#46
Peter po raz kolejny zakrył poduszką głowę. Pełniła ona teraz funkcje bariery choć trochę tłumiącej dźwięk. Zachowywał się w ten sposób jak małe dziecko, starające się zlekceważyć głos rodzica. Jednak w tym przypadku nie był to głos matki lub ojca, ale żony jego najlepszego przyjaciela ze skoczni.
Ewa Bilan-Stoch złożyła mu wizytę
w szpitalu. Nie była ona gościem, którego odwiedzin Peter się spodziewał. Czytał właśnie gazetę przyniesioną kilka dni wcześniej przez swojego brata, kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Przetarły ona o szpitalną podłogę, powodując nieprzyjemne dźwięk dla ucha. Zaraz się zamknęły. Słoweniec na początku pomyślał, że jest to lekarz składający mu wizytę lub pielęgniarka, która chciała zmienić opatrunek. Niechętnie zerknął ukradkiem w ich kierunku, momentalnie prostując się. Czasopismo, na którym skupił całą swoją uwagę powędrowało na małych rozmiarów stolik obok łóżka, na którym stała już butelka z wodą oraz leżał jego telefon podłączony do gniazdka.
W jego kierunku zmierzała wyższa kobieta. Ubrana w zwykły, szary t-shirt
z napisem ,,Live", poszarpane, wyblakłe jeansy oraz czarne sandały na koturnie.
Przez lewe ramię zwisała jej małych rozmiarów czarna torebka na grubym pasku. Również po tej samej stronie spływały jej długie, blond włosy splecione w warkocze. Związane były szarym gumką. Trzymała coś dłoniach. Peter nie mógł, określić czym mogło to być. Paznokcie pomalowane czerwonym lakierem wbijały się w przedmiot. Zastanawiał się, czy przez to pozostaną na nim ślady.
Słoweniec przeniósł wzrok na jej twarz, zupełnie pozbawioną blasku, jakichkolwiek kolorów. Podkrążone zielone oczy świadczyły o zmęczeniu. Drgające, pomalowane błyszczykiem usta. Mimo ogromnego wyczerpania, kobieta starała się odwracać uwagę od stanu, w jakim się pogrążyła. Na pewno nie jedna osoba widząc ją, odczuwałaby współczucie. Nieprzespane noce. Liczne wylane łzy, ocierane szorstkimi chusteczkami nie potrafiły ich zatrzymać. Rozmowy z bliskimi nie pomagały w zmniejszeniu bólu.
Wręcz prowadziły do tego, że kobieta zamykała się we własnym pokoju, siadała na łóżku i ponownie za nosiła się płaczem. Odkąd jej mąż przebywał
w areszcie uczęszczała do specjalisty. Udała się do psychologa. Wizyty na niewiele jednak się zdały.
– Jak się czujesz? – powoli przysunęła krzesełko do szpitalnego łóżka, na którym kilka dni wcześniej siedział Domen. Usiadła na nim, spoglądając na Słoweńca.
– Jest... – nerwowo przełknął ślinę. – Lepiej.
Chciał, aby jego głos zabrzmiał jak najbardziej przekonująco. Blondynka smutnym wzrokiem spojrzała mu prosto w oczy. Jej ból, rozpacz momentalnie przeszedł na chłopaka. Spowodował ciarki przebiegające po plecach. Mógł sobie teraz tylko wyobrazić, co czuła. Jej cały świat wywrócił się do góry nogami
i mimo, że nie przechodziła przez to wszystko sama, czuła, jak opuszczają ją siły.
– Nie wiem od czego zacząć. To nie miało tak wyglądać. Ten obóz...
Zawiesiła głos. Opuszkiem palca otarła gromadzącą się w kąciku oka łzę. Następnie głośno wypuściła powietrze, by nabrać świeżego do płuc.
– Kamil był taki szczęśliwy, gdy opowiadał mi o wiadomości od Anže.
Wróciła myślami do niedzielnego, lipcowego wieczoru. Przygotowywała kolację dla dwojga. Krzątała się po małej hotelowej kuchni, wyciągając potrzebne produkty. Zdążyła ułożyć na talerzu mozzarellę. Właśnie zabierała się za krojenie pomidorów. Sałatka Caprese zawsze smakowała Kamilowi. Była lekka, do tego pyszna w smaku i jej przygotowanie nie zajmowało dużo czasu.
– Kochanie – do kuchni wszedł skoczek. Wrócił właśnie z Hotelu Gołębiewskiego, w którym przydzielono pokoje polskim, jak i nie tylko zawodnikom. Wieczór chciał spędzić z żoną, podczas gdy jego przyjaciele wybrali się razem
z Laniškiem do jednego z klubów. – Dostałem wiadomość od Anže
z propozycją.
– Jaką? – Ewa udekorowała talerz świeżymi listkami bazylii. Chwilę wcześniej doprawiła całość i polała ją oliwą z oliwek. Zadowolona przyniosła talerz na drewniany stół.
Wróciła jeszcze i otworzyła jedną
z półek. Wyjęła z niej pieczywo pełnoziarniste.
– Wyszedł z inicjatywą zorganizowania obozu, tylko dla skoczków – Stoch usiadł na jednym z krzeseł, chwytając w rękę przyniesiony przez żonę chwilę wcześniej widelec. – Wstępnie nas poinformował, co planuje. Wiesz, to przecież Anže.
– I też chcesz jechać? – z własnym talerzem usiadła obok niego.
Znali się z Kamilem od ponad 10 lat
i kobieta dobrze wiedziała, o czym świadczy ten pełen błysku wzrok. Szybka dynamika mowy. Spodobał mu się ten pomysł i był gotów potwierdzić swoje zainteresowanie. Przed tym jednak chciał porozmawiać z żoną.
Skocznie traktował jak drugi dom.
Z kolegami z kadry tworzyli jedną, wielką rodzinę. Z żoną spędzali ze sobą niewiele czasu, ale Ewa wiedziała,
z czym się liczy związując ze skoczkiem. Treningi pochłaniające większość czasu, ale jak było widać, u Kamila owocowały one. Jeden z pokoi zajmowały trofea, medale regularnie zdobywane przez chłopaka z Zębu. Była to pokaźna kolekcja, którą tylko nieliczni mogli się pochwalić.
Kobieta oczywiście wolałaby spędzić czas wolny z mężem. Brakowało jej tego "normalnego" życia. Wstawania razem, gotowania obiadu dla dwojga. Pójścia na randkę, których tak naprawdę podczas znajomości nie mieli wiele. Czasami nawet urządzenia maratonu nocnego. Ciepły koc, mąż u boku, do którego mogłaby się przytulić i włączony telewizor z wybranym filmem. Jak każda kobieta potrzebowała czułości ze strony partnera. Jednak była wyrozumiała
i cieszyła się, że znalazła taką osobę,
z którą chcę spędzić resztę życia.
Małżeństwo idealne? Mogłoby się wydawać przez to, że większość dni przebywają osobno. Oszczędzają czas razem i nie marnują go na sprzeczki, co nie znaczy, że do żadnych nigdy nie dochodzi.
– Tak – odparł krótko, przełykając kawałek pomidora. – Chyba, że wolisz, żebym został razem z tobą.
– Jasne, że wolę. Uważam jednak, że to ciekawy pomysł i taka okazja może się więcej nie powtórzyć. Jedź, ale wróć cały i zdrowy.
– Dziękuję kochanie – pochylił się i złożył na jej policzku delikatny pocałunek. Uśmiechnął się szeroko, po czym
w milczeniu dokończyli jeść kolację.
Spędzili upojną noc w sypialni, jakby Kamil chciał wynagrodzić jej za to, że za kilka dni ponownie ją opuści. Tym razem nie jadąc na zawody, ale wypoczynek zorganizowany przez jego kolegę.
Kilka kolejnych dni przed wyjazdem mężczyzna inaczej się zachowywał. Nieznacznie, ale zdołała to zaobserwować. Częste przebywanie
z nosem w telefonie zupełnie nie było
w stylu Kamila. Urządzenie głównie służyło mu do komunikowania się
z fanami poprzez publikacje zdjęć czy wpisów. Stanowiło to dla niego małą formę rozrywki. W tym czasie wykonał również kilka telefonów. Podczas jednej z rozmów porozumiewał się w języku angielskim. Ewa wówczas nie podsłuchiwała konwersacji, jednak teraz zadawała sobie pytanie: Co jeśli przysłuchiwałaby się wtedy rozmowom męża?
– Jestem w ciąży – otworzyła, jak się okazało brązowe pudełeczko, przewiązane czerwoną wstążką. Wyjęła ze środka coś, co przypominało Peterowi termometr. W tym wypadku, zamiast cyferek w okienku widział dwie czarne kreski.
Jak każdego z poranków, kobieta przygotowywała sobie śniadanie. Po opuszczeniu łóżka poczuła się gorzej. Zrzuciła to na odczuwanie głodu
i spóźniającą się miesiączkę. Po zjedzonym posiłku udała się do toalety. Przemyła twarz zimną wodą, która ją orzeźwiła. Posłała uśmiech w kierunku swojego lustrzanego odbicia. W tym samym momencie poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. Szybko nachyliła się i wypluła zawartość z ust do umywalki. Jej serce przyspieszyło rytm. Od razu skojarzyła fakty. Brak okresu od miesiąca, a teraz nudności. Pospiesznie opuściła łazienkę.
– Pojechałam do apteki i kupiłam testy ciążowe. Dwa, aby mieć pewność. Wyszły pozytywne – płytko uśmiechnęła się, a jej oczy zaszkliły się.
W pierwszym odruchu próbowała dodzwonić się do Kamila. Niestety, telefon męża milczał. Po trzeciej z kolei próbie, poddała się. Usiadła na łóżku,
w drżących rękach trzymając test ciążowy. Cieszyła się. Bardzo chciała mieć z nim dziecko. Pragnęła tego od dłuższego czasu. Rozmawiali o tym
z Kamilem, ale zawsze dochodzili wspólnie do wniosku, że to jeszcze nie ten moment, że przyjdzie na to czas. Obydwoje skupią się na swojej pracy. Stoch na karierze skoczka, natomiast Ewa fotografa. Potoczyło się inaczej. Jeszcze tego po niej nie widać, ale nosi właśnie w sobie maleńką istotę, która będzie się w niej rozwijać przez najbliższe 9 miesięcy. Była pewna, że Kamil ucieszyłby się z tej wiadomości. Skoro nie mogła się do niego dodzwonić, chciała zrobić mu niespodziankę po przyjeździe. Delikatnie ułożyła
w zakupionym pudełeczku test. Zakryła je wieczkiem. Całość obwiązała czerwoną wstążką i włożyła do szuflady szafki nocnej.
Miała wrażenie, że od tego wydarzenia dni niezmiernie jej się dłużyły. Nie poinformowała nikogo z rodziny. Chciała, aby pierwszą osobą, która się o tym dowie, będzie Kamil. Jego telefon ciągle milczał. Teraz nie słyszała już nawet sygnału połączenia. Włączała się automatyczna sekretarka. Martwiło ją to. Starała się w każdy możliwy sposób usprawiedliwiać męża. Pewnie nie ma przy sobie telefonu, rozładował się lub położył go w takim miejscu, gdzie nie ma zasięgu. Powinna teraz unikać stresu. Nie wpływał na nią dobrze.
Kiedy otwierając drzwi domu ujrzała
w progu dwóch policjantów, serce podeszło jej do gardła. Coś musiało się stać. Po tym, jak jeden z nich spytał o jej męża, zaprosiła ich do środka. Wówczas dowiedziała się, co zaszło na obozowisku, że Kamil jest poszukiwany przez policję. Zalała ją fala zimnego potu i gdyby nie refleks jednego
z funkcjonariuszy, zaliczyłaby bolesne spotkanie z podłogą.
– Wiesz, że nie odzywa się do mnie? Przychodzę prawie codziennie, a on nadal milczy, jakbym była dla niego kompletnie obca.
Pojechała na komisariat zaraz po telefonie od . Zostawiła wszystko, czym aktualnie się zajmowała. Na miejscu czekał już na nią mężczyzna. Wymienili kilka zdań, po czym zaprowadził ją do skoczka.
– Nie, nie powiedziałam mu – uprzedziła go. Na pewno była to odpowiedź na jedno z pytań, które Peter chciał jej teraz zadać. – Dowiedziałam się, że nie złoży zeznań dopóki nie spotka się z NIM.
Bolało ją to. Miała wrażenie, że zaufanie, które budowali do siebie nawzajem nagle wyparowało. Ona będąc jego żoną, w tym momencie nie stanowiła dla niego najważniejszej osoby. Ukrywał przed nią, co zaszło przez te kilka lipcowych dni.
– Domyślam się, że chodzi o ciebie – musiała to w końcu powiedzieć. Prevc wiedział, że to powie. Więź, jaka łączyła go z Polakiem była widoczna dla innych.
Właśnie teraz zakrył twarz poduszką. Rozmyślał o tym od rozmowy
z Domenem. Wiedział, że tak naprawdę tylko on jest teraz w stanie dowiedzieć się prawdy. Ale ile ona go może kosztować. Spotkanie z przyjacielem, którego śmierć widział na nagraniu. Może to być za wiele.
– Pójdę tam – ciche dwa wyrazy wydostały się z jego ust.
Twarz kobieta momentalnie rozjaśniała. Spojrzała na niego, po czym delikatnie pochyliła się do przodu, przytulając Petera do siebie.
– Dziękuję – wyszeptała mu do ucha. Słoweniec objął ją ręką, a w jego głowie wirowały setki myśli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro