Obserwatorka #4
- Proszę, to wszystko co miał na telefonie - podałam pendrive'a mężczyźnie i obserwowałam jak wkłada go do komputera.
Uważnie przeglądał każdy plik i błyskawicznie wszystko analizował.
- Muszę przyznać, że świetnie się spisałaś, Natsuś - powiedział nie odrywając wzroku od monitora.
- Taka pochwała z Twoich ust ? To wiekopomna chwila - zaśmiałam się cicho, ale tak naprawdę to byłam szczęśliwa.
Mimo, że w rzeczywistości trafiłam tu przez jego nieprzewidywalność, to poczułam się trochę jak w domu. Chciałabym czuć się potrzebna...
Zbliżała się pora obiadu i postanowiłam, z racji, że był piątek, zrobić pierogi ruskie wg przepisu babci. Udałam się do kuchni i przygotowałam wszystko. Kiedy już kończyłam zadzwonił mój telefon.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_
- Izaya, jeśli chcesz, żebym Ci przyniosła to... - urwałam w pół zdania. Na początku myślałam, że Orihara ma ochotę mnie podręczyć, ale to nie był on !
- Natsuki ? O kim Ty mówisz ? - do moich uszu dotarł znajomy głos.
- M-mama ? - wydusiłam z siebie nerwowo.
- Kim jest Izaya ? - odezwała się kobieta nieco głośniej.
- Dawno nie gadałyśmy.... - zmieniłam zgrabnie temat.
- Tak, odkąd zwiałaś... - nie uciekłam a dorosłam. To powinna powiedzieć. - nie utrzymywałyśmy kontaktu. Normalnie jak ojciec... a jak z Tobą ?- oznajmiła pełnym wyższości głosem.
- Porównuj mnie do każdego, ale nie do niego ! - oburzyłam się. - mam gdzie mieszkać. - nie ma to jak lakoniczna odpowiedź.
- To kim jest Izaya ? - wróciła do pytania. Tym razem nie mogłam się wywinąć.
- N-no to właśnie u niego mieszkam... - wydukałam.
- NIEGO ?! - moja matka najwyraźniej w coś uderzyła.
- Spokojnie. Izaya jest inteligentny i bardzo mi pomaga - na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Chcę go poznać - oświadczyła bez namysłu.
- C-co ?? - zdziwiłam się, ale nie zdążyłam odpowiedzieć, bo ktoś wziął mój telefon. - I-Izaya ! Oddaj ! - starałam się odzyskać przedmiot lecz bez skutku.
- Witam panią ! - odezwał się wesoło i włączył głośnik.
- Witaj. Ty jesteś Izaya ? - zapytała zaciekawiona.
- Owszem, to ja - oznajmił wolną ręką odpychając mnie. Już w tym momencie byłam pewna, że to się źle skończy.
- Dobrze, czy moglibyśmy się wszyscy spotkać ? Może dziś ? - mówiła spokojnie kobieta.
- Chwila, chwila ! Mamo, Ty jesteś w Japonii ? - zdziwiłam się nie na żarty. - do tego nauczyłaś się języka...ale tego mogłam się się spodziewać... - przestałam stawiać opór, bo wiedziałam, że tu już nic nie pomoże.
Ustaliliśmy, że miejscem spotkania będzie jakaś mała kawiarnia oddalona od ,,najciekawszych" ulic. Wzięłam szybki prysznic, włożyłam jedne z lepszych ciuchów i zrobiłam nawet lekki makijaż.
- Żałujesz, że nie możesz wziąć mojego futerka ? - zagaił Orihara, gdy już opuszczaliśmy budynek.
- Nie ! - odparłam. - no...może troszeczkę. - dodałam po dłuższej chwili.
Nieco obawiałam się tego spotkania. Ja i moja matka mamy kompletnie inne charaktery. Jej pesymistyczne podejście do życia po prostu mnie powala. Ona jest też uczulona na pewne typy osobowości i ma obsesję na punkcie sprzątania. Pracuje z lekarzami i zdobyła niedawno tytuł magistra. Oprócz kilku wad, to jest jednak opiekuńczą matką i uczciwym człowiekiem.
Wszystko to przekazałam Oriharze, kiedy szliśmy do wyznaczonego miejsca. Moja matka siedziała na samym końcu przestronnej sali. Teraz była niesamowicie szczupła i zawsze wyglądała jakby właśnie wyszła od kosmetyczki. Czy to jest spowodowane moja wyprowadzką ?
Nieco się denerwowałam...chwila, bardzo się denerwowałam ! Izaya z pewnością zrobi coś czego za nic bym nie chciała ! Droga do stolika zdawała się ciągnąć w nieskończoność, a wzrok kobiety przeszywał moje ciało.
Niestety to miało koniec. Usiadłam na przeciwko matki, a Orihara zaraz obok mnie.
- Witam panią Daisuke ! - i palnął jedną z najgorszych możliwych głupot.
- Morda - syknęłam. - w-wybacz mamo, ale musimy chwilę pogadać...na osobności. - odwróciłam się i spiorunowałam wzrokiem chłopaka.
Zaciągnęłam go do toalety (takie przejście. Są drzwi do męskiej i damskiej -_-) i zagrodziłam drogę ręką.
- O co chodzi Natsuś ? - powiedział z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Wiedziałeś, nie ? - warknęłam.
- O czym ?
- Nie udawaj idioty ! Moja mama zmieniła nazwisko kiedy skończyłam szkołę - oświadczyłam wbijając wzrok w podłogę.
- No...tego akurat nie wiedziałem - przyznał niechętnie.
- Ty zawsze wszystko wiesz - powiedziałam cichutko i poprosiłam, by nie używał tego nazwiska.
Ochłonęłam i wróciłam z Oriharą do stolika. Wmówiłam kobiecie, że mój towarzysz się zapomniał. O dziwo, uwierzyła. Rozmawialiśmy o tym, jak mama tu trafiła i ogólne o tym co ostatnio się działo. Oczywiście pomijałam zgrabnie wszystko, co dotyczyło informatora uważnie chłonącego każde nasze słowo.
Zamówiłam sałatkę. Oczywiście dlatego, że Orihara kazał mi zamówić to samo, co on.
- Pani Okinari, może pani opowie coś o Natsuś ? - wypalił po jakimś czasie.
Aż zakrztusiłam się kawałkiem jedzenia i zaczęłam patrzeć błagalnym wzrokiem na matkę oraz kręcić głową.
- Hmmm... - uśmiechnęła się triumfalnie. - zacznijmy od tego, że nigdy się nikogo nie słuchała i wiecznie chodziła poobijana. Zawsze pakowała się w kłopoty. Nigdy nie odpuszczała i bez przerwy bystro na wszystkich patrzyła oraz uważnie słuchała. - ciągnęła jakby zafascynowana. Zdzierżyłabym, gdyby był to ktokolwiek inny, ale nie Izaya ! - nie obchodziła ją miłość i nawet kiedy chłopcy za nią biegali, ignorowała ich lub celowo zniechęcała. Może i była mądra, ale nie potrafiła tego wykorzystać...Chodziła wiecznie smutna, jakby nie była kochana...
- Mamo, wystarczy... - odezwałam się cicho.
- ...mówiła, że chce nam pomóc, ale zawsze była niewyspana i nie miała sił do nauki. Mówiła coś, że zadań jest za dużo, a ma jeszcze korepetycje....
- Wysta...
- Wystarczy - nie dał mi dokończyć Orihara. - może zmieńmy już temat, co ? - odezwał się wesoło.
- Dobrze - powiedziała obojętnie i napiła się zamówionej wcześniej kawy.
Mi też zaschło w gardle, ale nie miałam napoju.
- Natsuś, chcesz się napić ? - chłopak wyciągnął w moją stronę rękę ze szklanką z czerwonym napojem.
- D-dziękuję... - wydukałam i wzięłam napój.
Był przepyszny, ale zaraz...
- Pośredni pocałunek ?! - pomyślałam i zarumieniłam się.
- Nie gryź mi rurki - oznajmił z szyderczym uśmieszkiem, na co odwróciłam wzrok.
- Czy ten tu Izaya, to Twój chłopak ? - zakrztusiłam się napojem i skierowałam głowę w jej stronę.
- J-j-ja ten tego, n-no bo...M-my..I-Izaya jest... - dukałam czerwona jak dorodny pomidor.
- Oczywiście ! - krzyknął Izaya i przytulił mnie.
Myślałam, że zaraz zemdleje i już się nie obudzę.
- Aż taką radość sprawia Ci to przymilanie się ?! - szepnęłam do niego, gdy zbliżył się nadto.
- Yhm - tyle. Przytaknął i kontynuował, a ja bezbronna i czerwona nie byłam w stanie nic zrobić.
- No cóż, miło mi było Cię poznać, Izaya - kobieta odłożyła filiżankę i wzięła do ręki torbę.
- Mi również proszę pani - wstał i podał jej dłoń. Nie spodziewałam się, że uścisną sobie dłonie.
- O...Natsuki - moja mama nagle się odwróciła.
- Tak ?
- Czy... ,,on" dzwonił do Ciebie, czy coś ? - zaczęła niepewnie, spoglądając na mnie z lekkim lękiem w oczach.
- ,,O-on"...masz na myśli...? - wstrzymałam oddech, a ona przytaknęła. - nie, ale dlaczego ?... Czy ON tu jest ?! - niemal wykrzyczałam jej to w twarz, ale odpowiedziała mi ciszą.
Po chwili wyszła zostawiając mnie z tym samą...ale jest jeszcze informator - Orihara. Tylko czy powinnam go w to wciągać ?
Nie mogłam się ruszyć. W głowie przewijały mi się wspomnienia.
- ....atsuki...Natsu...ki...tsuki....NATSUKI !
- Heh ? - otrząsnęłam się, a Izaya szarpał mnie za ramiona. - co...?
- Natsuś, co Ci się stało ? - zapytał poważnie przejęty, jak nigdy. - o kim wy mówiłyście ?
No tak. Prędzej czy później by się dowiedział. Teraz...
- Mój ojciec...chyba tu jest - powiedziałam, a mój głos wydawał się odległy. - chyba będę potrzebowała Twojej pomocy. - wyszeptałam.
Przez całą drogę powrotną byłam nieobecna. Błądziłam myślami w przeszłości i analizowałam wszystko raz za razem. Czego chciał tu mój ojciec ? Wie, że tu jestem ?
- Natsuś... - głos Orihary sprowadził mnie na ziemię.
- Tak ? - wydusiłam głosem osoby pozbawionej życia.
- Dlaczego tak obawiasz się spotkania z nim ? - powiedział to normalnie. Zwykle śmiał się bądź kpił. Teraz był wyraźnie poważny.
- Bo jestem przeszkodą - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - wiem za dużo i jestem dla nich zagrożeniem ! - zatrzymałam się i zacisnęłam pięści oraz zamknęłam powieki.
W ciszy dotarliśmy do domu. Stanęłam na korytarzu i westchnęłam cicho.
- Idź i weź sobie prysznic. Później zajmiemy się kolacją - powiedział Izaya wymijając mnie i kierując się do biura.
Dotarłam do przestronnej, pokrytej bladoniebieskimi kafelkami łazienki i zdjęłam ubrania. Kiedy na moje ciało spłynęła ciepła woda, czułam o wiele lepiej.
Chwilę później ktoś otworzył drzwi i wszedł najzwyczajniej do środka. Nie musiałam się zastanawiać długo...Jakie szczęście, że przez drzwiczki niewiele widać, ale jednak...
- Natsuś, poszperałem trochę i rzeczywiście, Twój ojciec tu jest - powiedział obojętnie.
- Tak, Dzięki Izaya...ale czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że wlazłeś do łazienki, kiedy ja biorę prysznic !? - oburzyłam się i oczywiście oblałam rumieńcem.
Kiedy się uspokoiłam wyszłam z kabiny i wytarłam się miękkim, białym ręcznikiem. Ubrałam się i poszłam do kuchni.
Szybko przygotowałam sałatkę jeżynową i odłożyłam ją do lodówki uprzednio zostawiając Oriharze karteczkę. Teraz musiał, gdzieś pójść (podręczyć Shizusia ^^).
Poczułam jak telefon wibruje mi w kieszeni. Najwyraźniej dostałam SMS-a. Wyjęłam smartfona i nieomal go upuściłam.
,, Cześć kochana, jestem w mieście. Co tam u Ciebie ? "
Niby zwykła wiadomość, ale wiedziałam już, że to się fatalnie skończy.
Złapałam pierwszą lepszą bluzę i wybiegłam z mieszkania. Po kilkunastu minutach stanęłam jak wryta. Naprzeciw mnie stał bardzo wysoki mężczyzna o czarnych włosach i takich samych oczach jak moje, tyle, że pełnych wrogości i wyższości.
Głośno przełknęłam ślinę i zbliżyłam się do niego.
- Hmmm... ?
- Cześć...,,tato" - warknęłam i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Ale wyrosłaś Natsuki - wypuścił kłąb dymu z ust. - dawnośmy się nie wiedzieli. - dodał zanim znów uniósł papierosa.
- Taa...Czego chcesz ? - wypaliłam błyskawicznie i zmierzyłam go pełny nieufności spojrzeniem.
- A tam, szukam tutejszego informatora - zaczął, a ja otworzyłam szerzej oczy. Wiedziałam, że jest przebiegły i nie mogłam sobie pozwolić na zdradzenie, że wiem o kogo chodzi. To by mnie pogrążyło. - koleś nazywa się chyba Orihara Izaya... - udawałam niewzruszoną, ale wewnątrz trzęsłam się jak dziecko. Ojciec okazał się sprytniejszy niż myślałam. Z pewnością nie był aż tak spostrzegawczy i przebiegły jak ja lub Izaya, ale umiejętności miał niczego sobie.
- Wszystko świetnie, ale... po co ? - zapytałam siląc się na naturalny ton głosu.
- Bo na pewno wie zbyt dużo i może mi pokrzyżować plany - wycedził i wyszczerzył się obrzydliwie. Już czułam, że coś się kroi. Niemal wiedziałam co teraz powie... - ...tak jak pewna osoba nosząca moje nazwisko. - dokończył i mimowolnie, nieco się cofnęłam.
Uważnie mu się przyglądałam. Czekałam aż wykona pierwszy ruch...
- Wiesz coś na temat tego Orihary ? - przeciągnął celowo ostatnie słowo.
- Słyszałam kilka razy plotki, że mieszka tam - wskazałam na średniej wielkości apartamentowiec. Sprowadzę go na zły trop i zyskam czas.
- No cóż. Ja muszę zająć się swoimi sprawami - powiedział obojętnie.
Tak. Jego sprawy, czyli pewnie znowu nabroi, ale niech nawet na mnie nie liczy.
- Po pa. Kocham Cię ! - uśmiechnął się szeroko.
- Ta, bo Ci jeszcze uwierzę - burknęłam pod nosem i poszłam...w przeciwnym kierunku niż zamierzałam.
Istnieje ryzyko, że jakiś jego ,,znajomy" będzie mnie śledził, a idąc do Orihary - sprzedałabym im go.
Szłam polowi i spokojnie. W pewnym momencie wstąpiłam do sklepu. Moje obawy okazały się słuszne. Lazło za mną dwóch facetów. Z jednym może bym sobie poradziła, ale ci nie wyglądali na słabych i potulnych.
Kupiłam coś by nie wzbudzić podejrzeń i powędrowałam do jakiejś jadłodajni, po czym weszłam do toalety. Podbiegłam do okna i głośno je otworzyłam. Następnie zdjęłam bluzę i zahaczyłam ją tak, by wyglądało to, jakbym wychodziła. Po tym weszłam do ostatniej toalety i czekałam.
Sporo czasu upłynęło zanim mężczyźni wparowali do damskiego. Nawet nie drgnęłam.
- Szlag, uciekła ! - warknął jeden z nich.
- Szybko ! Może jeszcze ja dorwiemy ! - krzyknął drugi i wybiegli. Chwile później usłyszałam ich kroki pod oknem. Pobiegli dokładnie tam, gdzie chciałam.
Odczekałam jeszcze chwilę i wyszłam z lokalu. Oczywiście nadal zachowując czujność, pognałam do Orihary.
Było już późno i bardzo zimno, kiedy cała zziajana wbiegłam do jego biura.
- Gdzieś Ty była ?! - zdenerwował się jak nigdy i od razu wstał.
- Mamy teraz większy problem ! - wrzasnęłam i na trzęsących się ze zmęczenia oraz zdenerwowania nogach, podeszłam do niego. - mój ojciec szuka Ciebie ! - wycedziłam.
- No to faktycznie mamy problem - palnął od razu. Strzeliłam facepalma i wzięłam głęboki wdech. Jak on mógł w takiej sytuacji być spokojny.
- Zdajesz sobie sprawę, że on NAWET Tobie może zaszkodzić ? - zmarszczyłam brwi i zacisnęłam zęby. - na razie wie jak się nazywasz, ale myślę, że wie więcej i podejrzewa też mnie. - dokończyłam wbijając paznokcie w biurko. - to nie jest dobry człowiek i sam widziałeś jakie wybryki ma na swoim koncie. Oboje jesteśmy jego celem, bo możemy mu przeszkodzić z powodu naszej wiedzy...
- Myślisz, że Twoja matka powiedziała mu o tym, że mnie spotkała ? - powiedział po chwili namysłu.
Zamyśliłam się na chwilę. Mówiła, że do niej dzwonił, ale przed, czy po rozmowie ze mną ? A jeżeli skontaktowali się jeszcze później ?
- B-bardzo możliwe... - wydukałam w końcu.
Orihara położył rękę na głowie i skierował pełen wrogości wzrok w stronę okna. W kierunku, gdzie był z pewnością mój perfidny ojciec.
- Może lepiej będzie, jeśli wrócę do mojego starego mieszkania ? - zapytałam cicho.
- Nie. Tam byś się tylko naraziła. Najlepiej by było, gdybyś przestała wychodzić, ale to też może być ryzykowne - mówił to z niezwykłą powagą.
- Takie zachowanie jest do Ciebie niepodobne - oznajmiłam cicho i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Czyżby ? A Ty co Natsuś, martwisz się o mnie, że tak się starasz ? - i w ten oto sposób wrócił do normalności. Patrzył się we mnie ze swoim uśmieszkiem i czekał.
- Ech... - spaliłam buraka i odwróciłam wzrok. Oczywiście zaraz usłyszałam głośny śmiech. - Izaya !
- Ha ha, no co ? - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- A wiesz...Masz rację ! Martwię się - wycedziłam i tym samym go uciszyłam. Chyba nie spodziewał się takiej szczerości z mojej strony.
Izaya zajmował się szukaniem pomocnych informacji, a ja siedziałam cicho na kanapie tuląc się w ciepłe futerko i co chwila patrząc, czy nie mam nowych wiadomości.
Czułam się okropnie. Po raz pierwszy nie mogłam nic zrobić i czułam taki strach.
- Jestem beznadziejna - szepnęłam sama do siebie.
- Daj spokój, nie jest aż tak źle - zachichotał Orihara.
- C-co.. J-jak Ty ? - zdziwiłam się, że z takiej odległości to usłyszał.
Następnie wstał i niebawem siedział obok mnie.
- Weź się tak nie dołuj - uśmiechnął się i pogłaskał mnie po głowie jak szczeniaczka.
- Hmpf... - burknęłam i lekko się zarumieniłam.
- Dobra Natsuś - zachichotał i kontynuował.
- Weź mnie nie głaskaj ! Nie jestem psem ! - warknęłam.
- Właśnie widzę, ale przyznaj... - zarobił pauzę. - sprawia Ci to przyjemność. I jeszcze moje futerko... - pokazał mi największy uśmiech jaki w życiu widziałam.
Moje policzki płonęły tylko dlatego, że miał rację.
- A Ty co ? Może sam byś tak chciał ! - wycedziłam i wskazałam na niego palcem.
- Ja ? Nieee... - machnął ręką.
- Zobaczymy ! - uniosłam kąciki ust i zaczęłam czochrać mu włosy. W efekcie wyglądał jak po napotkaniu tornada. Przez moment był zdezorientowany, ale zaraz chciał mi się odwdzięczyć.
Znienacka mój telefon dał znać o nowej wiadomości. Szybko złapałam go do ręki.
- Nie tak szybko ! - Izaya nie dawał za wygraną, więc odsunęłam jego twarz stopą i zaczęłam czytać SMS-a.
- Jak tam córciu, wiem... - odczytywałam na głos.
- Ale Ci nogi śmierdzą ! - palnął nagle brunet.
- CO !? - zignorowałam wiadomość i spojrzałam na informatora.
Wyszczerzył się tylko i rzucił na moje włosy. Czasami był jak dziecko, ale można przywyknąć.
W końcu, kiedy leżał płasko na kanapie, położyłam się na nim by nie mógł wstać i zaczęłam czytać.
- ...wiem, że znasz tego informatora. Podziękuj mamusi. Niebawem sobie pogadamy... - dokończyłam ze strachem wypisanym na bladej teraz twarzy.
- Mamy spory problem - podsumował brunet i zaczął wszystko analizować.
Spory ? Nie. On był ogromny !
Przez następne dwa dni prawie w ogóle nie spałam. Cały czas zadręczałam się i desperacko szukałam wyjścia z beznadziejnej sytuacji. Mój ojciec nie był typem ,,kochającego tatusia". Gdyby musiał - pozbyłby się mnie. Na dodatek ma powiązania z najgorszymi możliwymi organizacjami i pewnie zdążył nawet podpaść mafii. Teraz dwójka obserwatorów stanowi dla niego zagrożenie. Dysponujemy zbyt ważnymi dla niego informacjami...
- To moja wina...to ja wciągnęłam w to Oriharę - skarciłam się w myślach.
Wstałam wcześnie i przygotowałam owsiankę z musli. Nie mogłam sobie pozwolić na używanie noża w tej chwili. Na pewno bym się pocięła.
Zaniosłam śniadanie Izai i zabrałam się za swoją porcję. Jednak jedzenie stawało mi w gardle.
- Natsuś... - zaczął brunet. - musimy dziś wyjść.
- Jak to ? Nie mieliśmy... - zdziwiłam się i odłożyłam posiłek.
- Wiem, ale to dość ważna sprawa, a i tak nie możemy tu wiecznie siedzieć - dokończył niezwykle spokojnie.
Odpuściłam. Wiedziałam, że ma słuszność.
Orihara zapłacił za pokój hotelowy, w którym miałam na niego czekać.
- N-nie mogłabym iść z Tobą ? - wydukałam.
- Przykro mi Natsuś, ale to ważne interesy i nie mogę Cię zabrać - uśmiechnął się i wyszedł.
Zostałam sama. Miałam, jak zawsze, ze sobą pistolet, ale i tak nie czułam się bezpiecznie.
Minęły ok. dwie godziny, a coraz bardziej się denerwowałam. Nagle klamka zaczęła się ruszać.
- Zamknęłam... - pomyślałam i jedną ręką chwyciłam broń, a drugą telefon. - jeden przycisk i zadzwonię do niego...
Ktoś nadal się dobijał. Czułam krople potu na czole i zaczęłam lekko się trząść.
Niestety zamek ustąpił i do środka wparowało trzech dorosłych mężczyzn oraz mój ojciec. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i podniosłam pistolet.
- Nie podchodźcie, bo strzelę ! - warknęłam i zmierzyłam ich gniewnym wzrokiem.
- Ha, ha ! Córeczko...to nic nie da - zaśmiał się ojciec. - brać ją. - dodał przymrużając powieki i obrzydliwie się szczerząc.
Rzucili się w moją stronę. Udało mi się strzelić jednemu w nogę, ale momentalnie pozbawił mnie broni. Zaczęliśmy się szarpać, w efekcie upuściłam telefon.
- Puszczajcie dupki ! - warknęłam.
Jednak to nic nie dawało. Rzucili mną o ścianę i poczułam smak krwi na języku. Jeden z nich zbliżył się do mnie z paskudnym uśmiechem.
- Zostaw pedofilu jeden ! - krzyknęłam, gdy wyciągnął w moją stronę swoje łapska. Z całej siły kopnęłam go miedzy nogi. Kolejnemu zafundowałam lewego sierpowego, a ostatni oberwał krzesłem. Skierowałam się w stronę drzwi, ale kiedy wolność była na wyciągnięcie ręki, ktoś jedną ręką pociągnął mnie za włosy, a drugą zacisną na moim nadgarstku.
Sprawcą okazał się być nie kto inny, jak mój ojciec. Przywołał mężczyzn i kazał im mnie przytrzymać. Złapali moje ręce i uwięzili w mocnym uścisku. Trzeci pociągnął z całej siły za moje włosy i zmusił mnie tym samym do patrzenia ojcu w oczy.
- Lepiej bądź grzeczna i powiedz, gdzie Orihara - zapalił papierosa i wypuścił z ust dym.
- A co jeśli nie ? - burknęłam.
- To - najpierw walnął mnie w twarz z liścia, a następnie przyłożył do palca w prawej dłoni gorący papieros.
Ból był przerażający. Z moich oczu zaczęły płynąć wodospady łez, towarzyszył im rozpaczliwy krzyk.
- To jak będzie, córciu~ ? - zadrwił mężczyzna.
- Wypchaj się. - wymusiłam u siebie uśmiech. Nie taki zwykły, ale pełen determinacji i pewności. - nie sprzedam Izayi ! - wrzasnęłam.
Zostałam siłą zawleczona do samochodu, a później uwięzili mnie w jakimś starym budynku.
Przywiązali mi ręce do rury znajdującej się nad moją głową, a nogi obwiązali sznurem.
- Gdyby nie Osamu Mamiya, to pewnie tak szybko bym się nie domyślił, że tu jesteś - zaczął ojciec.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było ciemne i brudne, ale całkiem spore. Policzek i nadgarstki strasznie mnie bolały.
- Heh... - zaśmiałam się.
- O co chodzi ? - zapytał bawiąc się telefonem.
- Nic. Po prostu myślę sobie jaki mi się kiepski tatusiek trafił - zamknęłam oczy i uniosłam kąciki ust.
- A mi durna córka - odszczekał bez wahania.
- Takie to zabawne, że aż chce mi się rzygać - palnęłam z szyderczym uśmieszkiem. - heh...zaczynam brzmieć jak Izaya. - pomyślałam.
- Z czego się tak śmiejesz ? Za kilka minut będziesz śpiewać co wiesz albo zdychać z bólu - zarechotał.
Miał rację. Okładał mnie wszystkim co znalazł, ale i tak nie pisnęłam ani słowa o Oriharze. Nie mogłabym tego zrobić.
- Co poradzę, że kocham tego durnia... - wyszeptałam lecz mój głos zagłuszył odgłos uderzenia. - nigdy go nie zapomnę... - uśmiechnęłam się sama do siebie i pozwoliłam łzom zwilżyć mój policzek. Pomógł mi, dał dach nad głową. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że powoli się w nim zakochiwałam...
- Może mi w końcu coś odpowiesz ?! - wrzasnął wściekły ojciec.
- Jak się wnerwiasz, to widać Ci zmarszczki - zachichotałam i otrzymałam mocny cios w brzuch. Zaczęłam kaszlać i ledwo złapałam oddech.
- Teraz moi znajomi się z Tobą pobawią - wyszczerzył się i wyszedł.
Po chwili do pomieszczenia weszli ci sami mężczyźni, którzy wcześniej zaatakowali mnie w hotelu.
- Natsuś, umilimy Ci czas - powiedzieli sadystycznie.
- Tylko Izaya może mnie tak nazywać ! - wycedziłam rozwścieczona.
- Och, liczysz, że Twój kochany Cię uratuje ? - palnął sarkastycznie.
- Nie musi, ale i tak nic wam nie powiem ! - wybuchłam głośnym śmiechem.
- Zaraz nie będzie tak wesoło - powiedział jeden z nich i położył na podłodze noże, nożyczki i różne narzędzia. Wzdrygnęłam się na ten widok.
- No to zaczynamy... - zaśmiał się blondyn z kolczykiem w nosie, przybliżył nóż do mojego dekoltu i rozciął bluzkę.
- Przestań zboczeńcu ! - krzyknęłam i odepchnęłam go nogami. - idź precz gnido. Nadajesz się na pedała !
- Ho ho, jaka zadziorna ! To idziemy dalej...
Nie wytrzymałam i krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam:
- IZAYA !!
C.D.N
Dzisiaj doznałam miłego zaskoczenia. Normalnie mi się ciepło w tym mrocznym i twardszym od głazu serduch (robiącym tylko za pompkę krwi) zrobiło x'D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro