Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog


I think I've seen this film before
And I didn't like the ending
Taylor Swift – exile (feat. Bon Iver)


Przystanąłem znużony przy świeżo postawionym pomniku, a prawe ramię oparłem o konar drzewa. Ociężałym ruchem przysunąłem papierosa do ust, chwytając go między wargi, a drugą ręką przystawiłem płomień żarzący się z zapalniczki, przez co końcówka fajki zaczęła tlić się leniwie. Nerwowym wdechem złapałem w płuca kłęby gorzkiego dymu. Wiatr tańczył wśród liści, nucąc cichutko tylko sobie znane melodie. Wodziłem wzrokiem po wygrawerowanych literach układających się w bolesny ciąg wyrazów, których nie chciałem umieć odczytać.

Drobny bukiecik rumianku ozdabiał granitową płytę, a jego zapach drażnił moje nozdrza. Nienawidziłem tego, tak kurewsko nienawidziłem tych kwiatów.

Odetchnąłem głęboko, wypuszczając gęsty, tytoniowy dym, który nieprzyjemnie gryzł w gardło. Rozpłynął się w przestrzeni jak blaknące wspomnienie ukochanej. Tęczówki nadal utkwione spoczywały na nagrobku, jednak wzrok gubił się gdzieś na granicy jawy i obłędu.

Czasami przyłapywałem się na tym, że zapominałem, jak pachniała jej skóra, jaką fakturę miała pod moimi palcami. Zapominałem intonacji jej głosu, zapominałem jak się śmiała. I kurewsko przerażało mnie, że kiedyś obudzę się, nie pamiętając jej wcale. Tylko roztrzaskane w drobny mak serce będzie przypominało, że kiedyś do kogoś należało.

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz spałem. Nie pamiętam, kiedy to koszmary nie spędzały mi snu z powiek. Rzeczywistość mieszała się z szaleństwem i nie wiedziałem, po której stronie mostu stanąłem tym razem. Nie potrafiłem ruszyć do przodu, a może tylko nie chciałem tego robić. Serce z trudem próbowało wpompować we mnie namiastkę życia, jednak z każdym pojedynczym uderzeniem roztrzaskiwało się na coraz mniejsze kawałeczki, tracąc nadzieję na jakikolwiek żywot. Moja dusza topiła się w odmętach bólu i cierpienia, a żałość niespiesznie owijała swoje szpony wokół mojej krtani.

– Aniela – zdławiony szept wypadł spomiędzy moich warg. Ukucnąłem, opierając drżącą dłoń na chłodnym granicie. Nerwowym ruchem potarłem palcami płytę, jakby chcąc przez ten cholerny głaz poczuć dotyk jej skóry. 

Pokręciłem głową, zduszając w sobie rozrywający serce jęk.

Chciałbym jeszcze choć raz poczuć smak jej ust, wtulić się w drobne ciało, usłyszeć kojące bicie serca, melodyjny śmiech, głos, który był niczym moja własna kołysanka. 

Chciałbym znów ją mieć, choćby na kilka nic nie znaczących chwil. Była moją księżniczką w tej pieprzonej bajce, jednak ja nigdy nie miałem być jej księciem.

Nawet nie wiesz, ile byłbym w stanie oddać, ile poświęcić za jeszcze kilka chwil przy Tobie, za ostatni uśmiech, ostatnie spojrzenie, ostatni skradziony pocałunek.


Nie takiego zakończenia chciałem dla tej bajki, jednak na niektóre scenariusze po prostu nie mieliśmy wpływu.

Aniela Szafrańska
W naszych sercach
Na dzień dobry i dobranoc. Każdego dnia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro