Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

²² - ꜰᴏʀᴄᴇᴅ ʟᴀᴜɢʜᴛᴇʀ ꜰᴏʟʟᴏᴡᴇᴅ ʙy ʜɪꜱ ᴩʟᴀꜱᴛɪᴄ ꜱᴍɪʟᴇ

꒰♡‧₊˚ ꒱

Właśnie spełniało się wszystko, o czym myślałem przez ostatni czas. Leżałem obok kogoś, kto w ciągu ostatnich kilku tygodni stał się dla mnie strasznie ważny.

Nigdy nie pomyślał bym, że będę kiedyś leżał na jednym łóżku z Kimem, przytulonym do jego boku i nie chcąc niczego więcej.

Życie zdecydowanie lubi płatać figle, prawda?

Nigdy nie możemy być pewni co do tego, jak nasze życie przebiegnie.
Nie możemy robić planów, zakładać oczywistego lub żyć po swojemu.
Musimy dostosować się do tego, co zgotuje nam los i jakie ma wobec nas zamiary.
Możemy tylko delikatnie go nakierować, czy idzie w dobrym kierunku.
Reszta zależy od losu i konsekwencji naszych wyborów.

— To dziwne, prawda? —  Zaśmiałem się lekko, kreśląc kółka na klatce piersiowej Kima.

— Niby co?

—  Jak szybko nasze życia się zmieniły. Nigdy w życiu nie przypuszczałem, że wyląduje w jednym łóżku, obściskując się z tobą. Prędzej w tamtych czasach bym cię przejechał samochodem, niż dał się dotknąć z własnej woli.

— Pamiętam to. Ile razy przylatywałeś z awanturą do mojego zakładu, bo coś ci nie pasowało. Ile razy miałem ochotę cię potajemnie uśpić i wytatuować coś na czole. Byłem ciekawy jakbyś wyglądał z takim tyłkiem Kardashian na czole — Podniosłem się do siadu i spojrzałem na niego spod byka.

— Chciałeś mi wytatuować tyłek Kim Kardashian na czole?

— Może —  Odpowiedział z niewinnym uśmieszkiem, na co moje serce zaczęło tańczyć taniec szczęścia.

Uwielbiam jego uśmiech.

Jest jaśniejszy, niż słońce w południe i piękniejszy, niż niejeden diament.

— Jesteś naprawdę głupi. To miało mnie obrzydzić wszystkim facetom na świecie, czyż nie?

— Mi byś się nadal podobał.

— A więc to taki fetysz, prawda? Jednak nie będę powiekszał dla ciebie specjalnie tyłka.

— Nie musisz sobie niczego powiększać, twój płaski tyłek mi w zupełności wystarczy.

— Coś ty powiedział?

No on się chyba nie słyszy. Czy on chce zginąć śmiercią naturalną?
Nikt nie będzie obrażał mojego tyłka, nikt.

— Żartowałem przecież. Nie obrażaj się. BamBam nie zachowuj się jak dziecko, błagam cię — Chcąc się z nim trochę podroczyć, założyłem ręce na klatce piersiowej i zacząłem patrzeć na widoki za oknem. Niech nie myśli, że te jego suche żarty mu ujdą cało.

— Bamie nie bądź taki, no weź się nie obrażaj. Nie bądź taki. Jak się nie odezwiesz, to zacznę cię łaskotać. Wiem od pewnego źródła, że je masz, więc radzę ci dać oznaki życia. Nie? No dobrze, sam chciałeś —  Zanim zdążyłem się odezwać, pociągnął mnie na łóżko, po czym usiadł na mnie okrakiem i zaczął łaskotać.

— Haha... przestań... haha.. no weź przestań... haha — Zacząłem się rzucać po łóżku, jak nienormalny. Nienawidziłem łaskotek, to była moja pięta Achillesa i przysięgam, zatłuke moje dziecko za to, że mu to  powiedział.

— A przestaniesz cudować?

—  Haha... tak....obiecuję haha —  I nagle łaskotki ustały, a na ich miejsce wkroczyły usta Kima, które teraz całowały te moje.

Z każdym kolejnym pocałunkiem
chciałem coraz więcej i więcej.

Czułem się jak w swoim szczęśliwym miejscu.

Miałem teraz wszystko, co było mi od dawna potrzebne - chłopak życia i jego usta.

Czy może pójść coś nie tak?

—  Czy ktoś mi może wytłumaczyć co tu sie dzieje? —  Gdy tylko usłyszałem głos Hyuka, oderwałem się od Kima jak poparzony i uciekłem na drugi koniec łóżka.

— S.. s... synu, co ty tu robisz? —  Wydukałem.
Czułem się jak gimnazjalista, który został przyłapany na paleniu. Było mi tak wstyd, jak jeszcze nigdy w życiu.

— Od dwóch godzin cię nie ma, a  zacząłem się o ciebie martwić, więc przyjechałem. Możesz mi powiedzieć, co to ma być? I co robisz z moim chłopakiem?

— Ja... to nie tak... naprawdę.... wszystko ci wytłumacze.

—  Oszczędź swoje usprawiedliwianie, zrobisz to za chwilę.
A teraz idziemy do salonu i tam mi wszystko wytłumaczycie.
BOBBY IDŹ DO SALONU MY JUŻ TEŻ IDZIEMY.

Czekaj, co? Skąd tutaj wziął się Bobby?


{❤}

— Od kiedy to trwa? — Siedzieliśmy wszystko w czwórkę w salonie, gdzie panowała dość ciężka atmosfera.

— Od kilku tygodni, ale dopiero teraz sobie wszystko wyjaśniliśmy. Na czysto i na spokojnie. Przepraszam cię Hyuk, ja naprawdę nie...

— Nie odzywaj się teraz najlepiej. Kochasz go Yugi?

Spojrzeliśmy z Kimem po sobie zaskoczeni.

Spodziewaliśmy się wielkiej awantury na pół świata, a tu nagle wyjeżdża z takimi pytaniami.

To napewno jest moje dziecko?

— Co to za pytanie? - Był zdezorientowany tak samo, jak ja.

— Odpowiedz mi po prostu czy kochasz mojego ojca.

— Ja.. tak... kocham go, niesamowicie mocno —  Złapał moją dłoń i złączył nasze palce. Wiem, że to miał być gest wsparcia dla mnie, ale ja w tamtym momencie zapomniałem jak się oddycha i chciałem mu tą rękę po prostu połamać.

— A ty go kochasz Bamie?

No właśnie, kocham go?
Czy jestem gotowy by przyznać to nie tylko przed samym sobą, a przed całym światem?

Wziąłem głęboki wdech i wypowiedziałem swoją odpowiedź.

— Tak, kocham go Hyuk. Przepraszam, że ci to zrobiłem, jestem najgorszym rodzicem na świecie. Jednak miłość nie wybiera, nawet taka zrodzona z nienawiści. Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mnie znać.
Schrzaniłem sprawę.
Powinienem dawać ci to, co najlepsze, a tymczasem złamałem ci serce.

Przypatrywałem się jego twarzy, by móc odczytać jego emocje, jednak jego wyraz twarzy nie zdradzał nic.
Był obojętny.

Kiedy chciałem już się odezwać, co będzie dalej z nami, Hyuk zaczął się niekontrolowanie śmiać i spojrzał na Bobby'ego, który również zaczął się śmiać.

—  Udało się nam w końcu. Mówiłem ci, że się pogodzili — Radosnym okrzykom Bobby'ego nie było końca, jednak dla mnie zastanawiająca była tylko  jedna kwestia

— Co tu się dzieje do cholery? Wyjaśnij mi ktoś, co tu się wyrabia, bo oszaleje — Mój strach zaczynał zamieniać się w zirytowanie.

Hyuk na spokojnie opowiedział mi o całym planie, który uknuli z Bobby'm i jak zmianipulowali mnie i Kima, żebyśmy się spikneli.

Po skończeniu opowieści obydwoje siedzieliśmy z wielkim zdziwieniem wymalowanym na naszych twarzach, nie wspominając o Kimie, który stracił wszystkie kolory z twarzy.

— CZYLI CHCESZ MI POWIEDZIEĆ, ŻE JA PRAWIE ZAWAŁU DOSTAŁEM PRZEZ CIEBIE, BO TOBIE SIE W SWATKE CHCIAŁO BAWIĆ, TAK? NIE NO PIĘKNIE, TYLKO POGRATULOWAĆ. ŁADNIE CIĘ WYCHOWAŁEM NIE MA CO. PRZEZ TE WASZE KNUCIE WIECIE ILE KŁOPOTÓW WYSZŁO? NIE MOŻECIE TAK ROBIĆ

Co raz bardziej byłem wściekły.
Ten cyrk nie byłby potrzebny, gdyby  ta dwójka nauczyła się nie wtrącać się w swoje sprawy.

—Bam uspokój się, przecież nie chcieli źle

— Nie będziesz mi mówił co mam robić i jak mam dziecko wychowywać —  Warknąłem w jego stronę. Wiem, że chciał załagodzić sytuację, jednak nie pomogła by tu nawet sama Coco Chanel.

— Bamie to naprawdę nie miało być tak. Miałeś być wreszcie szczęśliwy i Yugi miał ci to dać. Nie wiedziałem, że tak to się wszystko potoczy.

— No bo skąd mogłeś wiedzieć, że wasze spiskowanie doprowadzi do tego, że Taeyong zrobi sobie ze mnie worek treningowy.

— BamBam zapędzasz się. Nie zapominaj, że mówisz do swojego dziecka. On chciał przede wszystkim twojego dobra, nie wiedział, że po drodze napatoczy się ten świr. Dlatego go przeproś i podziękuj za swatanie z Yugiem ty niewdzięczna babo.

Odkąd znam Bobby'ego, to pierwszy raz, kiedy widzę jak zwraca się do kogokolwiek w ten sposób. Dlatego posłusznie wstałem i podszedłem do Hyuka i zamknąłem go w szczelnym uścisku.

— Przepraszam synu za krzyknięcie na ciebie. Wiem, że nie chciałeś.
Obyś więcej nie kombinował za moimi plecami, bo zostaniesz wydziedziczony. Wiesz jak to było ciężko żyć ze świadomością, że robię ci taką krzywdę i zabieram ci chłopaka?

—  Przepraszam bardzo za wszystko Bamie. Już nigdy tak nie zrobię. Jestem tylko zły, że tak długo ci to zajęło i musiałem się pomęczyć z Yugiem. To totalnie nie moja partia.

{❤}

Spędziliśmy resztę dnia śmiejąc się ze mnie i Kima oraz naszych podchodów, oraz spierając się czy jesteśmy razem, czy też nie.
Jednak ja nie chciałem się spieszyć z odpowiedzią.
Chce żyć chwilą i tym, co jest teraz. Snucie planów na przyszłość to kompletnie nie moja bajka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro