Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Drgnęła, ale nie musiała odwracać się by zobaczyć kto za nią stoi.

-Nie powinno cię tu być - usłyszała zmęczony głos Nicka.

-Czy ona przeżyje? - Della spojrzała chłopakowi w oczy i ujrzała w nich prawdę. Kiwnęła głową. Wiedziała, że medycy robią wszystko co mogą. 

-Wiesz co mogło się stać? - Zapytał szeptem.

-Potem - odparła równie cicho. 

Ślady na ciele Rachel idealnie pasowały do łap zwierzęcia, które spotkała ostatnio w lesie. A to oznaczało, że mają ogromny problem. Problem, o którym wiedziała tylko Della. 

Jak przez mgłę czuła, że ktoś przesuwa ją obok stołu, chcąc założyć pacjentce nowy opatrunek. 

Jej umysł pracował intensywnie nad pomysłem, jak pokonać stwora samej. Nie chciała narażać obozowiczów na niebezpieczeństwo, którym ta sytuacja zdecydowanie była. Poza tym, wiedziała, że prawdopodobnie jest jedyną osobą nadającą się do tego zadania. 

Dziś w nocy - postanowiła. Nie może ryzykować kolejnych ofiar, trzeba z tym jak najszybciej skończyć. 

-Della - Nick stanął przed nią - naprawdę powinnaś stąd wyjść. 

Dziewczyna chciała protestować, ale w porę zdała sobie sprawę, że rzeczywiście nie jest tu potrzebna, wręcz przeciwnie. Zresztą, widziała już co chciała obaczyć. 

Rozejrzała się. Reszta medyków rzucała jej dziwne spojrzenia. Kiwnęła więc głową i skierowała się do drzwi. 

W poczekalni jej wzrok padł na leżącą na krześle Laię. Miała przymknięte i podkrążone oczy. Wyglądała na zmęczoną, jednak Delli przyszło coś do głowy. 

Stała i wpatrywała się w dziewczynę w skupieniu, aż ta czując na sobie jej wzrok otwarła oczy. 

-Co jest? - rzuciła nieprzychylnie.

-Musimy porozmawiać. Chodź.

-Ale ja nie mogę, muszę zostać tutaj.

-Nie widzę, żebyś teraz coś robiła. Chodź - powtórzyła Della i nie czekając na Laię wyszła z lecznicy.

Zgodnie z jej przewidywaniami, dziewczyna wybiegła za nią mamrocząc pod nosem. 

-Gdzie idziemy?

Della nie odpowiedziała. Na zewnątrz panował mrok, ledwo było widać drogę do ich domków. 

-Możesz powiedzieć mi, gdzie mnie ciągniesz?! - Laia złapała dziewczynę za skórzaną kurtkę. 

Della zatrzymała się i spojrzała na nią groźnie. Dziewczyna puściła ją szybko.

-Po pierwsze to sama za mną idziesz, ja cię nie ciągnę. A po drugie, nie zadawaj pytań tylko rusz się, bo nie mam całej nocy.

Laia burknęła coś niezrozumiałego i ruszyła dalej potykając się co parę kroków.

Nagle Della skręciła gwałtownie na zarośniętą ścieżkę biegnącą za fabryką. Minęły opuszczoną rozlatującą się budkę, za którą były już tylko drzewa.

-Chyba nie idziemy do lasu, prawda? - Zaniepokoiła się Laia

Della ze zniecierpliwieniem złapała ją łokieć i bezceremonialnie pociągnęła przed siebie. Nagle sceneria całkowicie się zmieniła a gęsta roślinność ustąpiła miejsca niewielkiej polanie.

Laia rozejrzała się ze zdziwieniem dookoła po czym jej wzrok spoczął na towarzyszce.

-Kiedyś, kiedy było nas tylko kilkoro mieszkaliśmy tu. Ale potem zaczęło brakować miejsca - Della wzruszyła ramionami dając jednocześnie znak, że to koniec tego tematu.

-Świetnie, ale to nadal nie wyjaśnia, dlaczego odciągnęłaś mnie od ratowania czyjegoś życia.

-Nie nazwałabym siedzenia na fotelu jako ratowanie - Della zaczęła zmierzać na środek polany.

-Nieważne - Laia była coraz bardziej poirytowana - jeśli Nick się zorientuje, że mnie wzięłaś to...

-To będziesz mieć problem - przerwała jej dziewczyna, a kiedy uznała, że miejsce, na którym stoi jest odpowiednie odwróciła się do mruczącej pod nosem młodej lekarki. - Jesteś tu dopiero parę dni - zaczęła - większość ludzi odkrywa swoje umiejętności dopiero po tygodniu pobytu tutaj, ale coś w tobie nie daje mi spokoju.

Laia spojrzała na nią zaintrygowana ale i z niepokojem. Normalnie byłaby zaciekawiona do czego dąży taka przemowa, ale Della nie rzuca słów na wiatr. 

-To, że obie czujemy ból, gdy nasze ciała się dotkną nie jest normalne. Dlatego muszę się dowiedzieć jaki jest twój - zawahała się chwilę szukając odpowiedniego słowa - talent.

Laia przekrzywiła głowę.

-Talent? Coś czuję, że to mi się nie spodoba.

-Masz rację - zgodziła się Della i spojrzała jej w oczy - jedynym sposobem by wcześniej obudzić w sobie moc jest ból.

...

-Czy ja dobrze rozumiem, że zamierzasz mnie torturować? - Laia poczuła jak ogarnia ją chłód - a ja myślałam, że to miejsce jak z horroru to tylko do stworzenia atmosfery.

-Nie bądź śmieszna - warknęła Della - chodzi o Rachel. I o życie wszystkich obozowiczów.

-Możesz jaśniej?

-Możliwe, że wiem co stoi za atakiem - dziewczyna ostrożnie dobierała słowa - to nie będzie łatwe zadanie, dlatego muszę wiedzieć, czy potrafisz pomóc.

Trafiła w sam środek poczucia wartości Lai. Dziewczyna spojrzała na stojącą przed nią wysoką smukłą i lodowatą w każdym calu Dellę. Mimo wszystko, czuła, że jeśli zgodzi się na jej plan, ta nie zada jej więcej cierpienie niż to potrzebne. A poza tym mówiła z sensem. Wszystko wskazuje na to, że jej nowi znajomi szykują się do jakiejś bitwy. A ona być może mogła pomóc.

-Zgoda - wyłapała wzrokiem chłodne oczy Delli - rób co masz robić. Ale jeśli umrę, zabiję cię.

-O to bym się nie martwiła - odparła dziewczyna ale bez cienia sarkazmu. - Złapię cię za rękę. Postaraj się nie puszczać - dodała zaskakująco łagodnie.

-Ale wtedy ciebie też będzie boleć - zmarszczyła brwi.

-Dlatego tak będzie sprawiedliwie - Della wyciągnęła przed siebie dłoń.

Laia wzięła głęboki oddech i splotła swoje palce z palcami dziewczyny. 

To było jak porażenie piorunem. Ból rozszedł się, i zakradł do każdego zakątka ciał obu dziewczyn. Po kilku sekundach klęczały na kolanach, ale żadna z nich nie puściła. 

Laia wrzasnęła. Otworzyła oczy i spojrzała na zaciskającą zęby Dellę. W tym momencie to poczuła. Poczuła jak ogień krąży w jej żyłach. Krzyknęła raz jeszcze a wokół niej buchnęły płomienie. 

Della odskoczyła gwałtownie i oddychając ciężko przyglądała się klęczącej Lai.

Nagle ogień zniknął tak szybko jak się pojawił.

-To przynajmniej wyjaśnia dlaczego nie możemy się dotykać - mruknęła Dalla przyciskając obolałą dłoń do boku.

-Dlaczego? - Zapytała Laia, ale szybko pokiwała głową ze zrozumieniem - Lód i ogień. Czaję.

Była oszołomiona tym co właśnie się stało. Była władcą ognia. Nikt nie miał takiego talentu jak ona. Spojrzała na swoje ręce jakby widziała je po raz pierwszy w życiu. Poczuła się silna.

-Co teraz? - Spojrzała na Dellę.

Dziewczyna podniosła się na nogi i przeszyła ją lodowatym spojrzeniem.

-Teraz możesz wracać do lecznicy.

-Ale miałam ci pomóc. Chyba nie zaprzeczysz, że jestem do tego zdolna.

-Być może. Ale musisz się jeszcze nauczyć jak panować nad sobą - oznajmiła sucho Della - Wracaj do Rachel.

Laia wahała się chwilę. W ciemności błękitne oczy dziewczyny błyszczały jak u kota. Kota z lodu. Chciała zostać i nauczyć się panować nad ogniem od razu, ale zdawała sobie sprawę, że teraz ktoś może jej potrzebować. Podjęła decyzje.

-Dzięki - rzuciła i pobiegła z powrotem do lecznicy.

Della stała w miejscu i patrzyła w ślad za znikającą dziewczyną. Nie rozumiała tego co się dzieje. Nie wiedziała dlaczego w tym wszystkim jest tyle niewiadomych, przeciwieństw a jednocześnie podobieństw.

Po chwili opatuliła się szczelniej swoją kurtką i sprężystym krokiem ruszyła do domku. Tej nocy już nic nie zrobi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro