17. I guess I misjudged love between a father and his son
Things we never said come together
The hidden truth no longer haunting me
Tonight we touched on the things that were never spoken
That kind of understanding sets me free
~ Elton John, "The Last Song"
(autor: Bernie Taupin)
***
Castiel musiał przyznać, że było coś wyjątkowego w stukaniu się butelką piwa z ojcem, ze świadomością, że ten ojciec akceptuje to, że jego jedyny syn jest homoseksualistą. Od śmierci Micka Castiel bardzo rzadko się uśmiechał – to była jedna z tych rzadkich chwil.
Nie lubił się mylić, ale w tym wypadku naprawdę cieszył się z faktu, że się pomylił. Pomylił się, sądząc, że rodzice go nie zrozumieją i nie pokochają jego prawdziwej wersji. Podejrzewał, że mama mogłaby to zaakceptować, ale nie wierzył, że tata mógłby zrobić to samo. Za słabo ocenił jego ojcowską miłość.
— Za to, że wreszcie zdobyłeś się a odwagę — powiedział ojciec, unosząc butelkę. Castiel uśmiechnął się łagodnie i zrobił to samo. — I za brak AIDS — dodał szybko, dopiero po tym upijając łyk piwa.
Castiel uważał za wręcz nierealne to, że po serii tragedii, przeplecionych zaledwie jedną dobrą rzeczą, życie stopniowo wyglądało coraz lepiej. Tak właściwie, gdyby nie ciągłe poczucie straty, czułby się szczęśliwy. Prawie czuł się szczęśliwy, ale pożerało go poczucie winy, bo nie uważał, że powinien być szczęśliwy tak szybko po śmierci Micka.
— Kiedy się domyśliłeś? — spytał Castiel, zaciekawiony po czym jego tata poznał jego orientację.
Pięćdziesięcioletni brunet o brązowych oczach, cierpiący na lekką nadwagę, którą podkreślał fakt, że z górnej części garderoby miał na sobie już tylko koszulkę na ramiączka pełniąca rolę bielizny, zamyślił się na moment, próbując sobie przypomnieć, kiedy to tak właściwie było.
— Chyba gdy skończyłeś sześć lat — stwierdził, a Castiel spojrzał na niego zaintrygowany. Jakim cudem zarówno mama i tata wiedzieli to o wiele wcześniej niż on? — Było to szkolne przedstawienie. Nauczycielka chciała, żebyś grał księcia, ale ty uparłeś się, że będziesz grał wróżkę. Żaden zwykły chłopiec nie wybrałby roli wróżki nad rolę księcia. Potem wypatrywałem tylko kolejnych sygnałów.
Castiel poczerwieniał lekko z zażenowania. Pamiętał tamto przedstawienie, bo przez nie zaprzyjaźnił się z Deanem – inni chłopcy zaczęli się z niego śmiać, a Dean uznał to za odważne.
— Czyli oboje wiedzieliście na długo przede mną — podsumował niepewnie. Wciąż nie potrafił tego pojąć. — Jak to możliwe?
— To nie było ciężkie. — Do rozmowy wtrąciła się matka, siedząca tuż obok. — Wyróżniałeś się na tle innych chłopców.
— Co nie znaczy, że nie liczyliśmy na to, że Dean sprawi, że się zmienisz — wyznał ojciec. —Byłoby ci łatwiej, gdybyś wolał dziewczyny.
Castiel przygryzł wargę. Był tego całkowicie świadomy.
— Wiem — przyznał cicho. — I Deanowi prawie się udało. Naprawdę wierzyłem, że kocham Meg.
— Są różne rodzaje miłości, synu — stwierdził ojciec, kładąc dłoń na jego ramieniu. — Mogłeś ją kochać, ale nie w ten sposób.
Castiel przytaknął, bo to chyba była prawda – mógł kochać Meg, ale nie romantycznie. Przecież Dean kochał go jak brata – może on kochał w ten sposób Meg? Może pokochał ją jak siostrę i dlatego postanowił dać im szansę?
— Żałuję tylko, że ją zraniłem — wyznał cicho. — Była miła. Nie wydała mnie.
— I była trochę władcza — zauważyła mama, na co Castiel skinął lekko głową. — Trochę podobna do Deana, prawda? Z charakteru.
Castiel przytaknął, przygryzając lekko wargę.
— Chyba lubię poczucie, że ktoś jest silny — wyznał.
— To tłumaczy zauroczenie Deanem i związek z dwa razy starszym wykładowcą — westchnął. — Naprawdę potrzebujesz kogoś silniejszego od ciebie?
Castiel zamyślił się. Nie był tego pewien.
Dean był prawdopodobnie najsilniejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek poznał – będąc obok niego, czuł się pewniej. Dawno temu odkrył, że obecność Deana wpływa na jego charakter – był przy nim pewniejszy siebie. Ale byli tylko przyjaciółmi. Chociaż kochał Deana jak brata, a kiedyś czuł coś romantycznego, nie wyobrażał sobie, aby mieli być razem i wcale nie chodziło o to, że Dean był heteroseksualny i miał żonę – Castiel podejrzewał, że zbyt często by się kłócili, aż wreszcie zacząłby ulegać Deanowi.
Tak samo jak ulegał Mickowi – czuł się przy nim tak pewnie, że tracił czujność. Zmieniał się jego charakter, nie był tak stanowczy i pewny siebie jak wcześniej wykreowała to jego przyjaźń z Deanem. To nie było tak, że Mick go terroryzował czy był toksyczny – po prostu Castiel czuł się przy nim jak przy drugim ojcu, momentami znowu czując się jak dziecko, które nie musi się o nic martwić. Nie czuł tego, gdy byli już tylko przyjaciółmi – wtedy znowu zaczął czuć się silniejszy.
Może więc wcale nie potrzebował do związku kogoś takiego? Może przyjaźń z silniejszymi była dla niego dobra – wzmacniała go, ale związek już nie? Może powinien poszukać czegoś innego? Spróbować związać się z kimś kompletnie innym? Może wyszłoby mu to na dobre.
— Czuję się wtedy bezpieczniej — wyznał niepewnie, bo wiedział, że mimo tego, że faktycznie czuł się bezpiecznie w takim związku, niekoniecznie było to dla niego idealne rozwiązanie. Może dlatego tak bardzo polubił Alfiego? Bo był kompletnie inny niż Dean i Mick? Bo mimo, że potrafił się troszczyć, wcale nie był silny i sprawiał, że Castiel chciał zadbać też o niego? Chciał bronić Alfiego – nikogo innego nie chciał chronić tak bardzo jak jego, nawet Meg, bo ona była w stanie z wieloma sprawami poradzić sobie sama.
— A może warto byłoby spróbować z kimś słabszym? — zaproponowała mama. — Wtedy to ty byłbyś tym silniejszym, chciałbyś go chronić i czułbyś się bezpiecznie, nawet będąc samemu.
Castiel był pod wrażeniem tego, że jego mama tak szybko doszła do tych samych wniosków co on. Z drugiej strony nie powinno go to dziwić – byli do siebie podobni, więc podobne myślenie nie powinno dziwić.
— Nigdy wcześniej nie myślałem o tym w ten sposób, ale możesz mieć rację — przyznał.
— Ja też tak nie myślałam, dopóki nie poznałam twojego taty — wyznała. — Wydawało mi się, że potrzebuję kogoś silnego, a potrzebowałam jedynie kogoś, kto faktycznie mnie pokocha. Miłość sama w sobie jest wystarczającą siłą.
— Twoja mama ma rację — odparł ojciec. — Nie myśl o tym, kogo chcesz, a kogo potrzebujesz. A biorąc pod uwagę, że jesteś bardzo podobny do mamy, też możesz potrzebować kogoś delikatniejszego. I wierzę, że prędzej czy później kogoś takiego znajdziesz.
— Chyba już znalazłem — wyznał niepewnie, uśmiechając się przy tym nieśmiało.
Rodzice spojrzeli na niego zainteresowani.
— I niczego nie mówiłeś? Opowiadaj.
Castiel wyprostował się i spojrzał na nich. Dziwnie było móc z nimi o tym porozmawiać, ale było to miłe. Ledwie godzinę temu mówił im o Micku i fajnie było w końcu móc zwierzyć się o tym komuś innemu niż Alfiemu – Dean był średnim słuchaczem jeśli chodziło o sprawy związane z Mickiem. Czuł ciepło na sercu, mogąc rozmawiać z rodzicami o tym, że podoba mu się jakiś chłopak.
— Ma na imię Alfie — zaczął. — Jest dwa lata młodszy. Poznaliśmy się w klubie, w którym pracuje jako barman. To nie klub dla gejów, więc długo nie wiedzieliśmy o orientacji tego drugiego, ale chyba obaj mieliśmy nadzieję. Był wściekły, gdy pomyślał, że mógłbym lubić w ten sposób kobiety, długo nie chciał ze mną rozmawiać — zrobił krótka pauzę, nie chcąc za bardzo rozwijać ich głupiego konfliktu. O ile można było nazwać to konfliktem. — Jest uroczy. Naprawdę słodki. Dużo mi pomógł w ostatnich dniach.
— No to mamy kandydata na zięcia, skarbie — mężczyzna zwrócił się do żony.
— Nikt nam nie udzieli ślubu — zauważył niepewnie Castiel, a ojciec położył dłoń na ramieniu syna i spojrzał mu w oczy.
— Zapamiętaj moje słowa i poczekaj. Część Wisconsin akceptuje już konkubinaty u gejów, a to prawie jak małżeństwo. To dopiero początek. Dożyj emerytury, a na pewno za niego wyjdziesz. Chociaż mam nadzieję, że wprowadzą to szybciej, bo chciałbym być na ślubie syna.
Castiel uśmiechnął się nieco onieśmielony. Te słowa taty naprawdę dużo dla niego znaczyły.
— Najpierw musiałbym się z nim umówić — powiedział cicho, a ojciec spojrzał na niego jak na kretyna.
— Na co czekasz? — spytał niedowierzająco.
Castiel pokręcił lekko głową, bo nie wyobrażał sobie teraz związku z Alfiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Chyba nie potrafiłby iść z nim do łóżka i w trakcie nie zacząć płakać, a nie chciał robić tego Alfiemu.
— Mick zmarł ledwie tydzień temu...
— Po pierwsze — zaczął stanowczym tonem — nie byliście razem przez ostatnie trzy lata jego życia. Po drugie, jeśli cię kochał, chciałby, żebyś był z kimś szczęśliwy.
— Wiem, że tego chciał. Kazał mi to obiecać — wyznał. — Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale Alfiego nie było już wtedy w moim życiu po tamtym nieporozumieniu. Nie sądziłem, że jeszcze go zobaczę. Spotkaliśmy się ponownie dopiero dzień po śmierci Micka. Jakby mi go zesłał.
— No widzisz. To w czym problem?
Castiel westchnął. Po co mówił im o Alfiem? Teraz będą go męczyć.
— Nie wiem czy jestem gotowy na poważny związek.
Ojciec spojrzał na niego poważnie, a Castiel był zaskoczony troską, którą w tym momencie dojrzał w jego oczach.
— Nie musisz się od razu cały angażować. Możecie działać powoli. Dobrze by było, żebyś kogoś miał.
— Mogę mieć go jako przyjaciela.
— Albo jako przyjaciela, z którym się całujesz — stwierdził, znowu upijając piwa.
— Tato... — jęknął zrezygnowany Castiel.
— Kochasz go? — spytał ojciec, a Castiel zrozumiał jak ważne jest to pytanie. Nie potrafił go okłamać.
— Tak.
Mężczyzna uśmiechnął się na tą odpowiedź. Naprawdę chciał, aby jego syn miał kogoś, kogo będzie kochał ze wzajemnością. Nie znał tego Alfiego, ale chciał wierzyć, że będzie tym kimś dla Castiela. A kiedy już nim zostanie, z przyjemnością go pozna.
— Więc jak tylko wrócisz do San Francisco, masz się z nim umówić.
Castiel uśmiechnął się ironicznie. Nie wróci tam jutro czy pojutrze – wierzył, że przez kolejne dni tata zdąży o tym zapomnieć.
— Przez dwa tygodnie i tak o tym zapomnisz.
— Zostajesz na dwa tygodnie? — spytała matka, zaskoczona tym, że syn mógłby zostać tak długo. Nawet na Święta tyle nie zostawał.
Castiel pokręcił głową.
— Półtorej. Podróż jest długa.
— Gwarantuję ci, że nie zapomnę — obiecał ojciec, który w końcu miał okazję dojść do słowa. — Będę dzwonił codziennie aż się z nim umówisz. A potem będę cię męczył, żebyś go z nami poznał.
— Łatwiej byłoby gdybyście to wy przyjechali do San Francisco.
Rodzice Castiela spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
— Niedługo masz urodziny — zauważył ojciec. — Przyjedziemy.
Castiel spojrzał na niego kompletnie zdezorientowany.
— Mam urodziny dwa dni po tym jak stąd wyjadę — zauważył.
— To wyjedziemy wszyscy razem dwa dni wcześniej i poznasz nas z tym swoim Alfiem.
— On nie jest mój, tato.
— Jeszcze — poprawił go. — Jeszcze nie jest twój.
Poklepał syna po ramieniu, a Castiel oblizał niepewnie wargę.
Może jego ojciec miał trochę racji? Może mógłby zacząć z Alfiem już teraz i działać powoli? Przecież nie musieli od razu iść do łóżka. Alfie i tak wyglądał na takiego, który wolał działać powoli.
Mick nie chciałby, żeby był smutny. Alfie mógł dać mu szczęście. Wierzył, że Mick by to poparł. A skoro jego rodzice też to popierali, co mu szkodziło?
Pobyt w domu rodzinnym był dla Castiela wręcz uzdrawiający. Przez kolejne dni dużo rozmawiał z rodzicami, spędzali wspólnie wieczory, chodzili z tatą na męskie spacery. To wszystko sprawiło, że zrozumiał, że wciąż może żyć. Mógł żyć w miarę normalnie i wiedział, że Mick tego właśnie by chciał. Żałował tylko, że Mick nie zdołał ich poznać.
Podróż powrotna do San Francisco nie była już taka spokojna jak ta do Kansas – Castiel nie mógł spędzić jej w ciszy, bo jego rodzice stale o coś pytali. Zupełnie jakby minione dziewięć dni to było dla nich zbyt mało.
Nie żeby się nie cieszył, bo naprawdę był szczęśliwy z faktu jak obecnie wyglada jego relacja z rodzicami, ale czuł, że to wszystko zmieniło się trochę zbyt szybko – jeszcze dwa tygodnie temu był pewien, że rodzice nie zaakceptują jego orientacji, a dzisiaj siedzieli w pociągu i korzystając z faktu, że mają cały przedział dla siebie, cicho rozmawiali o jego homoseksualnym życiu w San Francisco.
Chciał być im bardziej wdzięczny niż już był, bo ilu homoseksualistów mogło liczyć na takie wsparcie ze strony rodziców? Zdecydowanie nie była to większość. Nie wiedział jednak, jak powinien to zrobić. Jak okazuje się wdzięczność rodzicom? Musiał się tego nauczyć. I przede wszystkim chciał się tego nauczyć.
A/N
24.02.2021 (1)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro