
³⁰ - ɪ'ᴠᴇ ʙᴇᴇɴ ᴍᴀᴋɪɴɢ ʜɪᴍ ᴍɪxᴛᴀᴩᴇꜱ ꜱᴏ ʜᴇ ᴡɪʟʟ ᴋɴᴏᴡ ʜᴏᴡ ɪ ꜰᴇᴇʟ
꒰♡‧₊˚ ꒱
— To muszą być jakieś żarty, to są żarty, jestem tego pewny.
Byłem lekko spanikowany, rozmawiając z Minhyukiem, Hyukiem i June zaraz po zamknięciu salonu.
Sytuacja sprzed parkingu nie dawała mi spokoju.
Przed oczami wciąż miałem twarz Minho i jego spojrzenie, za którym kiedyś tak szalałem.
— Co by on tutaj robił? Minęło dobre kilka lat, a nagle mu się na wspominki zebrało? — Dean nie mógł uwierzyć w to tak samo jak ja.
Dla nas obydwu ta sytuacja była dziwna.
Dobrze zna całą historię mojego związku z Minho i za każdym razem, gdy słyszy to imię, zaczyna się napinać i robić zbyt opiekuńczy.
— Może przyjechał pozwiedzać? W końcu mamy tutaj kilka zabytków.
Optymizm June był tym, czego najmniej potrzebowałem, co okazałem mu w postaci zirytowanego spojrzenia posłanego w jego stronę.
— Dlaczego nic nie mówisz? Weź się chłopie odezwij bo oszaleje — Minhyuk był jedynym, który nie brał udziału w całej tej dyskusji. Uważnie słuchał i obserwował, by w danej chwili zaskoczyć wszystkich swoją spostrzegawczością.
— Wydaje mi się, że ktoś go tutaj wysłał Bam. On działa na zlecenie. Sorry, ale z własnej woli by tutaj nie przyszedł — Odpowiedział, przeciągając się na kanapie.
Świetnie, po prostu cudownie.
Jeszcze brakowało mi w życiu, żeby demony przeszłości mnie atakowały.
Co ja złego zrobiłem osobie, która wysyła na mnie tego potwora?
Kim przede wszystkim ona jest?
— Zacznijmy od tego, że Yugyeom nie może się o tym dowiedzieć. Ani o Minho — Powiedziałem, nerwowo przestępując z nogi na nogę.
Zależało mi na nim i jeśli by kiedykolwiek się dowiedział o tym, to z marszu by mnie zostawił.
— Ale on musi wiedzieć. Obroni cię, jak zajdzie taka potrzeba.
— Tworzycie teraz parę i wasze decyzje powinny obejmować działanie obustronne
— Zrozumcie, że Yugi nie... — Nie dokończyłem, ponieważ drzwi do salonu się otworzyły i wszedł przez nie najbardziej zjawiskowy facet na tej ziemi, a mianowicie mój chłopak.
— Yugi, co? Dokończ co mówiłeś — Z szerokim uśmiechem podszedł do mnie i przywitał się krótkim pocałunkiem, po czym złapał mnie w pasie i przytulił do moich pleców.
— Zastanawiałem się, czy przyjdziesz po mnie do pracy, czy będę musiał wracać sam — Okropnie czułem się kłamiąc mu prosto w oczy, jednak tak było trzeba.
Muszę mu zapewnić ochronę, nie ważne jakim kosztem.
Mój były nie jest kimś, kogo się lekceważy i ignoruje.
Ma znajomości i pewnego rodzaju władze.
Właśnie dlatego jest ulubionym pupilkiem moich rodziców.
Ma klasę, powodzenie i gust, nie tak jak ja.
Jest idealnym materiałem na ich wymarzonego syna i byłem święcie przekonany o tym, że gdyby tylko mogli, to by adoptowali go tak, jak ja Hyuka.
— Oczywiście, że bym przyszedł.
Kończę pracę później od ciebie, poza tym samego bym cię nie puścił. Teraz podejrzani ludzie kręcą się wszędzie.
Automatycznie spiąłem się, gdy tylko usłyszałem o podejrzanych ludziach.
Miałem przed oczami swoją pierwszą miłość i jego goryli.
Ten smutny obraz tkwi w mojej głowie aż po dzisiaj, tworząc wokół mnie uczucie smutku, a zarazem nienawiści do jego osoby.
— Kochanie, coś się stało? Dziwnie się zachowujesz — Zapytał, obracając mnie twarzą do siebie i uważnie mi się przypatrując.
Modliłem się tylko, by nie zdołał wyczytać jakiejkolwiek z moich emocji.
Byłem marnym aktorem i wszystkie takie oszustwa czy kłamstwa wychodziły na wierzch bardzo szybko.
— To może pójdziemy do mnie coś zjeść, co? Yugi gotował wczoraj przepyszną kolację, niestety zrobił tego jak dla sił zbrojnych i nie mamy jak tego dokończyć, a szkoda wyrzucać.
Wiedziałem z automatu, że Yug mi nie uwierzył i przy najbliższej okazji będzie chciał dowiedzieć się całej prawdy.
Jednak dopóki miałem szansę, zamierzałem kłamać i oszukiwać go prosto w twarz.
Bo tylko w ten sposób byłem w stanie go chronić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro