Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czternaście

Wyciągnęłam z samochodu jedną ze swoich ulubionych bluz, która jak dobrze pamiętałam, należała do Dawida, i zarzuciłam ją na plecy. Ukrop lał się z nieba, ale był już sierpień, wieczorami powietrze pachniało po prostu inaczej, temperatura nocami podszczypywała nieprzyjemnie w odsłonięte ramiona, zwłaszcza gdy planowaliśmy posiedzieć dzisiaj nad stawem.

O ile lipiec smakował letnią, niezobowiązującą i beztroską zabawą, tak w sierpniu czuć było tą nostalgiczną aurę przemijania.

Zaparkowaliśmy samochód przy niewysokim murku, z którego należało zeskoczyć, aby znaleźć się przy stawie. Miejsce na ognisko było już przygotowane, wokół niego rozstawione zostały drewniane belki, na których można było usiąść, i koce. Parę metrów dalej znajdowała się sztucznie usypana z piasku plaża, miejscami matka natura nadal walczyła, wypuszczając pomiędzy ziarnami źdźbła traw.

Po naszej lewej stronie stał samochód Dawida, przy którym już nikogo nie było, a po prawej Niny, albo Adama, przyjechali razem, a nie posiadałam wiedzy, do kogo należał wóz.

Gramolili się jak my przy bagażniku, wyciągając przywiezione rzeczy, aż dziewczyna nagle zamarła w osłupieniu.

– Wziąłeś gitarę? – Nina ściszyła głos, jednak nie zdołała opanować emocji, które wprawiały w drżenie jej struny. Potrząsnęła głową, jakby w jednej chwili coś sobie uświadomiła. – Grałeś? – Ledwo była w stanie powstrzymać zaskoczone sapnięcie. Wlepiła spojrzenie w mężczyznę stojącego tuż obok niej, w ciemnych oczach źrenice prawie pochłonęły kolor czekoladowych tęczówek, a usta pozostały rozchylone.

Adam wyglądał dziś na wykończonego. Pod zielonymi oczami rozgościły się sine podkówki. Skóra nabrała niezdrowego koloru, wyglądała na prawie przezroczystą. Odetchnął zrezygnowany, po czym westchnął beznamiętnie w odpowiedzi:

– Tak.

– Myślałam... – zaczerpnęła nerwowego tchu – myślałam, że się jej pozbyłeś.

– Ja też. Ale Dawid jak zwykle zrobił po swojemu.

Zamrugała powoli, nie odrywając od niego wzroku nawet na moment. Chciała coś powiedzieć, jednak zasznurowała usta w cienką linię i z niedowierzaniem pokręciła głową na boki.

– To się źle skończy – wymamrotała prawie bezgłośnie, sięgając po coś do bagażnika.

– To się nawet nie zacznie – warknął w jej kierunku.

Otrząsnęłam się, zdając sobie sprawę, że to nieładnie tak kogoś podsłuchiwać. Julianna przysunęła się do mnie tak blisko, aż nasze ramiona się zetknęły.

– To ten były przyjaciel? – wyszeptała mi do ucha. Kiwnęłam jedynie głową, na co dziewczyna wychyliła się do tyłu, by przyjrzeć się mu badawczym wzrokiem. Przeskanowała całą jego sylwetkę, na odrobinę dłużej skupiając się na twarzy, aż w końcu się wyprostowała, zanim ktoś przyłapał ją na bezczelnym gapieniu się. – Hmm. Spodziewałam się czegoś innego – dodała wyraźnie zawiedziona.

– To znaczy?

– Nie wiem, okularów jak u Harrego Pottera? Nerda w rozciągniętym swetrze? A on – skrzywiła się i jeszcze raz rzuciła spojrzeniem na Adama, który stanął z Niną przy murku. Zeskoczył, a następnie łapiąc dziewczynę w talii, pomógł jej zejść na dół. – Wygląda jak normalny człowiek.

Próbowałam powstrzymać parsknięcie.

– A co, myślałaś, że będzie zielony? Będzie miał trzecie oko na czole i macki?

– Mniej więcej. – Wzruszyła ramionami.

Dominik podszedł do nas i rozejrzał się dookoła. Na kilka chwil skupił uwagę to na Dawidzie z Darią i Kacprem, to na Adamie z Niną. W tym momencie telefon w jego ręce zawibrował na tyle głośno, aż sama to usłyszałam. Uniósł go nieznacznie, spoglądając na nadawcę z niezadowoloną miną, a następnie przybliżył urządzenie. Sądząc po tym, jak energicznie zaczął stukać w ekran, można było wnioskować, że był po prostu zły. I zanim zdążyłam zapytać, co się stało, Julianna porwała go w obroty.

– Oj, Dominiczku – westchnęła, wyrwała mu z dłoni telefon, upchnęła go w tylnej kieszeni własnych spodni i wzięła pod rękę, prowadząc przed siebie. Zaśmiałam się pod nosem. – Czasami trzeba wyjść poza bańkę tych twoich mądralińskich znajomych, z którymi zapewne codziennie kontemplujecie nad wynalezieniem leku na raka, pieprznąć wszystko i wyjechać. – Z rozmachem zakreśliła ręką szeroki łuk, jakby pokazywała mu roztaczający się wokół krajobraz. – Nawet nad głupi staw. Od tych kijów w dupie nabawicie się zwyrodnienia kręgosłupa i hemoroidów.

Twarz mu złagodniała, gdy przeniósł na nią wzrok. Tak samo jak Julianna, podejrzewałam, że to ktoś z pracy do niego pisał.

– Dogadamy się – pochylił się nieznacznie i błysnął uśmiechem – odpisze na tę wiadomość i chowam telefon. To naprawdę ważne.

Uniosła brew z pobłażaniem, po czym najpierw przystawiła dwa palce skierowane w swoje oczy a później wycelowała je w Dominika.

– Mam cię na oku, słodziutki.

***

Ognisko iskrzyło się od dłużej chwili, a jego ciepły blask osiadł na naszych twarzach. Słońce leniwie barwiło niebo na odcienie różu i pomarańczy, powoli kierując się w stronę horyzontu. Delikatny, chłodniejszy wiatr muskał nasze ramiona, niosąc ze sobą zapach zbliżającego się wieczoru. W tle pobrzmiewała tak szalenie różnorodna symfonia dźwięków, że ciężko przewidzieć, jaki utwór wydobędzie się z samochodowych głośników Dawida jako następny. Kolejny hit disco polo? Taylor Swift? Soundtrack z Wiedźmina, czy Lady Pank?

Dominik tak jak obiecał, schował telefon i do tej pory go nie wyciągnął.

– Zagrajmy w butelkę! – wypaliła Julianna z entuzjazmem, aż Dawid skrzywił się z niesmakiem i na jej propozycje prychnął niezadowolony. – No co? Przecież nie mówię o całowaniu się! Ludzie, nie mamy po szesnaście lat, prawda czy wyzwanie w naszym wieku brzmi jak wystarczające szaleństwo.

– Ja zaczynam! – Kacper aż podskoczył z radości, wydawał się wręcz zachwycony jej pomysłem. Z Dominikiem wymieniliśmy tylko spojrzenia i w ślad za resztą, stłoczyliśmy się bliżej siebie w okręgu.

Kacper, z błyskiem w oku, sięgnął po pustą butelkę po piwie bezalkoholowym i zakręcił nią z rozmachem. Szyjka zatrzymała się na Ninie, a on, zacierając ręce, zapytał:

– Prawda czy wyzwanie?

– Wyzwanie. – Uniosła zadziornie brew.

Uśmiech, który rozświetlił twarz Kacpra, nie zwiastował niczego dobrego.

– Pocałuj osobę, która najbardziej ci się podoba.

Dawid pokręcił głową z dezaprobatą, słysząc co wypłynęło z ust przyszłego szwagra. Nina przewróciła oczami, ale kącik jej warg drgnął w zadowoleniu. Nie musiała się zbytnio wysilać. Uniosła się na kolanach, a kształt własnych ust odcisnęła na policzku Adama, który w ogóle nie wydawał się zaskoczony tym gestem.

– Oszustwo! – zawołał Kacper, strzelając w przyjaciółkę siostry palcem.

– Nie sprecyzowałeś gdzie mam pocałować – odparła Nina, wzruszając niewinnie ramionami. – Teraz ja kręcę.

Butelka, zakręcona z impetem, wskazała Darię.

– Prawda.

– Ulubione miejsce seksu? – zapytała, zerkając na Darię z figlarnym uśmiechem.

– Jezu, serio? – jęknęła.

– Mogłam zapytać o pozycje, ale tego nie zrobiłam.

– Prysznic – wymamrotała przez zaciśnięte zęby, a jej blade policzki oblał rumieniec wstydu.

Wolałam nawet o tym nie myśleć. Od razu wymazać z pamięci tę informację. Rozmowy o seksie nie były niczym złym, ale słuchanie o seksie własnego brata, jednak przekraczało granice mojego komfortu.

Dawid ułożył dłoń na kolanie swojej dziewczyny i kojącą potarł skórę, dodając jej odrobiny otuchy.

Wir butelki zatrzymał się na Kacprze.

– Wyzwanie!

– Zrób striptiz jak z najlepszego filmu dla dorosłych – rzuciła Daria ze złośliwym uśmiechem, choć jej policzki wciąż były zarumienione.

– Daruś, siostrzyczko. – Ułożył teatralnie dłoń na mostku. – Nie powiem, żebym się tego spodziewał, ale dla ciebie wszystko. – Mrugnął zawadiacko okiem.

Wstał, otrzepał niewidzialny kurz z ubrania, poprawił koszulę, a następnie pstryknął palcami.

– DJ, zapodaj jakiś soczysty kawałek!

Dawid poklikał coś na telefonie. Na moment zapanowała cisza. Dźwięki, które jeszcze przed sekundą wylewały się z samochodowego radia, ucichły. Każdy z rozbawieniem wymalowanym na twarzy czekał na rozpoczęcie show.

Pierwsze nuty piosenki wywołały salwę niekontrolowanego śmiechu. Do taktów "Seksualna niebezpieczna" Kacper zaczął wić się i prężyć, z teatralną powolnością zdejmując z siebie kolejne elementy garderoby. Bluzkę rzucił w stronę przyszłego szwagra, spodnie w Adama, a buty i skarpetki wylądowały poza kocem, na którym stał. Gdy tylko jego dłoń powędrowała w stronę gumki od bokserek, Dawid poderwał się na równe nogi.

– Skończ już, kurwa. Wstydu oszczędź!

Kacper wyprostował się, a ręce oparł na biodrach, z miną urażonego artysty.

– A ty co taki pruderyjny się zrobiłeś? Dzieci tu nie ma.

– Nie mam najmniejszej ochoty na oglądanie twojego kutasa.

– Twoja strata – prychnął niezadowolony i zaczął zbierać rozrzucone ubrania, ponownie wciągając je na swoje ciało. Opadł naburmuszony na koc, skrzyżował nogi i zakręcił butelką, która tym razem, o zgrozo, zatrzymała się na mnie.

– Prawda.

Nie było innej opcji. A już na pewno, gdy wylosował mnie Kacper.

– Dobra, powiedz, co pamiętasz jako pierwsze, gdy odzyskałaś świadomość. Takie najwcześniejsze wspomnienie po wybudzeniu – spytał, a jego oczy świdrowały mnie z ciekawością.

Zaskoczył mnie tym pytaniem. Próbowałam uchwycić ten ulotny moment, ten najwcześniejszy powiew świadomości. Pierwsze wspomnienia były mgliste, prawie niewidoczne, bez kolorów, dźwięków.

– O matko, nie dało wymyślić się czegoś prostszego? – westchnęłam, drapiąc się po policzku. – Sama nie wiem, co pamiętam z tamtego okresu. To było cholernie dziwne. Obudziłam się jak z jakiegoś głębokiego snu, nie wiem nawet sama, w którym momencie. Widziałam same plamy, niewyraźne twarze, na pewno jedną, może dwie, ale nawet nie mam pojęcia kto to był. Dźwięk niósł się jak zza szyby, wody. Czułam okropny ból i zdezorientowanie, a najgorsze to chyba było to paniczne przerażenie, które ciężko mi wytłumaczyć. I nie wiem, czy to wszystko działo się za jednym razem, czy to zlepek kilku przebudzeń. W tamtym momencie pojęcie czasu zdawało się zbyt abstrakcyjne.

Kacper na ułamek sekundy przeskoczył wzrokiem pomiędzy Dawidem a Adamem, a później ponownie skupił się na mnie z krzywą miną.

– Przejebane – podsumował, a ja mogłam jedynie przytaknąć mu skinieniem głowy. Było cholernie przejebane.

Pochyliłam się nad butelką i wprawiłam ją w dynamiczny ruch. Gdy szyjka wskazała Dawida, w duchu triumfalnie klasnęłam. Nie mogłam trafić lepiej. Oczywiście miałam na tę okazję idealne pytanie.

– O co macie konflikt z Adamem? – wypaliłam, a w moim głosie słychać było nutkę ekscytacji i może odrobinę złośliwości.

Dawid uniósł brew, jakby całkowicie spodziewał się tego pytania z mojej strony.

– I tu cię zaskoczę, siostrzyczko – zaczął tym swoim typowym tonem, zarezerwowanym wyłącznie do pouczania młodszej siostry – z Adamem nie mamy żadnego konfliktu. Poróżniła nas odmienność zdań, dlatego nie do końca potrafimy się dogadać, ale otwartego konfliktu między nami nie ma. Gdybym się z nim pokłócił, nie siedziałby tu z nami. Leżałby na OIOM-ie.

Rzucił krótkie spojrzenie byłemu przyjacielowi, jako potwierdzenie swoich słów, a ja zmrużyłam powieki. Miałam ochotę cisnąć z nich błyskawicami i trafić w sam środek jego czoła. Nie satysfakcjonowała mnie ta odpowiedź.

– To nie jest odpowiedź na moje pytanie.

Wpatrywaliśmy się w siebie intensywnie, próbowałam wychwycić w nim jakąś nutkę kłamstwa, coś, co ewidentnie potwierdziłoby mi, że po prostu ściemniał, aby nie wyjawić o co im poszło. Ale nic takiego nie zauważyłam.

– To jest jedyna odpowiedź na twoje pytanie. Pytałaś o konflikt, jak mam ci inaczej odpowiedzieć, jak żadnego nie ma? – Rozłożył bezradnie ręce na boki, po czym złapał za butelkę. Dopiero, gdy chciał nią zakręcić, przerwał naszą małą wojnę na spojrzenia.

Trafiło na Dominika.

– Prawda.

– Jak bardzo poważnie traktujesz związek z moją siostrą?

Gdyby to było możliwe, moja szczęka z hukiem opadłaby na podłoże. Czy naprawdę nie mógł wymyślić pytania bardziej adekwatnego do sytuacji? Zażenowanie zaczęło palić moje uszy, a krew napłynęła do policzków, które z pewnością przybrały kolor dojrzałych truskawek. Oczywiście, że miałam ochotę wtrącić swoje trzy grosze, ale ugryzłam się w język. Próba interwencji tylko pogorszyłaby sytuację.

Dominik, w przeciwieństwie do mnie, nie wydawał się zbytnio poruszony tym pytaniem.

– Chyba fakt, że wynajęliśmy razem mieszkanie i w niedzielę się do niego wprowadzamy, mówi sam przez siebie?

Zauważyłam, jak twarz Dawida drgnęła, ale momentalnie zamaskował emocje. Tak, zapomniałam mu o tym powiedzieć. Poczułam dreszcz satysfakcji w żołądku. Szach mat, braciszku.

Daria uśmiechnęła się pod nosem, a Nina spojrzała na nią bez wyrazu.

Dominik, nie czekając na reakcję mojego brata, kontynuował grę. Butelka zatrzymała się na Adamie.

– Prawda.

– Jaki jest twój największy sekret, którego nigdy nikomu nie powiedziałeś? – głos Dominika przecięła uszczypliwa nuta.

A tego co ugryzło? Odwróciłam się w jego stronę, wlepiając spojrzenie w profil mężczyzny, ale nawet się nie poruszył.

Adam wziął głęboki oddech, zanim wyartykułował odpowiedź.

– Chciałem się oświadczyć swojej poprzedniej partnerce. Kupiłem nawet pierścionek.

Wszyscy zamilkli. Jedynie skwierczenie ogniska zapewniało, że czas wcale się nie zatrzymał. Patrząc po tonących w zaskoczeniu minach, nikt nie miał pojęcia o jego planach. Przez sekundkę zastanawiałam się, kto był jego poprzednią partnerką, miał kogoś po Anieli? Czy to ją planował prosić o rękę?

– Czyli teraz moja kolej?

Omiótł twarze wszystkich zgromadzonych, pochwycił w dłoń szkło i zakręcił nim.

– Prawda – wybrał tym razem Kacper.

– Czy kiedykolwiek zakochałeś się w kimś, kto był związany z kimś innym?

– Tak – rzucił zdecydowanie zbyt ostrym tonem, jak na odpowiedź w głupiej grze, a nerwowo zaciśnięta szczęka drgnęła. Złapał butelkę, którą po chwili wprawił w ruch, a ona tym razem zatrzymała się na Juliannie.

– Prawda.

– Najbardziej przypałowa rzecz jaką zrobiłaś po pijaku.

– O Boże – jęknęła dziewczyna, chowając twarz w dłoniach. Patrzyłam na nią z przerażeniem, bo chyba dobrze wiedziałam, o czym pomyślała. – Nie wiem, czy to najbardziej przypałowe, ale to pierwsze co mi przyszło do głowy. Kiedyś z Amandą i Mają po pijaku mierzyłyśmy sobie sutki. – Jej twarz momentalnie oblała się purpurą, co gorsza, miałam bolesną świadomość tego, że nie skończyła opowiadać tej historii. Gdy na usta Kacpra cisnął się już jakiś komentarz, wyciągnęła przed siebie palec, uciszając go tym gestem. – I nie chodzi o mierzenie linijką. Przykładałyśmy sutek do sutka.

Chłopak zawył rozbawiony w akompaniamencie śmiechu przyjaciół, a ja czułam jak moje uszy i policzki płoną żywym ogniem.

– To taki damski odpowiednik mierzenia kutasów – parsknął i przekazał Juliannie szkło. Uśmiechnęła się kwaśno i rozkręciła butelkę. Gdy zaczęła zwalniać i ustawiła się na wprost Dawida, widziałam jak satysfakcja rozświetla jej twarz.

– Prawda.

– Czy kiedykolwiek zrobiłeś coś nielegalnego?

– Tak – westchnął, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, a to pytanie go uraziło. Oczy prawie wyleciały mi poza gałki. Ta gra zrobiła się chyba zbyt niebezpieczna.

– Co to było? – dopytywała zaintrygowana.

– Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A to już kolejne pytanie. Teraz ja kręcę.

Butelka wirowała wokół własnej osi, aż w końcu zatrzymała się, wskazując Ninę, a Dawid parsknął zadowolony i klasnął w dłonie.

– Prawda.

– Czy uprawiałaś kiedykolwiek seks w miejscu publicznym?

Mimowolnie jej wzrok na ułamek sekundy uciekł w stronę Adama.

– Tak.

Dawid wstał na równe nogi i wycelował palcem w byłego przyjaciela.

– Kurwa, nic mi się nie chwaliłeś!

– Spierdalaj – odetchnął, jakby był całkowicie znudzony prowadzoną dyskusją.

Gra toczyła się dalej. Każdy coraz śmielej wybierał wyzwania, bo pytania, odnosiłam wrażenie, stały się polem do jakiś drobnych przytyków.

Poczułam jak Dominik musnął wargami moją skroń, gdy tylko się nieznacznie pochylił. Odwróciłam się w jego stronę z czułym uśmiechem, ale już po jego oczach widziałam, że coś było nie tak.

– Musisz jechać? – wyartykułowałam, starając się, by mój głos brzmiał neutralnie, mimo że moje struny drgały niespokojnie. Nie tak wyobrażałam sobie ten wieczór.

Uśmiechnął się smutno, co było wystarczającą odpowiedzią. Uniósł dłoń i delikatnie zaczesał kosmyk włosów za moje ucho.

– Czemu nie powiedziałeś mi od razu?

– Nie chciałem ci od samego początku psuć zabawy.

Przymknęłam na moment powieki.

– Pamiętasz, że w niedzielę przyjeżdżają rodzice? – spytałam, otwierając oczy. Przyglądał mi się badawczo z naprawdę skruszoną miną.

– Pamiętam.

Skinęłam głową, czując, jak po piersi rozlewa się żal.

– Jutro będę Darii pomagać przygotować coś do jedzenia na niedziele – powiedziałam, starając się zdusić narastające rozczarowanie.

– Wiem. Tak jak się umawialiśmy, ja jutro odbiorę klucze od właściciela i przewiozę swoje rzeczy, a w niedzielę, po wizycie rodziców, przeprowadzimy ciebie. Przyjechać przed obiadem po ciebie?

– Nie, spotkamy się na mieszkaniu, to po drodze do Dawida, bez sensu żebyś jeździł w tę i z powrotem.

– Będę czekał ze śniadaniem – szepnął miękko, a moje serce na ten dźwięk zadrżało w piersi. Ujął mój policzek w dłoń i musnął skórę kciukiem.

– Wyśpij się, wrócisz nad ranem.

***

Sięgnęłam po bluzę, która leżała zwinięta na kocu, i wsunęłam ją na siebie. Wygładziłam materiał dłońmi, a wtedy poczułam na sobie intensywne spojrzenie Niny. Jej wzrok zatrzymał się na bluzie o kilka chwil za długo, po czym odwróciła się z powrotem do Darii.

Z głośników popłynęła piosenka Taylor Swift, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Julianna również zwróciła uwagę na niosącą się melodię. Spojrzałam na gitarę Adama, leżącą nieopodal, której dzisiaj ani razu nie trzymał między ramionami. Rozejrzałam się: Dawid i Adam zniknęli, a Nina z Darią i Kacprem oddalali się w mroku, oświetlając sobie drogę telefonami. Bez wahania wzięłam instrument i położyłam go na udach. Chwyciłam smartfona i szybko znalazłam najprostsze akordy do tej piosenki, po czym odłożyłam urządzenie na koc. Juls nuciła cicho słowa, a ja nieśmiało zaczęłam układać palce na gryfie. Gdy tylko spostrzegła to, co robiłam, pospieszyła mnie gestem dłoni, a jej miękki głos zaczął nieść się głośniej niż sama Taylor.

Z każdym kolejnym akordem nabierałam śmiałości, podczas gdy druga ręka rytmicznie szarpała metalowe nici. Refren miękko rozpłynął się na naszych ustach, a gdy zbliżyliśmy się do końcówki piosenki, Juliannę porwał nurt melodii.

Moje palce z coraz większą pewnością tańczyły po progach gryfu, a nasze głosy, pełne rozbawienia i nieczystych dźwięków, wyśpiewały dobrze wyryte w pamięci słowa:

And I remember that fight, 2:30 am. As everything was slipping right out of our hand. I ran out crying and you followed me out into the street. Braced myself for the goodbye, Cause that's all I've ever known. Then you took me by surprise, You said I'll never leave you alone. You said I remember how we felt sitting by the water. And every time I look at you, it's like the first time. I fell in love with a careless man's careful daughter. She is the best thing that's ever been mine. *

– Jak na kogoś, kto całkiem niedawno zaczął grać na gitarze, idzie ci zadziwiająco dobrze.

Złapałam się za serce, gdy cichy, wibrujący tembr rozbrzmiał tuż przy moim uchu. Odwróciłam się gwałtownie w stronę dochodzącego głosu, zdając sobie sprawę, że jego właściciel znajdował się zdecydowanie bliżej niż mogłabym przypuszczać. Zielone oczy mieniły się każdym odcieniem szmaragdu i oliwki w blasku rozżarzonego ogniska. Przechylił nieznacznie głowę na bok i uśmiechnął się jednym kącikiem.

– Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć.

Jego spojrzenie powędrowało do gitary, spoczywającej na moich kolanach, a potem wróciło do mojej twarzy.

– Wybacz, że wzięłam ją bez pytania – wymamrotałam, czując, jak rumieńce wpełzają mi na policzki. Skrzywiłam się przepraszająco, a on, z tym swoim melancholijnym uśmiechem, odpowiedział:

– Wybaczam.

Do you get déjà vu?





* I pamiętam tę kłótnię, 2.30 nad ranem, Gdy wszystko wymykało nam się z rąk.Wybiegłam z płaczem, a ty pobiegłeś za mną na ulicę. Przygotowałam się na pożegnanie, Bo tylko tego zawsze doświadczałam. I wtedy zaskoczyłeś mnie. Powiedziałeś: Nigdy nie zostawię cię samej. Powiedziałeś: Pamiętam, jak siedzieliśmy nad wodą. I za każdym razem, gdy spoglądam na Ciebie, jest tak jak za pierwszym razem, Zakochałem się w ostrożnej córce lekkomyślnego człowieka. Jesteś najlepszym, co kiedykolwiek miałem.

Tekst pochodzi z tekstowo.pl

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro