Tajemnica Diany
Ten dzień do dziś Diana wspomina ze wzruszeniem. A zaczęło się zupełnie tajemniczo: obudziła się bardzo wcześnie, ale z pomysłem, że zrobi cioci Alicji i dziewczynkom niespodziankę i nałowi ryb na śniadanie. Wędka wisiała na ścianie w kuchni. Cichuteczko ubrała się (Diana, nie wędka) i z "bronią" wyruszyła nad jezioro. Tata mówił jej, że rano ryby najlepiej biorą. Usiadła na mostku i zarzuciła wędkę.
Po pięciu minutach żyłka gwałtownie naprężyła się. Diana szarpnęła wędką i po chwili w koszyku trzepała się ryba-potwór: szczupak. Długo nie mogła ochłonąć ze szczęścia, pierwsza w życiu złowiona ryba i taki ogrom!
– Co za szczęście! – pisnął ktoś z tyłu i przestraszona Diana wypuściła wędkę z ręki.
– Och, przepraszamy! Sądzę, że Betty nie krzyknęła naumyślnie, żeby spłoszyć ci rybę – powiedział przystojny brunet o wspaniale błękitnych oczach.
Obok niego stała szczupła i wysoka dziewczyna.
– O rybę nic nie szkodzi, ale wędka... nie jest moja – powiedziała Diana z rozpaczą, patrząc na pływającą w wodzie wędkę.
– To dla mnie pestka – powiedział nieznajomy i zrzuciwszy z siebie ubranie wskoczył do wody. Po chwili wynurzył się, trzymając w ręce wędkę. Ale kiedy chciał popłynąć z nią do brzegu, zaczęła stawiać niespodziewanie ostry opór.
– Kewin, jesteś szalony! – zawołała Betty.
– To w niczym nie przeszkadza – roześmiał się Kewin – a wędka musiała się o coś zaczepić. Zaraz ją wydostanę!
Zniknął wśród krzaków i po chwili zawołał:
– O kurde!
Wynurzył się trzymając w jednej ręce wędkę, a w drugiej wielkie pudełko.
– Ojej, co to jest? – zawołały Betty i Diana jednocześnie.
Kewin wlazł na mostek i otworzył pudełko.
– Rany!
– O Boże!
W pudełku był szczeniak wilczura. Mógł mieć jakieś pięć miesięcy.
– To potworne! – zawołała Betty – ten szczeniak widzi od czterech i pół miesiąca!
– Jaki śliczny! Będzie twój, Diano – powiedział Kewin, patrząc na Dianę, której z radości zaświeciły się oczy.
– Nazwę go... – zastanowiła się – nazwę go Sabaka, to jest po rosyjsku "pies".
– A więc Sabako, nie jesteś już sam! – powiedział poważnie Kewin do psa, który zamerdał ogonem.
– Kewin, musimy już iść – powiedziała Betty.
– Tak. Spotkamy się jeszcze, cześć! – zawołali i uciekli.
Diana podniosła koszyk ze szczupakiem, zawołała Sabakę i poszła do domu.
Dziewczynki już wstały.
– Gdzie zwiałaś? Co masz w koszyku? – spytała ciocia Alicja – Ach, jaki wspaniały szczupak!
– Jaki śliczny piesek! – zawołała Mako, głaszcząc psa.
– On przyjdzie tylko do mnie – powiedziała Elaine, wołając – Burek, Kruczek, Azorek, Misio!
Pies ani drgnął, ale gdy Diana zawołała: – Sabaka! – przybiegł machając puszystym ogonem wilczura. Mimo swoich pięciu miesięcy był ogromny.
– Skąd ten pies? – zawołała ciocia Alicja – gadaj zaraz!
Diana opowiedziała w skrócie historię nad jeziorem. Dziewczynki, ciocia Alicja i Jeams byli oburzeni.
– Takiego dużego psa utopić! – gniewała się Mako – Kewin jest bardzo odważny.
– Sabako, masz słuchać tylko Mako i mnie – powiedziała surowo Diana dając mu jedzenie, na które rzucił się łapczywie. – No i oczywiście Kewina!
Dziewczynki z zazdrością patrzyły na Mako i Dianę. Za oknem zapadła noc.
– Spać! – powiedziała ciocia Alicja – Masz koszyk, Diano, dla Sabaki. Będzie spał przy twoim łóżku. Pa!
Dobranoc Diano! Dobranoc Sabako!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro