Rozdział 17
Laia wpatrywała się tępo w nieprzytomne ciało Delli. Jej ogień powoli wracał, ale nadal była osłabiona. Nick siedziała w kącie, najwyraźniej drzemał. Postanowiła go nie budzić i sama podeszła skontrolować stan dziewczyny.
Della oddychała słabo, ale równo, jej skóra była zimna więc Laia stwierdziła, że wszystko zmierza ku dobremu. Zerknęła przelotnie za okno. Przeklęła w myślach. Było już dawno po śniadaniu więc jeśli zaraz czegoś nie wymyśli, inni obozowicze z Marą na czele zaczną ich szukać.
W zamyśleniu przygryzła dolną wargę. W końcu uznała, że nie ma zbyt wiele czasu więc doprowadziwszy się do porządku poszła szukać Mary. Natknęła się na nią zaledwie parę metrów od domku Delli.
-Tu jesteś - warknęła na przywitanie dziewczyna - wszędzie cię szukam.
-Della i Nick uczą mnie. Wszystko jest w porządku - zmusiła się do uśmiechu.
-Uczą? - przywódczyni zmarszczyła brwi - czego cię uczą?
-Odkryć mój talent - Laia palnęła pierwsze co przyszło jej do głowy.
Mara przyglądała jej się przez chwilę, ale gniewne rysy nie schodziły jej z twarzy.
-I co? Wiesz już co potrafisz?
-Nie. Ale Della to świetna nauczycielka, na pewno niebawem będę mogła wam już pomóc swoim darem.
-Nie wątpię - Mara uniosła brwi, Laia nie wiedziała czy na słowa o Delli czy o jej pomocy. - Czy Nick nie powinien być w lecznicy? - twarz dziewczyny stężała.
-Nie, nie - Laia szybko zastąpiła jej drogę - teraz moja zmiana. Nick ma dzisiaj wolne po patrolu nocnym.
-Dobra - Mara warknęła - cokolwiek tam robicie, róbcie. Ale pamiętajcie, że nadal macie obowiązki. I niech wam nie wpadnie do głowy wycieczka do lasu - dodała i nie czekając na odpowiedź Laia, odeszła.
Dziewczyna odetchnęła głęboko. W gruncie rzeczy lubiła Marę i nie podobało jej się, że skłamała. Ale nie miała wyboru.
Przygnębiona wróciła do chatki Delli i z zaskoczeniem stwierdziła, że dziewczynie wraca przytomność.
Podeszła do stołu i położyła dłonie na jej ramionach by uniemożliwić jej wstanie.
-Co do...? - mruknęła cicho dziewczyna otwierając oczy - co ty tu robisz?
-Może trochę wdzięczności, co? Uratowałam ci życie.
-Gdzie jest Nick? - Della strąciła z siebie dłonie Lai.
-Tu jestem - odezwał się chłopak nim Laia zdążyła to zrobić. - Nie waż się wstawać.
Della westchnęła głośno, ale posłusznie nie próbowała już się podnieść.
-Czy możesz mi do cholery wyjaśnić co ona tutaj robi?
-Pomagała - odparł chłopak. - Gdyby nie Laia możliwe, że już byś nie żyła.
-Nie bądź śmieszny - głos dziewczyny zabrzmiał niepewnie. - Jesteś świetnym medykiem.
-Nie o medycynę tutaj chodzi - Nick pokręcił głowę i oparł się o stół na którym leżała Della.
-Dobra, zanim zaczniesz jej wszystko tłumaczyć, ja spadam - wtrąciła Laia - mam dyżur w lecznicy.
Nick skinął głową a gdy dziewczyna wyszła, posłał Delli ciężkie spojrzenie.
-Co? - mruknęła skołowana całą tą sytuacją.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś co łączy ciebie i Laię?
-Nic nas nie łączy - prychnęła.
-Laia uratowała ci życie. Wypaliła ci truciznę z żył.
Della zbladła, odcień jej cery przypominał śnieg.
-Ale - zawahała się - jak?
-Wystarczyło, że cię dotknęła - Nick przysunął się bliżej - ale teraz to nie ważne, dokończymy kiedy indziej.
Kiedy Nick wyciągnął dłoń by dotknąć jej czoła odsunęła się gwałtownie.
-Spokojnie, chcę sprawdzić tylko temperaturę - Della pomimo zmęczenia dostrzegła w jego oczach rozbawione ogniki.
-I tak czuję się wystarczająco poniżona leżąc na stole - mruknęła ale posłusznie dała się zbadać.
-Swoją drogą, zaszyłem ci też ranę na ramieniu. Nie rozumiem dlaczego ją zlekceważyłaś - powiedział nakładając nowe warstwy maści na obie rany.
-Nick - odezwała się nagle poważnie.
Chłopak wyprostował się i spojrzał jej w oczy, odpowiedziała tym samym.
-Chciałam ci podziękować - powiedziała cicho - gdyby nie ty umarłabym w tych krzakach.
-Nie musisz mi dziękować. W końcu do czegoś ci się mogę przydać - uśmiechnął się krzywo - jakkolwiek by to źle nie brzmiało.
Della kiwnęła głową raz potem drugi. Chciała coś powiedzieć, ale ogarnęło ją nagłe zmęczenie. Dotknęła lekko dłoni Nicka i zasnęła.
...
Nick zaklął pod nosem. W organizmie Delli nie było już trucizny, ale głębokie rany spowodowały stan zapalny. Ni mówiąc już o zanieczyszczeniach które usunął dopiero niedawno.
Odnalazł niebieską żyłę na wewnętrznej stronie ręki i wbił igłę z lekiem zbijającym gorączkę. Miał nadzieję, że pomoże. Z Dellą sprawa temperatury wyglądała trochę inaczej.
Poprawił jeszcze jednym balsamem na rany i usiadł obok dziewczyny czekając na efekty.
Przyjrzał się jej dokładnie. Cera znów przybrał niezdrowy dla niej, rozpalony odcień, a skóra wokół rany zaczerwieniła się.
Odkąd przybył do obozu wiedział, że Della jest wyjątkowa. Nie tak jak wszyscy, ale na swój własny sposób.
Mimo, że dziewczyna bardzo szybko wracała do siebie, potrzebowała kilku dni by wrócić do formy. Nie miał pojęcia jak uda im się zachować to wszystko w tajemnicy, tym bardziej, że wieczorem miał być w lecznicy.
Przesunął wzrok na twarz Delli. Kiedy spała wyglądała tak spokojnie i łagodnie. Już dawno zauważył, że była piękna, a chłodne oczy i surowe rysy twarzy tyko dodają uroku.
Otrząsnął się nagle i zganiła za takie myśli podczas gdy powinien jej pomóc. Problem w tym, że na chwilę obecną zrobił już wszystko co mógł. Gorączka nie ustępowała, ale też nie rosła, jedyną możliwością było poczekać, aż lek, który jej podał zacznie działać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro