Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5#Wspomnienia i decyzje


- Wstawaj, skarbie. - Powiedział tata.

Wstałam z radością.

- Dzisiaj jest weekend, a to znaczy... - Zaczął, ale przerwał czekając aż ja dokończę.

Nie musiał długo czekać.

- Cały dzień razem! - Krzyknęłam uradowana.

- Jasne, mój aniołku. - Powiedział i zaczął mnie łaskotać, a ja zaczęłam się śmiać.

Gdy przestaliśmy, zapytał co chcę robić i po chwili bawiliśmy się lalkami. W końcu jednak nadeszła pora spania.

- Tato... Czy ty musisz pracować? - Zapytałam.

- Niestety córuś. Ktoś musi nas utrzymywać. Ale i tak nie pobawilibyśmy się. Masz naukę. - Przypomniał.

- Ale czemu... Dzieci w moim wieku się bawią. To czemu ja nie mogę? - Zapytałam.

- Och skarbie. Życie nie zawsze jest takie proste. Ja wiem, że pragniesz się ciągle bawić, ale to nie możliwe. Chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie chcę, byś skończyła jak ja. - Wyjaśnił.

Tata pracował jako sprzedawca. To był nasz jedyny zarobek.

- To czemu nie zmienisz pracy? - zapytałam.

- Nie mam kwalifikacji, a nie mogę iść na studia, bo nie będę mógł nas utrzymywać. - Wyjaśnił.

- To dlaczego nie poszedłeś? - Spytałam.

- Zadajesz mnóstwo pytań. Dobra. To ostatnie pytanie, bo czas spać. Chodzi o to, że zakochałem się w twojej mamie. Nie mogliśmy czekać z miłością. A potem urodziłaś się ty. - Powiedział.

- Tato? A nie opuścisz mnie tak jak mama, prawda? - Zapytałam.

- Nie. Choćby nie wiem co, zawsze będę przy tobie. Będę cię wspierać. Ze mną nie grozi ci głód. Nie trafisz do więzienia. A jeśli chodzi o matkę, to ona cię nie opuściła. Może nie jest już wśród nas, ale zawsze jest z Tobą. Z góry spogląda na nas. - Pocieszył.

- Dobranoc, tatusiu. - Odpowiedziałam.

On mnie cmoknął i odpowiedział:

- Dobranoc, moja pięcioletnio księżniczko.

                               ~~~

Obudziłam się w środku nocy, a łzy ciekły mi po policzkach. Wciąż pamiętałam te szczęśliwe dni, których mi teraz brakuje. Gdyby tu był, to by mi pomógł.

Pomimo, że nie wstało słońce, a ja nie byłam wyspana, to i tak odpuściłam sobie spanie. Przynajmniej tej nocy nie było tej dziwnej nieznajomej.

Podniosłam się i wytarłam łzy. Nie mogę płakać. Nie jestem słabeuszem.

Ten dzień minął bardzo nudno.  Najpierw przyszedł psycholog, który miał mnie zresocjalizować, potem jakiś obiad. Był przeciętny, ale pani psycholog mówiła, że przy jedzeniu z celi, to jest rarytas. Pewnie miała rację. Potem znowu resocjalizacja, godzina wolna w pokoju i czas spania.

Po paru godzinach udało mi się zasnąć.

                                ~~~

Podeszłam do sklepu warzywnego. Jestem bardzo głodna. Zerknęłam przez szybę.  Kasjerka była zajęta.
Z wystawy po kryjomu wzięłam dwa jabłka, po czym uciekłam.

Zjadłam je i poszłam do sklepu. Tam ukradłam wodę i chleb.

Wychodząc wpadłam na jakiegoś chłopaka.

- Widziałem cię w sklepie. Jesteś w tym niezła. Ile masz lat? - Spytał.

- Jedenaście. - Odpowiedziałam.

- Jesteś bardzo odważna i szybka. Co robisz tu sama? - Wypytywał.

- Nie twój interes. - Odparłam.

- Dobrze. Masz dom? - Spytał.

- N... Nie... - Odpowiedziałam.

- To chodź ze mną. - Powiedział.

Chwilę szliśmy w milczeniu. Ciszę w końcu przerwał chłopak.

- Ja mam dwadzieścia jeden lat. A tak w ogóle jestem Mark, a ty? - Zapytał.

Nie ufałam mu. Nie podałam mu prawdziwego imienia. Poza tym,  chciałam zapomnieć o przeszłości.

- Jestem Kate.

                                 ~~~

Obudziłam się. Co raz bardziej chcę uciec z tego miejsca. Tak się nudzę, że przypomina mi się przeszłość. Chociaż to wspomnienie nie było takie bolesne. Od tego momentu moje życie się zmieniło. Poza tym, to zabawne. Minęło tyle lat, a dalej nikt nie zna mojego prawdziwego imienia. Może to dlatego, że jak myślę o starej nazwie, wracają mi wspomnienia,  które wciąż bolą.

    Zaczęłam obmyślać plan ucieczki i po chwili już miałam jakiś jego zarys. Udało mi się przemycić pistolecik. Przynajmniej Harry jakoś wynagrodził nam swój błąd hakując system, który pika na metale. Chłopacy też mają po pistolecie. 

I znowu poszłam na śniadanie, potem resocjalizację, obiad, resocjalizacja i kolacja.

Podczas całego dnia rozmyślałam o planie. Stwierdziłam, że najlepszą opcją będzie zabicie Pani psycholog i zabranie jej kluczy.

                                ~~~

Obudziła mnie kłótnia. Podeszłam i zaczęłam nasłuchiwać.

- Mamy kolejną misję. Mamy porwać jednego z wpływowych ludzi, potem go przesłuchać, a na końcu zabić. Szef sądzi,  że już czas, by kogoś zabiła. - Powiedział Mark.

- To przecież jeszcze dziecko! Jest niepełnoletnia! Ona ma dopiero trzynaście lat! - Oznajmił Thomas.

- Sam jesteś niepełnoletni. - Powiedział mu Mark.

- Ale niedługo już będę miał osiemnastkę. - Stwierdził Tom.

- Nie ważne. Tak czy inaczej ona zabije tę osobę czy tego chcemy, czy nie. Ja uważam, że powinna to zrobić.  Wyjątkowo długo za nią to robiliśmy. - Wyjaśnił.

Wyszli.
Zaczęła narastać we mnie panika. Ja nie chcę zabijać!

Po paru godzinach wrócili razem z jakimś mężczyzną. Mark podał mi nóż.

- Przesłuchaliśmy go. Możesz go już zabić. - Powiedział Marcus.

Przytknęłam nóż do gardła. Ale nic nie zrobiłam.  

Po policzku zaczęły spływać mi łzy.

- Ja nie mogę! - Powiedziałam zapłakana.

Tom mnie objął.

- Masz go zabić! Jeśli tego nie zrobisz,  szef pozbawi cię schronienia! A bez schronienia z twoimi zbrodniami cię rozpoznają i zabiją. - Skomentował Marcus, podczas gdy Thomas milczał dalej mnie tuląc.

Zachęcił mnie i po raz pierwszy to zrobiłam... Zabiłam człowieka...

Od razu po tym, zobaczyłam obraz mojego martwego taty. Popłakałam się bardziej.

- Co beczysz! Nie jesteś beksą! Przestań!  - Krzyknął Mark.

A ja bardziej się rozpłakałam.

- Ci... Już dobrze... Nic ci nie zrobimy... Przyzwyczaisz się... - Uspokajał wciąż mnie przytulając Thomas.

                                 ~~~

Obudziłam się. Pamiętam to. 
Potem w nocy śniły mi się koszmary o tym, że niby to ja zabijam ojca. Kiedy obudziłam się przez to i zaczęłam cicho płakać, usłyszał mnie Mark, po czym mnie przytulił. Potem twierdził, że chciał mnie tylko uciszyć, ale oboje wiedzieliśmy, że to nie prawda. Dlatego jeszcze go znoszę i właśnie dlatego lubię Thomasa. Jako jedyny zawsze mnie bronił.

Nastał ranek. Po śnie nie miałam ochoty zabijać pani psycholog, ale chyba nie miałam wyboru. Co się ze mną dzieje?!  To nie pierwszy raz jak kogoś zabiłam! Czemu mięknę?!

Wtedy przyszła pani psycholog.
Usiadła koło mnie. Westchnęła.

- Czemu utrudniasz tę resocjalizację? Co ci to da? - Zapytała.

Milczałam.

- No dobra... Spróbujmy... No to... Jesteś niepełnoletnia. Powiedz mi kim są twoi rodzice? Trzeba ich poinformować o tym. - Powiedziała.

Pociekły mi łzy po twarzy. Nie udało mi się ich powstrzymać.

- Ja nie mam rodziców... - Powiedziałam.

- Ojej. Przepraszam cię, nie wiedziałam...  A ktoś inny z twojej rodziny? - Zapytałam.

- Nie ma nikogo... - Poinformowałam.

Ona mnie przytuliła. Teraz albo nigdy.

- Przepraszam. - Powiedziałam i przytknęłam jej spluwę do głowy.

Ona popatrzyła na mnie przerażona.

- Kate! Nie rób tego! Nie jesteś zła!  Proszę! - Powiedziała zestresowana psycholog.

- Mówisz tak, bo się boisz. - Oznajmiłam.

- Słuchaj. Nie zabiję cię, jeśli dasz mi uciec. - Powiedziałam.

Zabrałam jej klucze, zastrzeliłam strażników i uciekłam. Po drodze udało mi się pomóc Thomasowi. No dobra, może to nie było "po drodze", bo ja byłam w poprawczaku, a Tom w więzieniu, ale postanowiłam mu pomóc. Może wpływ na to miał sen, który przypomniał mi jak Thomas się mną opiekował, a może po prostu dlatego, że był moim przyjacielem. Co do reszty, to nie wiem, co u nich się stało.

Wróciłam do kryjówki. Chłopcy na widok mój i Thomasa się ucieszyli.

- Jesteście! - Krzyknął uradowany Lucas.

- A co z Matthewem i z Jamesem? - Zapytał Martin.

- Nie wiemy. - Wyjaśnił Thomas.

- A gdzie Harry? - Zapytałam.

- Nie żyje... - Odparł zasmucony Lucas.

- Co? Czemu? - Spytał Tom.

- Ponieważ zawalił dosyć ważną misję. - Odpowiedział Jacob.

- To czemu go po prostu nie zwolnili? - Zapytałam.

- Bo zna nasze tożsamości i zna parę tajemnic.  - Powiedział Martin.

A no tak. Poszłam do pokoju i zaczęłam się pakować. Już nie jestem tu bezpieczna...

Do pokoju wszedł Lucas.

- Co ty robisz? - Zapytał.

- Uciekam stąd. Tu jestem w niebezpieczeństwie. Zostałam zdemaskowana. Szef może mnie zabić. - Powiedziałam.

- Mogę z tobą? - Spytał.

- Tak, tylko pakuj się szybko. Ja i Thomas nie będziemy długo na ciebie czekać. - Wyjaśniłam.

Po paru minutach, Tom, Lucas i ja wyjechaliśmy do Rosji...

__________________________________

Ciąg dalszy nastąpi!

No to mamy ucieczkę i zmieniają miejsce.
Jak myślicie, co dalej się wydarzy?
Czy pojadą do tej Rosji? Wrócą? Czy paczka znowu będzie razem?

Na dodatek okazuje się, że Kate to nie jest prawdziwe imię bohaterki!
Jak myślicie? Jak naprawdę się nazywa?
Piszcie swoje sugestie!

Imię jest już wybrane i pojawi się w późniejszych rozdziałach, więc jestem ciekawa, czy ktoś zgadnie!

Żeby było wam trochę prościej, bo imion jest multum, to jak zauważyliście lubię zagraniczne, raczej angielskie, amerykańskie imiona.

Więc podpowiedzią jest to, że imię bohaterki nie jest polskie, tylko także angielskie/amerykańskie.

Piszcie swoje sugestie, chętnie poczytam!

A i tytuł tego rozdziału to ,,Wspomnienia" (wiadomo dlaczego) i ,,i decyzje", bo musiała wybierać czy zabić psycholog, pomóc Tomowi i czy uciekać do Rosji.

Słów:1377

Next: pewnie jutro

Nie przedłużając:
Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro