Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🍁

W zaciętym wyrazie twarzy czaiła się złość i panika — tak patrzyli na świat młodzi członkowie Akatsuki, kiedy oficjalnie werbował ich w swoje szeregi. Pełnia buntu i żalu przypominała mu spojrzenie Deidary — tak patrzyła na świat osoba, która pragnęła go zmienić, wciąż nie mogąc tak wiele.

— W ANBU wszystko miało być prostsze — do jej oczu napłynęły łzy bezsilności — Podlegasz tylko i wyłącznie Kage, omijasz wszelkie polityczne zagrywki — szepnęła, wstając — Nie należę do Konohy — oznajmiła — znikając na chwilę z zasięgu jego wzroku, kiedy wróciła, ukrywała w dłoniach hebanową ramkę — Iwagakure jest miejscem, z którego tu przybyłam. Nie pytaj, dlaczego porzuciłam dom rodzinny, bo nie potrafię pojąć tego do dziś.

Zaspokoił ciekawość, spoglądając na fotografię. Ma fotografii trzy kobiety i jeden mężczyzna. Dwie kobiety o niemalże identycznym wzroście. Starsza o mądrych szarych oczach stoi obok mężczyzny, który obejmuje ją ramieniem. Mężczyzna jest nieco pucołowaty. W czarnych oczach widać szczęście. Małżeństwo. Druga z wysokich kobiet jest znacznie młodsza. Ma złote oczy i włosy w kolorze gorzkiej czekolady. Wygląda jak jedna z tych kobiet, które świadome są swojego piękna. Stoi lekko wygięta, nogę ma wysuniętą do przodu, na twarzy makijaż i uśmiech wyrażający pewność. Ostatnia z kobiet, to właściwie dorastająca nastolatka. O oczach w kolorze [kolor] i spojrzeniu zbliżonym do Akasuny. Jest blada jak matka. Wszyscy w odświętnych kimonach na tle jarmarku.

— Problem ze zmianą wioski to nie tylko formalności. To zabawa w ciągłe udowadnianie przynależności. Możesz usłyszeć, że wszystko jest w porządku — spojrzała na niego w ten sam sposób, jakim Akasuna mierzył świat — Ale to nieprawda. Dług świeżo spłacony narasta od nowa. Nieustanie.

— Nie jesteś kimś, kto nie radzi sobie w świecie ninja — oznajmił ze spokojem.

Odpowiedział mu grymas uśmiechu. Potrafił go odczytać. Kiedy przeciętny człowiek dostrzegał zwykły uśmiech lub podejrzewał drwinę, on wyczuwał irytację.

Rozłożyła dłonie, jakby chciała, aby odczytał wszystko: "nie mi osądzać".

— Bycie shinobi jest proste, bycie ANBU prostsze. Wystarczy nieustanie pilnować maski. Bycie człowiekiem jest bardziej skomplikowane — wypuściła powietrze z ust.

Nie odpowiadał. Oczyma wyobraźni widział zdegustowane spojrzenie lalkarza, kiedy to usłyszałby, że ma dla niego nową partnerkę. Nie pojmował dlaczego, myślał teraz o wątłej postaci Sasoriego. Czy kilka podobieństw, aż tak go frapowało? Oszem były osobliwe, ale czy jedyne?

Odłożył fotografię, ze wzrokiem utkwionym w raz na zawsze zatrzymanym spojrzeniu najmłodszej kobiety. Wpatrywał się w jej oczy, kiedy rozpościerał przed sobą nowe, boskie wizje. Ileż nowych możliwości otworzyłaby przed nim? Ile ślepego oddania, mogła mu zaoferować? A zdolności? Kącik ust drgnął niepohamowany, naiwny i lekkomyślny zapomniał jak to być bogiem.

Odrzucił wszystko, przenosząc wzrok na żywą.

— Człowiek niezdolny jest uciec od swojej przeszłości — nieopatrzny nie słuchał, zdołał wyłapać gorzkie zakończenie.

Zza ciemnych rzęs wyłoniły się łzy. Zmieszał się, posądzał jej oczy o posiadanie pewnego piękna — pogardy dla słabych. Na twarzy miała przepraszający uśmiech.

Była żywa. Była kobietą. To różniło ją od empirycznej doskonałości Akasuny. Nade wszystko była kobietą, co ku swemu przerażeniu dostrzegał wraz z każdym detalicznym aspektem.

Miała drobne, wątłe ciało o wściekle bladej skórze. W długich palcach obracała coś, co połyskiwało, kiedy natrafiało na przebijające przez zasłony promienie słońca. Usta w kolorze mającym coś wspólnego ze słodyczą malin. I diabelskie oczy. Oczy, które zaczynały nim zawładniać.

Wzdrygał się z pogardą, wymierzą ku sobie samemu, kiedy pojął, że kobieta niby inkub przeszywa go na wskroś. Pod wpływem tego spojrzenia gotów był zapewnić, że sam Shiki Fūjin wcielił się w postać kobiety, by zabrać go z tego świata. Lecz [Nazwisko i Imię] była człowiekiem, była ludzkim miotem, który wodził go na pokuszenie.

Jawnogrzesznica. Tak, tym właśnie była w jego oczach [Nazwisko i Imię]. Jawnogrzesznica, która stała się tak święta, przyjmując ciało i twarz jednej z bogiń.


~*~



Zaprzestał doszukiwania się boskich elementów w postaci kobiety, gdy ta kuliła się w odległości paru metrów. 

Kobieta, pomyślał. 

Naprawdę ciekawiło go na kogo mogłaby wyrosnąć. Nie wiedział, kim był jej mentor, kim autorytet. Dostrzegał jednak nietuzinkowy zarys zdolności. Pragnął nieco zmienić jej tor przeznaczenia i przekazać swoją spuściznę. Rozumiał jednak, że doskonała kapitan ANBU ma sztywny system wartości, którego nie zdoła złamać zwykłą perswazją. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro