Rozdział 2
Laia wodziła niespokojnym wzrokiem po otaczających ją nastolatkach. Wciąż czuła ten dziwny, niewytłumaczalny strach.
-Zacznijmy od tego, że jesteś w obozie - Głos Mary wyrwał dziewczynę z otępienia - Uprzedzam pytanie, nikt nie wie co to za miejsce, ani jak się tu znalazł. To - Wskazała ręką polanę - Stworzyliśmy sami.
Laia spojrzała na nią siląc się na spokój. Nie wyglądała jakby miała złe zamiary. Wręcz przeciwnie.
-Jedno jest pewne - Powiedziała ponuro - Każdy z jakiegoś powodu jest inny.
-Co masz na myśli mówiąc inny? - Po raz pierwszy odezwała się nowo przybyła
-Mamy różne... Talenty, które dla nie wszystkich mogą być normalne.
-Jakie talenty? - Głos Lai przeszedł w pisk
-Różne - Mara wzruszyła ramionami - Tom i Elisa potrafią czytać w myślach, Tamara jest zmiennokształtą, Jack, Raven i Jos mają dar rozmawiania ze zwierzętami - Wskazywała na kilkoro najbliższych nastolatków - A ja potrafię wpływać na emocje innych.
Z jakichś powodów Laia wiedziała, że dziewczyna mówi prawdę, mimo, że brzmiało to naprawdę absurdalnie.
-A ja? - Spytała cicho - Nic nie pamiętam
-Niebawem odkryjesz w czym się specjalizujesz - Odparła - I nie martw się, że nic nie pamiętasz, wspomnienia z czasem wrócą. Choć dla niektórych lepiej, żeby nie wracały - Dodała a z jej tonu dało się wyczytać, że mówi o sobie.
Laia już spokojniejsza rozejrzała się dookoła. Wszyscy przyglądali się jej zaciekawieni, jakby była najnowszym okazem rzadkiego gatunku.
Nagle supeł, który zacieśniał się w jej żołądku ustąpił. Dziewczyna poczuła jak ciepło rozlewa się po jej całym ciele, przestała się już trząść. Przestała się bać.
Podniosła głowę na Marę, która siedziała naprzeciwko niej.
-Już? - Zapytała
-Co już?
-Czy już przestałaś się bać? - Uzupełniła - Z każdym tak było. Strach znikał tak nagle jak się pojawił.
Laia nie mając lepszego pomysłu potaknęła tylko. Wprawdzie nie odczuwała już wszechogarniającej paniki, ale nadal nie rozumiała co tak właściwie tutaj robi.
-Powiedziałaś, że jesteśmy w obozie - Zaczęła - Ale dlaczego? Zamknęli nas tutaj tylko dlatego, że jesteśmy inni? - Z obrzydzeniem wypluła ostatnie słowo
-Niektórzy twierdzą, że to eksperyment - Odezwała się ciemnowłosa dziewczyna, chyba Raven - Co jakiś czas w domkach pojawiają się nowi. Każdy z nich zachowuje się tak samo, nic nie pamięta. Jesteśmy tutaj jak zwierzęta w klatce, na dobrą sprawę nie możemy nawet wchodzić do lasu, bo mało kto wrócił stamtąd żywy. Nikt nie lubi odmieńców. Na moje oko to po prostu zwykła zsyłka, żeby nie zakazić świata nami. Mamy sobie tu umrzeć we własny towarzystwie.
-Dziękujemy za ten obrazowy przekaz - Przerwała jej Mara mierząc ją groźnym spojrzeniem.
-Nie rozumiem - Laia zmarszczyła brwi - Skoro mówisz, że jesteśmy tu zesłani za to jacy jesteśmy, dlaczego nie ma tu ludzi w innym wieku?
-Myślę, że to wszystko to dopiero początek - Odparła Raven - Od czegoś musieli zacząć, a zawsze najlepszymi obiektami na taki cel są dzieci i młodzi.
-Raved dość! - Krzyknęła Mara - znacznie lepiej ci idzie rozmowa ze zwierzętami, niż z ludźmi.
Dziewczyna wykrzywiła twarz ze włości, ale umilkła i odwróciła wzrok.
-Jak już się dowiedziałaś - kontynuowała Mara już spokojniej - prawdopodobnie, jesteśmy jakimś eksperymentem, albo swego rodzaju więźniami, to jednak tylko nasze przypuszczenia - zaznaczyła. - Od czasu do czasu w nocy pojawiają się różne przedmioty, których nie jesteśmy w stanie zdobyć lub wyprodukować sami, dlatego nie sądzę, by chcieli, byśmy tu poumierali. W każdym razie, mamy tu swoje obowiązki. Są kucharze, łowcy, sprzątacze, nauczyciele, uczniowie i cała masa darmozjadów, którzy nie robią właściwie nic. Jeśli jednak chcesz tu żyć w zgodzie ze wszystkimi, musisz się dostosować - spojrzała na nią krzywo - jutro podejmiemy decyzję, gdzie cię przydzielić. A, i lepiej nie wchodź niepotrzebnie do lasu - powiedziała poważnie - niewielu wraca stamtąd żywych. Mike! - Zawołała do jasnowłosego chłopaka w tłumie - oprowadź Laię.
Mara rzuciła coś jeszcze o swoich obowiązkach i odeszła.
-Od czego chcesz zacząć? - Laia drgnęła na dźwięk głosu chłopaka. Przyjrzała mu się. Był wysoki i całkiem nieźle zbudowany, miał jasne i bujne włosy, do tego zniewalający uśmiech.
-Nie wiem - mruknęła. - Czy Mara to przywódczyni?
-Można tak powiedzieć - odparł chłopak kiedy reszta nastolatków zaczęła się rozchodzić - wygląda dość niepozornie, ale jest najtwardsza z nas wszystkich. Poza tym jest najstarsza, ma dwadzieścia dwa lata.
-A ty? - Wypaliła Laia i zaraz tego pożałowała, na szczęście Mike roześmiał się tylko.
-Ja mam dziewiętnaście - odparł.
-Ja nie pamiętam - zmarszczyła brwi usiłując sobie przypomnieć tą ważną informację.
-Nie martw się przypomnisz sobie. A teraz może pójdziemy zobaczyć naszą kuchnię polową, przy okazji może uda nam się zwinąć jakieś ciastka.
-W porządku - Laia wzruszyła ramionami. Było jej wszystko jedno od czego zaczną.
Kuchnia okazała się niewielkim zadaszonym i odgrodzonym drewnianymi blatami miejscem w rogu polany. Wewnątrz tego prostokąta krzątało się może z dziesięciorga ludzi. Mike bez wahania podszedł i oparł się o blat.
Najbliżej nich stała drobna blondynka o słodkich błękitnych oczach.
-Och, cześć Mike - zawołała gdy się odwróciła. - I witaj Laio - uśmiechnęła się.
-Cześć - odparła dziewczyna ostrożnie.
-Jestem Elissa - przedstawiła się - i przyznam się od razu, mój talent to czytanie innym w myślach.
-Ta wiadomość nie pomaga mi poczuć się bardziej komfortowo - Laia uniosła brwi, na co Elissa tylko się uśmiechnęła.
-Oprowadzam właśnie Laię po obozie - wtrącił Mike. - Miałabyś coś na drogę?
-Postaram się coś znaleźć - znów posłała chłopakowi ten przesłodzony uśmiech po czym odwróciła się na pięcie i odeszła.
-Nie martw się - powiedział cicho Mike - czytanie innym w myślach uznaliśmy za nad wyraz niegrzeczne, dlatego nie musisz się obawiać, że ktoś wejdzie do twojej głowy.
-Też mi pocieszenie - prychnęła. - A jaki właściwie jest twój talent?
-Taki sam co Mary - odparł - potrafię wpływać na emocje.
-No świetnie! - Wykrzyknęła Laia czując coraz większą irytację - czy wy tutaj w ogóle macie jakąś prywatność?
-Mówiłem już, nikt nie wykorzystuje tu swoich talentów na innych bez ich zgody.
-To znaczy, że ktoś się na to zgadza?
Na odpowiedź trzeba było jeszcze trochę zaczekać, w tym momencie bowiem wróciła Elissa z pudełkiem pełnym ciastek czekoladowych.
-Tylko jedźcie je dyskretnie - poprosiła - to miało być na deser po obiedzie.
-Nie martw się, jestem mistrzem kamuflażu - Mike mrugnął do niej.
Kiedy dziewczyna wróciła do swoich prac, chłopak odwrócił się z powrotem do Lai i popatrzył na nią jakby był czymś zaintrygowany.
-Gdzie teraz chcesz iść? - Zapytał - uprzejmi informuję, że oprócz jeziora, lasu i domków nie ma tu już nic więcej.
-Chcę wrócić do mojego domku - odparła dziewczyna po chwili zastanowienia.
Mike potaknął i ruszyli w kierunku ścieżki.
-Pamiętasz może z której strony przybiegłaś? - Zerknęła na nią z ukosa gdy stanęli przy podwójnym rozwidleniu - to by nam bardzo ułatwiło sprawę.
-Oczywiście, że pamiętam - obruszyła się Laia i ruszyła w lewo. - Myślę, że dalej trafię sama, dzięki.
-Nie zaprosisz mnie nawet na herbatę?
-Nie mam pojęcia czy mam herbatę - odparł dziewczyna.
-W takim razie pokażę ci co i gdzie jest. Wiesz, wszystkie nasze domki wyglądają tak samo, mają tylko różne wyposażenie.
Laia spojrzała na niego ze złością, ale wiedziała, że nie uda jej się przegonić chłopaka. Naprawdę wolałaby sama przeszukać domek, a nie martwić się jeszcze parzeniem wrzątku. Mruknęła coś pod nosem na znak zgody i nie patrząc za siebie przyglądała się mijanym chatką, próbując sobie przypomnieć, z której z nich wybiegła. Domków było nie mniej niż dwadzieścia, a to jeszcze nie był koniec ścieżki. W końcu Laia spostrzegła lekko spróchniałe schodki do domku wciśniętego pomiędzy dwie, takie same chatki.
-To tu - wskazała ręką.
-Jesteś pewna? - Mike przystanął i zmarszczył lekko brwi.
-Coś nie tak?
-Nie tylko, w tym domku po prawej mieszka Della, a reszta chatek jest pusta. Najbliższych sąsiadów macie tam - wskazał palcem miejsce oddalone o jakieś trzydzieści metrów.
-Reszta stoi pusta? - Laia z niedowierzaniem przyjrzała się pozostałym budynkom.
-W zasadzie tak - chłopak wzruszył ramionami - wszyscy dziwiliśmy się, że na takie odludzie wyrzuciło Dellę. A teraz ciebie.
Laia zmusiła swój umysł do szybszych obrotów, i w jej głowie zaczął się pojawiać obraz zimnej jak lód dziewczyny, która powaliła ją w lesie. Zadrżała mimowolnie.
-Jaki talent ma ta Della?
-Jest Panią Lodu - odparł. - Nie wiem jak to dokładnie działa, ale potrafi na przykład schłodzić wodę, albo zamrozić coś dotykiem - dodał widząc zaskoczone spojrzenie Laii. - Poza tym ona jest trochę zamknięta w sobie. I mrukliwa. Nie przepada za naszym towarzystwem.
Laia jeszcze raz rzuciła okiem na identyczną chatkę, która stała tak blisko jej własnej, że obie bez problemu będą mogły zobaczyć się z okna. Zapowiada się ciekawe sąsiedztwo, pomyślała dziewczyna i otwarła drewniane drzwiczki domku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro