Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wyprawa do ZOO

Rano kiedy Diana otworzyła oczy, ujrzała w nogach łóżka Orinoko śpiącego smacznie. Ubrała się szybko w mini i podkoszulek z Batmanem i poszła do pokoju obudzić Monikę. Ale gdy weszła do pokoju Mirindy, ujrzała ją ubraną (w sukienkę, która się obracała i kapelusz) i rozmawiającą z Majlsem. Diana weszła, Majls wstał i podszedł do niej. Cofnęła się.

– Przyniosę śniadanie – powiedziała Monika i wyszła. 

Diana zbladła.

– Rano, zaraz po dziewiątej odniesiesz go do ZOO – powiedział Majls, a Diana domyśliła się, że chodzi o Orinoko.

– Nie – odpowiedziała twardo.

– Odniesiesz go, sroko, odniesiesz. Jeśli nie, zabiję go! – odparł szyderczo Majls, a Diana wściekła zamierzyła się, by go uderzyć.

Ale Majls złapał ją za ręce i ścisnął mocno, tak mocno, że krzyknęła z bólu.

– Zapomniałaś chyba, kto jest twoim panem!

Po tym przycisnął Dianę do ściany i mimo oporu i błyskawic, jakie ciskały rozwścieczone błękitne oczy pocałował ją w usta. Uwolniła jedną rękę i z całą kocią wściekłością drapnęła go po twarzy. Wtedy Majls puścił ją i złapał się za krwawiący policzek, na którym widniały ślady trzech najostrzejszych paznokci Diany.

A sama Diana uciekła do swojego pokoju i zamknęła go na trzy zamki.

– Diana, wpuść mnie, Diana – to Monika ze śniadaniem.

Diana wpuściła ją. Nagle zza Moniki wyskoczył Majls z plastrem na okaleczonym policzku. Diana przeraziła się. Ale Majls nie okazywał wściekłości. Widocznie obmyślił dokładnie cały plan.

– Ty idiotko! – wysyczała ze złością Mirinda – coś ty zrobiła mojemu Majlsowi!

– A więc to tak – Diana powoli wszystko pojmowała – więc ty jesteś taka. A ja ci ufałam!

– Cha cha cha! Dopiero teraz pojęłaś! – roześmiała się szyderczo Monika – Głupia, głupia dziewczyno! Zostawiam cię Majlsowi.

Monika wyszła zamykając za sobą drzwi. Majls podszedł do Diany z dziwnym, złowieszczym spojrzeniem. Cofnęła się. Nagle Majls chwycił ją brutalnie i rzucił na łóżko pod którym siedział przerażony Orinoko. Majls zdjął ze ściany rzemienny bicz, którego Diana jakimś trafem nie dostrzegła wcześniej. Ba, była pewna że przedtem go tam nie było! Z przerażeniem i grozą uświadomiła sobie, że ma być wychłostana jak jakiś wściekły pies.

Majls powoli podszedł do łóżka. Zerwała się i skoczyła do drzwi, ale te z kolei były zamknięte przez zdradziecką Mirindę. Majls podszedł do Diany i podniósł rękę, by wymierzyć pierwsze uderzenie. Nagle rozległ się brzęk wybitej szyby. Majls skoczył ku chłopakowi wchodzącemu przez okno. Zakotłowało się na podłodze. Diana porwała tacę pozostawioną przez Monikę i walnęła nią Majlsa. Ten padł nieprzytomny. Spojrzała na swojemu wybawcę. Ze zdumieniem i radością zobaczyła dyszącego Kewina.

– Kewin??? – nie mogła wymówić nic ze szczęścia.

– Majls, co tam się dzieje? – usłyszeli głos Mirindy.

Monika nie otrzymawszy odpowiedzi otworzyła drzwi i zobaczyła Kewina, nieprzytomnego Majlsa i Dianę. Ale Diana walnęła ją tą samą tacą. Poczuła na ramionach ręce Kewina. Upuściła tacę na ziemię i odwróciła się.

– Kewin, ja tak się bałam!

– Już nic nie mów, nic nie mów. To się skończyło – powiedział przytulając Dianę do siebie.

Nagle przypomniała sobie o Orinoko. Wywlokła go spod łóżka.

– Kewin... musimy go dać do ZOO – powiedziała smutno.

– Ach ty! Cha cha cha! Ty chyba kolekcjonujesz te zwierzaki!

Poszli. Dyrektor ZOO powiedział:

– To się dobrze składa. Akurat mamy niedźwiedzicę po porodzie, ale mały miś urodził się martwy. Martwiliśmy się o nią, bo nadmiar mleka mógłby ją zabić. Zaczekajcie tu. A ty mały chodź ze mną.

Dyrektor wziął Orinoko i wyszedł. Po chwili wrócił i poszli. Diana zobaczyła Orinoko na wybiegu. Przytulał się do wielkiej niedźwiedzicy.

– Do widzenia panie dyrektorze i dziękujemy za wszystko! – rzekła.

I poszli. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro