ᴩʀᴏʟᴏɢ - ɪ'ᴍ ɴᴏᴛ ɪɴ ᴛʜᴇ ᴍᴏᴏᴅ ᴛᴏ ᴊᴏᴋᴇ ᴀʀᴏᴜɴᴅ
↷ 너를 몰랐었던 그
때처럼 잘 살고 싶어
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
↳ miesiąc przed
wydarzeniami w
obsession
W przerwie podczas której czekałem na kolejną klientkę, postanowiłem przejść się do pobliskiej piekarni, aby zakupić coś do przegryzienia.
Brak śniadania dawał mi się we znaki, a jak często powtarzała moja niania z czasów dziecięcych: „kto śniadania nie je, temu cera się starzeje" – a jako, iż chciałem być jak najdłużej piękny i młody, to zawsze brałem sobie jej rady do serca.
Zanim jednak wyszedłem, sprawdziłem czy wyłączyłem wszystkie prostownice i inne łatwopalne sprzęty, po czym wieszając na drzwiach kartkę z napisem „przerwa obiadowa, wracam za dwadzieścia minut", wyszedłem z zakładu, wcześniej zamykając dokładnie drzwi.
Ucieszony jak nigdy, na myśl o pysznym rogaliku z dżemem malinowym i gorącą czekoladą, nie mogłem się wręcz doczekać, aż w końcu coś zjem.
Niestety nie dane było mi cieszyć się zbyt długo, bo zaraz do moich uszu dobiegł okropny jazgot dobywający się z salonu tatuażu, który znajdował się tuż obok mojego zakładzie.
Zastanawiasz się pewnie, kim jestem?
Pozwól, że ci się przedstawię.
Jestem przystojnym, utalentowanym, bogatym i przede wszystkim skromnym właścicielem Seulskiego zakładu fryzjerskiego, będącego najlepszym w całej Korei Południowej, jak nie na całym świecie.
Mógłbym śmiało powiedzieć, że jestem mistrzem w swoim fachu, niezdatnym do zastąpienia.
Wszyscy moi klienci oraz znajomi mówią do mnie Bambam bądź Bam (legendy powiadają, że to przez mój gorący temperament i chęć dramatyzowania o każdą najmniejszą pierdołę).
Cóż...
Do pełni szczęścia brakuje mi tylko jednej rzeczy.
Zastanawiasz się pewnie jakiej, prawda?
Otóż usilnie od dłuższego czasu staram się zlikwidować te piekielne studio tatuażu, gdzie żaden z pracowników nie przestrzega tam zasad przeze mnie ułożonych, regularnie psując mi opinie u moich bogatych klientek, gotowych zapłacić słono za swoją fryzurę.
Już kolejny raz nie respektują tego, czego od nich oczekuję, więc postanowiłem to załatwić tak jak trzeba, zapominając o jedzeniu.
Wściekły, wszedłem do środka, dobrze wiedząc gdzie znajduje się właściciel tego... miejsca.
—PANIE KIM! — Krzyknąłem głośno, ignorując zwrócone we mnie oczy zdziwionych klientów, stając przed mężczyzną w czarnych włosach, który tatuował właśnie jakąś dziewczynę.
— W czym mogę pomóc panie Bhuwakul? — Zapytał spokojnym tonem, nie podnosząc na mnie wzroku, będąc zajętym swoją klientką — W końcu zdecydował się pan na tatuaż, czy znowu będziemy słuchać wyzwisk w swoją stronę?
— Nie no, to jest niedorzeczne — Złapałem się za głowę, czując jak podnosi mi się ciśnienie — Łamiecie nasze porozumienia, puszczacie tą demoniczną muzykę, zastawiacie MÓJ parking i to palenie tych śmierdzących petów
Przerwałem swoje wyliczanie, biorąc uspokajający wydech, by nie robić niepotrzebnej awantury wśród obcych mi ludzi.
— To jest porządna dzielnica, a nie jakiś pasaż dla patologii
— Radzę się uspokoić, zanim kolor pańskiej twarzy zgra się z włosami — Przerwał swoją pracę, wskazując maszynką na moje krwistoczerwone włosy, idealnie pasujące do mojej karnacji — Nikt nie łamie tych durnych zasad, które zostały wymyślone chyba przez jakiegoś głupka
— Głupka? Powiedział to koleś wyglądający jak ostatnia strona mojego brudnopisu z gimnazjum, który nie radzi sobie ze swoim kompleksem boga — Z moich oczu tryskały takie pokłady nienawiści, że gdybym tylko mógł, to bym go chyba zabił wzrokiem.
— Brudnopis? Kto to powiedział. Koleś latający w różowym fartuszku, który od rana do wieczora siedzi w towarzystwie samych ajumm — Parsknął śmiechem, zaczynając taksować mnie wzrokiem — Tatuowanie to przynajmniej męskie zajęcie
— Każdy gangster i degenerat tak mówi
Widziałem, jak uderzyło go w pewien sposób to co powiedziałem, jednak szybko przyjął swoją neutralną minę, udając, że go to w ogóle nie ruszyło.
Powinien już być przyzwyczajony do moich interwencji i tego, że nie przebieram w słowach, gdy jest to konieczne.
— Czegoś jeszcze pan ode mnie oczekuje, czy mogę wrócić do swojej pracy? — Zapytał, uśmiechając się sztucznie — Jeśli nie, to żegnam. Wyjście jest tam gdzie zawsze
— Pożałujesz tego, obiecuje ci. Zobaczymy, kto będzie się wtedy śmiał ostatni
Po powiedzeniu tego, wyszedłem wściekły stamtąd jak najszybciej, trzaskając drzwiami.
Zacząłem od razu planować zemstę, która sprawi, że Kim Yugyeom pożałuje dnia, w którym postawił swoje ubłocone i zdarte glany w moim idealnym, markowym życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro