Rozdział 4
Della kopniakiem otwarła drzwi swojego domku. Była zła. Podczas obiadu i kolacji, wszyscy oblegli tą Nową i zachowywali się jakby była ich nowym guru.
Rzuciła się na swój ulubiony fotel i rozejrzała. W saloniku oprócz standardowego kominka i stołu z krzesłami był jeszcze mała sofa ze stolikiem i fotel, na którym właśnie siedziała. Do tego wszystkie ściany aż do sufitu były pokryte wypchanymi po brzegi półkami na książki. W sypialni zaś było łóżko posłane jasną narzutą, szafa i lustro. I tyle. W jej domku górowała prostota, nie moda. Della prychnęła pod nosem. Już dawno zorientowała się, że domki to replika ich dawnych pokoi. Całe wyposażenie i meble są żywcem wzięte z ich poprzedniego życia.
Poprzednie życie. Dziewczyna odepchnęła od siebie wspomnienia, nie miała teraz czasu na takie rzeczy. Za godzinę zrobi się ciemno, a to oznaczało, że zdąży jeszcze poczytać i wypić coś. Sprężystym krokiem udała się do kuchni i przeszukała szafki. Miała chyba największy wybór herbat ze wszystkich obozowiczów, mimo to, nie piła ich zbyt często. Musiała je wtedy schłodzić do temperatury pokojowej, a i to było dla niej jak wrzątek. W końcu postawiła na lemoniadę. Wyjęła szklankę i zamarła. W domku na przeciwko świeciło się światło.
To niemożliwe, myślała panicznie Della. Niemożliwe, żeby z tych wszystkich domków, tą Nową wyrzuciło akurat tutaj. Może to jakaś pomyłka?
Jednak wszelkie wątpliwości zostały rozwiane, gdy przed nią przeszła złotowłosa dziewczyna. Della jęknęła w duchu. Ich okna dzieliły tylko dwa metry, ponad to, domki nie były lustrzanym odbiciem, więc ona z kuchni zaglądała do jej sypialni. Gorzej już chyba być nie mogło!
Czym prędzej wlała lemoniadę, zgasiła światło i wyszła do salonu. Niestety, z tego pokoju, również mogły się widzieć. Della myślała intensywnie. Tamta dziewczyna nie może się niczego dowiedzieć. Podeszła do okna i zauważyła, że w salonie Lai jest pełno puchu i różu. Otwarła usta ze zdziwienia. Jeszcze gorzej! Kiedy rankiem goniła dziewczynę, wydawało jej się, że ta jest twarda i silna. Ale okazało się, że jest jedną z tych, które w wolnym czasie dyskutują o chłopakach i spódniczkach.
Della oddaliła się od okna z myślą, że będzie musiała skołować jakieś zasłony. Teraz jednak nic nie mogła z tym zrobić, musiała pogodzić się, że ma nowego sąsiada. Wróciła na swoje miejsce na fotelu i sięgnęła po książkę. Pamiętała, że "Podróż do wnętrz Ziemi" to książka, którą matka czytała jej do snu. Większość dzieci na dobranoc słucha przygód o Kubusiu Puchatku, ale ona nie narzekała. Ta historia zawsze ją fascynowała, zastanawiała się, czy to możliwe. Wyobrażała sobie jak sama odkrywa tę drogę i na własne oczy może poznać tajemnicę.
Po przeczytaniu kilku stron, zorientowała się, że nic nie pamięta. Westchnęła cicho i odłożyła książkę na miejsce. Ta nowa sytuacja z Laią, całkiem ją roztroiła, nie mogła się skupić. Spokojnie wypiła lemoniadę wsłuchując się w tykający zegar.
Układała w głowie plan na dzisiaj. Musiała się spieszyć, żeby zdążyć się jeszcze w miarę wyspać.
Odłożyła szklankę i poszła do swojej szafy. Miała tam różne ubrania, jednak znaczna większość z nich to były spodnie. Wyjęła miękkie, ciemne rurki, granatową bluzkę i czarną, skórzaną kurtkę. Na nogi wsunęła wysokie buty. Zerknęła przelotnie na okno. Było już szaro, więc mogła powoli wychodzić. Przed drzwiami przystanęła jeszcze. Teraz musiała przybrać nowe środki ostrożności, przygryzła dolną wargę zastanawiając się czy może pozwolić sobie na ryzyko, że Laia ją zobaczy. Doszła do wniosku, że dziewczyna nie ma jeszcze pojęcia o panujących tu zasadach, a poza tym może równie dobrze pomyśleć, że idzie na spotkanie z przyjaciółmi. Albo chłopakiem.
Mimo wszystko, Della przemknęła ścieżką najciszej jak potrafiła. Kiedy znalazła się na rozwidleniu, bezceremonialnie wskoczyła w las. Tak było bezpieczniej. Idąc wzdłuż ścieżki, nasłuchiwała uważnie, na szczęście zauważyła tylko kilku obozowiczów, którzy spacerowali, albo śmiali się przy ognisku. Dotarwszy na koniec drogi, ostrożnie wyszła z zarośli i podeszła do spróchniałego schowka. Wyjęła z niego dwa sztylety i włożyła je do cholewki buta. Nagle poczuła na sobie czyiś wzrok. Podniosła czujnie głowę i rozejrzała się. Nie widziała żadnego człowieka, ale to nie znaczy, że nikogo tam nie było. Na jednej z licznych gałęzi wiszących nad jej głową, spostrzegła małego skowronka. Westchnęła w duchu.
-Nick - przywitała się, a ptak zleciał w dół, wokół niego zalśniła zielona mgiełka i po sekundzie przed Dellą stał wysoki, szczupły chłopak z lekko kręconymi, bujnymi włosami o brązowych oczach. - Co ty tu robisz?
-Mógłbym ci zadać to samo pytanie - odparł chłopak z nieśmiałym uśmiechem. - Może dziś weźmiesz mnie ze sobą?
Dziewczyna westchnęła ponownie, Nick jako zmiennokształtny często był na warcie w nocy. Już dawno ją wyśledził, na szczęście nikomu nie powiedział o jej nocnych wyprawach. Mimo to za każdym razem czuła lęk, dając mu coraz więcej argumentów przeciwko niej. A on za każdym razem, chciał iść z nią. Della naprawdę go lubiła i nie chciała go ranić, ale to co robiła było niebezpieczne i choć wiedziała jak chłopak jest sprawny, nie chciała go na nic narażać.
-Nick, nie - powiedziała i spojrzała na niego. Coś w jego nieco żałosnym wyglądzie sprawiło, że poczuła jak mięknie. To była jedyna osoba, która mimo jej straszliwego talentu traktowała ją normalnie i nie dała się odepchnąć. - Muszę już iść - odwróciła wzrok i podeszła na skraj lasu.
-Dlaczego ty tam chodzisz, Dello? - zapytał cicho - czego tam szukasz?
-Odpowiedzi - odparła równie cicho i smutno dziewczyna po czym zniknęła w zaroślach.
Pierwszy kilometr pokonała biegiem, nie było w nim nic ważnego. Później, gdy dotarła do jednego z jej punktów orientacyjnych, czyli do wielkiego, starego dębu, skręciła na wschód. Miała nadzieję, że tego dnia uda jej się pójść dalej niż zazwyczaj.
Della pamiętała ze swego poprzedniego życia, że często bywała w lesie, ale ten wydawał jej się wyjątkowo zarośnięty i mroczny. Przejście przez niego było istnym wyczynem na miarę olimpijskiego złota. Wszędzie rosły drzewa i krzaki, nie mówiąc już o długich pnączach, które owijały się wokół kostek i podcinały gapom nogi. Na szczęście Della miała już obraną swoją taktykę.
Kiedy minęła niewielki pagórek, przyspieszyła tępa i podziękowała w duchu za to, że nie spotkała jeszcze żadnego zwierzęcia. To mogłoby ją naprawdę opóźnić, albo nawet zawrócić.
Zdążyło się już całkiem ściemnić, i mimo że była pełnia księżyca, do lasu nie docierało żadne światło. Della poruszała się za pomocą intuicji i wprawionych już oczu.
Przypomniała sobie pytanie Nicka. Dlaczego to robi? Prawda była taka, że miała dość tego obozu, a była niemalże pewna, że droga ucieczki jest właśnie tutaj. Tyle, że reszta nastolatków nie była o tym przekonana. Ponad to jedna z zasad głosiła, że do lasu wolno wchodzić tylko łowcom, a druga mówiła, że nie wolno nigdzie zakradać się po zmroku. Zasadniczo łamała tylko jedną zasadę, bo gdyby ktoś miał pretensje, wytknęłaby mu, że w regulaminie łowcom wolno wchodzić do lasu, nie pisze nic o tym, że tylko w ciągu dnia.
Nagle, kątem oka zarejestrowała jakiś ruch. Zwolniła kroku i wyostrzyła zmysły. Wydawało jej się, że usłyszała jakiś szelest. To upewniło ją w przekonaniu, że coś tu jest. Stanęła w miejscu i napięła mięśnie w oczekiwaniu na atak. Takie coś zdarzyło jej się już setki razy, jednak nigdy nie mogła być pewna czy tym razem wyjdzie z tego cało. Obróciła się wolno wokół własnej osi i w tym momencie z krzaków wyłonił się czworonożny stwór przypominający trochę zdziczałego psa. Miał wielkie, stalowe kły i błyszczące czerwienią oczy. Della poczuła jak jej oddech przyspiesza. Takiego czegoś jeszcze nie widziała. Nim jednak zdążyła się dokładniej przyjrzeć, potwór skoczył na nią otwierając swoje wielkie szczęki. Dziewczyna krzyknęła, ale zdążyła uskoczyć wyszarpując przy tym sztylet. Znów stanęła naprzeciwko zwierzęcia, tym razem jednak czuła się wyjątkowo bezbronna, nawet z bronią w ręku, wiedziała, że nie zdoła go pokonać. To coś było silniejsze niż cokolwiek z czym przyszło jej się mierzyć. Chyba, że... Chyba, że uda jej się go dotknąć. Sam ten pomysł napawał ją przerażeniem, jednak nie miała lepszego planu. Kiedy zwierze skoczyło ponownie, była już gotowa, przeturlała się obok niego zamachując się sztyletem. Ostrze trafiło potwora w bok. Wydał z siebie wściekły ryk i zaszarżował na dziewczynę kłapiąc groźnie szczękami. Della z kołaczącym sercem wyczekała do ostatniego momentu o po czym padła na ziemię tak, by stwór przeleciał nad nią. Zwierze przez moment wydawało się zdezorientowane, ale w ostatnim momencie ściągnęło głowę w dół. Dziewczyna przejechała dłonią po brzuchu stwora i poczuła znajome mrowienie w palcach. Pod jej dotykiem stwór zamarł i zwalił się na nią całym ciężarem. Della jęknęła głośno czując ciężar zwierzęcia i przejmujący ból na prawym ramieniu. Ze stękiem wsunęła się spod zamarzniętego truchła i dotknęła rany. Natychmiast poczuła jak po jej ciele rozchodzi się chłód, a bój zelżał nieco. Obawiając się najgorszego dziewczyna spojrzała na ramię. Kurtka była rozcięta, ale nie było widać krwi. Ściągnęła ją delikatnie i przyjrzała się ręce. Przeklęty stwór nie zdążył jej wbić kła, ale zniszczył jej ulubioną kurtkę i zrobił jej ogromnego siniaka.
Wydała z siebie pełen frustracji jęk. Nie zdążyła pokonać nawet połowę zamierzonej trasy. Przeklinając w myślach i chłodząc stłuczone ramię zawróciła z nadzieją, że nie spotka ją już żadna niespodzianka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro