Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Obserwatorka #6

Wstałam wcześnie i przeciągnęłam się leniwie na łóżku. Moje rany już się zagoiły, a blizna na kolanie też powoli się wchłania.

Jeśli chodzi o ojca, to na wyjechał z kraju i pewnie się gdzieś schował. Z kolei moja mama znalazła tu pracę na stałe i jest z niej bardzo zadowolona. Na szczęście jest to dość daleko i nie muszę się obawiać jej nagłej wizyty. Jest jeszcze...

- Wyłaź stąd ! Ja chcę spać ! - jęknęłam i zakryłam twarz poduszką.

- A ja chcę jeść - burknął i zabrał przedmiot. - to już jedenasta.

- Ale jest sobota, a wczoraj...czekaj. Dzisiaj do drugiej nad ranem biegałam jak głupia wszystkimi ulicami, bo wymyśliłeś sobie, żeby włamać się do systemu i pokazać na wszystkich bilbordach ryj kichającego Shizuo i potem to mnie chciał zgnieść jednym z nich ! - wypomniałam mu i schowałam się pod kołdrą. - i zejdź z łóżka. - dodałam.

Mężczyzna wstał, a po chwili usłyszałam podejrzany śmiech.

- Nie ! Czekaj !

Zanim zdążyłam zareagować wsadził ręce pod kołdrę i pociągną mnie za nogi. Wylądowałam na podłodze, a następnie byłam wleczona jeszcze dobre cztery metry przez korytarz. Jakie szczęście, że umyłam wczoraj podłogę.

- Dobra, dobra, już wstaję - wybełkotałam ziewając.

- I świetnie, bo dziś trzeba iść do Isao - zachichotał i poszedł w kierunku biura.

- Zapomnij ! Nie idę do tego wariata ! - zerwałam się na równe nogi, ale zakręciło mi się w głowie.

Zanim się jednak przewróciłam, brunet złapał mnie za ramiona od tyłu i ustawił do pionu.

- Może i go nie lubisz, ale on lubi Ciebie, a mi to jest na rękę - oświadczył spokojnie.

- Tobie może i tak, ale ja tego gościa nie lubię ! - warknęłam i zmierzyłam bruneta spojrzeniem pełnym złości i zarazem lekkiego strachu.

- Nie musisz - odpowiedział złośliwie i najzwyczajniej w świecie sobie odszedł.

- Dobra...Skoro tak stawiasz sprawę, to sprawię, że tego pożałujesz - wycedziłam złowieszczo.

Postanowiłam, że odegram się na nim, jednocześnie spełniając jego prośbę... nie - rozkaz. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to zyskam trochę szacunku i będę mogła mu powiedzieć prosto w twarz, że sam się o to prosił. Satysfakcja gwarantowana. Tylko trzeba to odpowiednio rozegrać, a później będzie z górki.

Niby proste, ale jednak znikome ryzyko istniało. Jeśli coś spapram, to podpadnę handlarzowi informacji, który na mój temat wie i tak za dużo. Z kolei nie wiem też, co mu w głowie siedzi. Od dłuższego czasu podejrzewałam, że to socjopata, ale może po prostu ma taki charakter i trzeba się dostosować.


Siedziałam w kuchni i grzebałam wszędzie w poszukiwaniu ryby. Niech myśli, że to będzie zemsta, bo jeszcze się domyśli co knuję.

- Gdzie ta przeklęta ryba ?! - pomyślałam, jednocześnie niemal wkładając głowę do zamrażarki. - jest ! - opłaciło się ukrycie jej na dnie. Orihara raczej nie pcha się do gotowania, więc niczego nie znalazł.

Uśmiechnęłam się i zaczęłam smażyć rybkę na patelni. Na sam koniec położyłam na talerzu trochę warzyw, którymi przykryłam rybę, by brunet miał niespodziankę.

Szybko dotarłam pod drzwi biura i jakimś cudem je otworzyłam. Zachowałam powagę i niby nadal zła, położyłam mu posiłek przed nosem.

- Nie udław się - prychnęłam, po czym odsunęłam się, czekając na najlepsze.

- A więc... UAAA !! - zerwał się z miejsca i o mało nie zaliczył bliskiego spotkania z podłogą.

Zaczęłam się skręcać ze śmiechu. To było naprawdę komiczne. Niemal tak, jak za pierwszym razem.

- Zrobiłaś się ostatnio cwana - zmierzył mnie surowym wzrokiem. - jednak mogłaś się chociaż głowy pozbyć.

- Wiesz... - wydusiłam. - Ty sadystyczno-psychopatyczny.... - to chciałam powiedzieć, ale ugryzłam się w język. Zacisnęłam pięści i wyszłam z biura z podniesioną głową.

- Hehe - usłyszałam za plecami.

Już nie mogłam się powstrzymać...

- Wiesz... TO SAM SOBIE GOTUJ ! - wydarłam się na Oriharę i trzasnęłam z całej siły drzwiami, tak mocno, że nieomal wypadły z zawiasów.

Wyszłam z apartamentu i zaczęłam wdychać miejskie powietrze pełne spalin, smrodu, zapachów z barów i restauracji oraz wsłuchiwać się w klaksony różnorodnych pojazdów, a także patrzeć na problemy ludzi z własnej perspektywy.

Włóczyłam się już dobrą godzinę i zaczynało mi się to nudzić. Wtem, do głowy wpadł mi iście szatański plan, godzien nawet informatora z Ikebukuro !

- Shizuś ! Shizuuuuuuś ! - zawołałam donośnie i podbiegłam do blondyna.

- Czego tu chcesz damska wersjo Izayi ? - spojrzał na mnie spod byka zza swoich ciemnych okularów i przygotował pięści.

- Chyba nie uderzysz dziewczyny ? Jestem przecież bezbronna i delikatna - położyłam palec na brodzie i lekko przechyliłam głowę.

- HA HAHAHAHAHA ! - zaśmiał się najgłośniej jak potrafił. - trzymasz z tym gnojem, więc na pewno zagryzłabyś mnie albo zaczęła torturować psychicznie. - wypowiedział to tak, jakby była to najbardziej oczywista rzecz. - założę się, że masz teraz przy sobie jakąś broń.

- No dobra, masz mnie - wyciągnęłam ukryty pistolet i pomachałam mu nim przed twarzą, a następnie położyłam go na ziemi. - ...ale dziwisz mi się ? Izaya już się nim bawił. - dodałam wzruszając ramionami.

- To po kiego żeś tu przylazła, damska wersjo Izai ? - wycedził bacznie mi się przyglądając.

- Tak na marginesie, to mam na imię Natsuki - burknęłam z wyrzutem. - po drugie, mam wiadomość od Izai...

- Chyba Ci nie wierzę. On przylazłby tu sam, żeby podnieść mi ciśnienie - warknął Heiwajima. - ... i ty też nie nazywaj mnie ,,Shizuś".

- Postanowiłam trochę uprzykrzyć mu życie. Zastrajkowałam po tym, jak mnie wkurzył - zaczęłam mówić z chytrym uśmieszkiem. - dlatego... chcę, żebyś go odwiedził. Zanim odmówisz lub zapytasz co z tego będziesz miał... dodam: przestraszysz go. Możesz mi nie ufać, ale gwarantuję satysfakcję.

- Mów dalej...Rzeczywiście nie mam do Ciebie zaufania, ale ostatecznie oboje skończycie z krzywymi nosami - odparł zaciekawiony możliwością dokopania obserwatorom.

- Zatem, jednorazowi wspólnicy - wyciągnęłam w jego stronę dłoń. - później wracam do Izayusia, Shizuo. - wyszczerzyłam się.

- Umowa, Natsuki - odpowiedział również się uśmiechając. - po wszystkim, znienawidzę Cię prawie tak bardzo, jak tego debila.

Wytłumaczyłam mu plan działania i skierowałam się w stronę domu.

- Izayaaa ! Mam niespodziankę - krzyknęłam w progu.

- Gdzie Ty łazisz ? Kolacja powinna być ponad dwie godziny temu - warknął, widocznie zirytowany.

- Przecież miałeś sobie sam gotować ? - burknęłam wkładając ręce do kieszeni. - nie możesz beze mnie żyć ? ... Ech, a teraz zapraszam Cię na niespodziankę. Czeka przy wejściu.

Mężczyzna niepewnie udał się w wyznaczone miejsce. Chyba przeczuwał, że coś nieciekawego przygotowałam, bo bacznie bacznie obserwował moje ruchy i mimikę twarzy. Nie ukrywałam zadowolenia i najpewniej go to zaniepokoiło.

- IZAAAAAAYA !!

- Shizuś ? A co ty tu robisz ? - zdziwił się brunet.

- Spotkałem dziś kogoś na mieście i nadarzyła się niepowtarzalna okazja do zrycia ci humoru - uśmiechnął się triumfalnie. - mam tu dla ciebie upominek. - dodał, podnosząc trzymaną w dłoni rybę.

- Natsuś ?!? - spojrzał na mnie z wyrzutem i wzdrygnął się na widok oczu zwierzęcia. - coście się tak uczepili tych ryb ? - westchnął i nieco się cofnął. - a Ty, Natsuś... - wskazał na mnie. - myślałem, że jesteś po mojej stronie.

- No bo jestem - odparłam bez zastanowienia.

- Umowa - wtrącił blondyn. - nie uciekaj Izaya, bo nie mogę ci zrobić większej krzywdy.

Brunet nieco się zdziwił i skierował swój pytający wzrok w moim kierunku. Uśmiechnęłam się tylko tajemniczo.

Cała zabawa polegała na rzucaniu przez Heiwajimę rybami w Oriharę, który wyglądał w tym momencie jak oblewany wodą, zdesperowany kot.

Po jakimś kwadransie Shizuo sięgnął po coś większego, a to było niezgodne z umową.

- E, e - pokręciłam głową. - jeśli go uszkodzisz, to cię wykastruję. - wycedziłam ostro i przysunęłam lufę pistoletu do jego skroni.

Warknął i odłożył mały stolik na miejsce.

Według umowy Heiwajima mógł do woli nękać Oriharę rybą. Zdradziłam mu, że informator nie jest fanem rybich oczu. Jednak Izaya miał wyjść z tego bez zadrapania. Chciałam tylko trochę go zdenerwować, a Shizuo nic na tym nie stracił.

W końcu Izaya rzucił w blondyna krzesłem, przez co Heiwajima znalazł się na zewnątrz. Brunet to wykorzystał i błyskawicznie zamknął drzwi.

- Natsuś... - zaczął podejrzanie się do mnie zbliżać.

- Taaak, Izaya ? - odpowiedziałam nerwowo drapiąc się po karku.

- Nagrabiłaś sobie, wiesz ? - uśmiechnął się i złapał mnie za nadgarstek. - teraz kara.

Spodziewałam się najgorszego... Zaciągnął mnie do łazienki, oczywiście stawiałam opór, ale o nic nie dawało. Zaczęłam protestować lecz mężczyzna przytulił mnie i zdezorientowaną wciągnął do kabiny prysznicowej, po czym będąc tam ze mną, zasunął niemal przezroczyste drzwi.

- Nie ! Co Ty robisz ?! - wrzasnęłam, a on zachichotał i odkręcił wodę. Wyrywałam się, ale zbyt mocno mnie trzymał.

Kilka minut później wyszliśmy oboje mokrzy... Prychnęłam i skierowałam się do wyjścia.

- Nie tak szybko, Natsuś - zatrzymał mnie. - teraz pomóż mi się wysuszyć. - zaśmiał się i podał mi ręcznik.

- Hę ? - mimo wszystko wzięłam ręcznik i zarzuciłam go na głowę Orihary. Zaczęłam wycierać jego brązowe włosy, przybarwiona rumieńcem. - teraz Twoja kolej. - burknęłam, gdy skończyłam i odsłoniłam jego twarz.

To co dostrzegłam całkowicie mnie zszokowało - zobaczyłam, że jego policzki są nieco zaczerwienione.

Uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy.

- O- o co chodzi ? - skierował swój wzrok na podłogę, a jego rumieniec stał się wyraźniejszy.

- Nic. Po prostu... - położyłam palce na jego policzkach. - pierwszy raz się tak zaczerwieniłeś.

- T-to... Aj zdawało Ci się - palnął i naciągnął mi ręcznik na twarz i zaczął energicznie wycierać moje włosy.

Później szybko wyszedł i wrócił dopiero, gdy mieliśmy wyjść. Jakoś udało mi się dosuszyć i powycierać podłogę w łazience.

- Długo się jeszcze będziesz foszyć ? To ja tu powinienem być wściekły - narzekał Orihara, idąc tyłem, by być naprzeciw mnie.

Nie miałam zamiaru się do niego odzywać. Może przeszłoby to, gdyby nie fakt, że po całym zajściu to ja sprzątałam. Pewnie domyślił się już dawno jaki jest powód mojego zdenerwowania, ale specjalnie gra mi na nerwach, żeby urozmaicić sobie czas.

- Ech... Nie foszę się - powiedziałam wzdychając uprzednio i wywróciłam oczami. - tylko obawiam się spotkania z tym dupkiem Isao. - dokończyłam podkreślając swoją niechęć do tej osoby.

- He he. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to po raz ostatni będziesz musiała go oglądać - oznajmił tajemniczo Izaya, po czym odwrócił się i przyspieszył kroku. Nie byłam pewna, ale chyba nie... Nie, to niemożliwe. Chociaż...?

Odgoniłam na razie te myśli i szybko dogoniłam mężczyznę. Bardziej interesowało mnie to, z jakiej paki mam tam iść z nim.

Ponownie zaczęłam zastanawiać się nad moim losem. Przecież można uznać, że rozwiązałam problem z ojcem, więc już nic mnie tu nie trzyma. Tylko co miałabym teraz robić ? Wrócić do tej rudery i zacząć szukać roboty ? Przecież współpraca z Oriharą, mimo że ryzykowna, to sprawiała mi przyjemność. To było właśnie to co lubiłam. Nie wiem czy mogłabym normalnie funkcjonować bez docinek handlarza informacji, kłótni z nim, gotowania dla niego i jego samego. Dał mi dach nad głową i choć czasami denerwował, to jednak pozwalał mi na wiele i tolerował moje zachowania i złe humory.

Mijaliśmy dobrze mi znane ciemne uliczki i bary pełne zbieranin najgorszych szumowin z okolicy. Dotarł też do mnie obrzydliwy zapach śmieci gnijących w zardzewiałych kubłach i aż włosy stanęły mi dęba.

Uwielbiałam Ikebukuro, ale te miejsca nawet mnie napawały lekkim lękiem. Wprawdzie miałam ze sobą swój pistolet i zapas naboi, ale i tak nie czułam się tu pewnie.

Niestety, zanim się zorientowałam staliśmy już przed nieco zniszczonymi drzwiami prowadzącymi do siedliska tego gada.

- Kto tam ? - odezwał się ktoś o nadzwyczajnie strasznym głosie.

- Orihara i Daisuke. Ale nie wydaje mi się, żeby sprawdzanie nas było konieczne - odpowiedział brunet i wyszczerzył się do uchylającego drzwi, wysokiego oraz łysego mężczyzny z tatuażem nad lewym uchem. Pamiętałam go. Robił całkiem smaczną kawę.

- Wejdźcie - zaprosił nas do środka po chwili.

Niepewnie weszłam za Izayą w głąb ciemnego korytarza. Mogliby zatrudnić sprzątaczkę, bo na tych pajęczynach zaczną się wieszać karaluchy. Ogólnie atmosfera była jakaś dziwna. Zwykle Orihara komentował obrazy wiszące na wyblakłych ścianach i oczekiwał mojej oceny, ale dziś był inny. Zbyt poważny.

Dotarliśmy do kolejnych drzwi. Te były znacznie większe i nawet ozdobione. Po przekroczeniu progu, moim oczom ukazał się przestronny i jasny pokój. Musiałam chwilę poczekać, żeby się przyzwyczaić.

- Witajcie - krzyknął i podszedł do nas. Jego jasne i króciutkie włosy kontrastowały z ciemną cerą lecz pasowały do miodowych oczu. - och, przyprowadziłeś koleżankę...

- Hmpf...ta witam - wycedziłam i skierowałam w jego stronę nienawistne spojrzenie.

- Daisuke, urocza jak zawsze - rozłożył ręce. - pamiętaj, że zawsze możesz pracować dla mnie. Zaoferuję Ci znacznie więcej i nie będziesz nawet musiała kiwnąć palcem. - dodał, a w jego oczach dostrzegłam nutkę szaleństwa.

- Podziękuję - odpowiedziałam przybliżając się do Orihary. - wolę swoje aktualne zajęcie.

- Nawet jeśli jako partnera miałabyś takiego przystojnego mężczyznę jak ja ? - ciągnął temat Isao.

- Jeszcze wiele Ci brakuje do wyglądu Izayi - warknęłam, ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego, jak to zabrzmiało i zaczerwieniłam się nieco.

- Isao... - odezwał się znienacka Izaya. - chyba nie próbujesz mi tu Natsuś przekabacić na swoją stronę ? - dokończył z nieco przerażającym uśmiechem.

- Ależ skąd ! - zaprzeczył i przyłożył wierzch dłoni do twarzy. - zgaduję, że chcesz przejść do sedna ? - zapytał już poważnym głosem.

- Mam co chciałeś.

- Wspaniale - klasnął w dłonie jasnowłosy i nieomal zaczął skakać z radości. - zgaduję, że oczekujesz zapłaty ?

- Owszem, ale... - przerwał na moment i odwrócił się w moją stronę. - Natsuś.

- Tak ?

- Muszę Cię prosić, żebyś poczekała na zewnątrz - dokończył bez jakichkolwiek emocji.

- Że co proszę ? - wydusiłam zdziwiona nie na żarty. - przecież sam prosiłeś, żebym z Tobą przyszła, a teraz mnie wyganiasz ?

- No...tak - odparł zwyczajnie.

Zezłościłam się, ale co miałam zrobić ? Gdybym zaczęła się kłócić lub odmówiła, to mogłabym mu popsuć plan działania albo tylko zdenerwować. Nie chciałam tego, więc tylko fuknęłam i zmarszczyłam brwi, a następnie wyszłam z pomieszczenia zamykając za sobą głośno drzwi.

- Co za chamstwo - burknęłam pod nosem opierając się o zimną ścianę obok wejścia do siedziby Isao. - pewnie gadają o jakiś ludziach, o których nawet ja nie powinnam wiedzieć...albo gadają o mnie. - zastanawiałam się tupiąc nogą o brudny chodnik.

Miałam już niemalże pewność, że Izaya coś knuje. odpuściłam odgrywanie się na nim. Co poradzę, że jest jaki jest ? Zaczęłam się bardzo obawiać jego dziwnego zachowania. To nie wróżyło niczego dobrego, a ja nie mogłam się o niczym dowiedzieć.

- Mam dość ! - wyprostowałam się i powoli zbliżyłam do drzwi.

Postanowiłam zrobić coś, co całkiem dobrze mi wychodzi - powęszyć.

Ostrożnie nacisnęłam na klamkę i wślizgnęłam się do środka. Było ciemno, ale znałam drogę. Szłam najciszej jak potrafiłam i byłam już o krok od celu.

Nagle drzwi zaczęły się otwierać. Moje serce na moment się zatrzymało. Błyskawicznie się rozejrzałam i bez namysłu ukryłam się w pierwszym lepszym pokoju. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się to być biuro samego Isao.

Nie byłabym sobą, gdybym nie zajrzała do jego szafek z przeróżnymi dokumentami.

- Oho... Czyżby narobił sobie długów ? - uniosłam brwi i kontynuowałam szperanie. - zostawia otwarte okno... warto zapamiętać.

Odłożyłam wszystko na miejsce i wróciłam do pierwszego planu. Zbliżyłam głowę do drzwi i zaczęłam nasłuchiwać.

- ...prawdziwy informator. Mogłem się spodziewać, że dasz sobie z tym radę - mówił Isao.

- Zawsze wiem co trzeba - odpowiedział mu Izaya chodząc po pomieszczeniu.

- Ufam Tobie, ale nie jestem przekonany co do tej uroczej damy - oznajmił jasnowłosy. Nastała chwila ciszy, mogłam nawet usłyszeć muchę latającą w pokoju.

- Co masz na myśli ? - odezwał się w końcu brunet, nieco zirytowany.

- Jeśli oczekujesz współpracy, to...

Nie usłyszałam co powiedział, bo ktoś przewrócił najwyraźniej krzesło.

-Doprawdy ? Zrobiłbyś to ? - burknął Orihara na co otrzymał odpowiedź twierdzącą.

Bałam się tego...ale ogarnęłam się i szybko oraz bezdźwięcznie wróciłam na zewnątrz, by nie dać się przyłapać.

- Co tak długo, Izaya ? - zapytałam, gdy wyszedł.

- Wybacz, wybacz. Coś taka smutna ? - powiedział spoglądając na mnie.

- A...Trochę tu zimno i nudziło mi się jeszcze - wydukałam najlepszą wymówkę na jaką było mnie stać. Nie mogłam dopuścić, by dowiedział się, że podsłuchiwałam.

Rozmowa w ogóle się nie kleiła i po prostu wolno podążałam śladami mężczyzny. Nie zwracałam uwagi dosłownie na nic. Co jakiś czas trącali mnie jacyś ludzie, ale miałam ich gdzieś.

Nie wiedziałam jeszcze dlaczego, ale bałam się powrotu do domu...domu. Domu ? Wszystkie moje myśli krążyły w mojej głowie i nie chciały się uspokoić.

- Jesteśmy - do rzeczywistości przywrócił mnie głos Orihary.

Weszłam do środka jak otumaniona, ale przynajmniej zapamiętałam, że mam zrobić kolację.

- Może gofry będą w porządku... - szepnęłam sama do siebie i zaczęłam przygotowywać posiłek.

Kiedy już stanęłam przed drzwiami jego biura zaczęłam się wahać. Coś ciągle nie dawało mi spokoju, ale co... ?

Po kilku sekundach się przełamałam i przekroczyłam próg, jak zawsze.

- Izaya, kolacja ! - zawołałam.

- Dzięki - powiedział nie patrząc nawet na mnie. Pewnie jest zajęty czymś ważnym. - połóż na stole, Natsuki.

Przez moment osłupiałam.

- Natsuki ? - powtórzyłam, a mój głos lekko drżał.

- O co chodzi ? - uniósł głowę i zerknął na moją twarz.

- Zawsze nazywałeś mnie ,,Natsuś"... - przerwałam na chwilę, po czym potrząsnęłam głową.- ... po prostu się zdziwiłam taką zmianą. - dokończyłam najbardziej naturalnym tonem na jaki było mnie stać.

Mężczyzna zjadł wszystko, ale miałam wrażenie, że jedzenie staje mu w gardle. Zachowywał się niecodziennie i pewnie wiedział, że nie umknie to mojej uwadze.

- Izaya, czy coś się sta... - nie dał mi dokończyć.

- Musimy poważnie porozmawiać.

- Hę ? Co tak nagle ? I...co to za mina ? - dopytywałam się nieco zdenerwowana.

- Wiesz...Musisz...Musisz wrócić do swojego normalnego życia i udawać, że nigdy się nie spotkaliśmy.

Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Moje najgorsze obawy właśnie się spełniły...

- Izaya ? - wydukałam czując jak obraz rozmazuje mi się przez napływające łzy.


Byłam zmuszona spakować swoje rzeczy i opuścić miejsce, które stało się moim domem.

Stałam już przed wyjściem i mocno zaciskałam torbę w rękach.

- To jest jakieś dziwne... - pomyślałam i odwróciłam głowę, by po raz ostatni przyjrzeć się wnętrzu budynku.

Gdyby miał mnie wywalić, to zrobiłby to już wcześniej... ale tak zaraz po spotkaniu z Isao ? Czyżby miało to ze sobą jakiś związek...?

- Hej, Izaya... - zaczęłam niepewnie.

- Tak ?

- Zapomnisz o mnie ?

- Nawet jeśli bym chciał to nie mogę - zaśmiał się cicho. - a Ty ?

- Nigdy. B-będę Cię zawsze... - poczułam ciepłe łzy na policzku i szybko otarłam je dłonią.

- Nie becz mi tu. Może się jeszcze zobaczymy - powiedział brunet nadzwyczajnie spokojnie. - żegnaj. - dodał, a jego uśmiech zanikł.

- Wolałabym: do widzenia...

Już miałam wyjść, ale puściłam torbę i podbiegłam do Orihary, a następnie rzuciłam mu się na szyję.

- Z-zrobiłam Ci trochę jedzenia... - wydukałam. - wystarczy na kilka dni...

Tak bardzo nie chciałam odchodzić...

Puściłam go i zabrałam swoje rzeczy.

*

Znów tu byłam. W tym obrzydliwym, ciasnym i pustym mieszkanku.

Moja maleńka lodówka świeciła pustkami, a w tym nikłych rozmiarów lokum
mam czajnik, patelnię, miskę, łyżkę i widelec. Nawet stołu nie
ma...ogrzewania też. Na podłodze leży materac, a sama ,,sypialnia" jest
połączona z kuchnią. Niestety tylko na to było mnie stać.

- Chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do luksusowego życia w apartamencie Orihary - powiedziałam, a odpowiedziała mi głucha cisza.

Wszystko było takie, jakim to zostawiłam. Tyle, że teraz nazbierał się kurz.

Opadłam na materac i... zaczęłam płakać.

- Dlaczego to tak boli ?! - załkałam i zwinęłam się w kłębek.

Było mi zimno, ale najbardziej dotknęło mnie coś innego.

- Ja Cię kocham, Ty idioto ! - wrzasnęłam i zalałam się łzami. Nie wiem ile płakałam, ale w końcu zasnęłam z wycieńczenia.

C.D.N.

3230 słów


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro