》》Rozdział 4《《
Wyruszyć za mury dla jednej osoby, w dodatku o bardzo niskiej pozycji, było czymś naprawdę nieracjonalnym. Niemal niemożliwym i niepotrzebnym.
Jednak niemożliwe może stać się czymś możliwym, gdy za brata ma się wściekłego Erena, który niemal rozwalił budynek, próbując zrezygnować z poszukiwań.
To wszystko odbywało się w niezbyt wielkim, kamiennym pokoju. Po środku znajdował się drewniany stół, przy którym znajdowały się cztery krzesła. Po lewej stronie siedział Erwin razem z Levim, a na przeciwko niego Mikasa z Erenem, który miał związane ręce za sobą.
- Czy moglibyśmy na spokojnie przedyskutować tę spra-- zaczęł Erwin.
- PO PROSTU MNIE ROZWIĄŻCIE I DAJCIE MI URATOWAĆ MOJĄ SIOSTRĘ - warknął Eren, gwałtownie szamocąc się i po raz setny próbując zerwać łańcuchy splatające jego dłonie.
- To dyskusja nie ma sensu, dopóki się nie zamkniesz - syknął Levi, po czym pod stołem kopnął nogę krzesła, w taki sposób, że Eren pochylił się do przodu i uderzył brodą prosto w blat.
Po niecałych 84 minutach i 26 sekundach ustalono, że Mikasa i Armin wyjadą za mury. To była najlepsza opcja, ze względu na umiejętności Mikasy, a także pamięć Armina co do miejsca zdarzenia. Spotkanie trwałoby o wiele krócej, gdyby nie to, że Eren przez cały czas protestował i mówił, że chce jechać. W końcu wyniesiono go razem z krzesłem z pokoju.
Całe zdarzenie miało się rozpocząć za 2 godziny, więc teraz była idealna chwila na udzielenie terapii Erenowi przez Armina i Mikasę.
**Ava POV**
Ból był nieznośny. Z każdą chwilą coraz bardziej myślałam, że coś rozrywa mnie od środka. W duchu modliłam się aby żaden tytan tutaj nie przyszedł.
Chciałam jedynie zasnąć, jednocześnie próbując nie spać. Wydawało mi się, że jeżeli na dłużej zamknę oczy, to już ich później nie otworzę. Próbowałam sobie przypominać jakieś historie, które kiedyś nam opowiadano. Chciałam po prostu się na czymś skupić. Na czymś. COKOLWIEK.
W końcu mi się to udało. A jak? Gdy zaczęłam jakimś rysować jak najbardziej proste kreski po chropowatej ścianie. Ciekawe? Ciekawe!
Po jakiś 40 minutach oderwałam się od ściany i zauważyłam, że moja ubrania już w większości przesiąkły krwią. Już drugi raz oderwałam już materiał z nogawek i przyłożyłam do rany, chociaż szczerze wątpiłam, że to cokolwiek da.
Powoli traciłam świadomość. Zamknęłam oczy tylko na chwilę (w rzeczywistości zasnęłam, ale miałam kompletnie inne poczucie czasu), a kiedy je otworzyłam, zobaczyłam, że jaskinia jest już o wiele ciemniejsza.
'Już noc?' pomyślałam i odwróciłam się w stronę wyjścia jaskini.
Tam zauważyłam pochylonego tytana, zasłaniającego wyjście i światło słoneczne, który uśmiechał się przeraźliwie, na mój widok. Jednym ruchem dłoni oderwał górną część jaskini, stawiając mnie pod gołym niebem.
Para dwumetrowców ruszyła w moją stronę. Na horyzoncie nie było widać nikogo kto mógłby mi pomóc.
Czy...
ja umrę?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro