Rozdział 15
Della ze zgrozą wpatrywała się we wspinającą się po drzewie bestię. Nie taki był jej plan. Z rosnącą paniką próbowała pobudzić swój mózg do myślenia jednak nie widziała zbyt wielu możliwości.
Zrobiła jedyne co jej pozostało. Skoczyła z drzewa odbijając się od gałęzi by jak najbardziej oddalić się od stwora.
Z ogromną siłą uderzyła o ziemię i poczuła ostry ból w łokciu. Zaciskając zęby podniosła się.
Bestia zdążyła już zejść z drzewa i zbliżała się w jej kierunku.
Della nie chciała walczyć, musiała znaleźć kryjówkę tych stworów. Nie miała jednak czasu na wybrzydzanie, bestia pędziła i nie miała zamiaru się zatrzymać.
Dziewczyna odwróciła się na pięcie i odbiegła kilka metrów jednak szybko zorientowała się, że nie ma szans uciec. Z wściekłością wywołaną kolejnym niepowodzeniem wyjęła dwa długi noże. Doskonale pamiętała, że ostatnio na nic się jej nie przydały, ale to był odruch. Chciała zadać zwierzęciu jak najwięcej bólu.
Zaszarżowała na bestię, która wydawała się lekko zaskoczona takim obrotem wydarzeń i wyskoczyła ponad nią.
Wycelowała ostrzem w oko, ale stwór bez trudu schylił się a Della uderzając o jego bok zsunęła się na ziemię. Błyskawicznie obróciła się i cięła nożem szyję.
Bestia wydała z siebie gniewy ryk. Dziewczyna czując przypływ adrenaliny zamachnęła się ponownie, ale zamarła nagle.
Do ryku zwierzęcia dołączyły jeszcze dwa inne. Della poczuła jak zamarza. Z jedną bestią miała nikłe szanse, a co dopiero z trzema. Zanim zdążyła zareagować była już otoczona.
Jej ciało zesztywniało po części z gotowości do walki, po części ze strachu i złości. Bestie warczały gniewnie i wbijały w nią swe błyszczące ślepia.
Della nie zastanawiała się już dłużej, wycelowała nożem w oko najbliższego stwora i rzuciła. Ten uchylił się, ale ostrze i tak wbiło się w odcinek między okiem a nosem. Potwór rzucił się w stronę dziewczyny, tyle, że jej już tam nie było. Della wyciągając całą swoją broń, ciskała nią we wszystkie strony. Zorientowała się już, że musi celować w okolice oczu lub szyję ponieważ resztę cielska chroni twardy pancerz i rzucane przez nią metalowe gwiazdki tylko odbijały się od niego.
Jedna z bestii ryknęła i zaszarżowała na dziewczynę. Della wiedziała, że teraz nie przyda jej się broń. Wyciągnęła przed siebie drżące dłonie i przygotowała się do skoku. Kiedy stwór znajdował się pół metra od niej, odbiła się na bok jednak wierze spodziewało się tego i skoczyło razem z nią. Dziewczyna w ostatnim momencie padła na ziemię. Normalnie równałoby to się ze śmiercią ale Della dotknęła rękę jego nogi i ten zesztywniał. Wyturlała się spod jego cielska kiedy nad nią pojawiły się pazury drugiej bestii. Della prędko wyciągnęła dłoń, ale stwór zarył pazurem w jej nodze. Wrzasnęła z bólu a do oczu napłynęły jej łzy.
Wiedziała, że został jeszcze jeden stwór. Zaciskając zęby podniosła się ale zwierzęcia nie było. Nie miała siły się nad tym zastanawiać padła na ziemię i obejrzała nogę.
Wyglądała fatalnie. Rana ciągnęła się od wewnętrznej strony uda po kolano i sączyła się z niej żółta maź. Della zaklęła. Oderwała kawałek i tak już rozerwanych spodni i z całej siły związała go na ranie.
Jęknęła cicho. Każdy ruch zadawał jej ogromny ból, zdawała sobie sprawę, że może nie zdążyć wrócić do obozu nim trucizna zacznie działać. Nie miała pojęcia co się wtedy stanie.
Rachel straciła przytomność, ale jej rana była o wiele większa.
Podniosła się z wysiłkiem i chwiejnym krokiem ruszyła w drogę powrotną. Gdzieś z tyłu głowy czaiło się ostrzeżenie, że ostatni stwór cały czas może ją śledzić i zaatakować w pewnym momencie. Nie była jednak w stanie nic z tym zrobić. Z każdym krokiem uchodziły z siły. W pewnym momencie ból przestał być dla niej tak wyczuwany. Della wiedziała, że to źle, że to oznacza działanie trucizny, która spowalniała również jej umysł.
Dziewczyna nawet nie wiedziała jak doszła na ścieżkę prowadzącą do obozu. Potykała się co kilka kroków, była ledwo przytomna. Tylko jej silna wola nie pozwoliła jej się zatrzymać i zostać w lesie. W końcu jednak padła na chłodną trawę, która orzeźwiła ją trochę. Rozejrzała się i stwierdziła, że od wyjścia dzieli ją zaledwie parę metrów. Wydawało jej się to wtedy całymi milami, nie była już w stanie nawet poruszyć ręką.
Nagle w jej głowie pojawiła się pewna myśl. Nick! Poczuła przypływ nadziei, jeśli chłopak jest na warcie zauważy ją. Zauważy i pomoże jej.
Zmuszając swoje mięśnie do ruchu, przeczołgała się kawałek. Kiedy była na skraju linii drzew spojrzała w górę w poszukiwaniu znajomego ptaka.
Zawołała jego imię raz. Potem drugi. Ale nic się nie działo. Pomyślała wtedy, że umrze tam. Jest już tak blisko. Dysząc ciężko podciągnęła się do pozycji siedzącej i zmusiła się by spojrzeć na ranę. Materiał którym ją przewiązała całkowicie przesiąkł krwią, a skóra wokoło zrobiła się żółto czarna. Odchyliła głowę do tyłu. Nic jej to nie da jeśli zmieni opatrunek.
W tym momencie obok niej wylądowała niewielka jaskółka, która zamigotała na pomarańczowo. Della poczuła ulgę. Na widok Nicka wyszły z niej resztki sił i osunęła się na chłopaka.
Nie słyszała co mówił.
-Zabierz mnie do domu - szepnęła z wysiłkiem - nikt nie może się dowiedzieć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro