🍁
Naruto lubił momenty, w których dowiadywał się, że jego przyjaciół spotkało szczęście. Dlatego cieszyła go wieść o potencjalnej relacji, jaka nawiązała się pomiędzy dawnym liderem Akatsuki a młodą kapitan ANBU.
— To właśnie siła młodości! — wykrzyczał Gai, odchylając się na krześle, by spojrzeć na blondyna, lecz zamiast reakcji młodzieńca ujrzał pustą miskę Kakashiego. Oznaczało to tyle, że nie zdołał zjeść swoje porcji ramen jako pierwszy.
— Miłości pomaga wiosna i jedzenie — oznajmił Teuchi, a jego słowa szybko zyskały poparcie Ayame, która pokiwała głową.
— Gdyby tak Sakura-chan zakochała się we mnie wiosną, dattebayo — przesiąknięte smutkiem westchnienie Naruto odbiło się echem od ledwo co opróżnionego naczynia — Kakashi-sensei czytasz te wszystkie książki o miłości, na pewno mógłbyś mi pomóc!
— Skąd wniosek, że [Imię]-san zakochała się w tym mężczyźnie? — Hatake poprawił maskę, upewniając się, że żaden rumieniec nie wyjawi jego zakłopotania.
— Sakura-chan sama widziała, że spędzają ze sobą czas. Sam widziałem ich klika razy.
— I wyglądali na zakochanych?
— Nie całowali się, jeśli o to ci chodzi sensei! Zresztą — Naruto podniósł się z miejsca — Skro ty nie chcesz mi pomóc, to zapytam u źródła. Jiraiya na pewno powie mi jak zdobyć Sakure!
~*~
Pain siedział przy stole i czytał książkę. Założył nogę na nogę i przyciskał palcami skronie. Zdawało się, że sprawdza po kolei słowa, które wchodziły do jego głowy. Obok stygła herbata.
Pierwszy wiosenny deszcz przerwał ich przechadzkę. [Imię] nie widziała potrzeby, oddelegowania mężczyzny do celi. Zdecydowanie bardziej odpowiadało jej zaproszenie go do siebie, zaparzenie herbaty i podanie mochi. Nawet jeśli nie rozmawiali, poczucie obecności w mieszkaniu kogokolwiek działało na nią kojąco.
Dopijał herbatę, gdy rozległo się pukanie. Linia jego warg zakrzywiła się na wspomnienie ostatniej wizytacji. [Imię] wyraźnie zamierzała zignorować przybysza. Wpatrzona w krople deszczu sunące wzdłuż szyby. Tafla szkła wiernie chłonęła dźwięki rozbijające się wody. Ostatni przechodnie w pośpiechu stawiali kroki na mokrym bruku. [Imię] obserwowała, jak trzy kobiety niepewnie kroczą na niskich platformach. Ich twarze zasłoniete kapeluszami, nie zezwalały na ocenienie wieku. [Kolor]włosa po piskach kobiet oszacowała, że to młode mieszkanki Konohy, którym pogoda pokrzyżowała plany.
Postanowił wstać, kiedy pukanie stało się bardziej natarczywe. Z rozczarowaniem odkrył, że towarzyszy mu pewien rodzaj frustracji. Drobny deszcz roztaczał aurę melancholii oraz spokoju, którą tak dobrze pamiętał z Amegakure
— [Imię]-chan! Hej, [Imię]-chan! — Uzumaki niemalże staranował go, gdy odchylił drzwi — Och — blondyn spojrzał na niego z dozą zdziwienia. W ułamku sekundy posłał Painowi szeroki uśmiech.
— Oi, Naruto nie możesz tak wbiegać ludziom do mieszkania.
— Etto... przepraszam — wydukał speszony blondyn.
- Jiraiya-sama - kobieta pokłoniła się na widok sannina.
Serce jej przyśpieszyło, speszone podpowiedzią umysłu, jakby nowi goście pojawili się w jej mieszkaniu z polecenia Hokage. Jakże szybko pożałowała, że zainteresowanie Painem nie było spowodowane nakazem Piątej.
Szanowny Jiraiya wysłuchawszy szereg spekulacji swego młodego podopiecznego, gotów był pozwolić wieść się ciekawości przez zabłocone uliczki Konohy od samych gorących źródeł, byle tylko upewnić się, że pierwszy z uczniów zdołał odnaleźć w życiu szczęście. Pustelnik najpierw założył dłonie na wysokości piersi, uniósł prawą, by w jej zgłębieniu schować policzek, przechylił się trzy razy na boki, aż zmrużył oczy. Pogładził się teatralnym gestem po podbródku i kroczył to w tył, to w przód, to w bok. Gdy jego analiza była kompletna, zamykając oczy, odchylił głowę lekko do tyłu, po czym wypuszczając powietrze z ust, przywrócił ciału naturalną pozycję.
— Doskonały scenariusz — oznajmił bardziej do siebie niż do zgromadzonych — [Imię], panienko czy zechciałabyś poświęcić mi chwili na krótką rozmowę?
— T-tak, pewnie, żaden problem - [Imię] spoglądała na twarze trójki mężczyzn. Najstarszy z nich na powrót przymknął oczy, czemu towarzysz błogi uśmiech i delikatne kiwanie głową. Naruto z iskrami w oczach wpatrywał się Paina, ten zaś ze spokojem powrócił do przerwanej lektury — Zaparzę więcej herbaty — dodała, gestem dłoni zachęcając nowoprzybyłych do zajęcia miejsc w salonie.
— Oh — sannin westchnął ciężko, obserwując, jak blondyn zajmuje miejsce naprzeciwko rudowłosego — Naruto, zdaje się, że jesteśmy niegrzeczni.
— Co jest? Nanieśliśmy błota — Uzumaki prześledził wzrokiem drogę, którą obrał do salonu, ale śladów brudu nigdzie nie dostrzegł.
— Nie powinniśmy przychodzić bez niczego — dłoń mężczyzny zniknęła w kieszeni spodni — Idź po coś dobrego.
Naruto z niechęcią spojrzał w kierunku okna. Deszcz nie ustawał.
— W porządku, ja pójdę — niespodziewane słowa Paina, niemalże od razu doprowadziły blondyna pod drzwi.
— Pójdę z tobą! — zadeklarował.
Nim gospodyni zdołała wydusić, że przecież nie trzeba obaj wychowankowie Jiraiyi znikli za progiem.
— Nic się nie stanie, twoja pieczęć jest niezwykle silna, przyznaje, że dawno nie widziałem tak mocnej ochrony — poważny głos pustelnika, przywrócił kobiece obawy.
—Jiraiya-sama, jeśli jesteś tu z woli Hokage, zapewniam, że wszystko jest w porządku. Pain nie sprawia problemów, nie zauważyłam nic niepokojącego.
Pustelnik przekartkował książkę, którą jeszcze niedawno rudowłosy dzierżył w dłoni. Łypnął spojrzeniem po przestrzeni mieszkania, po czym zajął miejsce.
— Jak mają się sprawy między wami?
— Jest... — [Imię] zadała sobie to pytanie raz jeszcze. Jak właściwie było między nią a wrogim shinobi? Zgłosiła się do zadania, chcąc częściowo spłacić dług, który wioska zaciągnęła u Uzumakiego. Nie pałała zachwytem przy żadnym z pierwszych spotkań, wręcz uznawała je za paranoje, która odbierała jej czas wypełniania raportów i przyskwarzała obowiązek tworzenia nowych sprawozdań. Niechętnie odwiedzała go zimą. Wilgotne powietrze jego celi przyprawiało ją o mdłości, podobnie jak cisza i napięcie na linii pomiędzy nimi. W pewnym momencie pozwoliła sobie na szczerość, a dziwna relacja zaczęła się stopniowo zmieniać. Zdołała zamienić z nim wystarczająco dużo poglądów, by wiedzieć, że odzywa się tylko, kiedy widzi ku temu potrzebę. W pewnym znaczeniu Pain stał się jej wybawieniem od samotności, odskocznią od misji polegających na nieustannej gotowości do ataku wroga i choć tłumiła w sobie tę myśl, był też jej obrońcą przed myślami o zdradzie ukochanego — Jest dobrze.
— Słyszałem, że spędzacie miło czas.
— Tak, chyba tak. Nie pytałam go nigdy, czy podoba mu się to, co robimy, ale chyba mu to odpowiada bardziej niż siedzenie w samotności — [Imię] oparła się o kuchenny blat, oczekując na zagotowanie wody.
— Powiedz mi szczerze, jak mają się te sprawy — pustelnik spojrzał znacząco w stronę kobiety. Speszona kunoich, otworzyła oczy szerzej, rozwarła usta, chcąc udzielić natychmiastowej odpowiedzi, jednak zaraz zacisnęła wargi.
—Jiraiya-sama to byłoby niestosowane i naruszyło etykę pracy — wyjawiła w końcu, speszona.
W odpowiedzi zaśmiał się przyjaźnie.
— Zapewniam, że Tsunade o niczym się nie dowie. Widzisz, zbieram materiały do nowej książki. To, co dzieje się między wami jest niespotykane, to czysta inspiracja. Nie musisz się martwić, dodam informacje, że wszelkie podobieństwo jest przypadkowe, a książka powstała jako wynik fantazji autora. Więc jak? Relacja jest dość pikantna czyż nie? Czujesz nad nim dominacje z powodu zamiany ról? Czy pociąga cię to, że jest zły?
— Nie! My nie... — przerwała, słysząc skrzypnięcie drzwi, a chwile później odgłos czajnika — Jiraiya-sama, bardzo przepraszam, zapomniałam o zgrupowaniu ANBU. Może to lepiej — mówiła szybko i nerwowo, bezładu wymachując dłońmi — Będziecie mogli sobie porozmawiać w męskim gronie. Naruto, chyba chciałeś poznać Paina bliżej? To cudowna okazja — wskazała na kuchenne szafki — Śmiało rozgośćcie się! Pain, nie gniewaj się, ale dziś to Jiraiya-sama, cię odprowadzi — zakłopotana, spojrzała po zgromadzonych. Pain przypatrywał się jej uważnie, Naruto niemalże trząsł się, słysząc o zebraniu ANBU, tylko Jiraiya spoglądał na nią dwuznacznie, wiedząc, że stara się uciec.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro