Rozdział 19
Della poruszała się siłą woli. Zaciskając zęby i unosząc wysoko głowę starała się nie okazywać po sobie bólu.
Wiedziała, że nikt nie miałby jej za złe gdyby spędziła w domku jeszcze parę godzin, ale nie miała na to czasu.
W lesie grasowaly te przeklęte stwory A obozowisko nie było na nie przygotowane.
Kiedy dotarła na skraj polanki przystanęła na chwile by złapać oddech.
O tej porze nie było jeszcze wielu osób, mimo to Della zabrawszy swoją porcję jedzenia udała się do najbardziej odosibnionego stolika. Nie chciała z nikim rozmawiać. Nie teraz kiedy jej noga paliła żywym ogniem.
Z wysiłkiem usiadła i wykrzywiajac się z bólu wyprostowala nogę. Po kilku głębokich oddechach zmusiła się do myślenia. Musiała ostrzec resztę.
Ale jak to zrobić by Mara nie dowiedziała się o jej wyprawie do lasu.
I gdzie spodziewał się Nick? Przejrzała się po polance, ale nigdzie nie było widać chłopaka. Zaraz potem dziewczyna uświadomiła sobie że najprawdopodobniej jest w lecznicy. Przecież to jego obowiązek.
Westchnęła i zabrała się za jedzenie kanapki z serem.
- Szukałam cię - odezwał się głos za jej plecami a zaraz potem do stolika przysiadła się Mara - Laia powiedziała że ćwiczyłyście.
Delli zajęło kilka sekund zanim zrozumiała co przywodczyni ma na myśli.
- To prawda. Razem z Nickiem pokazaliśmy jej - dziewczyna nie miała pojęcia co poprzedniego dnia Laia powiedziała Marze, ale miała nadzieję że coś podobnego.
- I co? Wiecie już co potrafi?
- Poniekąd - Della nie miała siły na wyjaśnienia.
- W takim razie poczekam na pełną odpowiedź - Mara westchnęła i spojrzała znad swojej kanapki na dziewczynę. - Słabo wyglądasz - zaniepokoiła się - dobrze się czujesz?
- Wszystko w porządku- Della zbyła ja chłodno. W rzeczywistości jednak czuła się coraz gorzej, nie miała już nawet ochoty jeść.
Mara wzruszyła ramionami, ale wciąż przyglądała się dziewczynie. Della cieszyła się że siedzi i jej przyjaciółka nie widzi pogrubienia na nodze. Od razu zorientowałaby się o co chodzi.
- Właściwie to mam do Ciebie sprawę - odezwała się ponownie Mara - jako jedyna miałaś wcześniej styczność z tym stworem. Wiem, że chodzisz do lasu, nie zaprzeczaj - dodała widząc że dziewczyna już otwiera usta by zaprzeczyć. - Powiedz mi czy mamy jakieś szanse w walce?
Della była zaskoczona nagłą zmianą tematu i tym że Mara wie o jej nocnych ekspedycjach, ale posłusznie rozważyła tę myśl.
- Myślę że tak. Ale to jest równoznaczne z natychmiastowym zabraniem się do roboty. I Na pewno nie będzie to łatwe zadanie, ale i tak nie mamy wyboru.
Mara spojrzała na nią ze skupieniem. Potrafiła czytać między wierszami i zdawała sobie sprawę, że dziewczyna właśnie jej powiedziała, że mają nikłe szanse, jednak tak czy inaczej większość z nich czeka nieprzyjemny los. Jeśli jednak nic nie zrobią, zginą wszyscy.
- Co proponujesz? - zapytała z napięciem.
-Wszyscy muszą nauczyć się bronić. Od tego zacznijmy - Della zmrużyła oczy w zamyśleniu. - Ale plan trzeba opracować. I to szybko.
-Jest aż tak źle? - Mara nie nie zdawała sobie sprawy z prędkości nadciagajocego niebezpieczeństwa.
- Jest gorzej niż źle. Te stwory mają w lesie swoją kryjówkę, może ich tam być cała masa. Nie mamy czasu żeby opracować szczegółowy plan. Najważniejsze w tym momencie jest To, aby każdy był w stanie się obronić.
- Jest możliwe, żeby jedna osoba dała radę jednemu stworowi? - Mara myślała intensywnie.
- Nie - Della ostrożnie dobieraja słowa -Obawiam się, że nasze talenty mogą nie wystarczyć.
Dziewczyna z rozmysłem nie wspomniała o Laii.
-W takim razie poproszę resztę łowców by już dziś zajęła się podstawami samoobrony. Ciebie nie muszę pytać, prawda?
Della potrafiła głową, ale wiedziała, że raczej nie da rady się tym zająć.
Mara podniosła się lekko na ławce i zawołała patrząc na drugi koniec polany.
-Nick!
Della zaklęła w myślach. Nie była przekonana czy chłopak będzie zadowolony z jej przybycia.
-Jak Rachel? - spytała Mara
-Nadal nieprzytomna, ale jej stan jest stabilny - odparł podchodząc do stolika, wzrok miał utkiwonu w Delli. I nie było to przyjazne spojrzenie.
-O tyle dobrze. Będziemy potrzebować teraz wszystkich - Mara najwyraźniej nie zauważyła co się dzieje - dobra, lecę w takim razie po łowców. A Wy - spojrzała na Delle i Nicka - postatajcie się dzisiaj doprowadzić talent Lai do pożądku.
Po tych słowach odeszła nie czekając nawet na odpowiedź.
Nick usiadł gwałtownie obok dziewczyny i syknął przez zęby.
-Co ty wyrabiasz?
-Przyszłam na śniadanie - Della zdobyła się na uśmiech.
- Nie rób ze mnie idioty, doskonale wiesz o co mi chodzi. Parę godzin temu nie mogłem mieć pewności czy przeżyjesz A ty urządzasz sobie wycieczki - mówił szeptem, ale jego słowa odbijały się w głowie dziewczyny jak dzwon.
-No dobra, może trochę przesadziłam - Della poczuła się głupio gdy zdała sobie sprawę że słuszności jego słów - ale nic się nie stało A przynajmniej Mara nie będzie pytać gdzie się ukrywam.
- Della, kiedy wychodziłem miałaś jeszcze gorączkę. Jesteś w stanie w którym dosłownie w ciągu paru minut możesz osłabnąć i stracić przytomność albo co gorsza rana może się na nowo otworzyć. Wiesz ile masz szwów?
Dziewczyna przygryzla dolną wargę, widziała ile wysiłku kosztuje chłopaka by nie krzyczeć.
- Ale obiecałam Marze, że pomogę szkolić obozowiczów - spróbowała ostatniego argumentu.
- Zupełnie mnie to nie obchodzi - Nick poderwał się z ławki. Chodźmy
Della faktycznie czuła że słabnie z minuty na minutę ale nie mogła da tego po sobie poznać.
- Dasz radę iść? - wyraz twarzy chłopaka natychmiast się zmienił.
-Tak - mruknela Della i wolnym krokiem ruszyła w kierunku ścieżki.
Kiedy tylko zniknęli z pola widzenia reszty Nick wziął ja na ręce.
-Przepraszam - mruknęła Della zbyt zmęczona by protestować.
- Za to że wyszłaś z łóżka? - chłopak uśmiechnął się.
Della odpowiedziała tym samym. Wiedziała że Nick zrozumiał co miała na myśli. Oparła głowę o jego ramię i modlila się by nie spotkali nikogo po drodze. Nie miała pojęcia jakby się wytłumaczyli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro