Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🍁

Myślę przez chwilę i dochodzi do mnie bezsens całej tej sytuacji, której absurdalnym początkiem stały się słowa „jasne, że tak".

Siedzimy w milczeniu. Przekładam nogę na nogę. Przez chwile rozważam, czy powinnam wstać i zachować należną prezencję. Nie, nie mogę. Mam być zwykłą kobietą. Jest mi zimno. Wciągam wilgotne powietrze do płuc. Chce coś powiedzieć, coś z tego, co pieczołowicie przećwiczyłam w zaciszu domu, ale teraz jestem mądra i wiem, że cokolwiek powiem będzie brzmiało, jak pobożne życzenie. Krzywie się. Chce przycisnąć na moment dłoń do twarzy.

W dawnym samozwańczym bogu nie widać już siły, mimo to wciąż doskonale widoczna jest aura dumy. W spojrzeniu dystans i pogarda. Ma minę, która krzyczy do mnie, że jego szaleństwo przybrało wyraz kurewskiego spokoju.

- Pain-sama – mówię, a właściwie dławię się grzecznościową frazą – Przepraszam cię, ale musimy porozmawiać.

Mężczyzna przypatruje mi się uważnie. Żałuje, cholernie żałuje, że nie jestem w stanie zakryć się warstwami kremowego kimona szczelniej.

- To dla ciebie – powoli, jakbym obcowała z najdroższą porcelaną, przesuwam niewielką filiżankę w jego kierunku.

- To miłe, ale w sumie dlaczego? – na twarzy ma grymas mówiący „sama sobie to pij". Herbata paruje.

- Bo mnie poproszono.

Dialog dwójki dorosłych, dojrzałych ludzi.

Odsuwam włosy z twarzy. Wstaje. Nie chce. Muszę. Przyglądam mu się przez ułamek sekundy. Przed oczami prezentuje mi się autentyczny bóg, ale chyba mi się tylko wydaje. Mój mózg na moment przestaje działać. Krew napływa mi w każde nawet najmniejszą tkankę na twarzy. Policzki pieką. Muszę być profesjonalistką. Muszę założyć swoją maskę. Czemu ci źli są zawsze przystojni? To niesprawiedliwe. STOP. Bez takich mi tu.

- Nazywam się [Imię i Nazwisko]. Zostałam wyznaczona jako osoba, której celem jest pomóc ci zrozumieć istotę resocjalizacji.

- Aha – komentuje, jakby przyjmował to za całkowicie zrozumiałe.

- W ramach programu spędzimy razem trochę czasu. Nic takiego. Głównie zależy mi na rozmowie. Program zakłada też spacery i udział w życiu wioski – teraz mam wrażenie, jakbym sama mówiła o czymś oczywistym – Więc w sumie, jeśli czegoś będziesz potrzebował, to możesz mi o tym powiedzieć.

- I czemu to robisz?

- Lubię pracować na rzecz wioski.

- Pomaganie komuś takiemu jak ja i próba włączenia do życia razem z mieszkańcami jest pomocą?

-Dobrze – wzdycham – Obiecałam komuś, że się tobą zajmę. Ale to też część mojej pracy, a moja praca polega na robieniu tego, co dla Konohy najlepsze – kłamie. Siebie samą. Moja praca polega na zarabianiu pieniążków. A awans społeczny na kapitana ANBU na tym, że pieniążków jest więcej. A im więcej pieniążków tym wygodniejsze życie. Jestem okropna.

- Jesteś shinobi?

- Nie – znów kłamie, teraz jego.

- Dlaczego tu jesteś?

Wzdycham. Nie przewidywałam tylu pytań.

- Taka praca — staram się uśmiechnąć.

Przez chwile kiwa głową ze zrozumieniem. Ma soczyście rude włosy. Gdzieś między nimi prześwituje ochraniacz z przekreślonym znakiem wioski. Amegakure.

Chce mówić dalej. Nie mogę. Orientuje się, że mój rozmówca zniknął. Czuje dziwny smak w ustach. Jest gorzki. Robię się zła, bo dałam się podejść. Podejść i oszukać komuś, kto nie powinien mieć możliwości mnie dotknąć. Jest inaczej. Pain wykrzywia moją prawą rękę, lewa jest przyciskana do ściany. Napieram na nią własnym ciałem. Na moment wraca logiczne myślenie i jakiś głos każe mi pozostawać w bezruchu bez względu na to, co się stanie, zanim spierdolę wszystko na wejściu. Pain sprawdza ile nienaruszonej, boskiej woli mu pozostało. Kradł moją intymność, sunąc wolną dłonią po jasnych pasmach materiału. W pewnym momencie znudzony postanowił sprawdzić, czy może pozwolić sobie na więcej. Ciepło jego dłoni powoli rozlewało się po moim ciele. Sunął gdzie chciał i jak chciał. Aż do chwili, w której gotów był stwierdzić, że ma nade mną dziwnego rodzaju władzę, która absolutnie mu wystarczyła.

Nie polubimy się! Nie polubimy się kurwa! Psychopata! Zabije! Zabije i ciebie i Naruto!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro