Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Obserwatorka #5

Pewnie leżałabym teraz na podłodze, ale nie. Wisiałam, bo moje ręce były skrępowanie i przywiązane do rury.

Całe moje ciało było posiniaczone, a kiedy traciłam przytomność, mężczyźni zadawali kolejne ciosy. Na razie użyli ostrych narzędzi do rozcięcia mojej koszulki i nogawek spodni. Miałam na sobie jedynie resztki bluzki i spodni...Do tego było mi zimno i czułam się coraz gorzej.

Jedyną moją nadzieją był Orihara. Na rodzica nie było co liczyć. On nie zna litości.

Oprawcy szydzili ze mnie i celowo wyłączyli ogrzewanie. Moje ręce i nogi były już sine tak jak wargi. Nie wiedziałam już ile tu jestem ani która jest godzina.

- Całkiem nieźle się trzymasz - parsknął mężczyzna z ciemnym irokezem i przetarł pięść. - jeszcze będziesz gadać. - dodał i z wielką satysfakcją przycisnął butem moją twarz do ściany.

- I tak nic wam nie powiem - prychnęłam i splunęłam krwią.

- To się jeszcze okaże - odpowiedział czyszcząc buta.

- Aż tak przyjemnie bije się bezbronne dziewczyny ? - zapytałam przymrużając powieki i unosząc brwi.

- Ty ? Bezbronna ? Nie rozśmieszaj mnie. Choć byłaś związana, wybiłaś Takeshiemu jedynki stopami ! - naburmuszył się i wskazał na kolegę przyciskającego torebkę z lodem do twarzy. - może powinienem Ci się odpłacić ?

- Oko za oko, ząb za ząb ? - zadrwiłam.

- Dokładnie - oznajmił i zbliżył swoją dłoń do mojej twarzy. Wykorzystałam okazję i ugryzłam go z całej siły. Zawył z bólu.

- Ohyda ! Gdzieś ty te łapy pchał ? - wystawiłam język. - ale patrz jaki masz ładny wzorek. - uśmiechnęłam się.

- Nie pogrywaj sobie ze mną ! - krzyknął trzymając się na dłoń, z której zaczęła lecieć krew. - mów wszystko co wiesz o informatorze albo upuszczę Ci trochę krwi !

- Zapomnij śmieciu. Nic Ci nie powiem - zaczęłam się głośno śmiać.

Oprawca wziął ostry nóż i wbił go w moje prawe kolano.

Ból był nie do zniesienia, a krew zabarwiała w szybkim tempie podłogę na czerwono. Z moich oczu ponownie wypłynęły łzy.

- HA HA HA ! I co ?! - zarechotał i wbił narzędzie nieco głębiej. Zasyczałam z bólu.

- Ugh...N-nic ci nie powiem - uśmiechnęłam się krzywo.

- Spokojnie. Prędzej czy później nie wytrzymasz i powiesz...albo zdechniesz - oświadczył i przejechał palcami po swoich włosach. - dobra chłopaki, idziemy coś przekąsić. A ty, poczekaj tu sobie na nas. Przyniosę cytrynę i sól, żeby ,,oczyścić" Twoje rany. - dokończył i po chwili wszyscy opuścili pomieszczenie.

- Nareszcie... - szepnęłam i oparłam głowę o zimną ścianę. - zapomniałeś o mnie czy jak ? - robiłam sobie pewnie fałszywą nadzieję, że ktoś mi pomorze. Musiałam jakoś sama się stąd wyrwać, tylko... nie miałam już siły. Ledwo oddychałam i straciłam sporo krwi, która była nawet na podłodze i ścianach.

Starałam się jak mogłam wyswobodzić ręce, ale na próżno. Jednie poobcierałam nadgarstki.

Zimny dreszcz przeszył moje ciało, które odmawiało już posłuszeństwa.

- Nie. Nie poddam się ! - syknęłam i zaczęłam się szarpać. Zignorowałam przerażający ból i nadal próbowałam się uwolnić. Podciągnęłam się nieco i zaczęłam gryźć sznur oplatający moje nadgarstki. - CHOLERA ! - krzyknęłam.

Po kilku minutach uwolniłam ręce i od razu złapałam nóż leżący na podłodze. Przecięłam kolejny sznur i mogłam już ruszać nogami.

Z wielkim trudem podniosłam się z podłogi i zacisnęłam obolałą dłoń na rękojeści. Z mojego kolana lała się krew, więc zabrałam kawałek materiału z podłogi i owinęłam nim ranę.

- Dobra, ty idź, a my przyjdziemy później - usłyszałam odgłosy za drzwiami.

Kiedy wszedł od razu wbiłam mu nóż w udo i zasłoniłam usta. Następnie związałam i wyszłam na korytarz.

- Gdzie Ty się wybierasz !? - jeden z mężczyzn krzyknął za mną. Ignorując ból zaczęłam biec przed siebie. Niestety szybko mnie dogonił i znów zawlókł do tego okropnego pokoju. Jego kolega zajmował się tym zranionym przeze mnie. Zaczęłam go okładać pięściami, ale błyskawicznie opadłam z sił. Rzucił mną o ścianę i podszedł.

- Mów $#&!%, co wiesz !! - wydarł się na mnie i zacisnął ręce na mojej szyi. Starałam się go odepchnąć, ale nie miałam szans.

- Sorry, ale nie sprzedam Izayi choćbyś dalej mnie torturował ! - wydusiłam i znów wymusiłam uśmiech.

Chciałabym się o tego uwolnić, ale....

- GADAJ ! - zacisnął ręce znacznie mocniej.

- Iza...ya - uroniłam jedną, małą łzę.

Niespodziewanie drzwi zostały otworzone silnym kopnięciem. Myślałam, że to ojciec, ale myliłam się.

- Witam - w progu stał dobrze mi znany brunet z przenikliwym spojrzeniem.

Uśmiechnęłam się jedynie, a następnie mężczyzna mnie puścił i mogłam już złapać oddech.

- Kim jesteś i czego tu chcesz ? - burknął i wskazał palcem na Oriharę.

- Ja ? Kimś mądrzejszym od ciebie i przyszedłem po Natsuś - zaśmiał się i zaczął powoli zbliżać.

- Ja bym na Twoim miejscu nie był taki pewny siebie. W końcu jest trzech na... - mina mu zrzedła.

- O co chodzi ? - brunet położył dłoń na brodzie i przyglądał się napastnikom z pogardą.

- To wina tej...tej - wskazał za mnie. - jest zakneblowana, a wybija zęby, kopie i gryzie ! - wrzasnął.

- Nie szczepiłem jej, więc się bój - zaczął śmiesznie ruszać palcami i mówił dramatycznie.

Pewnie bym zaprotestowała lub zaśmiała się, ale nie mogłam nawet drgnąć.

- Dobra. Rzygać mi się chce jak na was patrze - spoważniał i wyciągnął z kieszeni nożyk. - teraz się pobawię. - przymrużył oczy i skierował ostrze na mężczyznę z irokezem.

Ten zawahał się, ale po chwili przyjął pozycję gotowości do walki.

Izaya ruszył i bez problemu poradził sobie z napastnikiem. Nie sądziłam, że jest w tym aż tak dobry. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w odgłosy walki. Orihara załatwił pozostałych i podszedł do mnie.

Poczułam na sobie miękkie futerko i podniosłam powieki.
- T-to Ty potrafisz płakać ?- zaśmiałam się, a z moich ust wypłynęła ciepła krew.

- Zgłupiałaś ? Jak Cię nie było to musiałem sam gotować i kroiłem cebulę - zaśmiał się i przetarł oczy.

- Gdzie się szlajałeś ? - wydukałam spokojnie.

- Bawiłem się z Shizusiem w gnębiciela i mściciela, ale zadzwonił mój telefon i usłyszałem coś nieciekawego - wytłumaczył i ostrożnie zaczął mnie podnosić z brudnej oraz zimnej podłogi.

- Nic im o Tobie nie powiedziałam... - odparłam cicho.

- Wiem. Byłaś dzielna - domyśliłam się, że na jego twarzy zagościł uśmiech.

- Tak. Dla ciebie - powiedziałam i wtuliłam się w niego.

- Co przez to rozumiesz ? - zapytał zaintrygowany.

- Nic takiego... - uśmiechnęłam się i rozkoszowałam ciepłem futerka.

Powoli otworzyłam oczy i szybko rozpoznałam pomieszczenie. Było to dobrze mi znane biuro informatora z Ikebukuro.

- Ugh... - zasyczałam z bólu.

Nadal byłam owinięta cieplutkim futerkiem, ale moje rany były opatrzone i miałam na sobie inną koszulę.

- Zajął się Tobą pewien lekarz, którego znam - dopiero teraz dostrzegłam siedzącego naprzeciw mnie Oriharę. Zapewne przyniósł mnie tu. - nie było jakiś poważniejszych obrażeń, ale na kolanie zostanie Ci blizna. Ewentualnie jakiaś jedna, dwa drobne na ręce, ale poza tym, to w większości stłuczenia. - wyrecytował przeglądając jakieś papiery.

- Ile...już tak leżę ? - zapytałam starając się namierzyć wzrokiem zegarek.

- Odpłynęłaś niedługo po opuszczeniu tamtego miejsca, a było to... - przerwał na moment. - wczoraj po dwudziestej, a teraz mamy jedenastą rano. - dokończył jak gdyby nigdy nic i kontynuował czytanie.

Zastanowiłam się przez chwilę i zapytałam.

- Jak poradziłeś sobie z moim ojcem ?

- Hmm...? Postraszyłem go trochę, a w zamian za Ciebie sprzedałem trochę informacji. Nie bardzo mu pomogą, raczej bardziej mi - zachichotał.

- Mogłam się tego spodziewać - pomyślałam. - ech...i co Ty teraz nieszczęsny poczniesz ? - westchnęłam i zaakcentowałam przedostatni wyraz.

- Hmmm...? - przechylił nieznacznie głowę.

- Kto Ci będzie gotował, kiedy ja nie mogę ? - zaśmiałam się cicho i zerknęłam w stronę mężczyzny.

- No...to jest problem, ale gorsze jest to, że... - zaczął ze skwaszoną miną.

- ... teraz musisz gotować mnie - dokończyłam zadowolona.

Obawiałam się, że kuchnia tego nie przetrwa, a brunet zrobi sobie krzywdę, ale jak na razie nic na to nie wskazywało. Aktualnie Orihara zajmuje się swoimi sprawami, a ja ,,odpoczywam". Chciałabym gdzieś wyjść, gdziekolwiek, ale moje rany na to nie pozwalają.

Co gorsza myśli zaprzątała mi jeszcze jedna rzecz...

- Kiedy wyzdrowieję...będę musiała odejść - odbiło się w mojej głowie.

Wcześniej miał mi pomóc znaleźć informacje o ojcu - zrobił to. W prawdzie, to jeszcze nie koniec, ale również kwestia czasu, kiedy Orihara wykorzysta swoją wiedzę, by ich pogrążyć. Taki był również mój cel...ale teraz ?

- Chciałabym z nim zostać - szepnęłam sama do siebie i mimowolnie zaczęłam płakać.

Wkrótce do biura wrócił Izaya.

- Proszę ! Smacznego życzę - wycedził z uśmieszkiem.

- Yyy... - zerknęłam na talerz. Były na nim dwie kanapki z serem białym i pomidorem, kilka tabletek i onigiri* oraz herbata.

- Później skoczę do sklepu i kupię Ci dango** jeśli chcesz - uśmiechnął się i usiadł za swoim biurkiem.

{*Onigiri - popularna potrawa w Japonii. Onigiri jest zrobione z ryżu uformowanego w trójkątny lub owalny kształt, czasami zawinięte w nori.

**Dango -vtradycyjne japońskie kluski robione z mochiko czyli mąki ryżowej, zbliżone do mochi. Zazwyczaj podaje się po trzy-cztery sztuki nabite na szpadkę. }

Postanowiłam nie wybrzydzać. Sam fakt, że bez protestów coś mi przygotował był wielkim sukcesem.

Z wielkim wysiłkiem podniosłam się do pozycji siedzącej i po zażyciu leków zaczęłam jeść.

- Ale on nie umie gotować - podsumowałam, ale nie powiedziałam tego na głos.

Przemogłam się i zjadłam niemal wszystko.

Po obiedzie...a może śniadaniu, zaczęłam się okropnie nudzić. Orihara zajmował się swoimi sprawami, a ja musiałam się tu kisić jak ogórek w słoiku.

- Izaya znajdź mi coś do roboty - burknęłam w końcu.

- Przecież powinnaś odpoczywać, Natsuś - podparł brodę dłonią i posłał mi szydercy uśmieszek.

- Doskonale wiesz, że nie wytrzymam takiej bezczynności - prychnęłam i odwróciłam głowę udając złość.

- Zastanowię się - powiedział po chwili i wrócił do sprawdzania wiadomości na stronie Dollarów.

- Nie drażnij się ze mną ! Wiem, że... - przerwałam. - nie chcę być bezużyteczna. - dokończyłam i spuściłam głowę.

- Chcesz wzbudzić moją litość ? - zapytał ironicznie. Westchnęłam tylko i opadłam na kanapę.

- Już nieważne... - oznajmiłam cicho i ukryłam twarz w futerku.

- No już dobrze - wstał z uniesionymi w geście poddania się rękami. - ale wiedz, że mogę dać Ci jedynie papierkową robotę.

Lepsze to niż nic. Z wieklą, jak nigdy, ochotą zabrałam się do pracy. Posegregowałam co trzeba, przeanalizowałam, napisałam streszczenia i...

- Nie wierzę...

- W Mikołaja ? - zaśmiał się Orihara.

- Co Ty... - powstrzymałam się od komentarza i kontynuowałam. - wspólnicy mojego ojca zostali złapani, a on sam stracił towar i może niedługo stać się celem policji ! - na mojej twarzy zagościła radość. - dałeś mi to celowo ? - zapytałam nie odrywając wzroku od kartki.

- Kto wie... - powiedział zagadkowo.

- Dziękuję, Izaya - powiedziałam i odwróciłam głowę w jego stronę, by posłać mu promienny uśmiech. - bardzo Ci dziękuję...

Minęły niemal dwa tygodnie, a kuchnia Orihary nieco się poprawiła. Czasami nawet udzielałam mu wskazówek.

Dziś, jak zwykle co trzeci dzień, miał iść po przekąskę dla mnie. Dango jednak się nie doczekałam, bo zasnęłam.

W moim śnie znajdowałam się w moim rodzinnym domu. Spojrzałam na lustro. Odbiła się w nim mała i szczuplutka dziewczynka o błyszczących oczach i wesołym uśmiechu. Z tyłu za nią stałam ja - obecna. Znacznie wyższa, z dłuższymi włosami, ale bez uśmiechu i z przenikliwym wzrokiem.

- Zmieniłam się przez te lata...

Znowu poczułam jak to jest być dzieckiem. Zaczęłam przechadzać się po dużym domu. Aż zdziwiło mnie jak wiele zapamiętałam.

Niebawem znalazłam też domowników. Z dziadkami wymieniłam tylko kilka zdań. Babcia podała mi moje ulubione danie z dzieciństwa i przez moment wydawało mi się, że znów czuję ten cudowny zapach.

- Zjedz do końca - babcia odezwała się nagle. Jej twarz jakby przysłaniała mgła.

- A-ale ja już nie mogę - odpowiedziałam.

- Masz to zjeść, a nie marnować ! - krzyknęła i dosłownie wyrwała mi resztę jedzenia.

Miałam ochotę płakać. W końcu to byłam dawna ja. Wstałam i poszłam w kierunku swojego pokoju.

- O ! Natsuki - usłyszałam ciepły głos mamy. - przed chwilą Cię wołałam i prosiłam, żebyś przyniosła miotłę, gdzie ona jest ? - zerknęła na mnie gniewnie.

Różniła się od kobiety, którą niedawno spotkałam. Była nieco pulchniejsza, miała króciutkie włosy i na jej twarzy odbijało się zmęczenie.

- Pytałam się o coś - warknęła.

- Ale ja nie słyszałam, żebyś mnie wołała - odparłam.

- Jak to nie ?! - krzyknęła. - jak zwykle w ogóle nie słuchasz !

Zbierało mi się na płacz, ale pognałam po tą nieszczęsną miotłę i podałam ją rodzicielce. Powiedziała coś pod nosem, ale nic z tego nie zrozumiałam.

- Witaj Natsuki, tatuś przyjechał ! - usłyszałam za plecami znajomy i pełen miłości głos.

- Tata ! - odwróciłam się i zaczęłam biec w jego stronę, ale nagle oprzytomniałam i zatrzymałam się gwałtownie.

- Co się stało kochana ? - zapytał ze sztucznym uśmiechem na twarzy.

Racja...wtedy nie wiedziałam jeszcze jaki jest naprawdę i był dla mnie ważny.

Sen zamieniał się powoli w koszmar, a ja nie mogłam się obudzić. Wszystko było takie prawdziwe... Zaczęłam uciekać, ale gdziekolwiek bym nie była - i tak mnie odnajdywano.

- Natsuś, tutaj - do moich uszu dotarł pewien głos.. Podążyłam za nim i zobaczyłam na swojej drodze wysokiego bruneta ze znajomą twarzą.

- Pomóż mi - zaczęłam płakać.

- Spokojnie Natsuś - założył na mnie za dużą kurtkę z futerkiem. - ja Cię obronię... - te słowa odbiły się w moim umyśle...

- IZAYA TY PEDOFILU !! - zerwałam się i znów siedziałam na kanapie w biurze Orihary. Niestety zapiekło mnie też kilka ran.

- Co ?! O czym ty, do cholery śnisz ?! - brunet o mały włos nie spadł z fotela.

Zrobiłam się cała czerwona i naciągnęłam na głowę kaptur.

- O-o niczym ! To Ty mi się pojawiasz nagle...i mówisz mi jakieś podejrzane rzeczy - wybełkotałam trzęsąc się z nerwów.

- Mogę wiedzieć o czym Ty dokładnie śniłaś ? - podszedł i zdjął mi kaptur z głowy, a następnie zmierzył surowym wzrokiem.

Wiedziałam, że wyczuje kłamstwo...

- Byłam mała i płakałam, a nagle pojawiłeś się Ty i... - przerwałam.

- I co ? - dopytywał się nie odrywając ode mnie wzroku.

- Powiedziałeś, że mnie obronisz... - dokończyłam i zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona.

- No to ciekawe miewasz sny - zaśmiał się i zaczął powoli odchodzić.

- Czekaj ! - złapałam go za rękę bez zastanowienia.

Właściwie to po co ja to zrobiłam ? Nie miała pojęcia co powiedzieć i zaczęłam się jąkać.

- O co chodzi, Natsuś ? - zapytał nadal się uśmiechając.

- N-no bo...ja... - starałam się coś powiedzieć, ale miałam wrażenie, że zaraz się uduszę. - ... chodzi o to, że ja...

- Wyduś to w końcu - odwrócił głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Moją twarz ponownie pokrył soczysty rumieniec.

- Ja... - zacisnęłam dłoń. - ...czy będę musiała odejść, kiedy to wszystko się skończy ? - oznajmiłam jednym tchem i szybko spuściłam wzrok.

- A chcesz ? - odparł kucając.

- Nie ! - krzyknęłam, ale opanowałam się, gdy nasze twarze znalazły się na równej wysokości i dostrzegłam szeroko otwarte oczy bruneta.

Czyżby nie spodziewał się tak żywej odpowiedzi ?

- Tak bardzo chcesz ze mną zostać ? - jego naturalna mina błyskawicznie powróciła i zaczął się niebezpiecznie przybliżać.

W końcu nie mogłam się już bardziej cofnąć, bo przeszkodziło mi oparcie kanapy. Do tego teraz to on trzymał moją, do tej pory wolną rękę.

- Może chcesz mi coś jeszcze powiedzieć ? - ciągnął, a uśmieszek nie schodził mu z twarzy.

Co on chciał zrobić ? Nasze usta już niemal się stykały. Dzieliły je centymetry, milimetry i...

- Liczyłaś na coś więcej ? - odsunął się nagle i wybuchł głośnym śmiechem.

Siedziałam cała czerwona i zdezorientowana gapiąc się na niego.

- Jakie zabawne - niby otarł łezkę z oka i zaczął odchodzić.

Byłam zła, nie - wściekła. Zignorowałam rany i wstałam z kanapy. Szybkim krokiem dogoniłam mężczyznę i szarpnęłam go, by się odwrócił.

- Myślisz, że to śmieszne ?! - warknęłam. - nie traktuj mnie jak jakiejś zabawki ! Znosiłam wszystko ! Zjadłam przygotowane przez Ciebie jedzenie, chodź mi nie smakowało, bo cieszyłam się, że je dla mnie zrobiłeś ! - wygarnęłam mu. - tutaj poczułam się jak w domu, ale teraz widzę, że Ty chyba...mnie tu nie chcesz... - dokończyłam już spokojnym, ale pełnym żalu głosem.

Mimo wszystko, wiedziałam, że go kocham. Dlatego tak bardzo mnie to zabolało. Poczułam jak łzy gromadzą mi się pod powiekami i ledwo je powstrzymywałam przygryzając wargę.

- Ech...co ja z Tobą mam... - westchnął. Zdziwiła mnie taka reakcja, ale co miałam niby zrobić ?

Jednak zanim się zorientowałam poczułam coś ciepłego na policzku. Zrobiłam się czerwona po same uszy, bo otarło do mnie, że to...

- I-Izaya ? C-co Ty robisz ? - wydukałam.

- Chciałaś całusa, nie ? - odpowiedział obojętnie, ale czy to...

- Czy Ty się zarumieniłeś ? - zapytałam z uśmieszkiem.

- Co ? W życiu ! - burknął i szybko się odwrócił. Zaśmiałam się i zerknęłam na niego jeszcze raz.

- Nie podobało Ci się ? - powiedziałam zadziornie.

- Zrobiłaś się wyszczekana, Natsuś - zgrabnie ominął odpowiedź.

- Chcę Cię na własność - pomyślałam i położyłam palec na dolnej wardze.

C.D.N.


Śmiem kwestionować mój sposób pisania... Nie chcę pisać czegoś, co aż w oczy boli. A mam dziś (bardziej niż zwykle) wrażenie, że piszę pierdoły i nic z tego nie wynika. Osoba, która czyta nudzi się i dosłownie zmusza się do kontynuowania wnikania w żałosny tekst nic nie wnoszący do jej życia.

Aktualnie piszę opowiadanie z Kandą, bo mój humor odpowiada perfekcyjnie odzwierciedlając co trzeba...

Ech... Mam czwarty dzień z rzędu koszmary, a wszystkie opowiadania z ogromna ilością gwiazdek i wyświetleń z moimi ulubionymi bohaterami mnie nie ciekawią. Może i mam wypaczony gust, ale nie znoszę , kiedy miłość - za przeproszeniem - pojawia się z dupy. Dochodzi jeszcze charakter postaci przy fanfic. Jest on już określony. Dlatego:

Po pierwsze: Piszę tylko o postaciach z oglądanych anime.

Po drugie: Czytam np. wikie, by odświeżyć pamięć/znaleźć istotne, potrzebne informacje.

Po trzecie: Nie piszę na siłę, bo to wychodzi  ,,cuś" jak z odbytu kota z hemoroidami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro