Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16#Decyzja

                             Angela

Jak byłam mała ojciec mówił mi, że każdy popełnia błędy, ale najważniejsze jest uczyć się na nich i ich nie popełniać. Gdy trafiłam do organizacji mówiono podobnie, ale zmieniano, z ,,każdy" na ,,zwykli ludzie". My mieliśmy nie popełniać pomyłek. Poza tym także mówiono, że każdy miewa chwilę wątpliwości i słabości, niektórzy często, ale trzeba się podnieść i iść dalej. Zawsze sądziłam, że moim największym błędem było dotarcie do organizacji, ale teraz tak nie sądzę. To musiało się wydarzyć, żebym mogła docenić to, co teraz mam i by wiedzieć jaki naprawdę jest świat. Tak naprawdę moim największym błędem było zaufanie Markowi. Nigdy wcześniej mu nie ufałam, ale zaufałam, kiedy wsparł mnie w tamtym momencie. Co do chwil wątpliwości, miałam je kilka. Na temat ścieżki, którą obierałam miałam rzadko. Głównie wtedy, gdy śnił mi się tata. Zawsze jednak miałam chwilę słabości, gdy śnił się mój ojciec. Tak bardzo tęskniłam. Teraz gdy mam paru bliskich mi osób, rzadziej o nim myślę, ale i tak często. Aż do teraz nie miałam żadnych innych chwil słabości. Dopóki nie uświadomiłam sobie, że Mike chyba nie chce się ze mną przyjaźnić.

Tak czy inaczej po wybiegnięciu od Michaela, podbiegł do mnie Mark. Z zaskoczeniem odkryłam, że po to, by mnie przytulić. Nie wiem czemu to odwzajemniłam. Może dlatego, że tego potrzebowałam? Po chwili zaproponował, żebym poszła do jego domu. Nie byłam przekonana, ale zgodziłam się, gdy zapewnił, że to mi pomoże. W sumie, czemu nie.

Jego dom był mały, ale dzięki wystrojowi, nie rzucało się to w oczy.
Zaczęliśmy rozmawiać o różnych tematach, z wyjątkiem tego co się stało. Nawet jeśli był ciekawy, to i tak nie zapytał. Za co byłam mu wdzięczna, bo nie chciałam o tym mówić.

Każdy z organizacji z wyjątkiem Derka, gdyby usłyszał, że dałam się zaprosić przez Marka i mu zaufałam, zapytałby czy nie oszalałam. Derek nie skomentowałby pewnie tego, chyba, że wykorzystałabym jego zauroczenie do mnie, tylko poszedłby, gdy nikt nie widzi do Marka i pogratulowałby mu osiągnięcia. Jednak ja wiedziałam, że Mark mnie kocha i sądziłam, że z tego powodu nic mi nie zrobi, a ja mogę mu zaufać.

Następnego dnia, przed południem nikt nie zadzwonił do moich drzwi. Carolyn nie chciała się spotykać, bo wiedziała, że coś jest nie tak i stwierdziła, że da nam trochę czasu. Michael nie chciał w ogóle się spotykać. Tym razem nie powiedział, że nie chce być ze mną sam, ale stwierdziłam, że to się nie zmieniło. Poza tym ja też nie miałam ochoty się z nimi spotkać. Z drugiej jednak strony potrzebowałam kogoś kto mnie wesprze w trudnych chwilach. Nigdy bym nie uwierzyła, że tym kimś, który będzie mi pomagał po jakichkolwiek złych momentach będzie Mark, ale jednak okazało się, że tak.

Ponieważ moim bliskim przyjaciołom i mamie opowiedziałam o Marku, a Mike i Lyn nawet go poznali, więc wiedzą jaki okrutny i podstępny może być Marcus, postanowiłam pójść do niego i nikomu o tym nie mówić. Niepotrzebnie zacznę ich martwić.

Mark z przodu nie miał podwórka takiego, jakiego my mieliśmy. On za to miał obok domu garaż, więc przed domem był chodnik, a obok jezdnia. Kiedy byłam już blisko jego terenu, z zaskoczeniem odkryłam, że siedzi na rozkładanym krześle na ulicy obok swojego auta, który nie był w garażu.

Na mój widok wstał i się uśmiechnął.

- O! No proszę! Cześć Angelo! Co za spotkanie! Nie spodziewałem się, że przyjdziesz! - Powiedział, po czym podszedł i wyciągnął rękę w moją stronę w geście przywitania.
Odwzajemniłam niechętnie i odkryłam, że jego uścisk jest niezwykle mocny, a jego dłoń jest większa od mojej. Nie tak jak delikatna, mniejsza rączka Lyn czy silniejsza, kiedy trzeba, ale delikatna, gdy uściska moją dłoń, ręka Michaela.

Zaprosił mnie do środka, ale tym razem odmówiłam. Wtedy zaproponował, żebyśmy przeszli na tyły domu i się zgodziłam. Jego podwórko było niewielkie. Poza małym basenem, grillem, krzesłami i stołem nie było na nic innego miejsca.

Porozmawialiśmy chwilkę, gdy ja opowiedziałam, co się wtedy stało.

- Mam pomysł. Wiem, że stałaś się bezbronną panienką, którą trzeba ratować, ale co ty na to, żeby się rozerwać? - Spytał.

- W sensie? Jak? - Zapytałam, choć chyba znałam odpowiedź na to pytanie.

- Ukradniemy coś w sklepie. - Odpowiedział.

- Nie... To złe... - Odparłam.

- No dawaj. Będzie tak jak dawniej. Tylko raz. - Prosił.

Nie wiem jakim cudem, ale się zgodziłam.

                             Michael

Po wczorajszym zdarzeniu było mi głupio. Angela nie wiedziała o moich zagwostkach, więc nic dziwnego, że błędnie zinterpretowała moje zachowanie. Miałem nie pokazywać moich uczuć, a zamiast tego tylko pogorszyłem. Postanowiłem, że od teraz będę zachowywać się tak jak dawniej oraz, że przeproszę Angelę. Dlatego, gdy wstałem i przyszykowałem się, postanowiłem do niej pójść. Ale się zawahałem. No bo co jej powiem? Przez pół dnia się zastanawiałem. W pewnym momencie, po południu, dostrzegłem kątem oka jakiś ruch. Automatycznie schowałem się za drzwiami i zerknąłem przez okno. To była Angela, która wyszła z domku. Nie chciałem naruszać jej prywatność, ale ciekawość wzięła górę, więc podążyłem za nią. O dziwo nie zwróciła na mnie uwagi. Musiała naprawdę nie mieć nastroju na cokolwiek.

Ku mojemu zaskoczeniu odkryłem, że poszła do Marka. Pogadali chwilę i Mark zaproponował jej wejście do domu, ale odmówiła. Zapewne zacząłby nalegać, ale wtedy mnie dostrzegł. Chyba chciał, żebym ich słyszał, bo zaproponował jej przejście na jego podwórko i zupełnie "przypadkiem" zostawił drzwi otwarte. Wiedziałem, że to podstęp, ale nie mogłem się powstrzymać.

Mark choć wiedział o mojej obecności, udał, że mnie nie widzi, żeby Angela nie zauważyła. Po chwili zrozumiałem dlaczego chciał, żebym był przy rozmowie, bo zupełnie niewinnie zapytał - A co tam z twoim ukochanym Michealem? Co się wczoraj stało?

- Ukochanym? Nie, on nie jest moim chłopakiem i raczej tak pozostanie. My jesteśmy tylko dobrymi przyjaciółmi. - Stwierdziła i opowiedziała o wczorajszej sytuacji.

Zabolało mnie to i Mark o tym wiedział, bo szerzej się uśmiechnął na te nowiny. Angela też zauważyła ten uśmiech, ale pomyślała pewnie, że Mark cieszy się, bo on ją kocha. Ale ta mina była tak naprawdę skierowana do mnie, dając do zrozumienia, że miał rację oraz, że to on z nią będzie. Myślałem, że teraz, jak poszło zgodnie z planem, to ujawni mnie przed Angelą i uświadomiłem sobie, że jeśli zrobiłby to, to ona znienawidziłaby mnie za szpiegowanie i byłbym u niej skończony. On też zdawał sobie z tego sprawę, ale o dziwo, nie ujawnił mnie. A potem zrozumiałem dlaczego, gdy zaproponował jej, żeby tak jak kiedyś coś ukradli. Gdy ona odpowiedziała nie, odetchnąłem i zdałem sobie sprawę, że wstrzymywałem oddech. Mike przez chwilę wydawał się wściekły odpowiedzią, ale szybko to ukrył. Pomyślałem, że jednak nie wszystko poszło po jego myśli, ale zmieniłem zdanie, gdy zaczął nalegać, a ona się zgodziła. Nie wierzę! Miałem rację, że ma na nią zły wpływ. Tylko jak ją powstrzymać?

______________________________________
Ciąg dalszy nastąpi!

No to Mark namówił Angelę do złego czynu. Czy ostatecznie Angi wykona coś złego? Jeśli tak, to jak to będzie wyglądać? Czy przyjaciele ją powstrzymają?

Słów: 1143

Next: pewnie jutro

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro