¹³ - ɪ ʟɪᴋᴇ ᴛʜᴇ ᴡᴀy yᴏᴜ ꜱᴀy ᴛʜɪɴɢꜱ
↷ 너를 몰랐었던 그
때처럼 잘 살고 싶어
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
— MOŻESZ MI WYTŁUMACZYĆ, DLACZEGO DOWIADUJĘ SIĘ OD MOICH ZNAJOMYCH, ŻE WIDZĄ CIĘ, JAK W KLUBIE OBŚCISKUJESZ SIĘ Z PIERWSZYM, LEPSZYM TYPEM?
Wściekły Hyuk, który zdemolował mi pół kuchni wpadając na stół i przewracając się razem z nim i całą jego zawartością, nieco mnie przerażał gdy patrzył na mnie z ogniem w oczach.
Dawno nie widziałem go tak wściekłego, prawie zapomniałem jak wyglądał, gdy się złościł.
To chyba druga taka sytuacja, gdy jego spokojny i uśmiechnięty charakter zastąpił szał i gniew, który aż z niego kipiał.
— Nie rozumiem, o co ci takiego chodzi. Czy jesteś pewny, iż twoi znajomi to właśnie mnie widzieli? — Próbowałem rozegrać to na spokojnie i udać, że nie wiem, o czym mówi, podczas gdy w środku cały aż pociłem się ze zdenerwowania.
Bałem się, że kiedyś taka rozmowa musi nadejść i wielokrotnie rozmyślałem nad tym, jak mogłoby to wyglądać, jednak gdy w końcu taka rozmowa miała się wydarzyć, ja nie potrafiłem zdobyć się na odwagę, by skonfrontować się z Hyukiem.
Mimo, że byłem już dorosły i bliżej mi było do trzydziestki, to w takiej sytuacji jak ta, czułem się jak mały chłopiec, stojący sam po środku niczego.
— Miałeś już nie chodzić po klubach. Zapomniałeś, że obiecałeś, że nie będziesz już znikał na całe noce? Chcesz powtórki z rozrywki? — Zapytał, z pretensją w głosie, który z każdym słowem uderzał we mnie coraz mocniej i mocniej — Myślałem, że wydoroślałeś już i w końcu wziąłeś za siebie, jednak znów zachowujesz się jak głupek
— To Minhyuk wymusił na mnie wieczór w klubie, a ja nie chciałem odstawać od reszty
— Jego też zabije, jak tylko z tobą skończę. Banda głupków, bez żadnego kręgosłupa moralnego — Mruknął, odwracając się w stronę Kima, który stał w kącie i przysłuchiwał się wszystkiemu z zainteresowaniem — Hejka skarbie, mógłbyś zrobić mi herbatki? Muszę się uspokoić zanim padnę na serce i umrę przedwcześnie
Kim pokiwał tylko potulnie głową, zerkając raz na mnie, raz na Hyuka, zanim odwrócił się do nas plecami, by zrobić to, o co poprosił go przed chwilą chłopak.
— Hej, nie zapominasz się teraz przypadkiem? Przypominam, że to ja miałem zająć się tobą, a nie na odwrót. Nie potrzebuje twojego narzekania, do podejmowania decyzji i to ja powinienem robić ci wykłady na temat spotykania się z nieodpowiednymi osobami — Powiedziałem, rzucając subtelną iluzję w stronę tatuażysty, który tylko prychnął głośno na moje słowa, kontynuując robienie herbaty.
— Grasz nieczysto Bamie, ja tylko się o ciebie martwię i nie chcę, by wujek Minnie pociągnął cię na dno — Podszedłem do niego i mocno go przytuliłem, wzdychając głośno.
Cała ta rozmowa była niezręczna i męcząca dla mnie i chciałem już ją zakończyć jak najszybciej.
— Jesteś za bardzo kochany, że martwisz się o takiego staruszka jak ja i doceniam, że się denerwujesz, ale zaufaj mi. Będę już grzeczniejszy, jak do tej pory
— Nie chce po prostu powtórki tego, co było z Minho. Pamiętasz, jak bardzo wyniszczony byłeś i jak mocno zniszczyło ci to psychikę?
Na samo wspomnienie o nim cały aż się wzdrygnąłem, co chłopak wyczuł, mocniej mnie przytulając.
Nie chciałem wspominać o przeszłości, której przerażające strzępki mnie prześladowały w moich koszmarach, częściej niż bym chciał.
Długo zajęło mi, by się pozbierać po tej znajomości i tylko trzy osoby o tym wiedzą – Hyuk, Minhyuk i Junhoe, któremu powierzyłbym własne życie, gdybym musiał.
Moja psychika nie wróciła do normy i pomimo kilku spotkań z psychologiem – nie byłem skłonny by wybić sobie z głowy obraz uśmiechniętego Minho na plaży, dzień po moich urodzinach.
Gdzie czułem się szczęśliwy i nie wiedziałem co będzie mnie czekać w przyszłości.
— Bam, CO TY MASZ NA TEJ SZYI???
Cholera, zapomniałem, że przytulając Hyuka, ten może zobaczyć co mam na plecach i karku.
Złapał mnie za rękę i zaczął oglądać całe moje ciało od stóp do głów, mrucząc coś niezrozumiale pod nosem i kręcąc głową.
Było mi teraz strasznie wstyd.
Nie miałem nic na swoje usprawiedliwienie.
Ba, nawet samemu sobie nie potrafiłem wyjaśnić co mną wtedy kierowało.
— Przepraszam Hyuk, trochę mnie poniosło — Rozłożyłem bezradnie ręce i opuściłem głowę, robiąc wszystko, byleby się nie rozpłakać.
Czułem się teraz zmęczony, jak wtedy gdy uciekałem z domu moich rodziców w środku nocy, nie mając na siebie żadnego planu i modląc się o danie mi nowej szansy przez los.
Miałem też gdzieś, że Kim na mnie patrzy i w myślach zapewne mnie osądza.
Nie obchodziło mnie jego zdanie, nie był kimś ważnym dla mnie, kogo opinia była priorytetem w moich decyzjach.
Niech sobie mówi co chce.
— Wynoście się obydwoje, jestem zmęczony i nie mam ochoty użerać się z wami. Idę się umyć i jak wrócę, lepiej żeby was tu nie było — Powiedziałem obojętnym tonem i wyszarpując się z uchwytu chłopaka poszedłem do łazienki, gdzie mogłem zacząć swobodnie płakać, upadając na podłogę.
Wszystkie wspomnienia wracały.
Każda krzywda, która mnie spotkała, każdy uszczerbek na psychice i każda przemoc, wymierzona we mnie.
Moja tarcza aroganckiego cwaniacka opadała, gdy tylko przypominałem sobie o rzeczach, które mnie dopadły.
Łudziłem się, że tamtego zimnego wieczoru, gdy spotkałem w parku Minhyuka po raz pierwszy, zacznę życie od nowa.
Że ręka wyciągnięta do mnie przez los, ocali mnie i da szansę na drugie życie, którego pragnąłem.
Miałem prawie trzydzieści lat a czułem się jak piętnastolatek – głupi gówniarz, który nie potrafi poradzić sobie z emocjami.
Siedząc i zalewając się łzami w swojej łazience, poczułem jak ktoś przytula się do mnie i kładzie swoją głowę na moim ramieniu.
Te śmierdzące połączenie cyprysu i papierosów rozpoznałbym wszędzie.
— Co ty tu robisz, idioto? Gdzie Hyuk?
— Poprosiłbym bym to ogarnął sam; on sprząta i zamawia tajskie żarcie na obiad. Nie chciał ci sprawić przykrości, to wszystko z troski. Jesteś jego jedyną rodziną i na nikim nie zależy mu tak, jak na tobie. Czasami rodzina działa impulsywnie i masz wrażenie, że chcą tylko robić ci na złość, ale po czasie rozumiesz, że chcieli cię tylko chronić, nie wiedząc za bardzo jak się za to zabrać. Pamiętaj, rodzina zawsze powinna być na pierwszym miejscu, nawet jeśli jest pęknięta i ledwo się trzyma
Może było to nieco tandetne, co powiedział i wiało tanimi postami z facebooka sprzed siedmiu lat, to mimo wszystko byłem wdzięczny, że mi to powiedział.
Myślę, że potrzebowałem tego usłyszeć.
— Pamiętaj, że momentami możemy działać impulsywnie wobec osób, które kochamy. Chcemy by byli bezpieczni i szczęśliwi, ale nasza ochrona zawodzi i nawet stojąc na rzęsach, nie możemy powstrzymać tego, co przychodzi później – rozczarowanie i poczucie winy, że nie próbowaliśmy bardziej
— Której książki się nauczyłeś na pamięć, że tak ładnie recytujesz? Jestem pod wrażeniem — Cicho się zaśmiałem, pociągając nosem.
Skończyłem gimnazjum z wyróżnieniem, potrafię się mądrze wypowiadać — Odpowiedział mi, dumnie wypinając pierś do przodu.
Nie było to tym, czym każdy powinien się chwalić, jednak może była to różnica kulturowa, której ja, jako Taj nie rozumiałem.
— Nieważne jak bardzo demony przeszłości cię nawiedzają, postaraj się uspokoić i nie płacz już. Bądź silny i pokaż, że się nie boisz stawić czoła temu, co było kiedyś. Zmagając się ze swoimi demonami przeszłości zyskasz spokój ducha i będziesz mógł pójść do przodu ze swoim życiem
— Skąd masz pewność, że mi się to uda? — Zapytałem. — A co, jak po drodze się przewrócę i nie będę miał sił na dalszą walkę? Jak będę mógł wrócić do teraźniejszej wersji siebie, którą rozumiem najlepiej?
— Bo ja ci w tym pomogę, gamoniu. Jesteśmy kolegami, którzy będę się wspierać i podadzą sobie pomocną dłoń, jeśli zajdzie taka potrzeba. Spędzając czas z Hyukiem, będziemy narażeni na częste spotkania i dlatego możemy rozpocząć ten nowy rozdział, tak jak należy – budując nasze relację i dając miejsce na przyjaźń, której obydwoje potrzebujemy
— Obiecujesz, wielkoludzie? — Wystawiłem mały paluszek w jego stronę, pociągając nosem.
— Obiecuję — Złączył nasze palce razem, chuchając na nie dwukrotnie.
Byliśmy teraz skazani obietnicą, która będzie miała swoje konsekwencje w przyszłości, jeśli tylko ją złamiemy.
Mimo, że jej warunki nie wyglądały na dogodne, a zimna posadzka mojej łazienki, nie należała do najlepszego miejsca do siedzenia – nie wyobrażałem sobie innego miejsca, gdzie taka obietnica mogłaby powstać.
Kim wstał i wystawił rękę w moją stronę, pomagając mi wstać.
Chciałem wyjść z łazienki i pójść do Hyuka, pomóc mu z jedzeniem, jednak chłopak złapał mnie za rękę i obrócił w swoją stronę.
— Nie możesz tak wyjść do ludzi, możesz jeszcze odstraszyć dostawcę jedzenia — Powiedział poważnym tonem, biorąc leżący na umywalce dozownik na mydło, który mi wręczył.
Zdezorientowany, patrzyłem na niego z ukosa, zastanawiając się o co mu chodzi, każąc mi myć się mydłem.
— Co ja mam zrobić z tym mydłem? Umyć ręce? — Słysząc moje pytanie, westchnął głośno i wziął ręcznik, który namoczył w ciepłej wodzie, po czym zaczął wycierać moją twarz.
Zacząłem mu się przyglądać i z fascynacją dostrzegać, z jakim skupieniem to robił, zagryzając dolną wargę.
Jego ruchy były delikatne i ostrożne, jakbym był eksponatem, któremu nie chciał zrobić krzywdy.
Zamknąłem oczy, oddychając głęboko.
Zaczynałem czuć odprężenie i spokój, którego mi brakowało ostatnimi czasy.
Jednak w myślach wciąż krążyło mi pytanie, czy Kim mówił prawdę i rzeczywiście ochroni, przed zrobieniem mi krzywdy.
Przecież nie kłamałby w takiej sprawie, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro