leżał rozłożony na jego poduszce tak, jakby chciał pokazać, że ta poduszka należy już do niego, a nie do jego właściciela.

— Cześć — Castiel usłyszał za sobą nieśmiały głos Deana, przez co prawie podskoczył ze strachu.

Obrócił się w jego stronę, nieco spanikowany, ale szybko się uspokoił. Ciężko byłoby się nie uspokoić widząc ten uroczy uśmiech na twarzy Deana. Zaskakujące jak przez ten uśmiech Castiel nie zwrócił uwagi na to, że Dean przyszedł do niego praktycznie nagi – miał na sobie tylko bieliznę.

— Czy ty w ogóle spałeś? — spytał Castiel, bo nie pamiętał, kiedy ostatnio Dean wstawał w weekendy tak wcześnie. Już przychodząc do niego w dzieciństwie nauczył się, aby nie robić tego przed jedenastą – teraz było przed ósmą, a Dean wstawał w niedziele zazwyczaj po dziesiątej, bo od dzieciństwa nic się w tej kwestii nie zmieniło.

— Nie — odparł Dean, zza pleców wyjmując niezbyt estetycznie owinięte papierem, niewielkich rozmiarów pudełko, które podał Castielowi. — Wszystkiego najlepszego, stary. 

Castiel uśmiechnął się i przytulił Deana, który momentalnie go objął. Może to mogło wydawać się ckliwe, ale Castiel uwielbiał te chwile, w których przytulał się z Deanem i gdy ten kładł głowę na jego ramieniu. Nie był nawet pewien czemu tak bardzo to lubił – chyba brało się to z tego, że w czasach, gdy się w nim podkochiwał, zaczęły towarzyszyć temu bardziej intensywne emocje i tak już zostało. 

— Dziękuję — powiedział cicho, a na twarzy Deana pojawił się szeroki uśmiech. I nie chodziło tylko o fakt, że Castiel podziękował mu za prezent, ale o ton jego głosu, co do którego teraz miał pewność, że był szczęśliwy, co oznaczało, że randka z Alfiem poszła dobrze.

Odsunęli się od siebie, a Dean wciąż się uśmiechał. Castiel zmarszczył brwi i spojrzał na przyjaciela nieco niepewnie.

— Co? — spytał zdezorientowany, odkładając prezent na komodę. Dawno temu wypracowali z Deanem zasadę, że nie otwierają prezentów przy sobie.

— Opowiadaj jak było — poprosił, siadając na łóżku Castiela.

Castiel zdjął kurtkę Deana i spojrzał na przyjaciela z łagodnym uśmiechem.

— Chyba dobrze — stwierdził.

Dean uniósł brwi, patrząc na przyjaciela nie do końca rozumiejąc.

— "Chyba"?

Castiel westchnął.

— Jest trochę inny niż sądziłem, podobny do mnie — wyznał. — Boję się, że nie jestem dla niego wystarczająco silny.

— Okej, spójrz mi w oczy — przerwał mu Dean, a Castiel, chociaż niechętnie, spojrzał w oczy przyjaciela. — Jesteś cholernie silny, Cas. Możesz w to nie wierzyć, ale jesteś silniejszy ode mnie. 

Castiel zaśmiał się cicho. On silniejszy od Deana? Dobry żart. Przecież Dean zawsze był dla niego idolem jeśli chodziło o bycie męskim i silnym. 

— Gadasz głupoty przez to, że nie spałeś.

— Nie, Cas — powiedział stanowczo. — To, że tłumię uczucia w sobie i ich nie uzewnętrzniam przy innych, wcale nie oznacza, że jestem silny. Siłą mężczyzny jest to, że nie boi się płaczu i przede wszystkim nie boi się być sobą. Ty taki jesteś, Cas.

— Przecież jesteś sobą — powiedział nieco zagubiony, bo nie rozumiał do czego Dean zmierza.

Dean uśmiechnął się nieśmiało.

— Jak mam być sobą, skoro nawet nie wiem kim jestem? — spytał lekko rozgoryczony, a Castiel spojrzał na niego zaniepokojony. Dean nigdy wcześniej o tym nie myślał, bo nie widział w tym żadnego celu, ale że minionej nocy nie potrafił zasnąć, bo wolał nasłuchiwać powrotu Castiela, aby wiedzieć, gdy ten wróci do domu, jego myśli poszły w tym kierunku i nie do końca rozumiał dlaczego. To dało mu naprawdę dużo czasu do przemyśleń i niezbyt podobał mu się ich rezultat. — Od śmierci mamy do przyjazdu tutaj priorytetem był Sam, ty byłeś na drugim miejscu. O siebie prawie nie dbałem. Teraz jest inaczej. Sam ma Jess, więc nie muszę dbać o niego jak kiedyś. Zostało mi dbanie o ciebie, chociaż wygląda na to, że znalazł się ktoś, kto mnie odciąży. Zaraz skończę trzydziestkę, a dopiero zaczynam odkrywać siebie. Powinienem to zrobić dawno temu. 

— I co ci wychodzi z tego odkrywania siebie? — spytał Castiel, siadając na łóżku obok Deana.

O ile Elvis zignorował fakt pojawienia się Deana na łóżku to faktu pojawienia się Castiela zignorować nie potrafił i szybko wdrapał się na kolana właściciela, domagając się uwagi. Castiel błyskawicznie zaczął go głaskać.

— Na razie niewiele — przyznał Dean, bo nie chciał o tym rozmawiać. Im dłużej myślał o tym wszystkim, tym bardziej nienawidził samego siebie. — Opowiedz coś więcej. Jesteście razem z Alfiem? 

Castiel spojrzał na Deana poważnym spojrzeniem, w którym Dean dostrzegł zmartwienie. Nie dziwił się Castielowi, że się martwi, ale naprawdę nie był w stanie o tym rozmawiać. Jeszcze nie teraz. Był zagubiony, miał głupie myśli – to wszystko.

— Czemu zmieniasz temat?

— Bo nie chcę jeszcze o tym rozmawiać — westchnął. — Ale chętnie posłucham o tym jak minął tobie wieczór.

Castiel skinął słabo głową. Gdyby nie znał Deana, naciskałby na niego. Ale znał go aż zbyt dobrze i dlatego wiedział, że musi odczekać – jeśli Dean będzie chciał o tym porozmawiać, przyjdzie do niego.

— Rozmawialiśmy.

Dean zmarszczył brwi.

— Tylko rozmawialiście?

— I całowaliśmy się.

— A seks? — spytał, na co Castiel pokręcił głową, zaskakując tym Deana. — Czemu nie?

— Powiedziałem, że Alfie jest inny niż sądziłem, Dean.

Dean spojrzał na Castiela nieco zbity z tropu.

— I co? Że niby jest prawiczkiem? — spytał żartobliwie, ale poważna mina Castiela sprawiła, że już nie było mu do śmiechu. — Chrzanisz!

Castiel westchnął. Wiedział, że Dean zareaguje w ten sposób. Dla kogoś, kto miał w życiu setki dziewczyn, bycie prawiczkiem w wieku dwudziestu-paru lat było czymś wręcz niewyobrażalnym.

— Wiem, że to dziwne, że nikogo nie miał — przyznał. — Ale zapunktował tym u mnie.

— Brak doświadczenia ci imponuje?! — spytał, niedowierzając w to, że Castielowi imponowało bycie prawiczkiem. Szybko doszedł do wniosku, że to było do przewidzenia – Alfie był synem pastora. Czego się spodziewał? — W tym wieku to jest niepokojące, Cas.

— Dean, pomyśl raz jeszcze — poprosił. — Po pierwsze, co to za różnica czy miał kogoś wcześniej, czy nie? Po drugie, jeśli jest prawiczkiem i z nikim nie uprawiał seksu, nie może mieć AIDS. 

— I? — spytał niepewnie, a Castiel westchnął. Czy to nie było logiczne?

— Nie muszę się bać, że go stracę. Nie w ten sposób. 

W tym momencie Dean zrozumiał, że faktycznie to mogło być coś dobrego. Jeśli Alfie był czysty, nie mógł być chory i nie mógł zarazić Castiela.

— I nie będziesz potrzebował prezerwatyw — dodał.

Castiel miał ochotę krzyknąć. Naprawdę miał nadzieję, że relacja Deana z Lisą nie ogranicza się z jego strony tylko do seksu, bo jeśli tak było to dość szybko się rozwiodą i szkoda byłoby mu ich dziecka, jeśli zdąży się do tego czasu urodzić.

— To nie jest istotne, Dean. Nie stracę go. Nie muszę się zastanawiać "a co jeśli jest chory i jeszcze o tym nie wie?". Nie chcę się tak bać. Nie zniósłbym czegoś takiego po raz drugi. 

— Więc czemu masz wątpliwości, że nie jesteś wystarczająco silny? Wystarczy, że będziesz go kochał, tak?

Castiel westchnął i pokręcił głową.

— Bo gdy leżał w moich ramionach, odsłonił się. Bardzo. Chcę go zabrać od ojca, Dean, a boję się, że nie dam rady. Boję się, że dam mu nadzieję i złamię mu serce.

— Cas, jesteś ostatnią osobą na tym świecie, która złamałaby komukolwiek serce — stwierdził, po czym uznał, że jest osoba, której Castiel złamał serce, wiec postanowił poruszyć ten wątek, zanim zrobi to jego przyjaciel, robiąc z tego swoją linię obrony. — Dobra, może złamałeś serce Meg, ale to była inna sytuacja. Gdybyś wtedy wiedział, że jesteś gejem, nie doszłoby do tego. Masz dobre serce, Cas. Czasem mam wrażenie, że zbyt dobre. Nie znam Alfiego zbyt dobrze, ale widziałem wczoraj jak na ciebie patrzy. On doceni twoje dobre serce, Cas.

Castiel spojrzał na przyjaciela zagubiony.

— Czy to nie ty jeszcze wczoraj odradzałeś mi tej randki?

— Tak, ale wtedy nie widziałem was razem, mogąc przeanalizować to pod tym kątem — stwierdził. — Pasujecie do siebie. Jesteś przez niego szczęśliwy. Zasługujesz na szczęście, Cas. 

Castiel odpowiedział mu jedynie uśmiechem. Chciałby, żeby Dean miał rację, bo chciał, aby wyszło mu z Alfiem, bo przy nim nie musiał udawać – mógł być sobą i czuł się z tym komfortowo. Chciał być z kimś, z kim czuje się w ten sposób.

— Dam ci się zdrzemnąć — powiedział Dean, klepiąc Castiela po ramieniu. — Jakby co, będę w kuchni.

— Dean? — zatrzymał go, gdy przyjaciel wstał. Dean spojrzał na niego pytająco. — Gdybyś chciał pogadać, jestem tu. Wiesz o tym?

Dean przytaknął.

— Wiem, dzięki, Cas — odpowiedział z nieco sztucznym uśmiechem. — Trzymaj się.

Gdy Dean wyszedł, Castiel wstał do komody, na której zostawił prezent i otworzył go. W środku był walkman i dwie kasety, które, sądząc po podpisie, Dean zmontował sam. Uśmiechnął się lekko i spojrzał raz jeszcze na drzwi, którymi wyszedł Dean. Postanowił, że zrobi wszystko, aby Dean był szczęśliwy, bo, cokolwiek się nie stanie, już zawsze będzie jego najlepszym przyjacielem. I na ważne co się stanie, wierzył, że będą mieli siebie nawzajem. To, co zbudowali przez dwadzieścia lat było zbyt silne, aby cokolwiek to zniszczyło.

Chyba dlatego stwierdził, że zamiast krótkiego snu, woli spędzić ten czas z Deanem. Zastał go w kuchni, krzywiącego się na łyk kawy.

— Niedobra? — spytał Castiel.

— Gorąca — odparł Dean. — Kocham kawę, ale to miłość nieodwzajemniona.

— Czemu? 

— Suka poparzyła mi język.

Castiel uśmiechnął się i zerknął na Deana łagodnie.

— Jajecznicy? — zaproponował.

— Tak, proszę — odpowiedział.

Dean nie mówił tego głośno, bo jak powiedział Castielowi – trzymał emocje dla siebie, ale był szczęśliwy z faktu, że Castiel przyszedł za nim do kuchni, mimo że był zmęczony. To niby nie był duży gest, ale dla Deana znaczył naprawdę dużo.

A/N

5.03.2021 (1)

Krótka informacja: rozdziałów ostatecznie będzie 24-25. Mam nadzieję na jeszcze jeden dzisiaj i przynajmniej 2 kolejne w weekend.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro