🍁
Plan resocjalizacji posiadał te przykrą przypadłość, raz zatwierdzony przez Czcigodną Hokage nie zezwalał na wprowadzenie zmian. Nawet najmniejsza modyfikacja wymagała długotrwałej konsultacji, pełnej przewrotnych argumentacji i objaśnień. [Imię] czuła silne znużenie na samą myśl o słowotoku, który musiałaby wygłosić przed porywczą kobietą.
Zatoczyła zamkniętym piórem po jasnym blacie toaletki. Przedmiot mignął kilak razy między smukłymi palcami. Odłożyła go, by skrzyżować dłonie przed sobą i odchylić się na białym krześle. Dokumentom wciąż brakowało jej podpisu.
Spojrzała w kierunku źródła światła. Promienie słońca ociężale przebijały się przez białe zasłony. Gdyby podeszła do szyby, mogłaby obserwować, jak ludzie ochoczo spacerują uliczkami, ciesząc się wiosenną aurą. Widziałaby młode matki, które od czasu do czasu milkłby, zaprzestając rozpowszechniania plotek, aby spojrzeć na bawiące się maluchy. Widziałaby starszaków przechadzających się między stoiskami z warzywami. Widziałaby, jak młodzi shinobi wykonują swoje pierwsze misje na obszarze Konohy i ich oczy pełne zachwytu z powodu poznania opiekuna ich drużyny.
Niech cię Naruto.
Jej kręgosłup wygiął się ponownie nad sosnowym meblem. Prawa dłoń wykonała kilka starannych ruchów, których efektem był złożony czarnym atramentem podpis.
Mieszkanie było dostatecznie duże, by czuła się w nim swobodnie. Jasne, ze starannie dobranymi bibelotami. Z meblami, które skrywały wszystko, czego można było potrzebować, od wełnianych koców i puszystych ręczników po trzy komplety porcelany i całkiem spory zapas świec zapachowych. Może nie było to miejsce stworzone do hodowli roślin, gdyż te szybko więdły, ale z pewnością była to przestrzeń odpowiednia do kontemplacji nad lekturą, czy degustacji nowych łakoci.
Zerknęła jeszcze raz na blady papier. Właśnie podpisała pakt. W głowie zrodziło się pytanie, kim jest druga strona: bogiem, czy demonem?
Możność oddania sypialni lub dzielenia się tą intymną przestrzenią nie wchodziła w temat żadnych pertraktacji. Gościowi należało przygotować oddzielny kąt. Na tę myśl potarła skronie, pewna, że właśnie czuje, jak opuszcza ją resztka zdrowego rozsądku.
Kto normalny postanawia mieszkać z przestępcą?
~*~
Pain nie czuł dyskomfortu. Dawno zyskał przywilej swobodnego poruszania się po przytułku kobiety. Wiedział, gdzie znaleźć przyprawy i herbaty, wybrał już swoje miejsce przy stole i posiadał te jedną filiżankę, na którą spoglądał z upodobaniem.
Czy odczuwał jakikolwiek niepokój związany ze zmianą zakwaterowania? Cóż ta kwestia pozostawała sporna. Posiadał pewne doświadczenie, pozwalające zachować mu sposób, podczas dzielenia przestrzeni z ludźmi o różnych poglądach i charakterach. Pozyskał tę piękną nieskalaną zdolność zachowania spokoju, nawet w sytuacjach krytycznych. Szkopuł zwykł czaić się w szczegółach, a w swej złośliwości nie zamierzał popuścić nawet bogu. Posiadał znikome, jeśli nie żadne doświadczenie wiążące się z dzieleniem przestrzeni osobistej z kobietą. Owszem w organizacji była Konan, jednak częściej można było zauważyć jej absencje, wynikające z częstego przebywania w Amegakure. Jego obserwacje rzetelnie wskazywały, że [Imię] pod maską opanowania, była niezwykle emocjonalna. Właściwe spokój zachowywała, skupiając się na pracy i obowiązkach, odłożywszy je na dalszy plan, stawała się zwykłym człowiekiem, skorym do śmiechu i płaczu. Zdołał też poznać pewne wątki dotyczące jej przeszłości, czy sploty nie tak dawnych wydarzeń.
Przejechał dłonią po granatowej narzucie, pozostawiając na materiale ślady swojej obecności. W odległości paru centymetrów znajdował się kopczyk poduszek. Przedmioty te odnaleźć można było właściwie w każdej części mieszkania. Ubrane w wyjątkowo ozdobne poszewki zdobiły część wypoczynkową, ta bardziej wysłużona, ale wciąż cieszącą oko, leżała w zagłębieniu bujanego fotela. Był też przy krzesłach, stojących obok kuchennej wyspy i siedzisku ustawionym przy wejściu, zapewniając kobiecie komfort podczas sznurowania długich kozaków. W pokoju, który został mu przypisany, znajdowały się nie tylko w części poświęconej regeneracji, ale również na obszernym siedzisku parapetu. Przyszło mu cieszyć się z niewielkiego nocnego stolika, na którym stała lampa z egocentrycznym abażurem oraz wysokiej komody o pustej powierzchni blatu. Dalej stało niewielkie biurko z zaledwie trzema szufladkami i równie skromne krzesło, nad nimi półka, z jednym tylko pudełkiem pokrytym połyskującym materiałem.
Opuścił pokój. W pozostałej części domu panował spokój. [Imię] zgodnie z planem, który bardzo dokładnie omówiła oraz przezornie wywiesiła, prowadziła właśnie zgrupowanie ANBU, po nim miała udać się kolejny raz tego dnia do biura Kage, przedstawiając kolejne raporty. Do planu przystawała mniejsza kartka, przypominająca o zobowiązaniu do przeprowadzenia zajęć w Akademii oraz deklaracji nadzorowania części egzaminów. Obok znajdował się kalendarz pełen podkreśleń, maleńkich dopisek, wykrzykników i znaczeń, których sensu istnienia nie rozumiał.
Poza tą jedną ścianą inne zdobiły starannie dobrane ramki. Nudziły go znane fotografie. W większości znał też zasoby biblioteczki [Imię].
Ogarniała go niezrozumiała potrzeba poznania kobiety, toteż uznał, że zrządzenie losu może okazać się dla niego całkiem korzystne.
~*~
Uchylę rąbka tajemnicy...
Powstanie jeszcze 10 lub 12 rozdziałów w zależności od tego, jak uporam się z treścią. Kwestią otwartą pozostaje zakończenie całej historii. Nie chciałabym zwieńczyć całości czymś tak prozaicznym, jak ślub i gromadka dzieci, chociaż...
Wcielenie Paina do grona shinobi Konohy?
Wtrącenie naszej cudnej Reader do Akatsuki? Wola fantazji, jak tupnę nóżką, to Pain nawet Hokage zostanie. Przy tej opcji, cóż.... skłonna jestem przepisać niecko "Kryształ", bo kto powiedział, że tu musi się zrodzić miłość między bogiem i zwykłą kobietą? Uczucie może się pojawić w szeregach organizacji albo nie, Pain może traktować ją jak zwykłe narzędzie. Boska wola, co nie?
A może wszyscy tupiemy nóżkami, płaczemy i robimy awanturę tak długo, jak nie okaże się, że koniec końców Akatsuki stanie się organizacją szerzącą dobro i uśmiechy i tęczę i jednorożce i wszystkie słodkości świata.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro