Rozdział 1
Świadomość powróciła wraz z potwornym bólem głowy. Laia stękając przywróciła się na plecy i zorientowała się, że coś jest nie tak. Po pierwsze leżała na twardej, drewnianej podłodze, a po drugie było tam strasznie zimno.
Podniosła się szybko i rozejrzała z rosnącym przerażeniem. Znajdowała się w niewielkim saloniku z kominkiem i stołem z czterema krzesłami. Pobiegła w stronę najbliższych drzwi, za którymi mieścił się pokój z łóżkiem oraz szafą, dalej była tylko niewielka łazienka.
Laia stanęła na środku saloniku i zaczęła się obracać oddychając szybko, w panice obraz zamazywał się jej, a ona myślała tylko o tym jak stąd uciec, bo nie miała wątpliwości, że ten domek jest więzieniem.Próbowała sobie przypomnieć jak się tu znalazła i co się stało, ale w jej głowie była tylko jedna wielka, czarna plama, która tylko potęgowała strach. Nagle jej wzrok padł na drzwi, których wcześniej nie zauważyła. Musiały pojawić się tam później. Bez namysłu pobiegła do nich i szarpnęła je z całej siły. O dziwo ustąpiły. Na ułamek sekundy dziewczynę oślepił blask słońca, jednak po chwili wyskoczyła z domku jak torpeda i z niewiarygodną szybkością zaczęła biec przed siebie, jak najdalej od drewnianego więzienia.
Wokół niej rozciągał się gęsty las, a ona sama, stąpała po zadbanej ścieżce. Niespodziewane krajobraz się zmienił i Laia stanęła jak wryta na widok grupki ludzi rozproszonych po zielonej polance z lśniącą w blasku słońca taflą jeziora.
Gdyby dziewczyna zareagowała nieco wcześniej pewnie mogła by opuścić to miejsce niezauważona, tak jak się pojawiła, niestety nagle jakiś chłopak odwrócił się w jej stronę i wskazał na nią ręką krzycząc coś do pozostałych. Laia odzyskawszy zdolność racjonalnego myślenia rzuciła się do ucieczki po raz drugi tego dnia. W oddali słychać było tupot kilkunastu stóp.
Zrozpaczona dziewczyna wskoczyła w krzaki mając nadzieję, że jeśli pobiegnie w głąb lasu zmyli swoją pogoń. Biegła ile sił w nogach odpychając napotkane gałęzie, które w przeciwnym razie boleśnie smagały ją po twarzy. Poczuła zbierające się łzy w oczach. Co się w ogóle działo? Odkąd ocknęła się w tym miejscu cały czas uciekała przed nieznanymi ludźmi. Ale nie to było głównym powodem strachu.
Przede wszystkim Laia nie mogła przypomnieć sobie co działo się dzień, dwa, tydzień wcześniej. Jedyne czego była pewna to to, że była szczęśliwa. Szczęśliwa do tego momentu.
Nie miała pojęcia co robić dalej, nie mogła przecież cały czas tak biec, w końcu padnie ze zmęczenia a oni ją znajdą. Musiała znaleźć kryjówkę. Nagle coś ciężkiego powaliło ją na ziemię, wrzasnęła z bólu, gdyż jej skóra, w miejscach gdzie dotknął jej napastnik paliła jak żywy ogień. Oprócz niej krzyknął ktoś jeszcze. Kiedy ból nieco zelżał, Laia podniosła się błyskawicznie gotowa do dalszego biegu, jednak ktoś złapał ją od tyłu i nagle pojawiło się więcej osób, nikt jednak nie za bardzo przejął się losem uciekinierki.
-Della! Co się stało - Usłyszała urywane krzyki i dopiero teraz spostrzegła, że nieopodal z ziemi gramoli się jakaś dziewczyna trzymając się za ramię. Najwyraźniej to właśnie był jej napastnik.
Laia jednak nie marnowała czasu na oględziny, zaczęła się wyrywać i kopać na wszystkie strony.
-Może mi ktoś pomóc? - Stęknął chłopak który usilnie starał się nie puścić dziewczyny.
Kilka osób unieruchomiło syczącą ze złości Laię na ziemi a nad jej głową pojawiła się jakaś dziewczyna z niebieskimi oczami i nie zważając na jej miotania zaczęła coś mówić:
-Nie jesteśmy twoimi wrogami! Kiblujemy w tym miejscu tak samo jak ty, więc możesz z łaski swoje przestać?!
Laia zamarła. Kiblujemy? Czy ona tak właśnie powiedziała? Nawet jeśli oni również są tutaj więźniami, czy to rozsądne trzymać się z nimi?
Mimo to przestała wierzgać nogami i spojrzała po wszystkich. Nie wyglądali na groźnych, przynajmniej nie wszyscy.
-Znacznie lepiej - Dziewczyna uśmiechnęła się - Chodźmy do obozu, tam wszystko ci wyjaśnię. Za każdym razem kiedy jestem w tym lesie, ciarki mnie przechodzą - Mruknęła
Laia jak w amoku pozwoliła się podnieść z ziemi i zwrócić w przeciwnym do jej ucieczki kierunku.
Nagle napotkała uważne spojrzenie dziewczyny, która powaliła ją na ziemię. Było lodowate. Zresztą, Della, bo tak nazwała ją reszta cała wyglądała jak kawałek lodu. Była wysoka i smukła z pięknymi, równymi rysami twarzy. Miała pełne, acz sine usta i bladą cerę. Do tego długie, srebrne włosy spływały jej łagodnymi falami na ramiona. Ale i tak najdziwniejsze było to spojrzenie, przeszywało Laię na wylot igiełkami lodu.
Dziewczyna szybko odwróciła wzrok i pozwoliła prowadzić się przez dwie osoby idące u jej boku.
-Jak masz na imię? - Usłyszała pytanie
-Laia.
Kiedy doszli z powrotem na polankę, Laia zorientowała się, że pełni ona funkcję stołówki i sali głównej w jednym. Po środku paliło się niewielkie ognisko wokół którego siedziało drugie tyle nastolatków.
Kiedy posadzili ją przy jednym ze stołów, wszyscy z wyjątkiem Delli, która ruszyła gdzieś w swoim kierunku zgromadzili się przy niej i spoglądali na nią zaciekawieni.
-Ja jestem Mara - Przedstawiła się dziewczyna, która nachylała się wcześniej nad Laią. W przeciwieństwie do Delli, wyglądała całkiem normalnie, była dość niska, miała brązowe włosy spięte w kucyku z tyłu głowy a jej twarz zdradzała, że często się śmieje. - A teraz czas na ciężką rozmowę, Laia - Westchnęła - I nie wiem czy ci się ona spodoba.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro