Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Obserwatorka #2

Niecałe dwie godziny temu spotkałam Oriharę. Dziś byłam tak pochłonięta odnalezieniem go, że zapomniałam o innych sprawach. Moja maleńka lodówka świeciła pustkami, a w tym nikłych rozmiarów lokum mam czajnik, patelnię, miskę, łyżkę i widelec. Nawet stołu nie ma...ogrzewania też. Na podłodze leży materac, a sama ,,sypialnia" jest połączona z kuchnią. Niestety tylko na to było mnie stać.

Westchnęłam i otworzyłam drzwi. Zaraz, zaraz...są otwarte ? Przecież je zamykałam.

Ruszyłam powoli i bezdźwięcznie przed siebie. W pomieszczeniu świeciło się światło i ewidentnie ktoś używał mojego laptopa ! Zebrałam się w sobie i postanowiłam stanąć twarzą w twarz z gościem. W sekundę wparowałam do środka.

- Hę ? CO TY TU ROBISZ !? - krzyknęłam zdezorientowana.

Na moim materacu leżał sobie najzwyczajniej w świecie - Orihara. Zjadł curry, które sobie wczoraj zrobiłam i grzebał teraz w moim laptopie.

- Witaj, Natsuś ! - uśmiechnął się jak dziecko. - przeszukałem wszystko, ale wyczyściłaś historię, poustawiałaś hasła i nawet tak to zaplanowałaś, że nie da się domyślić po odciskach na klawiszach. - mówił niewinnym głosikiem. - ciuchy masz zwyczajne, ale nie najgorsze, nie ubóstwiasz kosmetyków, a... i podpaski Ci się kończą... - wytrzeszczyłam oczy i momentalnie zrobiłam się czerwona.

-C-co ? Gdzie ? Jak ? Kiedy ? - mamrotałam wodząc wzrokiem po całym pomieszczeniu.

- Masz 170cm i ważysz...

- Ryj - przerwałam mu. - to już moja tajemnica. A teraz odpowiedz, co tu robiłeś ?

- No, troszeczkę poszperałem. Imię: Natsuki Nazwisko: Daisuke Lat: 23. Urodzona [ ____ ] w Polsce. Grupa krwi 0. Zainteresowania: nieznane...na razie. Intrygujące jest to, że wszelkie dane o Tobie i Twoich rodzicach są zatajone od roku, w którym skończyłaś 5 lat. Jest trochę o Twojej matce i Twoich szkołach, ale o ojcu - nic. Dlaczego ? - zapytał stanowczym tonem i z nadzwyczajnie poważną miną.

- Przeszłość moja, a już szczególnie tej mendy nie powinna Ciebie obchodzić - powiedziałam zaciskając pięści.

- Tej ,,mendy" ? Nazywasz ojca mendą...ciekawe. Pozwól, że zadam pytanie: Ile miałaś lat, kiedy się rozwiedli ? - pobladłam. Skąd on o tym wiedział ? Racja. On wie wszystko i wykorzysta to przeciwko mnie. - Czekam na odpowiedź, Daisuke - wstał i zaczął podchodzić coraz bliżej. Walczyłam sama ze sobą w myślach, a jego spojrzenie mnie przytłaczało.

- Dowiedziałam się, kiedy miałam siedem, ale rozwiedli się przynajmniej rok wcześniej... - nie wytrzymałam. Wygrał. Przygryzłam wargę i wbiłam wzrok w podłogę.

- Bardzo ładnie, Natsuś - pogłaskał mnie po głowie.

- A może powiesz mi, gdzie muszę poszukać, żeby dowiedzieć się czegoś o Twoim tatuśku ? - zapytał, a uśmiech nie opuszczał jego twarzy.

- Zapomnij. Dla własnego dobra się w to nie mieszaj - natychmiastowo odpowiedziałam kładąc ręce na biodrach. Nieco zaskoczyła go taka reakcja z mojej strony, ale to szybko przeminęło.

- Mam szukać pod ziemią, czy w aktach policyjnych ? - wypalił po chwili namysłu.

- ...on żyje - spuściłam głowę. On jest przerażająco-intrygujący ! Domyślił się tylu faktów po moim zachowaniu. Zdecydowanie muszę się mieć na baczności, kiedy z nim rozmawiam. Mimo to, skoro już i tak wie... - racja. Ojciec nagrabił sobie, ale już nie jest w wiezieniu. Nawet nie próbuj się tam pchać, bo sporych problemów narobisz nie tylko sobie ! - z lekką złością wycelowałam w niego palcem wskazującym, ale nawet nie drgnął.

- Powiedziałaś ,,już" czyli był w więzieniu - zmarszczyłam brwi. Byłam zła na siebie za taki banalny błąd i na niego, za tą spostrzegawczość. - pochodzisz z kraju zwanego Polska...Przeprowadziłaś się tu nie tak dawno, a doskonale znasz język. - zmienił nagle temat. - chodziłaś na jakieś lekcje, czy coś ?

- Nieistotne - odparłam, ale znów posłał mi to spojrzenie. - ech, sama się uczyłam. Na początku jakieś książki. Kraj dość interesujący... później uczyłam się słów, zdań, a następnie alfabetów. Ze znakami akurat u mnie ciężko, ale jeszcze to dopracuję !...Chwila moment ! Po kiego ja Ci to mówię ? - oprzytomniałam i skrzyżowałam ręce na piersi.

- A ciekawy byłem. Masz azjatyckie rysy twarzy. Trzeba się z bliska przyjrzeć, żeby zobaczyć, że nie jesteś stąd, ale po akcencie... - machnął teatralnie ręką. Warknęłam cicho. - a tak w ogóle...Nie masz ogrzewania, ciepłej wody, a pod deską w podłodze trzymasz porządny rewolwer. - uśmiechną się podejrzanie.

- A-a...skąd...Gdzie Ty jeszcze grzebałeś ?! - prawie wrzasnęłam.

- Powiem inaczej...nie tykałem kibla, bo jest podejrzany - co za błyskawiczna odpowiedź ! - strasznie tu zimno. Jak Ty tu żyjesz ? - i ponownie zmiana tematu. Jakby włamanie było czymś zwyczajnym.

- Sama się zastanawiam, ale co zrobić ? - odparłam sarkastycznie.

- Skoro nic Cię nie trzyma w tym mieszkanku, a ja muszę się jeszcze czegoś dowiedzieć...to proponuję, żebyś zamieszkała ze mną. Oczywiście ja wszystko funduję. Wszystko przemawia za, czyż nie ?

Może i miał rację, ale bądź co bądź on jest facetem i to nie byle jakim - to mistrz manipulacji. Może nawet teraz coś kręci.

Wprawdzie darmowy nocleg i w ogóle dostęp do jego rzeczy, to już coś. No i znowu minus. Co on zrobi jeśli się zgodzę ? On jest prawdziwa zagadką.

Stałam tak i tupałam nogą w podłogę.

- Tik, tak, tik, tak...słyszysz ? Czas ucieka. Jeśli szukasz haczyka, to może nim być to, że liczę na szacunek i zajmowanie się sprzątaniem i gotowaniem - wymienił.

- Mam być jakąś służącą ? - powiedziałam oburzona.

- Może tak, może nie. Mogłabyś już odpowiedzieć ?

- Niech pomyślę...a czy jeśli się zgodzę, to mi w czymś pomożesz ? - zaproponowałam.

- Bierz rzeczy i idziemy. Wszystko już gotowe - zamknął laptopa.

- Chwila, chwila. Jak to gotowe ? - zdziwiłam się.

- Gotowe. Spakowane. Tylko wziąć i już - mistrz manipulacji. Czyżby wszystko to ukartował ?

Wróciłam do rzeczywistości.

- Mógłbyś oddać ? - spokojnie powiedziałam i wskazałam na moją broń. Oddał ją bez namysłu.

Szliśmy w ciszy, a kiedy stanęłam przed budynkiem, moja szczęka prawie walnęła o chodnik.

- Skąd Ty masz tyle kasy ? - wydukałam.

- Wynajmuję trzy luksusowe apartamenty. Możesz sobie zanotować, bo jeszcze zapomnisz...Chociaż masz tak mało kasy, że pewnie oszczędzasz - zaśmiał się.

- Ty się tu nie wywyższaj ! - prychnęłam. - mówi to facet, który nie potrafi pływać. - obróciłam się na pięcie i w efekcie mogłam mu spojrzeć w twarz.

- Ja poważnie, ile Ty wiesz ? - ciężko stwierdzić czy był zły, czy zdezorientowany i może trochę zawstydzony.

Uśmiechnęłam się tylko i po chwili weszliśmy do środka. Ukrywałam swoje zainteresowanie ,,willą" jak tylko mogłam.

- Hej, Orihara... - zaczęłam.

- Możesz po imieniu - wtrącił.

- Więc...I-Izaya - zawahałam się, a on tylko uśmiechnął. - gdzie ja tak właściwie mam spać ?

- W moim pokoju - co za powaga !

- C-c-c-c-c-co-co-co ??! - zatrzymałam się. - bez takich żartów. - starałam się opanować, by uniknąć twarzy o barwie dorodnego pomidora.

- Możesz też spać na kanapie w moim biurze, ale pewnie byś je przeszukała, więc odpada...Pierwsza noc na podłodze w moim pokoju, a później coś Ci tu znajdę - powiedział obojętnie.

- Jeszcze się zemszczę. Nawet dzisiaj - pogroziłam mu pięścią.

- Zobaczymy. Jeśli Ci się uda, to pójdziemy na kolację i za wszystko zapłacę - kpina w głosie. Wątpił w to, że mi się uda. - a swoją drogą...umiesz gotować ?

- Zdziwię Cię. Umiem - oznajmiłam z obojętną miną. Och, to świetna okazja.

Następnie pokazał mi swoje biuro. Przechadzałam się w nim niby obojętnie. W pewnym momencie moją uwagę przykuł przedmiot leżący na biurku.

- Czytasz w okularach ? - zapytałam.

- Spostrzegawcza jesteś - podszedł do okna, a ja wykorzystałam moment i przykleiłam pod blat podsłuch z kamerką.

Nie zabawiłam tam zbyt długo. Szybko pokazał mi kuchnię i już w niej zostawił. Rzeczy miałam ze sobą.

- To doskonała okazja na odegranie się - pomyślałam i mimo wszystko zaczęłam przygotowywać kolację. Nie miałam ochoty zbytnio się wysilać, więc zdecydowałam się na naleśniki. Miałam w tym wprawę, bo od podstawówki nieźle mi to wychodziło. Kiedy skończyłam wzięłam fanta z zamrażarki. Po kilku minutach stałam przed drzwiami jego biura. Zapukałam i weszłam do środka.

- Zrobiłam Ci naleśniki - powiedziałam zwyczajnie. Siedział na kanapie i coś czytał. - położę je gdzieś. - pokiwał tylko głową. Postawiłam talerz i podeszłam do Orihary od tyłu z szyderczym uśmieszkiem.

Po chwili wyciągnęłam rękę, a świeżutka ryba z zamrażarki znalazła się przed jego twarzą.

- Ohyda ! - krzyknął i spadł na podłogę. Cyknęłam mu zdjęcie.

- Mówiłam, że się zemszczę, Izaya - pomachałam rybą i telefonem, który uwiecznił tą niepowtarzalną reakcję. - wiem też, że brzydzisz się rybich oczu i cytuję: ,,przemoc i bezsensowne problemy to w 99% twoja sprawka "

- No nie wierzę...To tak zabawne, że chce mi się rzygać - lekko się uśmiechnął i położył na kanapie.

- Spokojne. Więcej tak nie zrobię. Chciałam Ci tylko udowodnić, że też trochę wiem i nie poddam się bez walki - podrapałam się po karku przed tym chowając telefon do kieszeni. - a tak w ogóle, to naleśniki Ci stygną. Zrobiłam je dla Ciebie, więc chociaż spróbuj. - dodałam kierując się w stronę drzwi.

- Uważaj, bo ja też się nie poddaje, a muszę się jeszcze czegoś o Tobie dowiedzieć...

Już miałam wyjść, kiedy...

- Hej, Natsuś, zaczekaj - wychylił się zza kanapy. - myślę, że znalazłem dla Ciebie robotę.

- Hę ? - zdziwiłam się nie na żarty. - jak to ?

- Jeśli to zrobisz, to pomogę Ci szybciej... W końcu - pracujemy razem, prawda ? - zachichotał.

- No racja, ale zależy na czym będzie to polegało - dopytywałam się.

- Dosyć proste. Będziesz mnie udawała - wytrzeszczyłam oczy. - może się rozejść, że Nakura, Chrome i Kanra to ja, czyli mężczyzna. Jeśli spotkają się z dziewczyną, to...domyślasz się, prawda ? - chciałam coś powiedzieć, ale mnie uprzedził. - wytłumaczę Ci, co i jak. O 22:00 pójdziesz do baru z rosyjskim sushi i poszukasz tej dziewczyny, - dał mi znak bym podeszła i pokazał zdjęcie. - będę gdzieś w pobliżu, a jutro z rana znajdę to czego chcesz.

Przemyślałam to.

- W porządku, ale chcę iść w Twojej kurtce z futerkiem - odparłam z pokerową twarzą.

- Hmm ? Dobra, Natsuś. Podasz się za Chrome i postąpisz dokładnie tak jak ja z Tobą. Byle ona nie była taka jak Ty.

- Co chcesz przez to powiedzieć ? - zacisnęłam pięść.

- W dobrym tego słowa znaczeniu. Powiedzmy, żeby nie była tak wyjątkowa jak Ty - zamurowało mnie, ale tylko na moment. Wzięłam swoją zdobycz i stanęłam w drzwiach.

- Powodzenia Natsuś ! Dasz radę ! - krzyknął do mnie na pożegnanie.

- Dzięki, w końcu teraz jestem Izaya Orihara ! - odpowiedziałam naśladując jego ruchy i wyszłam z szerokim uśmiechem.

Skierowałam się do wyznaczonego miejsca i zaczęłam się rozglądać. Przy czwartym stoliku siedziała mała jasnowłosa dziewczyna w dwóch warkoczach sięgających do mostka, okularach z czerwoną oprawką oraz w ciemnozielonej bransoletce na lewej ręce, purpurowej sukience i czarnym, rozpiętym sweterku. Siedziała sama patrząc co chwila na zegarek. Podeszłam bliżej.

- Witaj, mogę się dosiąść ? - zapytałam z uśmiechem.

- Ach, ech proszę... - zawahała się.

- Czekasz na kogoś ? - zaczęłam naśladując Izayę.

- N-na koleżankę...chociaż niektórzy mówią, że to chłopak udaje... - ścisnęła dłońmi materiał.

- Zdaje się, że chciałaś popełnić samobójstwo, Kawasumi - powiedziałam odwzorowując wyraz twarzy Orihary.

- Ty jesteś Chrome ? -zamrugała kilkakrotnie, a ja pokiwałam głową.

- Nazywam się Orihara Izaya i miło mi Cię poznać - chodźmy stąd. - zagrałam jak trzeba, ale nie wyobrażam sobie, żebym miała patrzeć jak skacze z dachu. Na dodatek powiedziałam, że jestem nim...jak mi to przez gardło przeszło ? Jakim cudem się nie skrzywiłam czy coś ?

Zaprowadziłam ją tam, gdzie wcześniej przyszłam z Izayą. Powtarzałam to, co robił zawsze.

Zebrałam się w sobie i z delikatnym uśmieszkiem - oczywiście dla efektu - pozwoliłam by dziewczyna zdana na moją łaskę zawisła.

- Nie, nie, NIE ! - płakała.

- Czy nie chciałaś opuścić tego świata ? - zapytałam sarkastycznie. - myślałaś, że jeśli znikniesz, to wszystkie problemy znikną ? Tak naprawdę, to chciałaś uciec, ale zapewniam, że to by nic nie dało. Twoja śmierć najwyżej przysporzyłaby komuś zmartwień. - przerwałam, by nabrać powietrza. - wiesz, zastanawiałam się kiedyś, czy świat beze mnie byłby lepszy, ale doszłam do wniosku, że nie dowiem się, dopóki nie pożyję i nie zobaczę pozytywów. Może ich nie znajdę i okaże się, że popełniłam błąd, ale trudno. Może się też okazać, że znalazłam szczęście i wtedy podziękuję sobie, że wtedy podjęłam taką, a nie inną decyzję.

Milczałyśmy obie kilka sekund.

- Jeśli uważasz, że chcesz, to puszczę, jeśli chcesz spróbować iść dalej, wciągnę Cię - powiedziałam bez wyrazu.

- CHCĘ ŻYĆ !! - krzyknęła tak głośno jak tylko potrafiła i zalała się łzami. Pomogłam jej i po chwili stała przede mną.

- To dobrze - uśmiechnęłam się. - proszę, żyj.

Kiedy dziewczyna już zniknęła mi z oczu westchnęłam głośno. Nagle zadzwonił mój telefon.

- Izaya ? - zapytałam sama siebie.

- Halo ?

- Natsuś, świetnie Ci poszło. Wszystko widziałem.

- To chyba dobrze...?

- Tak. Najlepszy był moment jak mówiłaś, że jesteś Izaya Orihara. Prawie płakałem ze śmiechu.

- W twoim futerku jest podsłuch, tak ?

- Nie. Wzięłaś swoją broń, a to nią się bawiłem

- No i wszystko jasne *facepalm*

- Wracaj już.

I na tym zakończył.

Szybko dotarłam do mojego obecnego mieszkania. Od razu poszłam do biura Orihary.

Co ? Nigdzie go nie ma ? Rozglądałam się po całym pomieszczeniu, ale nigdzie go nie było. Mam okazję poszperać. Podeszłam do biurka i już miałam coś zrobić, gdy poczułam czyjąś rękę na ramieniu.

- Nie ładnie, Natsuś - stanął przede mną z wyzywającą miną.

- No co ? Ty też nie zmarnowałbyś takiej okazji ! - zaczerwieniłam się lekko.

- Owszem, ale proszę, żebyś już tak nie robiła. Dotrzymam słowa.

Za blisko ! Stanowczo za blisko !

- Może mogłabym częściej pożyczaj Twoją kurtkę ? - zmieniłam temat.

- Aż tak bardzo mnie lubisz ? - nasze usta niemal się stykały...

- A-a-a coś ty...po-po prostu tak jakoś... - broniłam się.

- Oho ! Udało mi się. Zaczerwieniłaś się - zatriumfował.

- I co się dziwisz ? Mimo wszystko jestem kobietą !

- A gdyby tak pójść na tę kolację już teraz ? - zapytał.

- J-jak chcesz - odparłam nadal się czerwieniąc.

Wyszliśmy. Szłam za nim powoli, a nadal miałam jego kurtkę.

- Chcesz ją z powrotem ? Może Ci zimno ? - zapytałam, bo rzeczywiście trochę się przejęłam.

- Ponoś sobie. Nawet Ci pasuje - oświadczył spoglądając na mnie kątem oka.

Po jakimś kwadransie znaleźliśmy się w (chyba najdroższej) restauracji.

Zachowywał się jak...jak...nie wiem. Odsunął mi krzesło, zamówił to, co sobie i ciągle się uśmiechał.

Podano nam spagetti i wszystko byłoby doskonale, gdyby nie fakt, że mam jeść z nim z jednego talerza. Jakby na to nie spojrzeć, to wyglądaliśmy jak para na randce !

- Śmiało Natsuś, jedz - wskazał na danie. Jakaś pani za mną zachichotała i szepnęła ,,jak uroczo. Mówi do niej zdrobnieniem, hu hu hu !".

Zaczęło mi burczeć w brzuchu i w końcu się przemogłam. Cała czerwona jadłam wraz z Izayą z jednego talerza.

Po zakręconej kolacji wróciliśmy po północy. Pierwszy raz mi się to zdarza...

- Zaraz padnę... - weszłam za nim do jego pokoju i skierowałam się w stronę materaca. Nagle pociągnął mnie Orihara i wylądowałam w jego łóżku.

- Śpij tu. Ja się położę na drugim brzegu - powiedział spokojnie.

- Hę ? A-ale ja...ja w życiu nie spałam z facetem - wycedziłam lekko podnosząc się na rękach.

- Jesteś dziewicą ?! - myślałam, że mu oczy wypadną.

- T-tak. Jakiś problem ?

- Nie. Skądże. Może jutro już nią nią nie będziesz ? - zaśmiał się i położył plecami do mnie.

- CO TY SUGERUJESZ ?! Łapy precz od mojego dziewictwa ! - oburzyłam się. - a Ty co, prawiczek ? - nie odezwał się. - czyli co ? Musieliby Cię zgwałcić, żeby...

Nie dokończyłam, bo zaczął się tak śmiać, że prawie spadł.

- M-musieliby z-zg....HA HA HA ! - no nie. Rozbawiłam go tym tekstem !

- Hej ! Może zmieńmy temat ? - zaprotestowałam odziana w czerwień.

Izaya tak się śmiał, że w końcu musiał spaść, ale oczywiście w ostatniej chwili złapał się mnie i oboje leżeliśmy na podłodze... Co za dwuznaczna sytuacja.

- Nikomu o tym ani słowa - powiedział.

Mimo wszystko zasnęliśmy na jednym łóżku obróceni do siebie plecami.


C.D.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro