¹² - ɪ'ᴍ ɴᴏᴛ ɢᴏɴɴᴀ ʟᴇᴛ yᴏᴜ ᴛᴏ ᴩᴜᴛ ᴍᴇ ɪɴ ᴛʜᴇ ᴄᴀɢᴇ
↷ 너를 몰랐었던 그
때처럼 잘 살고 싶어
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
Ból głowy, który towarzyszył mi zaraz po przebudzeniu, tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, że nie powinienem opuszczać domu i tyle pić.
Takie zwierzę domowe jak ja nie może być narażone na niebezpieczeństwo, które czeka w świecie imprezowych dzikusów.
Pamiętałem tylko, że tańczyłem z jakimś typem poznanym w klubie i co było dalej, nawet nie byłem w stanie sobie przypomnieć.
Tym bardziej miałem luki w pamięci jeśli chodziło o jego imię czy inne znaki szczególne – tylko jego różowe włosy mi się wryły w pamięci ale tylko dlatego, że były zbyt źle zrobione i mogłem mieć przez nie najgorsze koszmary.
Miałem przebłyski tego, jak poszedłem z nim do toalety i..
O mój boże.
Zostanę zamordowany na dwanaście różnych sposobów jak Kim się o tym dowie.
Zginę śmiercią makabryczną, pewnie wykastrowany za błędy, które popełniła za mnie tequila.
Wstałem w pośpiechu z łóżka i podszedłem do lustra, by ocenić jak bardzo się potargałem, będąc w stanie upojenia alkoholowego.
Bolały mnie nogi, ręce oraz plecy.
Zszokowany swoim wyglądem, przyglądałem się plastrom, malinkom i zadrapaniom, które zdobiły całe moje ciało.
Jak to się wszystko stało i skąd je miałem?
Dlaczego znalazłem się w łóżku, przebrany i całkowicie ogarnięty, jakbym nie wypił połowy narodowego zasobu alkoholu?
Miałem bardzo dużo pytań w swojej głowie i ani jednej odpowiedzi.
— Ja pierdole, co to ma być? — Burknąłem do siebie, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Odwaliłem takie nieodpowiedzialne gówno, które mogło zakończyć się dla mnie tragicznie i co ja sobie myślałem, idąc w to dzikie szaleństwo z kompletnie obcą osobą.
Przecież on mógł mi zrobić krzywdę, a nawet coś o wiele gorszego.
Najgłupsza i najbardziej surrealistyczna rzecz jest taka, iż finalnie mógłbym mu to wybaczyć, jeśli umówiłby się ze mną jeszcze raz ale w miarę cywilizowanych warunkach.
Był tylko jeszcze jeden problem, a mianowicie Bobby.
Co ja miałem mu powiedzieć, jak zobaczy mnie w takim stanie?
A co, jak zacznie zadawać niepotrzebne pytania i nie będę w stanie odpowiedzieć na żadne z nich, nie łamiąc mu przy tym serca?
Był dla mnie narzędziem, które miało mi zapewnić wymarzoną zemstę na Kimie, kimś z kim mógłbym wyjść na kawę jak ze znajomym i nic więcej.
To jeszcze niedojrzały dzieciak, kompletnie do mnie nie pasujący.
Muszę zebrać się na odwagę i powiedzieć mu o tym, dlaczego lepiej będzie nam jako dwójka przyjaciół.
Moje zachowanie jest chamskie, to fakt, ale co ja poradzę, że nie mogę się zmusić do lubienia go?
Jest dla mnie zbyt grzeczny, a jak każdy wie po wczorajszych wydarzeniach – lubiłem nieco dziwnych i niekoniecznie grzecznych chłopców.
Nie mogłem nic z tym zrobić, było to silniejsze ode mnie.
Po dłuższym przeglądaniu się, poczułem się głodny i musiałem coś natychmiast zjeść, bo jak robiłem się głodny, to nie mogłem trzeźwo myśleć.
Zszedłem na dół, ówcześnie ubierając swoje różowe klapki z futerkiem i skierowałem się w stronę kuchni z której zacząłem słyszeć dźwięki pokroju stukania i bieżącej wody, jakby ktoś mył naczynia.
Wchodząc do pomieszczenia, zobaczyłem wysoką postać myjącą naczynia, której nigdy bym z nikim nie pomylił – Kim Yugyeom sprzątał właśnie w moim domu.
—Co ty tu robisz? — Zapytałem, przecierając oko i siadając na krześle przy stole — Mogłeś zadzwonić, że wpadniesz, to inaczej bym się ubrał
Miałem tylko nadzieję, że nie widział mnie we wczorajszym stanie ani tego, co miałem na całym ciele.
— Przestań pajacować, idioto — Burknął, odwracając się do mnie ze wzrokiem, który jakby mógł to by zabijał na miejscu — Przyjechałem po ciebie wczoraj, bo byłeś nawalony jak świnia i pomyliłeś mój numer z numerem któregoś z twoich kochasiów. Nie mam teraz humoru na żarty, po tym jak musiałem zbierać cię z chodnika i doprowadzić do stanu używalności
Cholera, jednak wszystko wie.
A miałem nadzieję na to, że uda mi się go spławić i zaszyję się w domu do końca tygodnia, by się „podreperować".
Dalej patrząc na mnie dość nieprzychylnie, podał mi śniadanie składające się z ryżu, kimchi i smażonych jajek.
Podziękowałem mu skinieniem głowy i wąchając wcześniej, czy oby nie było otrute, zabrałem się do jedzenia.
Nawet nie zdawałem sobie, jak głodny byłem, dopóki nie zjadłem pierwszego kęsa.
Czułem się, jakbym głodował z miesiąc czasu a może nawet i dłużej.
— Nie jedz tak szybko, bo się udusisz — Upomniał mnie, donosząc mi szklankę z zieloną herbatą do picia, po czym kontynuował — Wziąłeś tabletki, które zostawiłem ci stoliku obok łóżka? Dałem ci tam też wodę, żebyś mógł łatwiej je połknąć
Nie wiedziałem o jakie tabletki mu chodziło, więc po prostu pokiwałem głową potwierdzająco i jadłem dalej, dopóki nie miałem pustego talerza.
Czekał aż zjem na spokojnie i wypiję całą herbatę, by posprzątać ze stołu i popatrzeć na mnie chłodnym spojrzeniem.
Czułem bijącą od niego dziwną aurę i już przeczuwałem, że w powietrzu unosi się zapach dyskusji na temat wcześniejszych wydarzeń.
— Musimy poważnie porozmawiać na temat tego, co się stało — Mówi, a jego ton robi się bardziej pretensjonalny niż na początku — Dlaczego wyglądasz, jakby cię ktoś zaatakował? Z kim spałeś i gdzie go znajdę? Jak się nazywa? Odpowiadaj szczerze
Milczałem przez dłuższą chwilę, nie wiedząc co mam mu powiedzieć.
Nic nie mogło mi przejść przez gardło i miałem wrażenie, że jak już otwierałem usta by odpowiedzieć, jakaś niewidzialna siła dźgała mnie w serce, bijące jak szalone.
Nie miałem w sobie ani grama odwagi, która pozwoliłaby mi przyznać się, jak mocno zjebałem.
Jak upiłem się do nieprzytomności i jak poszły mi hamulce.
Niezręczną ciszę przerwał telefon, który zaczął dzwonić na blacie, tuż obok lodówki.
Nie miałem pojęcia jakim cudem on się tam znalazł, ale cieszyłem się, że przerwał niewygodne dla mnie pytania.
Wstałem i powolnym krokiem podszedłem do telefonu, wciskając zielony przycisk i przykładając go do ucha.
Nie wiedziałem kto do mnie dzwonił, nie miałem zapisanego tego numeru.
— Tak, słucham?
— Cześć Bam, jak się czujesz? — Prawie nie padłem na podłogę, słysząc po drugiej stronie głos Bobby'ego.
Czy to jakiś żart?
Nie miał już kiedy dzwonić, tylko teraz gdy jego kuzyn postanowił zmiażdżyć mnie ciężkimi pytaniami?
— BOBBY, hej! — Pisnąłem głośno, czym zaalarmowałem Kima, który w następnej sekundzie znalazł się tuż obok mnie, chcąc słyszeć naszą rozmowę — Jak się cieszę, że dzwonisz. Tęskniłem za twoim głosem tak bardzo, iż pozwól, że zapytam – po co dzwonisz?
Starałem się odgonić odgonić chłopaka, machając ręką jak wiatrak, wystawiając nogę w powietrze, blokując jak tylko mogłem dostęp do głośnika telefonu, jednak on był jednak dość sporo wyższy i udało mu się przycisnąć ucho do drugiej strony telefonu, skupiając się na tym, by jak najwięcej usłyszeć.
— Jest coś, co chciałbym ci powiedzieć — Wyjaśnił — Męczy mnie to od dwóch dni i nie wiem, czy jestem w stanie wytrzymać jeszcze jeden dzień dłużej
— Co takiego się stało, Bobby? Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko — Byłem ciekawy, co takiego siedzi mu w głowie, iż nie mogło to zaczekać do wieczora lub innego dnia.
Mam tylko nadzieję, że nie chce tu przyjeżdżać ani nic z tych rzeczy.
Nie mógł mnie zobaczyć teraz i to w takim stanie.
— Musimy się rozstać
— ŻE CO? — Powiedzieliśmy równocześnie z Kimem, spoglądając na siebie z przerażeniem w oczach.
Czyżby się dowiedział o tym, co zrobiłem?
Skąd taka nagła decyzja?
— Jest ktoś u ciebie? Mógłbym przysiąść, że słyszałem inny głos — Powiedział zaciekawiony, a ja panikując, nadepnąłem na nogę stojącego obok mnie chłopaka i popukałem się w czoło, sygnalizując mu, że ma się już więcej nie odzywać.
— Nie, to tylko Hyuk — Odpowiedziałem mu wymijająco — Ogląda Radio Romance i właśnie była scena jak Geurim ucieka od Sooho, dowiadując się, że za dzieciaka się znali i nie mogą teraz być razem. Wiesz jaki on jest, gdy za bardzo się wczuje w oglądanie
— Pozdrów go ode mnie, jak możesz
— Słońce, Bobby cię pozdrawia
— Też pozdrawiam hihi — Odpowiedział Kim, przywdziewając najbardziej piskliwy głos, jaki kiedykolwiek słyszałem.
Miałem ochotę go zamordować i pokroić na malutkie kawałki, którymi nakarmiłbym kaczki w parku.
Jeśli to przejdzie, to dam Junhoe premię pracowniczą oraz weekend na Jeju.
— Już go nie zaczepiam, niech ogląda w spokoju tą dramę, jak się wciągnął
Brawo, właśnie zafundowałeś Junhoe podwyżkę oraz darmową wycieczkę.
— Powiedz mi, dlaczego chcesz ze mną zerwać? — Chciałem wrócić do tego tematu, bo jego nagłe wyznanie mnie zaskoczyło, nie ukrywam. Jeszcze dwa dni temu nie mogłem go od siebie odpędzić a teraz?
Coś mi strasznie nie pasowało w jego nagłej zmianie.
— Poznałem kogoś w pracy, jak robiłem mu tatuaż na plecach — Wyjawił — Jest nieziemsko przystojny i zabawny. Zaprosiłem mnie na kawę, gdzie porozmawialiśmy i okazało się, że mamy naprawdę dużo wspólnego. O wiele więcej, niż mam z tobą. Nie chciałem być wobec ciebie nie w porządku i to ukrywać zbyt długo, dlatego zadzwoniłem. Proszę, nie bądź na mnie zły
Poczułem coś w rodzaju ulgi, słysząc, że kogoś sobie znalazł i nie musiałem już więcej łamać jego serca.
Zasługiwał na lepszą opcję, zdecydowanie.
Najważniejsze jest to, że nie muszę już mówić mu, co zrobiłem wczoraj i mogłem zacząć z nową kartą.
— Nie, nie jestem zły. W pełni rozumiem twoją decyzję i cię w niej popieram. Mam tylko nadzieję, że pozostaniemy przyjaciółmi
Wewnętrznie aż skakałem z radości przez przysługę jaką mi wyświadczył.
Lepiej być nie mogło.
— Na to samo liczyłem, Bamie
Kątem oka spojrzałem na Kima, który wyglądał jakby dostał po twarzy patelnią
Szok i rozczarowanie wypisane na jego twarzy były dla mnie dość bezcennym widokiem.
— Dziękuję za tą rozmowę, Bobby ale muszę uciekać bo klientki czekają. Do następnego!
Rozłączyłem się, wypuszczając głośno powietrze.
— Co tu się właśnie stało? — Zapytałem, patrząc na Kima, który siadał na moim wcześniejszym miejscu przy stole.
— Masz szczęście, że sobie kogoś znalazł i nie musisz już łamać mu serca. Załamałby się, jakby się dowiedział, a tak to jest wszystko pod kontrolą. Chociaż przyznaję, że nadal mam ochotę cię udusić
— Ty się nawet nie odzywaj, tania wersjo Hyuka. Twoje piszczenie nas prawie wydało
— Nie byłoby mnie tutaj, gdybyś się nie schlał i nie musiałbym cię niańczyć — Powiedział, celując we mnie oskarżycielsko palcem.
Chwyciłem za leżący niedaleko kubek i już miałem w niego nim cisnąć, gdy nagle usłyszałem huk i przede mną stanął nie kto inny, jak Hyuk we własnej osobie.
Wściekły jak nigdy wcześniej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro