Porwanie Diany
kota Filemona", "Ścieżki przez dżunglę", "Władca Lewawu", "Przygody Piotrusia Pana", "Błękitna Pantera i Sępie Gniazdo", "Przygody Tomka Sawyera" i jeszcze kilka innych.
Nagle klamka drzwi poruszyła się i do pokoju weszła wysoka blondynka.
– Cześć! Majls powiedział, że już przyjechałaś! – zawołała ciepłym głosem.
– Wcale nie przyjechałam! Ten Majls mnie po prostu porwał! – powiedziała Diana – A ty kim jesteś?
– Monika Kuc. Ale wszyscy mówią do mnie po prostu Mirinda. Ty możesz mówić na mnie jak chcesz, przecież jesteś gościem – powiedziała Monika tak serdecznie i przyjaźnie, że Diana uścisnęła z uśmiechem wyciągniętą dłoń Mirindy.
– Mirinda, przyprowadź ją na dół na obiad – zawołał Majls z dołu – ale migiem, rozumiesz!
– Widzisz, woła cię. Chodź! – powiedziała Monika kładąc rękę na ramieniu Diany.
Ta jednak ani drgnęła.
– Nie sądzisz, że po tym wszystkim, co mi zrobił, zejdę tam na dół i po prostu razem z nim zjem obiad? Ja nie chcę na niego nawet patrzeć, Mirindo! – powiedziała patrząc na Monikę wielkimi oczami.
– Ale... Z tego co rozumiem on cię tylko porwał, więc nie musisz przez niego głodować – powiedziała zakłopotana Monika.
– Przez takiego łajdaka??? Nie zamierzam wcale głodować. Po prostu tam nie zejdę – powiedziała twardo Diana nie patrząc na Mirindę.
– Ej, wy tam! Złazicie czy nie, do króćset! – wrzasnął z dołu Majls.
– To ci przyniosę. Pa! – i mówiąc to Monika zsunęła się na dół po poręczy, zupełnie tak jak zrobiła to Diana w ów krytyczny dzień, kiedy sprała Minewrę Sikorównę i została wysłana na wieś.
– A gdzie ona, co? – doszedł Dianę z dołu zniecierpliwiony głos Majlsa.
– Nie chciała zejść.
– To ja po nią pójdę – i z tymi słowami Majls zaczął powoli "wdrapywać się" po schodach na górę.
Diana zerwała się, wpadła do pokoju i zamknęła drzwi na zamek. Majls zaczął dobijać się do drzwi wołając:
– Otwórz, słyszysz! Otwieraj natychmiast, bo wyważę!
– Spływaj stąd – to jedyne zdanie, jakie padło z ust Diany do Majlsa. Na następne groźby nie reagowała.
– Spływaj stąd, Majls, ona się boi – usłyszała głos Mirindy.
– Dobra, ale zobaczysz, potem dostanie – zagroził Majls i już go nie było.
Diana otworzyła drzwi i wpuściła Monikę trzymającą w ręku pokaźną tacę, na której piętrzyły się różne wykwintne dania i apetyczny deser.
– Przyniosłam i swoje, będziemy pałaszować razem, nie ma co!
Chichocząc z nie wiadomo czego wcinały swoje dania i plotkowały o wszystkim i wszystkich. Do końca dnia były razem i na noc Mirinda zaprosiła Dianę do siebie oraz wspólnie ustaliły, że jutro Diana zaprosi Monikę do siebie.
A tak na razie to pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro