Obserwatorka #2
Niecałe dwie godziny temu spotkałam Oriharę. Dziś byłam tak pochłonięta odnalezieniem go, że zapomniałam o innych sprawach. Moja maleńka lodówka świeciła pustkami, a w tym nikłych rozmiarów lokum mam czajnik, patelnię, miskę, łyżkę i widelec. Nawet stołu nie ma...ogrzewania też. Na podłodze leży materac, a sama ,,sypialnia" jest połączona z kuchnią. Niestety tylko na to było mnie stać.
Westchnęłam i otworzyłam drzwi. Zaraz, zaraz...są otwarte ? Przecież je zamykałam.
Ruszyłam powoli i bezdźwięcznie przed siebie. W pomieszczeniu świeciło się światło i ewidentnie ktoś używał mojego laptopa ! Zebrałam się w sobie i postanowiłam stanąć twarzą w twarz z gościem. W sekundę wparowałam do środka.
- Hę ? CO TY TU ROBISZ !? - krzyknęłam zdezorientowana.
Na moim materacu leżał sobie najzwyczajniej w świecie - Orihara. Zjadł curry, które sobie wczoraj zrobiłam i grzebał teraz w moim laptopie.
- Witaj, Natsuś ! - uśmiechnął się jak dziecko. - przeszukałem wszystko, ale wyczyściłaś historię, poustawiałaś hasła i nawet tak to zaplanowałaś, że nie da się domyślić po odciskach na klawiszach. - mówił niewinnym głosikiem. - ciuchy masz zwyczajne, ale nie najgorsze, nie ubóstwiasz kosmetyków, a... i podpaski Ci się kończą... - wytrzeszczyłam oczy i momentalnie zrobiłam się czerwona.
-C-co ? Gdzie ? Jak ? Kiedy ? - mamrotałam wodząc wzrokiem po całym pomieszczeniu.
- Masz 170cm i ważysz...
- Ryj - przerwałam mu. - to już moja tajemnica. A teraz odpowiedz, co tu robiłeś ?
- No, troszeczkę poszperałem. Imię: Natsuki Nazwisko: Daisuke Lat: 23. Urodzona [ ____ ] w Polsce. Grupa krwi 0. Zainteresowania: nieznane...na razie. Intrygujące jest to, że wszelkie dane o Tobie i Twoich rodzicach są zatajone od roku, w którym skończyłaś 5 lat. Jest trochę o Twojej matce i Twoich szkołach, ale o ojcu - nic. Dlaczego ? - zapytał stanowczym tonem i z nadzwyczajnie poważną miną.
- Przeszłość moja, a już szczególnie tej mendy nie powinna Ciebie obchodzić - powiedziałam zaciskając pięści.
- Tej ,,mendy" ? Nazywasz ojca mendą...ciekawe. Pozwól, że zadam pytanie: Ile miałaś lat, kiedy się rozwiedli ? - pobladłam. Skąd on o tym wiedział ? Racja. On wie wszystko i wykorzysta to przeciwko mnie. - Czekam na odpowiedź, Daisuke - wstał i zaczął podchodzić coraz bliżej. Walczyłam sama ze sobą w myślach, a jego spojrzenie mnie przytłaczało.
- Dowiedziałam się, kiedy miałam siedem, ale rozwiedli się przynajmniej rok wcześniej... - nie wytrzymałam. Wygrał. Przygryzłam wargę i wbiłam wzrok w podłogę.
- Bardzo ładnie, Natsuś - pogłaskał mnie po głowie.
- A może powiesz mi, gdzie muszę poszukać, żeby dowiedzieć się czegoś o Twoim tatuśku ? - zapytał, a uśmiech nie opuszczał jego twarzy.
- Zapomnij. Dla własnego dobra się w to nie mieszaj - natychmiastowo odpowiedziałam kładąc ręce na biodrach. Nieco zaskoczyła go taka reakcja z mojej strony, ale to szybko przeminęło.
- Mam szukać pod ziemią, czy w aktach policyjnych ? - wypalił po chwili namysłu.
- ...on żyje - spuściłam głowę. On jest przerażająco-intrygujący ! Domyślił się tylu faktów po moim zachowaniu. Zdecydowanie muszę się mieć na baczności, kiedy z nim rozmawiam. Mimo to, skoro już i tak wie... - racja. Ojciec nagrabił sobie, ale już nie jest w wiezieniu. Nawet nie próbuj się tam pchać, bo sporych problemów narobisz nie tylko sobie ! - z lekką złością wycelowałam w niego palcem wskazującym, ale nawet nie drgnął.
- Powiedziałaś ,,już" czyli był w więzieniu - zmarszczyłam brwi. Byłam zła na siebie za taki banalny błąd i na niego, za tą spostrzegawczość. - pochodzisz z kraju zwanego Polska...Przeprowadziłaś się tu nie tak dawno, a doskonale znasz język. - zmienił nagle temat. - chodziłaś na jakieś lekcje, czy coś ?
- Nieistotne - odparłam, ale znów posłał mi to spojrzenie. - ech, sama się uczyłam. Na początku jakieś książki. Kraj dość interesujący... później uczyłam się słów, zdań, a następnie alfabetów. Ze znakami akurat u mnie ciężko, ale jeszcze to dopracuję !...Chwila moment ! Po kiego ja Ci to mówię ? - oprzytomniałam i skrzyżowałam ręce na piersi.
- A ciekawy byłem. Masz azjatyckie rysy twarzy. Trzeba się z bliska przyjrzeć, żeby zobaczyć, że nie jesteś stąd, ale po akcencie... - machnął teatralnie ręką. Warknęłam cicho. - a tak w ogóle...Nie masz ogrzewania, ciepłej wody, a pod deską w podłodze trzymasz porządny rewolwer. - uśmiechną się podejrzanie.
- A-a...skąd...Gdzie Ty jeszcze grzebałeś ?! - prawie wrzasnęłam.
- Powiem inaczej...nie tykałem kibla, bo jest podejrzany - co za błyskawiczna odpowiedź ! - strasznie tu zimno. Jak Ty tu żyjesz ? - i ponownie zmiana tematu. Jakby włamanie było czymś zwyczajnym.
- Sama się zastanawiam, ale co zrobić ? - odparłam sarkastycznie.
- Skoro nic Cię nie trzyma w tym mieszkanku, a ja muszę się jeszcze czegoś dowiedzieć...to proponuję, żebyś zamieszkała ze mną. Oczywiście ja wszystko funduję. Wszystko przemawia za, czyż nie ?
Może i miał rację, ale bądź co bądź on jest facetem i to nie byle jakim - to mistrz manipulacji. Może nawet teraz coś kręci.
Wprawdzie darmowy nocleg i w ogóle dostęp do jego rzeczy, to już coś. No i znowu minus. Co on zrobi jeśli się zgodzę ? On jest prawdziwa zagadką.
Stałam tak i tupałam nogą w podłogę.
- Tik, tak, tik, tak...słyszysz ? Czas ucieka. Jeśli szukasz haczyka, to może nim być to, że liczę na szacunek i zajmowanie się sprzątaniem i gotowaniem - wymienił.
- Mam być jakąś służącą ? - powiedziałam oburzona.
- Może tak, może nie. Mogłabyś już odpowiedzieć ?
- Niech pomyślę...a czy jeśli się zgodzę, to mi w czymś pomożesz ? - zaproponowałam.
- Bierz rzeczy i idziemy. Wszystko już gotowe - zamknął laptopa.
- Chwila, chwila. Jak to gotowe ? - zdziwiłam się.
- Gotowe. Spakowane. Tylko wziąć i już - mistrz manipulacji. Czyżby wszystko to ukartował ?
Wróciłam do rzeczywistości.
- Mógłbyś oddać ? - spokojnie powiedziałam i wskazałam na moją broń. Oddał ją bez namysłu.
Szliśmy w ciszy, a kiedy stanęłam przed budynkiem, moja szczęka prawie walnęła o chodnik.
- Skąd Ty masz tyle kasy ? - wydukałam.
- Wynajmuję trzy luksusowe apartamenty. Możesz sobie zanotować, bo jeszcze zapomnisz...Chociaż masz tak mało kasy, że pewnie oszczędzasz - zaśmiał się.
- Ty się tu nie wywyższaj ! - prychnęłam. - mówi to facet, który nie potrafi pływać. - obróciłam się na pięcie i w efekcie mogłam mu spojrzeć w twarz.
- Ja poważnie, ile Ty wiesz ? - ciężko stwierdzić czy był zły, czy zdezorientowany i może trochę zawstydzony.
Uśmiechnęłam się tylko i po chwili weszliśmy do środka. Ukrywałam swoje zainteresowanie ,,willą" jak tylko mogłam.
- Hej, Orihara... - zaczęłam.
- Możesz po imieniu - wtrącił.
- Więc...I-Izaya - zawahałam się, a on tylko uśmiechnął. - gdzie ja tak właściwie mam spać ?
- W moim pokoju - co za powaga !
- C-c-c-c-c-co-co-co ??! - zatrzymałam się. - bez takich żartów. - starałam się opanować, by uniknąć twarzy o barwie dorodnego pomidora.
- Możesz też spać na kanapie w moim biurze, ale pewnie byś je przeszukała, więc odpada...Pierwsza noc na podłodze w moim pokoju, a później coś Ci tu znajdę - powiedział obojętnie.
- Jeszcze się zemszczę. Nawet dzisiaj - pogroziłam mu pięścią.
- Zobaczymy. Jeśli Ci się uda, to pójdziemy na kolację i za wszystko zapłacę - kpina w głosie. Wątpił w to, że mi się uda. - a swoją drogą...umiesz gotować ?
- Zdziwię Cię. Umiem - oznajmiłam z obojętną miną. Och, to świetna okazja.
Następnie pokazał mi swoje biuro. Przechadzałam się w nim niby obojętnie. W pewnym momencie moją uwagę przykuł przedmiot leżący na biurku.
- Czytasz w okularach ? - zapytałam.
- Spostrzegawcza jesteś - podszedł do okna, a ja wykorzystałam moment i przykleiłam pod blat podsłuch z kamerką.
Nie zabawiłam tam zbyt długo. Szybko pokazał mi kuchnię i już w niej zostawił. Rzeczy miałam ze sobą.
- To doskonała okazja na odegranie się - pomyślałam i mimo wszystko zaczęłam przygotowywać kolację. Nie miałam ochoty zbytnio się wysilać, więc zdecydowałam się na naleśniki. Miałam w tym wprawę, bo od podstawówki nieźle mi to wychodziło. Kiedy skończyłam wzięłam fanta z zamrażarki. Po kilku minutach stałam przed drzwiami jego biura. Zapukałam i weszłam do środka.
- Zrobiłam Ci naleśniki - powiedziałam zwyczajnie. Siedział na kanapie i coś czytał. - położę je gdzieś. - pokiwał tylko głową. Postawiłam talerz i podeszłam do Orihary od tyłu z szyderczym uśmieszkiem.
Po chwili wyciągnęłam rękę, a świeżutka ryba z zamrażarki znalazła się przed jego twarzą.
- Ohyda ! - krzyknął i spadł na podłogę. Cyknęłam mu zdjęcie.
- Mówiłam, że się zemszczę, Izaya - pomachałam rybą i telefonem, który uwiecznił tą niepowtarzalną reakcję. - wiem też, że brzydzisz się rybich oczu i cytuję: ,,przemoc i bezsensowne problemy to w 99% twoja sprawka "
- No nie wierzę...To tak zabawne, że chce mi się rzygać - lekko się uśmiechnął i położył na kanapie.
- Spokojne. Więcej tak nie zrobię. Chciałam Ci tylko udowodnić, że też trochę wiem i nie poddam się bez walki - podrapałam się po karku przed tym chowając telefon do kieszeni. - a tak w ogóle, to naleśniki Ci stygną. Zrobiłam je dla Ciebie, więc chociaż spróbuj. - dodałam kierując się w stronę drzwi.
- Uważaj, bo ja też się nie poddaje, a muszę się jeszcze czegoś o Tobie dowiedzieć...
Już miałam wyjść, kiedy...
- Hej, Natsuś, zaczekaj - wychylił się zza kanapy. - myślę, że znalazłem dla Ciebie robotę.
- Hę ? - zdziwiłam się nie na żarty. - jak to ?
- Jeśli to zrobisz, to pomogę Ci szybciej... W końcu - pracujemy razem, prawda ? - zachichotał.
- No racja, ale zależy na czym będzie to polegało - dopytywałam się.
- Dosyć proste. Będziesz mnie udawała - wytrzeszczyłam oczy. - może się rozejść, że Nakura, Chrome i Kanra to ja, czyli mężczyzna. Jeśli spotkają się z dziewczyną, to...domyślasz się, prawda ? - chciałam coś powiedzieć, ale mnie uprzedził. - wytłumaczę Ci, co i jak. O 22:00 pójdziesz do baru z rosyjskim sushi i poszukasz tej dziewczyny, - dał mi znak bym podeszła i pokazał zdjęcie. - będę gdzieś w pobliżu, a jutro z rana znajdę to czego chcesz.
Przemyślałam to.
- W porządku, ale chcę iść w Twojej kurtce z futerkiem - odparłam z pokerową twarzą.
- Hmm ? Dobra, Natsuś. Podasz się za Chrome i postąpisz dokładnie tak jak ja z Tobą. Byle ona nie była taka jak Ty.
- Co chcesz przez to powiedzieć ? - zacisnęłam pięść.
- W dobrym tego słowa znaczeniu. Powiedzmy, żeby nie była tak wyjątkowa jak Ty - zamurowało mnie, ale tylko na moment. Wzięłam swoją zdobycz i stanęłam w drzwiach.
- Powodzenia Natsuś ! Dasz radę ! - krzyknął do mnie na pożegnanie.
- Dzięki, w końcu teraz jestem Izaya Orihara ! - odpowiedziałam naśladując jego ruchy i wyszłam z szerokim uśmiechem.
Skierowałam się do wyznaczonego miejsca i zaczęłam się rozglądać. Przy czwartym stoliku siedziała mała jasnowłosa dziewczyna w dwóch warkoczach sięgających do mostka, okularach z czerwoną oprawką oraz w ciemnozielonej bransoletce na lewej ręce, purpurowej sukience i czarnym, rozpiętym sweterku. Siedziała sama patrząc co chwila na zegarek. Podeszłam bliżej.
- Witaj, mogę się dosiąść ? - zapytałam z uśmiechem.
- Ach, ech proszę... - zawahała się.
- Czekasz na kogoś ? - zaczęłam naśladując Izayę.
- N-na koleżankę...chociaż niektórzy mówią, że to chłopak udaje... - ścisnęła dłońmi materiał.
- Zdaje się, że chciałaś popełnić samobójstwo, Kawasumi - powiedziałam odwzorowując wyraz twarzy Orihary.
- Ty jesteś Chrome ? -zamrugała kilkakrotnie, a ja pokiwałam głową.
- Nazywam się Orihara Izaya i miło mi Cię poznać - chodźmy stąd. - zagrałam jak trzeba, ale nie wyobrażam sobie, żebym miała patrzeć jak skacze z dachu. Na dodatek powiedziałam, że jestem nim...jak mi to przez gardło przeszło ? Jakim cudem się nie skrzywiłam czy coś ?
Zaprowadziłam ją tam, gdzie wcześniej przyszłam z Izayą. Powtarzałam to, co robił zawsze.
Zebrałam się w sobie i z delikatnym uśmieszkiem - oczywiście dla efektu - pozwoliłam by dziewczyna zdana na moją łaskę zawisła.
- Nie, nie, NIE ! - płakała.
- Czy nie chciałaś opuścić tego świata ? - zapytałam sarkastycznie. - myślałaś, że jeśli znikniesz, to wszystkie problemy znikną ? Tak naprawdę, to chciałaś uciec, ale zapewniam, że to by nic nie dało. Twoja śmierć najwyżej przysporzyłaby komuś zmartwień. - przerwałam, by nabrać powietrza. - wiesz, zastanawiałam się kiedyś, czy świat beze mnie byłby lepszy, ale doszłam do wniosku, że nie dowiem się, dopóki nie pożyję i nie zobaczę pozytywów. Może ich nie znajdę i okaże się, że popełniłam błąd, ale trudno. Może się też okazać, że znalazłam szczęście i wtedy podziękuję sobie, że wtedy podjęłam taką, a nie inną decyzję.
Milczałyśmy obie kilka sekund.
- Jeśli uważasz, że chcesz, to puszczę, jeśli chcesz spróbować iść dalej, wciągnę Cię - powiedziałam bez wyrazu.
- CHCĘ ŻYĆ !! - krzyknęła tak głośno jak tylko potrafiła i zalała się łzami. Pomogłam jej i po chwili stała przede mną.
- To dobrze - uśmiechnęłam się. - proszę, żyj.
Kiedy dziewczyna już zniknęła mi z oczu westchnęłam głośno. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Izaya ? - zapytałam sama siebie.
- Halo ?
- Natsuś, świetnie Ci poszło. Wszystko widziałem.
- To chyba dobrze...?
- Tak. Najlepszy był moment jak mówiłaś, że jesteś Izaya Orihara. Prawie płakałem ze śmiechu.
- W twoim futerku jest podsłuch, tak ?
- Nie. Wzięłaś swoją broń, a to nią się bawiłem
- No i wszystko jasne *facepalm*
- Wracaj już.
I na tym zakończył.
Szybko dotarłam do mojego obecnego mieszkania. Od razu poszłam do biura Orihary.
Co ? Nigdzie go nie ma ? Rozglądałam się po całym pomieszczeniu, ale nigdzie go nie było. Mam okazję poszperać. Podeszłam do biurka i już miałam coś zrobić, gdy poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- Nie ładnie, Natsuś - stanął przede mną z wyzywającą miną.
- No co ? Ty też nie zmarnowałbyś takiej okazji ! - zaczerwieniłam się lekko.
- Owszem, ale proszę, żebyś już tak nie robiła. Dotrzymam słowa.
Za blisko ! Stanowczo za blisko !
- Może mogłabym częściej pożyczaj Twoją kurtkę ? - zmieniłam temat.
- Aż tak bardzo mnie lubisz ? - nasze usta niemal się stykały...
- A-a-a coś ty...po-po prostu tak jakoś... - broniłam się.
- Oho ! Udało mi się. Zaczerwieniłaś się - zatriumfował.
- I co się dziwisz ? Mimo wszystko jestem kobietą !
- A gdyby tak pójść na tę kolację już teraz ? - zapytał.
- J-jak chcesz - odparłam nadal się czerwieniąc.
Wyszliśmy. Szłam za nim powoli, a nadal miałam jego kurtkę.
- Chcesz ją z powrotem ? Może Ci zimno ? - zapytałam, bo rzeczywiście trochę się przejęłam.
- Ponoś sobie. Nawet Ci pasuje - oświadczył spoglądając na mnie kątem oka.
Po jakimś kwadransie znaleźliśmy się w (chyba najdroższej) restauracji.
Zachowywał się jak...jak...nie wiem. Odsunął mi krzesło, zamówił to, co sobie i ciągle się uśmiechał.
Podano nam spagetti i wszystko byłoby doskonale, gdyby nie fakt, że mam jeść z nim z jednego talerza. Jakby na to nie spojrzeć, to wyglądaliśmy jak para na randce !
- Śmiało Natsuś, jedz - wskazał na danie. Jakaś pani za mną zachichotała i szepnęła ,,jak uroczo. Mówi do niej zdrobnieniem, hu hu hu !".
Zaczęło mi burczeć w brzuchu i w końcu się przemogłam. Cała czerwona jadłam wraz z Izayą z jednego talerza.
Po zakręconej kolacji wróciliśmy po północy. Pierwszy raz mi się to zdarza...
- Zaraz padnę... - weszłam za nim do jego pokoju i skierowałam się w stronę materaca. Nagle pociągnął mnie Orihara i wylądowałam w jego łóżku.
- Śpij tu. Ja się położę na drugim brzegu - powiedział spokojnie.
- Hę ? A-ale ja...ja w życiu nie spałam z facetem - wycedziłam lekko podnosząc się na rękach.
- Jesteś dziewicą ?! - myślałam, że mu oczy wypadną.
- T-tak. Jakiś problem ?
- Nie. Skądże. Może jutro już nią nią nie będziesz ? - zaśmiał się i położył plecami do mnie.
- CO TY SUGERUJESZ ?! Łapy precz od mojego dziewictwa ! - oburzyłam się. - a Ty co, prawiczek ? - nie odezwał się. - czyli co ? Musieliby Cię zgwałcić, żeby...
Nie dokończyłam, bo zaczął się tak śmiać, że prawie spadł.
- M-musieliby z-zg....HA HA HA ! - no nie. Rozbawiłam go tym tekstem !
- Hej ! Może zmieńmy temat ? - zaprotestowałam odziana w czerwień.
Izaya tak się śmiał, że w końcu musiał spaść, ale oczywiście w ostatniej chwili złapał się mnie i oboje leżeliśmy na podłodze... Co za dwuznaczna sytuacja.
- Nikomu o tym ani słowa - powiedział.
Mimo wszystko zasnęliśmy na jednym łóżku obróceni do siebie plecami.
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro