Rozdział 14
Della ubrała swoją ulubioną skórzaną kurtkę i wysokie, miękkie buty. Związała włosy w koński ogon i spojrzała na siebie w lustrze.
Westchnęła cicho. Nienawidziła swojego talentu. Nienawidziła tego, co z niej robił.
Dość - upomniała się w duchu. Nie miała teraz czasu na takie lamenty. Wepchnęła do butów pomniejszą broń, a pas z nożami przypięła do pleców. Zerknęła za okno. Zrobiło się już ciemno więc czas ruszać. Przez ścieżkę przemknęła niemal bezszelestnie, nie spotkała też nikogo znajomego, ale tego akurat się spodziewała. Mara wprowadziła godzinę policyjną, jedyne na co musi uważać to strażnicy.
Kiedy dotarła do wejścia schowała się w zaroślach i przeszukała wzrokiem okolicę. Nie miała ochoty tłumaczyć się Nickowi dlaczego to robi. Zrozumiały, ale i tak nie puściłby jej samej, a ona nie chciała go narażać.
Kiedy upewniła się, że Nick najprawdopodobniej patroluje teraz drugą połowę obozu, wbiegła do lasu i zatrzymała się dopiero w miejscu, w którym ostatnio spotkała bestię.
Przykucnęła i przyjrzała się ziemi. Jej poprzednie ślady były ledwo widoczne, za to ślady stwora zostawiły mozaikę głębokich racic.
Zastanowiła się chwilę. Jedynym sposobem żeby pokonać bestie jest je znaleźć i za nimi podążać. A najlepszym sposobem na to jest dać się zauważyć. Bez dalszym rozmyślań, Della zabrała się za rozpalanie ogniska.
...
Laia poczłapała do swojego domku i z ulgą rzuciła się na łóżko. Kiedy była o krok od zapadnięcia w sen, ktoś wszedł do jej mieszkanie trzaskając drzwiami.
-Laia? - Usłyszała głos Mika.
Dziewczyna zakryła głowę poduszką. Nie miała teraz ochoty na żadne wizyty, jednak chłopak bezceremonialnie wkroczył do jej sypialni.
-Dlaczego nie zapukałeś? - Zirytowała się dziewczyna.
Mike nie wyglądał na ani trochę zmieszanego.
-Zrobię coś do picia - uśmiechnął się i wyszedł.
Laia natomiast nie miała zamiaru ruszać się spod swojej ciepłej kołdry. Przykryła się pod sam czubek nosa, jednak trzaski jakie wydawał chłopak w kuchni skutecznie uniemożliwiały sen.
-Dlaczego w tym obozie nikt nie pozwoli mi spać! - Krzyknęła kiedy Mike wrócił z dwoma parującymi kubkami.
-Jest dopiero po kolacji - chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
-Ale mnie na niej nie było. Poza tym jest godzina policyjna.
-Oj, przecież Mara się do dowie. Proszę - przystawił jej pod nos herbatę o słodkawym zapachu.
Laia zrezygnowana wzięła kubek. Czuła, że w inny sposób się go nie pozbędzie.
-Gdzie dzisiaj byłaś? - Zapytał.
-Pracowałam. A później Della przyszła, żeby nauczyć mnie mojego talentu.
-Odkryłaś go już?!
Laia spojrzała na niego. Nie była jeszcze pewna komu może ufać.
-Nie -odparła szybko - chce go we mnie obudzić.
-Ach - początkowa euforia Mike znikła bez śladu - i jak było?
-Dobrze - dziewczyna wzruszyła ramionami a potem po krótce opowiedziała mu wymyślone przez nią samą ćwiczenia, które rzekomo Della kazała jej wykonywać. - A potem strasznie się wściekła, jak chciałam iść do domu. Uparła się na jeszcze jedno ćwiczenie.
-Nic dziwnego.
-Nie rozumiem - Laia zmarszczyła brwi.
-To ty nie wiesz? - chłopak spojrzał na nią ciemnymi oczami. - Na samym początku, kiedy w obozie było zaledwie pięć osób, Della zabiła jednego chłopaka.
-Co?! - Laia aż podskoczyła.
-Nie umiała jeszcze panować nad swoimi mocami i zamroziła biedaka. Swoją drogą musi podejrzewać u ciebie potężny talent skoro sama postanowiła cię szkolić.
-To faktycznie wszystko wyjaśnia - mruknęła Laia. Della naskoczyła tak na nią, bo bała się, że również może komuś zagrażać.
Przywołała w głowie obraz dziewczyny. Rozgryzła ją. Już wiedziała dlaczego wszystkich odtrąca.
...
Della dorzuciła kolejne gałęzie do ognia. Od ciągłego blasku nie widziała już nic co mogłoby się kryć w ciemnościach. Liczyła, że słuch ostrzeże ją przed jakimkolwiek zagrożeniem.
W końcu usiadła zmęczona. Ogień to nie była jej mocna strona. W tym momencie bardziej przydałaby jej się Laia - pomyślała skwaszona.
Nagle usłyszała trzask łamanej gałęzi. Poderwała się z ziemi i wdrapała najbliższe drzewo.
Stwór wyglądał dokładnie tak jak ten, którego widziała ostatnio. Ciężkim krokiem podszedł do ogniska jednak nie wyczuł jej i odszedł w swoją stronę.
Della triumfując zaczęła ostrożnie podążać za bestią. Wolała nie schodzić na ziemię i trzymać się w sporej odległości. Poruszała się przeskakując z gałęzi na gałąź.
Nagle stwór zatrzymał się a dziewczyna zamarła. Po chwili jednak, zwierze ruszyło dalej a Della z ciężko bijącym sercem oparła się o pień. Było blisko. Za blisko.
Dziewczyna rozglądała się wokoło. W tej części lasu jeszcze nie była. Drzewa tam porastały gęste mchy, a liście nie dopuszczały ani trochę blasku księżyca. W głowie jednak układała sobie ewentualną drogę ucieczki, gdyby coś poszło nie tak.
Kiedy tak rozmyślała bestia zniknęła. Della przystanęła rozglądając się, ale w mroku nie potrafiła dojrzeć żadnego ruchu. Nagle usłyszała huk i drzewo zachwiało się. Spojrzała w dół i poczuła jak krew jej zamarza.
Stwór doskonale wiedział, że ona idzie za nim, zaprowadził ją dokładnie tam gdzie chciał. Do ciemnej pułapki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro