Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Obserwatorka #4

- Proszę, to wszystko co miał na telefonie - podałam pendrive'a mężczyźnie i obserwowałam jak wkłada go do komputera.

Uważnie przeglądał każdy plik i błyskawicznie wszystko analizował.

- Muszę przyznać, że świetnie się spisałaś, Natsuś - powiedział nie odrywając wzroku od monitora.

- Taka pochwała z Twoich ust ? To wiekopomna chwila - zaśmiałam się cicho, ale tak naprawdę to byłam szczęśliwa.

Mimo, że w rzeczywistości trafiłam tu przez jego nieprzewidywalność, to poczułam się trochę jak w domu. Chciałabym czuć się potrzebna...

Zbliżała się pora obiadu i postanowiłam, z racji, że był piątek, zrobić pierogi ruskie wg przepisu babci. Udałam się do kuchni i przygotowałam wszystko. Kiedy już kończyłam zadzwonił mój telefon.

_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_

- Izaya, jeśli chcesz, żebym Ci przyniosła to... - urwałam w pół zdania. Na początku myślałam, że Orihara ma ochotę mnie podręczyć, ale to nie był on !

- Natsuki ? O kim Ty mówisz ? - do moich uszu dotarł znajomy głos.

- M-mama ? - wydusiłam z siebie nerwowo.

- Kim jest Izaya ? - odezwała się kobieta nieco głośniej.

- Dawno nie gadałyśmy.... - zmieniłam zgrabnie temat.

- Tak, odkąd zwiałaś... - nie uciekłam a dorosłam. To powinna powiedzieć. - nie utrzymywałyśmy kontaktu. Normalnie jak ojciec... a jak z Tobą ?- oznajmiła pełnym wyższości głosem.

- Porównuj mnie do każdego, ale nie do niego ! - oburzyłam się. - mam gdzie mieszkać. - nie ma to jak lakoniczna odpowiedź.

- To kim jest Izaya ? - wróciła do pytania. Tym razem nie mogłam się wywinąć.

- N-no to właśnie u niego mieszkam... - wydukałam.

- NIEGO ?! - moja matka najwyraźniej w coś uderzyła.

- Spokojnie. Izaya jest inteligentny i bardzo mi pomaga - na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- Chcę go poznać - oświadczyła bez namysłu.

- C-co ?? - zdziwiłam się, ale nie zdążyłam odpowiedzieć, bo ktoś wziął mój telefon. - I-Izaya ! Oddaj ! - starałam się odzyskać przedmiot lecz bez skutku.

- Witam panią ! - odezwał się wesoło i włączył głośnik.

- Witaj. Ty jesteś Izaya ? - zapytała zaciekawiona.


- Owszem, to ja - oznajmił wolną ręką odpychając mnie. Już w tym momencie byłam pewna, że to się źle skończy.

- Dobrze, czy moglibyśmy się wszyscy spotkać ? Może dziś ? - mówiła spokojnie kobieta.

- Chwila, chwila ! Mamo, Ty jesteś w Japonii ? - zdziwiłam się nie na żarty. - do tego nauczyłaś się języka...ale tego mogłam się się spodziewać... - przestałam stawiać opór, bo wiedziałam, że tu już nic nie pomoże.

Ustaliliśmy, że miejscem spotkania będzie jakaś mała kawiarnia oddalona od ,,najciekawszych" ulic. Wzięłam szybki prysznic, włożyłam jedne z lepszych ciuchów i zrobiłam nawet lekki makijaż.

- Żałujesz, że nie możesz wziąć mojego futerka ? - zagaił Orihara, gdy już opuszczaliśmy budynek.

- Nie ! - odparłam. - no...może troszeczkę. - dodałam po dłuższej chwili.

Nieco obawiałam się tego spotkania. Ja i moja matka mamy kompletnie inne charaktery. Jej pesymistyczne podejście do życia po prostu mnie powala. Ona jest też uczulona na pewne typy osobowości i ma obsesję na punkcie sprzątania. Pracuje z lekarzami i zdobyła niedawno tytuł magistra. Oprócz kilku wad, to jest jednak opiekuńczą matką i uczciwym człowiekiem.

Wszystko to przekazałam Oriharze, kiedy szliśmy do wyznaczonego miejsca. Moja matka siedziała na samym końcu przestronnej sali. Teraz była niesamowicie szczupła i zawsze wyglądała jakby właśnie wyszła od kosmetyczki. Czy to jest spowodowane moja wyprowadzką ?

Nieco się denerwowałam...chwila, bardzo się denerwowałam ! Izaya z pewnością zrobi coś czego za nic bym nie chciała ! Droga do stolika zdawała się ciągnąć w nieskończoność, a wzrok kobiety przeszywał moje ciało.

Niestety to miało koniec. Usiadłam na przeciwko matki, a Orihara zaraz obok mnie.

- Witam panią Daisuke ! - i palnął jedną z najgorszych możliwych głupot.

- Morda - syknęłam. - w-wybacz mamo, ale musimy chwilę pogadać...na osobności. - odwróciłam się i spiorunowałam wzrokiem chłopaka.

Zaciągnęłam go do toalety (takie przejście. Są drzwi do męskiej i damskiej -_-) i zagrodziłam drogę ręką.

- O co chodzi Natsuś ? - powiedział z uśmiechem wymalowanym na twarzy.

- Wiedziałeś, nie ? - warknęłam.

- O czym ?

- Nie udawaj idioty ! Moja mama zmieniła nazwisko kiedy skończyłam szkołę - oświadczyłam wbijając wzrok w podłogę.

- No...tego akurat nie wiedziałem - przyznał niechętnie.

- Ty zawsze wszystko wiesz - powiedziałam cichutko i poprosiłam, by nie używał tego nazwiska.

Ochłonęłam i wróciłam z Oriharą do stolika. Wmówiłam kobiecie, że mój towarzysz się zapomniał. O dziwo, uwierzyła. Rozmawialiśmy o tym, jak mama tu trafiła i ogólne o tym co ostatnio się działo. Oczywiście pomijałam zgrabnie wszystko, co dotyczyło informatora uważnie chłonącego każde nasze słowo.

Zamówiłam sałatkę. Oczywiście dlatego, że Orihara kazał mi zamówić to samo, co on.

- Pani Okinari, może pani opowie coś o Natsuś ? - wypalił po jakimś czasie.

Aż zakrztusiłam się kawałkiem jedzenia i zaczęłam patrzeć błagalnym wzrokiem na matkę oraz kręcić głową.

- Hmmm... - uśmiechnęła się triumfalnie. - zacznijmy od tego, że nigdy się nikogo nie słuchała i wiecznie chodziła poobijana. Zawsze pakowała się w kłopoty. Nigdy nie odpuszczała i bez przerwy bystro na wszystkich patrzyła oraz uważnie słuchała. - ciągnęła jakby zafascynowana. Zdzierżyłabym, gdyby był to ktokolwiek inny, ale nie Izaya ! - nie obchodziła ją miłość i nawet kiedy chłopcy za nią biegali, ignorowała ich lub celowo zniechęcała. Może i była mądra, ale nie potrafiła tego wykorzystać...Chodziła wiecznie smutna, jakby nie była kochana...

- Mamo, wystarczy... - odezwałam się cicho.

- ...mówiła, że chce nam pomóc, ale zawsze była niewyspana i nie miała sił do nauki. Mówiła coś, że zadań jest za dużo, a ma jeszcze korepetycje....

- Wysta...

- Wystarczy - nie dał mi dokończyć Orihara. - może zmieńmy już temat, co ? - odezwał się wesoło.

- Dobrze - powiedziała obojętnie i napiła się zamówionej wcześniej kawy.

Mi też zaschło w gardle, ale nie miałam napoju.

- Natsuś, chcesz się napić ? - chłopak wyciągnął w moją stronę rękę ze szklanką z czerwonym napojem.

- D-dziękuję... - wydukałam i wzięłam napój.

Był przepyszny, ale zaraz...

- Pośredni pocałunek ?! - pomyślałam i zarumieniłam się.

- Nie gryź mi rurki - oznajmił z szyderczym uśmieszkiem, na co odwróciłam wzrok.

- Czy ten tu Izaya, to Twój chłopak ? - zakrztusiłam się napojem i skierowałam głowę w jej stronę.

- J-j-ja ten tego, n-no bo...M-my..I-Izaya jest... - dukałam czerwona jak dorodny pomidor.

- Oczywiście ! - krzyknął Izaya i przytulił mnie.

Myślałam, że zaraz zemdleje i już się nie obudzę.

- Aż taką radość sprawia Ci to przymilanie się ?! - szepnęłam do niego, gdy zbliżył się nadto.

- Yhm - tyle. Przytaknął i kontynuował, a ja bezbronna i czerwona nie byłam w stanie nic zrobić.

- No cóż, miło mi było Cię poznać, Izaya - kobieta odłożyła filiżankę i wzięła do ręki torbę.

- Mi również proszę pani - wstał i podał jej dłoń. Nie spodziewałam się, że uścisną sobie dłonie.

- O...Natsuki - moja mama nagle się odwróciła.

- Tak ?

- Czy... ,,on" dzwonił do Ciebie, czy coś ? - zaczęła niepewnie, spoglądając na mnie z lekkim lękiem w oczach.

- ,,O-on"...masz na myśli...? - wstrzymałam oddech, a ona przytaknęła. - nie, ale dlaczego ?... Czy ON tu jest ?! - niemal wykrzyczałam jej to w twarz, ale odpowiedziała mi ciszą.

Po chwili wyszła zostawiając mnie z tym samą...ale jest jeszcze informator - Orihara. Tylko czy powinnam go w to wciągać ?

Nie mogłam się ruszyć. W głowie przewijały mi się wspomnienia.

- ....atsuki...Natsu...ki...tsuki....NATSUKI !

- Heh ? - otrząsnęłam się, a Izaya szarpał mnie za ramiona. - co...?

- Natsuś, co Ci się stało ? - zapytał poważnie przejęty, jak nigdy. - o kim wy mówiłyście ?

No tak. Prędzej czy później by się dowiedział. Teraz...

- Mój ojciec...chyba tu jest - powiedziałam, a mój głos wydawał się odległy. - chyba będę potrzebowała Twojej pomocy. - wyszeptałam.

Przez całą drogę powrotną byłam nieobecna. Błądziłam myślami w przeszłości i analizowałam wszystko raz za razem. Czego chciał tu mój ojciec ? Wie, że tu jestem ?

- Natsuś... - głos Orihary sprowadził mnie na ziemię.

- Tak ? - wydusiłam głosem osoby pozbawionej życia.

- Dlaczego tak obawiasz się spotkania z nim ? - powiedział to normalnie. Zwykle śmiał się bądź kpił. Teraz był wyraźnie poważny.

- Bo jestem przeszkodą - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - wiem za dużo i jestem dla nich zagrożeniem ! - zatrzymałam się i zacisnęłam pięści oraz zamknęłam powieki.

W ciszy dotarliśmy do domu. Stanęłam na korytarzu i westchnęłam cicho.

- Idź i weź sobie prysznic. Później zajmiemy się kolacją - powiedział Izaya wymijając mnie i kierując się do biura.

Dotarłam do przestronnej, pokrytej bladoniebieskimi kafelkami łazienki i zdjęłam ubrania. Kiedy na moje ciało spłynęła ciepła woda, czułam o wiele lepiej.

Chwilę później ktoś otworzył drzwi i wszedł najzwyczajniej do środka. Nie musiałam się zastanawiać długo...Jakie szczęście, że przez drzwiczki niewiele widać, ale jednak...

- Natsuś, poszperałem trochę i rzeczywiście, Twój ojciec tu jest - powiedział obojętnie.

- Tak, Dzięki Izaya...ale czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że wlazłeś do łazienki, kiedy ja biorę prysznic !? - oburzyłam się i oczywiście oblałam rumieńcem.

Kiedy się uspokoiłam wyszłam z kabiny i wytarłam się miękkim, białym ręcznikiem. Ubrałam się i poszłam do kuchni.

Szybko przygotowałam sałatkę jeżynową i odłożyłam ją do lodówki uprzednio zostawiając Oriharze karteczkę. Teraz musiał, gdzieś pójść (podręczyć Shizusia ^^).

Poczułam jak telefon wibruje mi w kieszeni. Najwyraźniej dostałam SMS-a. Wyjęłam smartfona i nieomal go upuściłam.

,, Cześć kochana, jestem w mieście. Co tam u Ciebie ? "

Niby zwykła wiadomość, ale wiedziałam już, że to się fatalnie skończy.

Złapałam pierwszą lepszą bluzę i wybiegłam z mieszkania. Po kilkunastu minutach stanęłam jak wryta. Naprzeciw mnie stał bardzo wysoki mężczyzna o czarnych włosach i takich samych oczach jak moje, tyle, że pełnych wrogości i wyższości.

Głośno przełknęłam ślinę i zbliżyłam się do niego.

- Hmmm... ?

- Cześć...,,tato" - warknęłam i skrzyżowałam ręce na piersi.

- Ale wyrosłaś Natsuki - wypuścił kłąb dymu z ust. - dawnośmy się nie wiedzieli. - dodał zanim znów uniósł papierosa.

- Taa...Czego chcesz ? - wypaliłam błyskawicznie i zmierzyłam go pełny nieufności spojrzeniem.

- A tam, szukam tutejszego informatora - zaczął, a ja otworzyłam szerzej oczy. Wiedziałam, że jest przebiegły i nie mogłam sobie pozwolić na zdradzenie, że wiem o kogo chodzi. To by mnie pogrążyło. - koleś nazywa się chyba Orihara Izaya... - udawałam niewzruszoną, ale wewnątrz trzęsłam się jak dziecko. Ojciec okazał się sprytniejszy niż myślałam. Z pewnością nie był aż tak spostrzegawczy i przebiegły jak ja lub Izaya, ale umiejętności miał niczego sobie.

- Wszystko świetnie, ale... po co ? - zapytałam siląc się na naturalny ton głosu.

- Bo na pewno wie zbyt dużo i może mi pokrzyżować plany - wycedził i wyszczerzył się obrzydliwie. Już czułam, że coś się kroi. Niemal wiedziałam co teraz powie... - ...tak jak pewna osoba nosząca moje nazwisko. - dokończył i mimowolnie, nieco się cofnęłam.

Uważnie mu się przyglądałam. Czekałam aż wykona pierwszy ruch...

- Wiesz coś na temat tego Orihary ? - przeciągnął celowo ostatnie słowo.

- Słyszałam kilka razy plotki, że mieszka tam - wskazałam na średniej wielkości apartamentowiec. Sprowadzę go na zły trop i zyskam czas.

- No cóż. Ja muszę zająć się swoimi sprawami - powiedział obojętnie.

Tak. Jego sprawy, czyli pewnie znowu nabroi, ale niech nawet na mnie nie liczy.

- Po pa. Kocham Cię ! - uśmiechnął się szeroko.

- Ta, bo Ci jeszcze uwierzę - burknęłam pod nosem i poszłam...w przeciwnym kierunku niż zamierzałam.

Istnieje ryzyko, że jakiś jego ,,znajomy" będzie mnie śledził, a idąc do Orihary - sprzedałabym im go.

Szłam polowi i spokojnie. W pewnym momencie wstąpiłam do sklepu. Moje obawy okazały się słuszne. Lazło za mną dwóch facetów. Z jednym może bym sobie poradziła, ale ci nie wyglądali na słabych i potulnych.

Kupiłam coś by nie wzbudzić podejrzeń i powędrowałam do jakiejś jadłodajni, po czym weszłam do toalety. Podbiegłam do okna i głośno je otworzyłam. Następnie zdjęłam bluzę i zahaczyłam ją tak, by wyglądało to, jakbym wychodziła. Po tym weszłam do ostatniej toalety i czekałam.

Sporo czasu upłynęło zanim mężczyźni wparowali do damskiego. Nawet nie drgnęłam.

- Szlag, uciekła ! - warknął jeden z nich.

- Szybko ! Może jeszcze ja dorwiemy ! - krzyknął drugi i wybiegli. Chwile później usłyszałam ich kroki pod oknem. Pobiegli dokładnie tam, gdzie chciałam.

Odczekałam jeszcze chwilę i wyszłam z lokalu. Oczywiście nadal zachowując czujność, pognałam do Orihary.

Było już późno i bardzo zimno, kiedy cała zziajana wbiegłam do jego biura.

- Gdzieś Ty była ?! - zdenerwował się jak nigdy i od razu wstał.

- Mamy teraz większy problem ! - wrzasnęłam i na trzęsących się ze zmęczenia oraz zdenerwowania nogach, podeszłam do niego. - mój ojciec szuka Ciebie ! - wycedziłam.

- No to faktycznie mamy problem - palnął od razu. Strzeliłam facepalma i wzięłam głęboki wdech. Jak on mógł w takiej sytuacji być spokojny.

- Zdajesz sobie sprawę, że on NAWET Tobie może zaszkodzić ? - zmarszczyłam brwi i zacisnęłam zęby. - na razie wie jak się nazywasz, ale myślę, że wie więcej i podejrzewa też mnie. - dokończyłam wbijając paznokcie w biurko. - to nie jest dobry człowiek i sam widziałeś jakie wybryki ma na swoim koncie. Oboje jesteśmy jego celem, bo możemy mu przeszkodzić z powodu naszej wiedzy...

- Myślisz, że Twoja matka powiedziała mu o tym, że mnie spotkała ? - powiedział po chwili namysłu.

Zamyśliłam się na chwilę. Mówiła, że do niej dzwonił, ale przed, czy po rozmowie ze mną ? A jeżeli skontaktowali się jeszcze później ?

- B-bardzo możliwe... - wydukałam w końcu.

Orihara położył rękę na głowie i skierował pełen wrogości wzrok w stronę okna. W kierunku, gdzie był z pewnością mój perfidny ojciec.

- Może lepiej będzie, jeśli wrócę do mojego starego mieszkania ? - zapytałam cicho.

- Nie. Tam byś się tylko naraziła. Najlepiej by było, gdybyś przestała wychodzić, ale to też może być ryzykowne - mówił to z niezwykłą powagą.

- Takie zachowanie jest do Ciebie niepodobne - oznajmiłam cicho i delikatnie się uśmiechnęłam.

- Czyżby ? A Ty co Natsuś, martwisz się o mnie, że tak się starasz ? - i w ten oto sposób wrócił do normalności. Patrzył się we mnie ze swoim uśmieszkiem i czekał.

- Ech... - spaliłam buraka i odwróciłam wzrok. Oczywiście zaraz usłyszałam głośny śmiech. - Izaya !

- Ha ha, no co ? - uśmiech nie schodził mu z twarzy.

- A wiesz...Masz rację ! Martwię się - wycedziłam i tym samym go uciszyłam. Chyba nie spodziewał się takiej szczerości z mojej strony.

Izaya zajmował się szukaniem pomocnych informacji, a ja siedziałam cicho na kanapie tuląc się w ciepłe futerko i co chwila patrząc, czy nie mam nowych wiadomości.

Czułam się okropnie. Po raz pierwszy nie mogłam nic zrobić i czułam taki strach.

- Jestem beznadziejna - szepnęłam sama do siebie.

- Daj spokój, nie jest aż tak źle - zachichotał Orihara.

- C-co.. J-jak Ty ? - zdziwiłam się, że z takiej odległości to usłyszał.

Następnie wstał i niebawem siedział obok mnie.

- Weź się tak nie dołuj - uśmiechnął się i pogłaskał mnie po głowie jak szczeniaczka.

- Hmpf... - burknęłam i lekko się zarumieniłam.

- Dobra Natsuś - zachichotał i kontynuował.

- Weź mnie nie głaskaj ! Nie jestem psem ! - warknęłam.

- Właśnie widzę, ale przyznaj... - zarobił pauzę. - sprawia Ci to przyjemność. I jeszcze moje futerko... - pokazał mi największy uśmiech jaki w życiu widziałam.

Moje policzki płonęły tylko dlatego, że miał rację.

- A Ty co ? Może sam byś tak chciał ! - wycedziłam i wskazałam na niego palcem.

- Ja ? Nieee... - machnął ręką.

- Zobaczymy ! - uniosłam kąciki ust i zaczęłam czochrać mu włosy. W efekcie wyglądał jak po napotkaniu tornada. Przez moment był zdezorientowany, ale zaraz chciał mi się odwdzięczyć.

Znienacka mój telefon dał znać o nowej wiadomości. Szybko złapałam go do ręki.

- Nie tak szybko ! - Izaya nie dawał za wygraną, więc odsunęłam jego twarz stopą i zaczęłam czytać SMS-a.

- Jak tam córciu, wiem... - odczytywałam na głos.

- Ale Ci nogi śmierdzą ! - palnął nagle brunet.

- CO !? - zignorowałam wiadomość i spojrzałam na informatora.

Wyszczerzył się tylko i rzucił na moje włosy. Czasami był jak dziecko, ale można przywyknąć.

W końcu, kiedy leżał płasko na kanapie, położyłam się na nim by nie mógł wstać i zaczęłam czytać.

- ...wiem, że znasz tego informatora. Podziękuj mamusi. Niebawem sobie pogadamy... - dokończyłam ze strachem wypisanym na bladej teraz twarzy.

- Mamy spory problem - podsumował brunet i zaczął wszystko analizować.

Spory ? Nie. On był ogromny !

Przez następne dwa dni prawie w ogóle nie spałam. Cały czas zadręczałam się i desperacko szukałam wyjścia z beznadziejnej sytuacji. Mój ojciec nie był typem ,,kochającego tatusia". Gdyby musiał - pozbyłby się mnie. Na dodatek ma powiązania z najgorszymi możliwymi organizacjami i pewnie zdążył nawet podpaść mafii. Teraz dwójka obserwatorów stanowi dla niego zagrożenie. Dysponujemy zbyt ważnymi dla niego informacjami...

- To moja wina...to ja wciągnęłam w to Oriharę - skarciłam się w myślach.

Wstałam wcześnie i przygotowałam owsiankę z musli. Nie mogłam sobie pozwolić na używanie noża w tej chwili. Na pewno bym się pocięła.

Zaniosłam śniadanie Izai i zabrałam się za swoją porcję. Jednak jedzenie stawało mi w gardle.

- Natsuś... - zaczął brunet. - musimy dziś wyjść.

- Jak to ? Nie mieliśmy... - zdziwiłam się i odłożyłam posiłek.

- Wiem, ale to dość ważna sprawa, a i tak nie możemy tu wiecznie siedzieć - dokończył niezwykle spokojnie.

Odpuściłam. Wiedziałam, że ma słuszność.

Orihara zapłacił za pokój hotelowy, w którym miałam na niego czekać.

- N-nie mogłabym iść z Tobą ? - wydukałam.

- Przykro mi Natsuś, ale to ważne interesy i nie mogę Cię zabrać - uśmiechnął się i wyszedł.

Zostałam sama. Miałam, jak zawsze, ze sobą pistolet, ale i tak nie czułam się bezpiecznie.

Minęły ok. dwie godziny, a coraz bardziej się denerwowałam. Nagle klamka zaczęła się ruszać.

- Zamknęłam... - pomyślałam i jedną ręką chwyciłam broń, a drugą telefon. - jeden przycisk i zadzwonię do niego...

Ktoś nadal się dobijał. Czułam krople potu na czole i zaczęłam lekko się trząść.

Niestety zamek ustąpił i do środka wparowało trzech dorosłych mężczyzn oraz mój ojciec. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i podniosłam pistolet.

- Nie podchodźcie, bo strzelę ! - warknęłam i zmierzyłam ich gniewnym wzrokiem.

- Ha, ha ! Córeczko...to nic nie da - zaśmiał się ojciec. - brać ją. - dodał przymrużając powieki i obrzydliwie się szczerząc.

Rzucili się w moją stronę. Udało mi się strzelić jednemu w nogę, ale momentalnie pozbawił mnie broni. Zaczęliśmy się szarpać, w efekcie upuściłam telefon.

- Puszczajcie dupki ! - warknęłam.

Jednak to nic nie dawało. Rzucili mną o ścianę i poczułam smak krwi na języku. Jeden z nich zbliżył się do mnie z paskudnym uśmiechem.

- Zostaw pedofilu jeden ! - krzyknęłam, gdy wyciągnął w moją stronę swoje łapska. Z całej siły kopnęłam go miedzy nogi. Kolejnemu zafundowałam lewego sierpowego, a ostatni oberwał krzesłem. Skierowałam się w stronę drzwi, ale kiedy wolność była na wyciągnięcie ręki, ktoś jedną ręką pociągnął mnie za włosy, a drugą zacisną na moim nadgarstku.

Sprawcą okazał się być nie kto inny, jak mój ojciec. Przywołał mężczyzn i kazał im mnie przytrzymać. Złapali moje ręce i uwięzili w mocnym uścisku. Trzeci pociągnął z całej siły za moje włosy i zmusił mnie tym samym do patrzenia ojcu w oczy.

- Lepiej bądź grzeczna i powiedz, gdzie Orihara - zapalił papierosa i wypuścił z ust dym.

- A co jeśli nie ? - burknęłam.

- To - najpierw walnął mnie w twarz z liścia, a następnie przyłożył do palca w prawej dłoni gorący papieros.

Ból był przerażający. Z moich oczu zaczęły płynąć wodospady łez, towarzyszył im rozpaczliwy krzyk.

- To jak będzie, córciu~ ? - zadrwił mężczyzna.

- Wypchaj się. - wymusiłam u siebie uśmiech. Nie taki zwykły, ale pełen determinacji i pewności. - nie sprzedam Izayi ! - wrzasnęłam.


Zostałam siłą zawleczona do samochodu, a później uwięzili mnie w jakimś starym budynku.

Przywiązali mi ręce do rury znajdującej się nad moją głową, a nogi obwiązali sznurem.

- Gdyby nie Osamu Mamiya, to pewnie tak szybko bym się nie domyślił, że tu jesteś - zaczął ojciec.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było ciemne i brudne, ale całkiem spore. Policzek i nadgarstki strasznie mnie bolały.

- Heh... - zaśmiałam się.

- O co chodzi ? - zapytał bawiąc się telefonem.

- Nic. Po prostu myślę sobie jaki mi się kiepski tatusiek trafił - zamknęłam oczy i uniosłam kąciki ust.

- A mi durna córka - odszczekał bez wahania.

- Takie to zabawne, że aż chce mi się rzygać - palnęłam z szyderczym uśmieszkiem. - heh...zaczynam brzmieć jak Izaya. - pomyślałam.

- Z czego się tak śmiejesz ? Za kilka minut będziesz śpiewać co wiesz albo zdychać z bólu - zarechotał.

Miał rację. Okładał mnie wszystkim co znalazł, ale i tak nie pisnęłam ani słowa o Oriharze. Nie mogłabym tego zrobić.

- Co poradzę, że kocham tego durnia... - wyszeptałam lecz mój głos zagłuszył odgłos uderzenia. - nigdy go nie zapomnę... - uśmiechnęłam się sama do siebie i pozwoliłam łzom zwilżyć mój policzek. Pomógł mi, dał dach nad głową. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że powoli się w nim zakochiwałam...

- Może mi w końcu coś odpowiesz ?! - wrzasnął wściekły ojciec.

- Jak się wnerwiasz, to widać Ci zmarszczki - zachichotałam i otrzymałam mocny cios w brzuch. Zaczęłam kaszlać i ledwo złapałam oddech.

- Teraz moi znajomi się z Tobą pobawią - wyszczerzył się i wyszedł.

Po chwili do pomieszczenia weszli ci sami mężczyźni, którzy wcześniej zaatakowali mnie w hotelu.

- Natsuś, umilimy Ci czas - powiedzieli sadystycznie.

- Tylko Izaya może mnie tak nazywać ! - wycedziłam rozwścieczona.

- Och, liczysz, że Twój kochany Cię uratuje ? - palnął sarkastycznie.

- Nie musi, ale i tak nic wam nie powiem ! - wybuchłam głośnym śmiechem.

- Zaraz nie będzie tak wesoło - powiedział jeden z nich i położył na podłodze noże, nożyczki i różne narzędzia. Wzdrygnęłam się na ten widok.

- No to zaczynamy... - zaśmiał się blondyn z kolczykiem w nosie, przybliżył nóż do mojego dekoltu i rozciął bluzkę.

- Przestań zboczeńcu ! - krzyknęłam i odepchnęłam go nogami. - idź precz gnido. Nadajesz się na pedała !

- Ho ho, jaka zadziorna ! To idziemy dalej...

Nie wytrzymałam i krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam:

- IZAYA !!


C.D.N


Dzisiaj doznałam miłego zaskoczenia. Normalnie mi się ciepło w tym mrocznym i twardszym od głazu serduch (robiącym tylko za pompkę krwi) zrobiło x'D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro