11. She won your heart with a fatal charm
I remember when we had such fun and everything was fine
I remember when we use to have a good time
Partners in crime
Tell me that's all in the past and I will gladly walk away
Tell me that you're happy now
Turning my back
Nothing to say
~ Wham!, "Young Guns (Go For It!)"
(autor: George Michael)
***
Castiel kochał Deana. Dean był mu bliższy niż rodzina, był jak odrobinę starszy brat, którego nigdy nie miał i uwielbiał go za to. Ale nienawidził, gdy Dean miał go za idiotę.
— Powiesz wreszcie, gdzie wczoraj byłeś? — spytał, gdy wrócił do domu i dla odmiany zastał tam Deana, a nie puste mieszkanie, jak dzień wcześniej.
Dean westchnął i spojrzał na Castiela.
— Sprawa służbowa — skłamał, a Castiel spojrzał na niego jakby wiedział, że kłamie.
— W garniturze w twoim zawodzie? Dean...
— Jakaś sieć chce nas wykupić, Bobby nie umie negocjować, ja mam gadane, więc wysłał mnie. Musiałem iść w garniturze.
Castiel pokręcił głową. Ciężko było mu uwierzyć w jakąś sieć złomowisk, chcącą wykupić złomowisko, na którym pracował Dean, szczególnie teraz – sytuacja gospodarcza w kraju była trochę lepsza, ale miną lata nim wszystko wróci do normy.
— A co z tą dziewczyną w twoim samochodzie?
Dean spojrzał na niego zaskoczony. Nie miał pojęcia jakim cudem Castiel zobaczył Lisę, ale to zmieniało faktu, że wolał go okłamać do czasu, aż nie będzie pewien co z tego wyjdzie – nie chciał niepotrzebnych nerwów.
— Jaką dziewczyną w moim samochodzie? — spytał, udając, że nie wie, o czym Castiel mówi.
— Gdy wychodziłem rano do pracy w twoim samochodzie była dziewczyna.
— Nie, nie było żadnej dziewczyny. Musiałeś pomylić samochody. — Wiedział, że sprawa prędzej czy później się wyda, szczególnie, jeśli uda mu się z Lisą, ale postanowił się tym na razie nie przejmować.
— Dean, nie masz Oldsmobile'a ani Cavaleria, niewiele osób ma Impalę. W tym bloku nikt.
— To coś ci się przewidziało. Nie było tam żadnej dziewczyny.
Castiel wiedział, że Dean go okłamał – znał go na tyle dobrze, aby wiedzieć to od razu. Nie lubił kłócić się z Deanem i mieć świadomość sekretów, ale odpuściłby puszczając to w niepamięć, gdyby to była jednorazowa sytuacja. Tyle, że to nie była jednorazowa sytuacja.
Dean zaczął unikać wyjść do klubu, a jeśli już Castielowi udało się go zmusić do tego, aby jednak spędzili razem wieczór poza domem, Dean ani trochę nie przypominał starego siebie – nawet z nikim nie tańczył, a co dopiero mówić o czymkolwiek więcej. Na pytanie przyjaciela czy kogoś ma, bo ta myśl wydawała się Castielowi oczywista, Dean odpowiedział, że Castiel chyba oszalał, skoro tak myśli i już nigdzie razem nie wyszli – Dean ciągle się wykręcał, albo wracał do domu bardzo późno, czasem nad ranem. Zdarzało im się wypić po piwie w domu, ale towarzyszyła temu niezręczna cisza.
Castiel nie był pewien czy jeszcze w ogóle się przyjaźnią.
Granicą wytrzymałości Castiela była informacja, którą otrzymał od Deana pół roku po rzekomej nieistniejącej dziewczynie w jego aucie – wziął dwa dni urlopu w czwartek i piątek, więc w środę wieczorem wyjeżdżał rzekomo do Doliny Kalifornijskiej, a wrócić miał późno w nocy niedzielę. Podobno jechał na wakacje. Rzekomo sam, chcąc sobie wszystko poukładać. Castiel nie uwierzył mu ani przez krótki moment, ale odpuścił temat – nie potrzebował kłótni.
Castiel czuł się w tym wszystkim coraz gorzej. Jego przyjaźń z Deanem umiera i nie wiedział, co zrobić, aby było lepiej, a na to wszystko nakładało się to, że Mick był coraz słabszy, przez co Castiel miał ochotę płakać za każdym razem, gdy go widział. Zmienili z Mickiem lokal, uznając, że w Colossus nawiązanie przyjaźni graniczy z cudem i postanowili spróbować w Cat Club. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo grono bliższych znajomych Castiela zasiliła Charlie Bradbury. Castiel podszedł do niej niepewnie, bo zapamiętał ją z próby poderwania jej przez Deana, co dawało mu pretekst do zagadania. Podkreślił, że nie jest jak Dean i zapytał czy do nich dołączy. Dołączyła i tak już zostało.
Castiel znalazł w Charlie bratnią duszę – dziewczyna też przyjechała tu z innego stanu z nadzieją na spokojniejsze życie, też nie zdradziła rodzicom prawdy o sobie, też miała problem z nawiązywaniem przyjaźni, które trwałyby dłużej niż kilka dni. Chyba już po pierwszym wieczorze oboje wiedzieli, że stali się dla siebie nawzajem najlepszymi przyjaciółmi i chociaż Castielowi ciężko było to przyznać, Charlie zaczynała zastępować mu Deana i po miesiącu przyjaźni, po tym gdy jako jedyna wspierała go, gdy Mick trafił do szpitala, był pewien, że to będzie dobra przyjaźń. Charlie stała się wtedy przyjaciółką, na którą naprawdę mógł liczyć.
Taki obrót spraw ucieszył Micka, bo świadomość, że Castiel nie zostanie sam po jego śmierci, była bardzo budująca. A czasu miał coraz mniej – odkąd zaczęli pracować z Castielem nad jego pozycją w firmie, Mick czuł, że jest coraz gorzej, ale nie mówił tego, bo nie chciał martwić Castiela bardziej niż to konieczne. I tak zmartwił go, gdy pod koniec czerwca znalazł się w szpitalu w stanie, z którego niewielu dawało mu szansę przeżycia. Ale przeżył i teraz było lepiej. Mogłoby się wydawać, że to dobry zwiastun, ale Mick za dużo słyszał o tym jak działa AIDS, aby mieć nadzieję na to, że dożyje Świąt – jeśli komuś się polepszało to tylko po to, aby niedługo później gwałtownie się pogorszyło i to gwałtowne pogorszenie zawsze prowadziło do jednego –do nieuniknionego końca.
Mick zastanawiał się nawet nad tym, aby wrócić do Anglii, do rodziców. Rodziców, którzy byli pewni, że jego słowa o byciu homoseksualistą chorym na AIDS to mało śmieszny żart. To by wszystko ułatwiło – zmniejszyłoby koszty transportu ciała, bo Mick wiedział, że zostanie pochowany w Anglii, a Castiel nie musiałby patrzeć na to, co robi z nim AIDS pod sam koniec. Ale nie potrafił zostawić Castiela. Chciał być przy nim najdłużej jak tylko mógł, szczególnie, że Castiel prawie codziennie powtarzał mu, że będzie przy nim do końca. Nie miał serca powiedzieć mu, że wyjeżdża i go tu zostawia.
— Na pewno nie chcesz wracać do domu? — spytał Mick, gdy Castiel stwierdził, że pójdzie po kolejne piwo dla całej trójki.
— Nie mam zamiaru słuchać jego historyjek o tym jak było na wyjeździe, jeśli w ogóle był jakikolwiek wyjazd. Poza tym niech pozna jak to jest wracać do pustego domu — powiedział podirytowany, ale naprawdę miał dość tej sytuacji. Nie pamiętał, kiedy ostatnio Dean wrócił do domu przed nim, a aktualnie kończył pracę wcześniej niż on.
— Powinniście porozmawiać.
— Nie mamy o czym, Mick. Zmienił się. Gdyby było go stać na własne mieszkanie, już by się wyprowadził. Nie jesteśmy już przyjaciółmi tylko współlokatorami.
— Musi mieć jakiś powód, dla którego się zmienił — stwierdziła Charlie. — Przychodził tu z tobą, wyglądaliście na zgranych. Tak zgranych, że byłam prawie pewna, że między wami jest coś więcej niż przyjaźń. Naprawdę chcesz rezygnować z przyjaźni z Deanem?
Castiel westchnął i spojrzał na Charlie niepewnie, trochę jakby się bał. Bo bał się tego, że będzie inaczej na niego patrzyła, jeśli nie będzie walczył o swoją przyjaźń z Deanem. Tyle, że on po prostu nie miał siły, aby o tę przyjaźń walczyć.
— Nie wiem co robić. Nie chce ze mną wychodzić. Jeśli razem pijemy to w domu i praktycznie w ciszy. Nie rozmawia ze mną. Ostatnio chciałem sprawdzić czy słucha, więc zacząłem mówić o pszczołach. Nie słuchał mnie. Nie wiem czy mnie słuchał, gdy ze łzami mówiłem mu, że Mick może umrzeć.
— Mogę robić za mediatorkę — zaproponowała, a Castiel spojrzał na nią zaskoczony taką propozycją.
— On cię nie zna — zauważył.
— To pozna.
Castiel pokręcił głową i zamarł, kątem oka dostrzegając Deana. Dean był w klubie. Powinien się cieszyć, bo to mogło oznaczać coś dobrego – jego powrót do starych zwyczajów, powrót do ich wspólnych dobrych czasów. Tyle że Dean nie był sam – był z jakąś dziewczyną. Obejmował ją i oboje przywitali się z barmanem. Dziewczyna pokazała coś na dłoni. Castiel dałby sobie uciąć ręce i nogi, że była to ta dziewczyna, która rzekomo mu się przewidziała.
Obserwował jak ta dwójka się całuje i jak Dean na nią patrzy – to nie był ten wzrok, który Dean miał, gdy podrywał dziewczyny na jedną noc. Tu było coś więcej i widział to nawet z odległości kilku metrów.
Może nie postąpił rozsądnie, ale emocje wzięły górę, gdy zobaczył, że ta dwójka idzie na parkiet i dzięki zmniejszeniu się odległości, nabrał pewności, że to ta dziewczyna, którą widział tamtego poranka w Impali Deana – miał pamięć do twarzy. Dean patrzył na Lisę jakby był nią kompletnie oczarowany. To nie była przygoda na jedną noc – to był ktoś więcej.
Ruszył w ich stronę i szarpnął przyjaciela za ramię.
Dean zamarł, widząc Castiela. Nie spodziewał się go tutaj.
— Przedstawisz nas sobie? — spytał ostro Castiel, starając się ukryć swoje rozgoryczenie.
Dean przygryzł wargę, bo ton głosu Castiela i wyraz jego twarzy świadczył o tym, jak bardzo go zranił. Ranienie Castiela było ostatnim, czego chciał. Nie chciał go ranić. Wiedział, że przez ostatnie miesiące oddalił się od niego, bo skupił się na Lisie, ale to nie oznaczało, że Castiel przestał się liczyć.
— Przepraszam cię, zaraz wracam — zwócił się do Lisy i pociągnął Castiela w stronę baru, gdzie obaj usiedli. Dean miał nadzieję, że Castiel nie zrobi mu większej awantury w miejscu publicznym. — Co tu robisz?
— Szukam znajomych, skoro ty masz mnie gdzieś, a Mick umiera — powiedział łamiącym się głosem, a Dean przygryzł wargę. Dotarło do niego, że był dupkiem.
— Nie mam cię gdzieś, Cas. A on umiera od miesięcy i nie jest gorzej...
— Gdybyś mnie słuchał, wiedziałbyś, że jest, Dean — powiedział może trochę zbyt ostro, ale naprawdę miał dość jego ignorancji. — Co się z tobą dzieje? Nigdy wcześniej mnie nie okłamywałeś. Czemu okłamywałeś mnie przez dziewczynę?
Dean westchnął. Przymknął oczy i mocniej przygryzł wargę. Nigdy nie powinien był go okłamywać w takiej sprawie – wiedział o tym, ale myślał, że tak będzie lepiej. Pomylił się, potwornie się pomylił i był za to na siebie wściekły.
— Bo nie wiedziałem jak ci to powiedzieć, a nie chciałem cię zranić — wyznał.
Castiel parsknął i spojrzał na niego niedowierzająco. Dean nawet nie potrafił go przeprosić – było gorzej niż sądził.
— Wiec odsuwasz się ode mnie i ranisz mnie jeszcze bardziej? To tą dziewczynę widziałem wtedy w Impali. Czemu mówiłeś, że mi się przewidziało? Kim ona jest, Dean?
— Obecnie? — spytał niepewnie, a Castiel przytaknął. — Moją narzeczoną. Pobieramy się pod koniec sierpnia.
Castiel poczuł się jakby ktoś uderzył go z całej siły w twarz. Wiedział, że to kiedyś nastąpi, ale czy Dean naprawdę musiał znaleźć sobie kogoś akurat teraz? W najgorszym momencie jego życia? I dodatkowo miesiącami to przed nim ukrywać? Taki z niego przyjaciel?
— Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? — spytał, starając się nad sobą zapanować. Naprawdę nie chciał uderzyć go przy tych wszystkich ludziach.
— Nie wiem — powiedział niepewnie. — Ale chciałbym, żebyś został moim drużbą...
Castiel parsknął. Tego było za wiele. Żadnego "przepraszam, że cię okłamywałem", żadnego "wybacz mi", żadnego "wiem, że to było nie w porządku" – tylko "mam narzeczoną, pobieram się, zostań moim drużbą". To zabolało Castiela. W normalnych okolicznościach pewnie ucieszyłby się, że Dean znalazł miłość i chce, aby Castiel był przy nim w tym ważnym dniu, ale teraz to nie była dla Castiela dobra wiadomość. Ta cała narzeczona, której imienia nie znał, zabierała mu Deana i zrujnowała ich przyjaźń. Dean nie potrafił go nawet przeprosić. Jak mógłby być drużbą na takim ślubie? Miałby ranić sam siebie?
— Pieprz się, Dean — powiedział i chciał odejść, ale Dean go zatrzymał.
— Cas, mówię poważnie. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, jesteś dla mnie jak brat...
— Nie okazywałeś tego przez ostatnie pół roku — przypomniał mu i już naprawdę nie potrafił zrozumieć tego, co działo się w głowie Deana. Jak mógł go okłamywać i teraz udawać, że przecież nic się nie stało. To było ogromne kłamstwo połączone z ignorowaniem swojego rzekomo najlepszego przyjaciela. Castiel nie potrafił mu tego od tak wybaczyć. — Mam cię pchać w stronę szczęścia z nią, żebyś się wyprowadził i kompletnie o mnie zapomniał? Bo obaj wiemy, że tak będzie, Dean. Wyprowadzisz się i mnie zostawisz. Będziesz miał z nią dziecko, zajmiesz się pracą i rodziną, a o mnie zapomnisz. Mick umrze...
— Cas, nie bierz mnie na litość — powiedział błagalnie Dean.
— Na litość?! — uniósł głos, ale szybko się zreflektował i zaczął mówić spokojniej. Nie potrzebował ściągać na siebie uwagi osób trzecich. — Dean, ja już od dawna nie potrzebuję twojej litości. Od kilku miesięcy pytałem co się z tobą dzieje, a ty wolałeś mnie okłamywać niż powiedzieć prawdę. Gdy mówiłem ci o moich problemach, nie słuchałeś. Mógłbym przyjść we łzach do domu, bo Mick umarł, a ty miałbyś to gdzieś. Miłość boli, Dean. Byłem głupcem, zakochując się w Micku, jestem głupcem, bo wciąż go kocham. Naprawdę chcesz to sobie zrobić?
— Cas, Sam ma żonę, a jest młodszy — przypomniał mu stanowczym tonem. — Taka jest kolej rzeczy. Nie zrozumiesz, bo nigdy nie będziesz miał żony. Ani męża. Świat ci na to nie pozwoli. Świat cię nie rozumie. Ja staram się ciebie zrozumieć. Nie atakuj mnie, proszę.
Rozpaczliwy ton głosu Deana na koniec sprawił, że Castiel na moment spokorniał. Tylko na moment.
— Naprawdę tego chcesz? Żeby cię uwiązała?
— Chcę mieć z nią dzieci, Cas.
— I jesteś z nią szczęśliwy?
— Tak, nie oświadczałbym się, gdybym nie był.
Castiel przygryzł wargę. Próbował się cieszyć jego szczęściem, ale nie potrafił.
— W takim razie cieszę się twoim szczęściem, Dean, ale nie zostanę twoim drużbą.
Dean spojrzał na niego zdezorientowany.
— Czemu nie?
— Bo to jak mnie potraktowałeś nie było w porządku i nie zamierzam ci tego zapomnieć — stwierdził i zwrócił się do barmana, prosząc go o trzy piwa.
— A jak miałem ci to powiedzieć tak, żebyś się nie wściekł, że nasza przyjaźń ulegnie zmianie? Nie mogę już z tobą imprezować i nie mogę z tobą rozmawiać o naszych związkach, bo sam powiedziałeś, że nikogo nie chcesz.
— Bo miłość to pułapka, Dean — powiedział stanowczo, bo on już raz się na tym przejechał. Chciał ocalić przed tym Deana, bo ten wydawał się być kompletnie oczarowany tą dziewczyną. Były jakieś szanse, że nie chciała go zranić i też go kochała, ale było ryzyko, że chce się nim zabawić i prędzej czy później go zrani. — Byłem tak zaślepiony, że nie widziałem, że Mick mnie zdradza. Tak bardzo go kocham, mimo tego wszystkiego, co mi zrobił, że wspieram go, wiedząc, że umiera. Miłość jest niebezpieczna, Dean. Lepiej jest żyć bez niej. Oddałbym wszystko, aby żyć bez tego.
— Przesadzasz, Cas.
— Ile znasz tę dziewczynę?
— Pół roku — odpowiedział, a Castiel parsknął. — To dużo. Jak na mnie to bardzo dużo.
— Za mało byś poznał jej wady, Dean, a ty już chcesz ślub. Zdobyła twoje serce swoim urokiem i owinęła sobie ciebie wokół palca. Nie zamierzam tego poprzeć. Przyjdę na ślub jeśli mnie zaprosisz, ale tylko jako twój współlokator, bo nawet nie wiem czy mogę jeszcze nazywać cię przyjacielem.
— Nie popierasz tego, ale ślubu nie powstrzymasz? — spytał zagubiony.
— Mówisz, że jesteś szczęśliwy, to sobie z nią bądź. To twoje życie, nie moje. Daj mi tylko znać który z nas się wyprowadza.
— Przecież możemy mieszkać w trójkę, Cas. Wprowadzi się do nas...
— Ta, już to widzę. Skąd w ogóle masz pewność, że mnie zaakceptuje?
— Bo ten barman to jej brat. — Wskazał głową na barmana, który właśnie nalewał trzecie piwo. — Jest gejem jak ty. Poza tym Lisa o tobie wie.
— Miło, że w końcu powiedziałeś jej imię — stwierdził, wyjmując z wewnętrznej kieszeni marynarki gotówkę i wręczając ją barmanowi, gdy ten do nich podszedł. — I miło, że chociaż jej nie okłamałeś.
Dean chciał wziął jedno z piw, ale Castiel odtrącił jego rękę.
— Po co ci aż trzy?
— Mówiłem ci, że szukamy z Mickiem nowych znajomych, tak? Zostanę dziś na noc u Micka, nie czekaj na mnie.
— Poważnie, Cas?
— Miłego wieczoru, Dean.
Dean westchnął zrezygnowany, patrząc za przyjacielem. Wiedział, że postąpił źle, ale bał się reakcji Castiela na wieść o tym, że kogoś ma. Wyszło gorzej niż przewidywał w najgorszym scenariuszu. Gdy Lisa zaproponowała, aby podjechali do jej brata, żeby powiedzieć jej o zaręczynach, nie miał obaw, bo był pewien, że Castiela tu nie będzie – jeśli nawet wybrałby się na imprezę w niedzielę, raczej poszedłby do któregoś z klubów dla homoseksualistów, bo do Cat Club chodził przecież tylko z nim. Castiel dowiedział się w najgorszy możliwy sposób i to sprawiło, że Dean miał naprawdę ogromne wyrzuty sumienia. Musieli na spokojnie porozmawiać, ale nie tu i nie teraz.
Castiel wrócił do Micka i Charlie, podając im po piwie.
— Mam iść się z nim bić? — spytał Mick, widząc w jakim fatalnym humorze wrócił Castiel. Widzieli z Charlie jego rozmowę z Deanem i chociaż nie wyglądało to zbyt agresywnie, oczywistym było, że dobrze nie jest.
— W twoim stanie zrobi ci krzywdę — zauważył Castiel, a Mick nie potrafił zaprzeczyć. — Żeni się. Zna dziewczynę pół roku i już się pobierają. Za dwa miesiące. Skończony kretyn.
— Cóż, to sporo tłumaczy — przyznał Mick, a Castiel westchnął, bo to była prawda. To tłumaczyło właściwe całe zachowanie Deana – jego uciekanie myślami, unikanie klubów, późne powroty do domu i wiele innych zachowań, które Dean praktykował przez minione pół roku.
— Wiem. Zaproponował, żebym był jego drużbą.
— I co odpowiedziałeś? — spytała Charlie.
— Że jeśli jest szczęśliwy to na ślub przyjdę, ale żadnym drużbą nie będę. Ignorował mnie przez pół roku dla tej dziewczyny. Ten ślub będzie gwoździem do trumny dla naszej przyjaźni.
— Nie może być aż tak źle — stwierdziła Charlie.
Castiel pokręcił głową i wziął kufel piwa. Wypił połowę na raz, mając nadzieję, że to coś pomoże i dopiero wtedy odpowiedział Charlie.
— Uwierz, że może. I będzie coraz gorzej.
A/N
19.02.2021 (1)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro